
Drzwi karczmy otworzyły się z hukiem. Do pomieszczenia weszło pięciu mężczyzn uzbrojonych po zęby. Ich głośne zachowanie nikogo nie dziwiło, gdyż często widywało się tu takich „poszukiwaczy przygód”. Zajęli jeden z większych stolików i zaraz zamówili jadło i napitki.
- Cholerna zima. Ziąb niczym w Kernwelln – odezwał się jeden z mężczyzn z krótko przyciętymi czarnymi włosami.
- Co Ci w zimie nie pasuje Born? Ubrać się cieplej trza było – odparł najgrubszy z przybyszów.
- Zamknij się Carl. Wyglądał bym jak Ty, też by mnie ziąb nie doskwierał.
- Panowie, po co te spory – próbował uspokoić towarzyszy młody blondyn z blizną pod lewym okiem. – Wszak nie zapominajcie, że nie przebyliśmy tej drogi bezcelowo.
- Racja Sterem – odezwał się mężczyzna z kuszą u boku. – Widzicie go gdzieś tutaj? Chyba że ten grubas z miasta nas oszukał. Jeśli tak to… - mężczyzna przetarł znacząco po kostkach prawej dłoni.
- Nie sądzę – zaprzeczył człowiek zwany Bornem. – Gdyby ktoś połamał Ci cztery palce jednej ręki i obiecał, że zrobi to samo z drugą, też byś nie kłamał.
Nikt nie zdążył odpowiedzieć mężczyźnie, gdyż akurat nadeszły dwie kelnerki niosące cielęcinę, trzy bochny chleba i pięć kufli piwa. Grubas o imieniu Carl oblizał się na widok jedzenia po czym klepnął jedną kelnerkę w zadek śmiejąc się przy tym co bardziej przypominało charczenie dogorywającego świniaka.
- Dziwię się czasami dlaczego nam towarzyszysz Carl – powiedział zniesmaczony scena Born odkrawając sobie kawałek cielęciny.
- Nie wiem, może dlatego, że najlepiej władam toporem w Północnych Krainach! – odparł Carl z pełnymi ustami jadła opluwając przy okazji część stołu.
- Następnym razem jak żresz, to nie otwieraj łaskawie swej gęby – rzucił Sterem widząc kawałki przeżutego jedzenia na stole.
- Dobra, już nie płacz – odparł Carl podnosząc swój kufel z piwem. – Panowie, proponuję wznieść toast za przyszły nasz dobytek!
- Chcesz świętować przed wykonaniem roboty? – zapytał mężczyzna z kuszą u boku.
- A co w tym złego! Praktycznie jesteśmy na jego tropie, już nie spierdoli.
- Uspokój się, bo zaraz cała gospoda będzie wiedziała po co tu jesteśmy – oburzył się Born.
- Panowie, uprzejmie prosiłbym o zamknięcie swoich nie wyparzonych gęb – odezwał się piąty mężczyzna. Dopiero teraz towarzysze spostrzegli, że nie je on razem z nimi, tylko przygląda się postaci siedzącej w rogu gospody.
- Co Ty, nie gadaj że tu jest – powiedział Sterem zatrzymując rękę z kawałkiem chleba w połowie drogi do swych ust. Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko znacząco przekręcił głową.
- Ani mi się ważcie gapić w jego stronę – ostrzegł towarzyszy Born. – Jeśli tylko zorientuje się, że po niego przyszliśmy, nawieje nam i nici z kasy. On też musi odpoczywać, więc poczekamy, aż uda się do pokoju, a wtedy zaatakujemy.
- Mnie tam się nie spieszy – odpowiedział Carl tak, jakby informacja o odnalezieniu celu nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.