Supermarket, czyli Jeremiasz opuszcza strefę komfortu

1
*Najlepiej najpierw przeczytać pierwszą część, czyli "Sklep z żyrandolami".
* Gdybym była wampirem, to zapewne takim, który cierpi na fobię społeczną. 8)

Stał w pewnej odległości od wejścia, obserwując. Supermarket, mimo że wciąż zamknięty, oblegany był już przez spory tłum klientów. Tłoczyli się wszyscy: emeryci z kraciastymi siatkami na kółkach, renciści wsparci na kulach, matki z dziećmi, mężczyźni w sile wieku, pragnący zrobić zakupy na promocji tuż przed pracą; każdy z nich chciał być jak najbliżej drzwi, kiedy nadejdzie godzina otwarcia.
Jeremiasz wysunął z kieszeni płaszcza zaśniedziały zegarek z dewizką, by sprawdzić godzinę. Stary Longines, którego dostał niegdyś od swojej matki w nagrodę za dobre wyniki w nauce, wciąż chodził. Tylko czasem, gdy zapomniał nakręcić mechanizm na czas, zegarek zaczynał się późnić, ale czymże były te minuty wobec czekającej Jeremiasza wieczności.
Tłum, ujrzawszy pracownika sklepu krzątającego się przy oknie, stał się jeszcze bardziej niecierpliwy. Co rusz dało się słyszeć podniesione głosy. Jeremiaszowi również udzielił się ten nerwowy nastrój, tak, że zaczął przestępować z nogi na nogę. Spocone dłonie ukrył w kieszeniach.
Wreszcie drzwi rozsunęły się, a tłum wpłynął do środka supermarketu niczym rzeka, która przerwała tamę.
Tuż za ostatnim klientem wszedł Jeremiasz. Ostrożnie, czając się jak kot. Ktoś popchnął go wózkiem, a potem zahaczył łokciem, przepychając się ku pieczywu i nie powiedział nawet krótkiego „przepraszam”. Wampir wzdrygnął się, gdyż nie znosił przebywać w jednym pomieszczeniu z obcymi ludźmi, a tym bardziej nie lubił być przez nich dotykany. Teraz, gdy zbudził się z wieloletniego snu, zastawszy świat niepodobnym do tego, w którym żył w latach swej młodości, lęk przed nawiązywaniem kontaktów przybrał na sile.
„Jesteś zwycięzcą” - powtórzył chyba po raz setny w myślach. - „Dasz radę, dziś możesz wszystko”.
Od razu poczuł się lepiej, jakby przybyło mu sił witalnych.
W spoconej dłoni miętosił dziesięciozłotowy banknot. Ukradł go z kurtki jakiegoś mężczyzny, pozostawionej na korytarzu w przychodni zdrowia. Było to ulubione miejsce Jeremiasza, gdzie zwykle plądrował pozostawione bez opieki okrycia wierzchnie pacjentów, którzy weszli do lekarskiego gabinetu.
Dunia, jego córka, na liście życzeń umieściła kacze podroby; świeże i czerwone od krwi. Widziała je w gazetce z supermarketu. Wampir odruchowo ruszył w kierunku lodówek, gdzie spodziewał się znaleźć rozmaite mięsa.
Tłum rozpierzchł się po sklepie, więc nie było problemu z podejściem do chłodziarki. Jeremiasz odsunął drzwiczki i wsunął rękę do środka, bo na dnie zobaczył tackę z kaczymi podrobami.
Nagle czyjaś dłoń, gładka i ciepła, musnęła jego dłoń. Wampir aż poskoczył.
- Ojejku, ale ma pan zimne ręce! - Przed sobą miał ujrzał młodą blondynkę z włosami zaczesanymi w kucyk. Czapka z daszkiem z logo sklepu zdradzała, że ma do czynienia z pracowniczką tego przybytku.
Jeremiasz nieśmiało cofnął dłoń.
- Eee… - wybąkał. - Tak, wiem.
- Za długo trzymał pan je w lodówce. Może coś sięgnąć? - uśmiechnęła się. - Mam rękawice ochronne.
- No… eee… chciałbym, te… no… Po...droby.
- Pewnie dla pieska? - Blondynka nie odpuszczała. Z jakiejś przyczyny znanej tylko sobie, musiała uznać tego bladego mężczyznę ubranego w staromodny płaszcz, za sympatycznego. - Wielu naszych klientów kupuje dla zwierzaków. Jak się piesek wabi?
- Co?
Spojrzała na niego pytająco.
- A tak, pies. Mój pies… wabi się… - rozmyślał gorączkowo, co by tu wymyślić, aby brzmiało przekonująco. - Dunia. Tak, Dunia.
- Mój bokser ma imię Ares, ale podrobów nie lubi. Proszę. – Pracownica podała Jeremiaszowi tackę z podrobami.
Wampir przyjął od niej towar tak, aby ponownie nie musieć dotykać dłoni dziewczyny, choć musiał przyznać, że mimo stresu, jakiego doświadczył, poczuł też coś miłego.
Pracownica odeszła do swoich zajęć, on zaś ustawił się w kolejce do kasy. Zapłacił i schował podroby za pazuchę, bo na jednorazową siateczkę szkoda mu było drobnych.
„Tak, jestem dziś zwycięzcą” - pomyślał dumny z siebie, wychodząc na ulicę.- „Chyba udało mi się wreszcie opuścić strefę komfortu”.
Ostatnim, co zobaczył było czerwone światło, zapalające się przed przejściem dla pieszych. Potem nastąpiło głuche uderzenie; kierowca ciężarówki nie zdążył wyhamować i z całym impetem uderzył w Jeremiasza.
Twarz wampira leżącego na pasach wydawała się spokojna. Cały płaszcz brudny był od krwi i czegoś, co wyglądało jak zmiażdżone wnętrzności. Kobieta, która była świadkiem zdarzenia zemdlała, nie wiedząc, że na szosie rozmazane są kacze podroby. Ktoś z grupki gapiów wezwał karetkę.
Lekarz, zjawiwszy się na miejscu wypadku po kilku minutach, jak najszybciej przystąpił do udzielania pomocy poszkodowanemu.
- Nie żyje? - zapytał pomagający mu ratownik.
Lekarz spojrzał na niego z przerażeniem w oczach.
- Tak i wygląda na to, że już od wielu lat.
Kto czyta książki - żyje podwójnie. Umberto Eco

Supermarket, czyli Jeremiasz opuszcza strefę komfortu

2
Już pierwsze zdanie zapowiada, że nie będzie dobrze:
Czarna Nina pisze: Stał w pewnej odległości od wejścia, obserwując. Supermarket, mimo że wciąż zamknięty, oblegany był już przez spory tłum klientów.
Obserwując co? Kogo?
I jak zamknięty supermarket mógł być oblegany?
Czarna Nina pisze: Tłoczyli się wszyscy: emeryci z kraciastymi siatkami na kółkach, renciści wsparci na kulach, matki z dziećmi, mężczyźni w sile wieku, pragnący zrobić zakupy na promocji tuż przed pracą;
A tu stereotypowo, że aż strach :shock: - jak emeryci, to kraciaste siatki, jak renciści, to kule, jak matki - to i dzieci
Czarna Nina pisze: Ostrożnie, czając się jak kot. Ktoś popchnął go wózkiem, a potem zahaczył łokciem, przepychając się ku pieczywu
To pieczywo też było w promocji? :)
Czarna Nina pisze: Wreszcie drzwi rozsunęły się, a tłum wpłynął do środka supermarketu niczym rzeka, która przerwała tamę.
mhm... wyświechtane porównanie
Czarna Nina pisze: W spoconej dłoni miętosił dziesięciozłotowy banknot. Ukradł go z kurtki jakiegoś mężczyzny, pozostawionej na korytarzu w przychodni zdrowia. Było to ulubione miejsce Jeremiasza, gdzie zwykle plądrował pozostawione bez opieki okrycia wierzchnie pacjentów, którzy weszli do lekarskiego gabinetu.
Nie lubię takiego pisania - tłumaczysz wszystko dokładnie, nie pozostawiając nic do dopowiedzenia czytelnikowi. Tutaj podobnie:
Czarna Nina pisze: Tłum rozpierzchł się po sklepie, więc nie było problemu z podejściem do chłodziarki. Jeremiasz odsunął drzwiczki i wsunął rękę do środka, bo na dnie zobaczył tackę z kaczymi podrobami.
- Koszmarne zdanie wg mnie.
Czarna Nina pisze: Czapka z daszkiem z logo sklepu zdradzała, że ma do czynienia z pracowniczką tego przybytku.
- z pracowniczką?? :shock:
Czarna Nina pisze: - Za długo trzymał pan je w lodówce. Może coś sięgnąć? - uśmiechnęła się. - Mam rękawice ochronne.
- może coś sięgnąć?? :shock:
- no i tak, ona ma rękawice, więc ona da radę wyjąć te podroby ;P
Czarna Nina pisze: Wielu naszych klientów kupuje dla zwierzaków
- ciekawa informacja :)
Czarna Nina pisze: Wampir przyjął od niej towar tak, aby ponownie nie musieć dotykać dłoni dziewczyny,
- źle to brzmi, niezrozumiale. Wampir odebrał towar, starając się nie dotknąć dłoni dziewczyny.
Czarna Nina pisze: Pracownica odeszła do swoich zajęć, on zaś ustawił się w kolejce do kasy. Zapłacił i schował podroby za pazuchę, bo na jednorazową siateczkę szkoda mu było drobnych.
- no dobra, widzę, że bardzo lubisz tłumaczyć co, gdzie, jak, po co i dlaczego ;)
Czarna Nina pisze: Kobieta, która była świadkiem zdarzenia zemdlała, nie wiedząc, że na szosie rozmazane są kacze podroby.
- i znowu... po co piszesz "nie wiedząc, że na szosie rozmazane są kacze podroby"? Przecież czytelnik to wie.
Czarna Nina pisze: Lekarz, zjawiwszy się na miejscu wypadku po kilku minutach, jak najszybciej przystąpił do udzielania pomocy poszkodowanemu.
- a to już brzmi jak relacja w serwisie informacyjnym

Supermarket, czyli Jeremiasz opuszcza strefę komfortu

4
Hej :) . Z kontekstu wynika, że chyba to opowiadanie dzieje się wcześniej, prawda? To znaczy po przebudzeniu wampira. Czego mi tu brakowało, to uwypuklenia jakim nieprzystosowanym do życia wśród ludzi jest on typem. W sumie pojawia się tylko rozmowa z obsługą, a przecież cały supermarket i sposób jego działania musi być dla niego nowy. Nie tylko powinnaś pokazać lęk przed nawiązywaniem kontaktów, ale również problem ze znalezieniem się Jeremiasza w nowej rzeczywistości, skoro zaznaczasz, że świat się znacznie zmienił, od momentu, kiedy zapadł w sen. W zależności od tego w jakim okresie wampir zapadł w letarg, można by wykreować jeszcze kilka zabawnych sytuacji, zw. np. z samoobsługą w takim markecie, działaniem kas, produktami, jakie można znaleźć na półkach itd. Bez kontekstu pierwszej części Jeremiasz nie wydaje się, aż taki nieprzystosowany, jak sugerujesz. Można też więcej skupić się na tym, jak on tych ludzi wokół siebie widzi - tu mamy tylko sygnalizację, a więc pchnięcie wózkiem i łokieć. Fajnie byłoby to rozwinąć, bo w takim tłumie nie ma szans, aby bohater nie poświęcił im więcej niż dwie myśli

Kilka rzeczy technicznych, które znalazłam:
Czarna Nina pisze: późnić
- literówka
Czarna Nina pisze: gdzie spodziewał się znaleźć rozmaite mięsa.
- skoro supermarket był dla Jeremiasza nowością, nie mógł spodziewać się, w jakim jego miejscu znajdzie mięso, nie mówiąc już o wyglądzie lodówki sklepowej.
Czarna Nina pisze: pracowniczką
-raczej pracownicą, bo choć dopuszczalne, to bardzo potoczne i raczej razi taka forma
Czarna Nina pisze: musiała uznać tego bladego mężczyznę ubranego w staromodny płaszcz, za sympatycznego
- przecinek przed "za" zbędny
Czarna Nina pisze: aby ponownie nie musieć dotykać dłoni dziewczyny
- nielogiczność - za pierwszym razem Jeremiasz nie był zmuszony dotknąć dłoni pracownicy, tylko ona go dotknęła.
- do tego nagromadzenie czasownika "musieć" w kilku kolejnych zdaniach
Czarna Nina pisze: aby ponownie nie musieć dotykać dłoni dziewczyny, choć musiał przyznać
- jw
Czarna Nina pisze: Nagle czyjaś dłoń, gładka i ciepła, musnęła jego dłoń
- dłoń, dłoń

Na koniec pytanie zasadnicze - jak ratownik ocenił w mgnieniu oka, że Jeremiasz nie żyje od kilku lat? Wampir był w fazie rozkładu?

Opowiadanie w porządku, ale chciałabym dostać w nim więcej szczegółów, dzięki którym tekst byłby barwniejszy. Pozdrawiam :)
Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.


W. Szymborska

Supermarket, czyli Jeremiasz opuszcza strefę komfortu

9
Off Topic
Tuż za ostatnim klientem wszedł Jeremiasz. Ostrożnie, czając się jak kot.
Według mnie nie powinno się zaczynać zdań od tego typu słów jak tutaj. Tego typu słowami określa sie raczej odleglość między czymś np. między jakimiś dwoma zdarzeniami np.Zachorowałem tuż po wejściu na forum. Te zdania są też za krótkie, przez co ten tekst sie źle czyta.

Znacznie lepiej by to wyglądało w ten sposób, przynajmniej według mnie:
Za ostatnim klientem czając sie jak kot, ostrożnie wszedł Jeremiasz.
Off Topic
Stał w pewnej odległości od wejścia, obserwując. Supermarket, mimo że wciąż zamknięty, oblegany był już przez spory tłum klientów.
To samo tutaj: Stał w pewnej odległości od wejścia obserwując Supermarket. Mimo, że wciąż zamknięty był oblegany przez spory tłum klientów. Na prawdę nie rozumiem po co i w jakim celu są te kropki jak z tych zdań można zrobić jedno nieco dłuższe zdanie, a tekst będzie sie czytało znacznie przyjemniej, szybciej i wygodniej. Z tej kropki po tym "obserwując" nic nie wynika co on obserwuje..
Off Topic
Tylko czasem, gdy zapomniał nakręcić mechanizm na czas, zegarek zaczynał się późnić, ale czymże były te minuty wobec czekającej Jeremiasza wieczności.
Mam wrażenie, ze niektóre słowa są tutaj wciśniete na siłe, zeby tekst był dłuższy i czytało sie go dłużej ;D. Niektóre słowa są zupełnie niepotrzebne, kompletnie nic nie określają.
Czasem, gdy zapomniał nakręcić mechanizm na czas, zegarek zaczynał się późnić, ale czymże były te minuty wobec czekającej Jeremiasza wieczności.
Off Topic
Jeremiaszowi również udzielił się ten nerwowy nastrój, tak, że zaczął przestępować z nogi na nogę.
.

Jeremiaszowi również udzielił się ten nerwowy nastrój, że zaczął przestępować z nogi na nogę.
Off Topic
[ubranego w staromodny płaszcz, za sympatycznego.
Przecinek zbędny.
Off Topic
Pracownica odeszła do swoich zajęć, on zaś ustawił się w kolejce do kasy
pracownica odeszła do swoich zajęć, zaś on*.

Reszta bez zastrzeżeń :).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”