Okładka a wybór książki

1
Temat zainspirowany między innymi tą rozmową http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=11267

Okładka. Czy rzeczywiście jest aż tak ważna? A jeśli tak, to na ile jej odbiór decyduje o zakupie książki? Jakie są wasze postawy i przemyślenia na ten temat?

U mnie to wygląda tak: okładka nie ma dosłownie żadnego znaczenia. Ani przy wyborze książki w bibliotece, a ni w księgarni. Dla mnie na okładce może być jedynie tytuł i personalia autora napisane czarną czcionką na szarym tle. Naprawdę. Gdy decyduje się na jakąś książkę, a zwłaszcza na jej zakup i wydanie kilku gorszy, to nie mam ochoty sugerować się czymś tak mylnym jak okładka. U mnie proces decyzyjny wygląda inaczej. Staram się, aby był bardziej świadomy. Szukam po prostu opisów książki, jej recenzji, jak się da legalnych fragmentów, informacji o samym autorze, powiązań z innymi autorami czy książkami, opinii znajomych. I jeśli stwierdzam, że jest warte to kupuję albo wypożyczam. Ale nigdy nie sugeruję się okładką. W końcu kupuję książkę a nie Playboy’a. ;)


PS: Jeśli temat już był lub założyłem go w złym miejscu, to przepraszam czerwonych :D

Edit - ancepa - podobny temat TU
Ostatnio zmieniony czw 06 paź 2011, 12:06 przez tece, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Dla mnie książka to całość - łącznie z okładką. W jakiś sposób wchodzi mi do świadomości nie tylko obraz wyniesiony z lektury, ale także jego fizyczny odpowiednik - okładka właśnie.
Nie lubię zaniedbań edycyjnych - ani jeśli chodzi o książki, ani płyty. Ułatwia to też skojarzenia kiedy stoję przed półką i próbuję sobie przypomnieć, co w której książce czytałem - tak, tak niektóre książki czytam po kilka razy, więc ułatwia to orientację.
Co do wyboru w księgarni - sądzę, że jedynie znane nazwiska mogą sobie pozwolić na okładkę minimalistyczną, bezilustracyjną. Działa magia tego co już dokonali. Ciekawa okładka ma namówić wahającego się czytelnika do spojrzenia do środka, przewertowania. Mówię jako czytelnik, nie edytor ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

3
Mógłbym napisać, czym jest okładka dla mnie, jednak to mało istotne. Dlaczego? Bo ja jestem jeden, a bydła są tysiące sztuk.

Mówię oczywiście o potencjalnych żywicielach potencjalnych pisarzy, czyli o klientach kupujących książki.

Okładka jest cholendernie ważna. Niektórzy idą do Empiku (ewentualnie do księgarni, jeśli mają sentyment do takich miejsc, lub w mieście i okolicy nie ma Empiku) kupić książkę, nie wiedzą jednak, którą. Pomyśleli "Przejdę się, zobaczę, może będzie coś ciekawego".

Oczywiście integralną częścią okładki jest nazwisko autora, które często działa jak magnes (oczywiście, te bardziej znane nazwiska). Ale tu mówimy o obrazku, więc to pominę.

W Empiku jest X tysięcy pozycji (w tych większych). Ktoś, kto nie jest nastawiony na kupno konkretnego tytułu przechadza się pomiędzy regałami i sięga po co któryś egzemplarz. I to właśnie od okładki zależy, po który konkretnie. Jeśli go zaintryguje czymkolwiek, zainteresuje czymkolwiek, sięgnie po nią. Zapewne przeczyta też opis z tyłu okładki, albo z wewnętrznej zakładki, jeśli taka jest. Po prostu, sprawdza, co to jest. Niby jest to minimum zainteresowania, ale przynajmniej jest szansa, że ją kupi. Książka z brzydką, śmieszną (nie mylić z "zabawną") lub niewyraźną okładką zostanie przez niego nietknięta. Nawet, choćby miała mieć genialną fabułę, nie dostanie szansy. To jak selekcja partnerów u typowych wzrokowców- "Ta laska ma okropny uśmiech, i te zęby... Jak ja mam taką rozśmieszać, nie wytrzymam psychicznie piętnastu minut!". Tak samo z książkami, wiele osób, które chcą po prostu kupić "coś do czytania" zwraca dużą uwagę na okładkę, jest to część oceny atrakcyjności książki.

Tak działa plebs, czyli 85% odbiorców Waszych książek. Niestety.

Oczywiście, ważny jest też tytuł. Bardzo ważny jest tytuł. Bo każda okładka przykuwa uwagę na moment, nawet te szpetne, tyle że one odpychają. Ale przez moment na nią zerkamy, i patrzymy na tytuł. Jeśli jest on pomysłowy, intrygujący, i nie wtapia się w tło (ani inne takie czysto graficzne błędy), książka może się uratować i trafić w ręce czytelnika.

Gdzieś już o tym czytałem, i chyba nawet w artykułach Andrzeja, znanego szerzej jako Andrzej P. ;)

A jak ktoś nie wierzy, że ludzie zwracają taką uwagę na okładki, to niech się zastanowi, czemu w Empiku większość książek stoi frontem do klienta, nie zaś grzbietem. Żeby mógł łatwiej znaleźć interesującą go pozycję? Jasne, od tego są murzyni... tfu, pracownicy. I napisy na grzbietach książek.
Z resztą, nieważne. W końcu nie muszę mieć racji, no nie? :)
"... z tylu różnych dróg przez życie każdy ma prawo wybrać źle..."

"Krytyka może nas wykończyć; my nie możemy wykończyć krytyki - i dlatego lepiej o niej zapomnieć"

4
No to macie tutaj przedstawicielkę nie dość że plebsu, to jeszcze rogacizny xP

Czy zwracam uwagę na okładkę? Jak mam ochotę kupić sobie coś zupełnie nowego, dać szansę jakiemuś autorowi, którego pierwszy raz widzę... Oczywiście!
I robię dokładnie to, o czym pisze z takimi gromami Baczy - wchodzę do Empiku na przykład i łażę sobie między półkami. Długo, długo... Zwykle wiem z jakiego działu czegoś szukam, ale już stojąc na przykład przy polskiej fantastyce sięgam sobie po losowe książeczki i... Nie dość że czytam opis z tyłu, przekartkowuję, to jeszcze... patrzę na okładkę!
Rzadko decyduję po okładce (może jak zdarzy się taka sytuacja, że mam w ręku dwie książki powiedzmy p. Komudy, na tematy, które mnie kręcą i zupełnie nie wiem, którą wolę, to zastanawiam się, która "mi fajniej wygląda"), niemniej uważam, że jest istotna. Nie wiem, dlaczego czytelnik nie może sobie dołożyć i takiego kryterium? Jest zalewany nowymi pozycjami, nie ma dostępu do pełnej informacji. Może i wszystko jest w google, ale raczej nie ma możliwości wszystkiego znaleźć, porównać i ustawić w kolejności.

Wybieramy więc pozycje wg tego, czy zadowalają nas pod pewnymi kryteriami. Dobrze by było, gdyby okładka nie stała przed autorem czy tematyką bądź jakością napisania, ale że też ma wpływ? A co za problem?
Baczy pisze:A jak ktoś nie wierzy, że ludzie zwracają taką uwagę na okładki, to niech się zastanowi, czemu w Empiku większość książek stoi frontem do klienta, nie zaś grzbietem.
Wierzę.
Aczkolwiek jestem bardzo ciekawa, gdzie żeś znalazł Empik, gdzie większość książek stoi przodem do klienta. Jestem pod wrażeniem, jak to zrobili logistycznie, ale ok.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
No wiesz, Adrianno droga, nie mówię, że to czyste zło, wybieranie po okładce, ale jednak jest to jakby pierwsze sito selekcji, na które autor ma niewielki wpływ- dostaje kilka projektów okładki (albo i nie dostaje, nie wydaje i się, żeby niektóre wydawnictwa pytały się autora o zdanie w tej kwestii) i wybiera najbardziej mu pasującą. Tyle że on najczęściej nie ma odpowiedniej wiedzy, na tematy kompozycji i innych pierdółek, które wpływają np: na to, że kobieta zatrzyma wzrok dłużej na takiej a nie innej okładce (na pewno są jakieś czynniki czysto psychologiczne, o których autor nie wie).

Czytelnik dokonuje pierwszej selekcji dzieł nie mając pojęcia, jaka jest ich zawartość- to mnie boli. Ja wiem, że tak się dzieje, co więcej- wiem, że tak być musi. Ale to nie znaczy, że nie mogę podejść do tego z kilogramem krytycyzmu ;) A że lubię krytykować... Cóż, temat dla mnie idealny :D

A co do Empików... Warszawa? Junior (największy z całej sieci Empików, jeśli nic się nie zmieniło), Nowy Świat, z tymi miałem najwięcej styczności, jakieś pół roku temu co prawda, ale pamiętam, że masa książek była ustawiona właśnie tak.

Czy to faktycznie tak miejscochłonne? ;) Zależnie od grubości stawiamy kilka egzemplarzy tej samej książki na półce grzbietami do przodu, a przed nimi, opartą o te grzbiety, stawiamy jedną, okładką do klienta. Może nie na wszystkich półkach tak jest ale na wielu, pewnie wspomnianej przeze mnie większości. Jedyny problem logistyczny, to głębokość półek, ale obecnie w tych warszawskich empikach, w których byłem, spokojnie mieszczą się w opisany wyżej sposób ;)

Z resztą, nawet w Legionowskim Empiku (czy nawet "Empiczku") widziałem ten zabieg. Jak wspomniałem, wystarczą głębokie półki.
"... z tylu różnych dróg przez życie każdy ma prawo wybrać źle..."

"Krytyka może nas wykończyć; my nie możemy wykończyć krytyki - i dlatego lepiej o niej zapomnieć"

6
Baczy - w piętkę chyba gonisz.
Bo wychodzi, że trzeba kupować książki, które się zna. Rejs jest nieśmiertelny.

Wybór książki po okładce jest jak wybór kobiety/mężczyzny. Najpierw widzę.

(Ja zresztą książki też wącham. Czasami zapach mi przeszkadza. To nie ma nic wspólnego z konstrukcją fabuły)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Natasza pisze:Bo wychodzi, że trzeba kupować książki, które się zna. Rejs jest nieśmiertelny.
Ale to nie chodzi o to, żeby kupować coś, co się już przeczytało - chociaż, jeśli książka jest naprawdę dobra, to kiedyś pewnie się do niej wróci - tylko o większą świadomość przy wyborze. Moim zdaniem właśnie przez kierowanie się okładką przy kupnie czy wypożyczeniu książki czytamy w kółko to samo. :P

Większość książek, które kupiłem lub wypożyczyłem, nie była efektem oddziaływania okładki, ale tego wszystkiego, co napisałem we wcześniejszym poście. Nieraz okładkę widziałem dopiero jak już zdjąłem książkę z półki. I większości z nich i tak nie pamiętam, mimo iż sama książka bardzo mi się podobała.

Okładka działa tylko w określonych warunkach. Tak jak wspomniano wyżej, przy spontanicznym kupnie. Ja nie mam tyle kasy, żeby sobie pozwolić na takie fanaberie. ;)

8
Osobiście zwracam uwagę na okładkę. Jeśli widzę na niej zakochaną parę, to wiem, że będzie to romans. Jeżeli rycerzy, to domyślam się, iż to nie będzie żaden poradnik. :D
Oczywiście nie sugeruję się tylko nią, czytam również recenzję i patrzę na autora, lecz okładka to coś, co pierwsze rzuca nam się w oczy, gdy bierzemy książkę do ręki.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

10
Ale okładka może zmylić.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

11
Ale okładka może zmylić.
jak robaczek świętojański (złapany i oglądany z bliska to paskudztwo że hej)

Warto w księgarni spędzić więc duuuużo czasu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

12
Ludzie, prosty przykład: w mojej szkole leżały i kurzyły się przez długi czas opowieści z Narni. Wydanie było baaardzo stare, a więc i okładka średnio przystawała do naszych czasów. Zasugerowałem bibliotekarce, żeby załatwiła nowsze wydanie, z ciekawszą oprawą. I co? Miesiąc później powiedziała, że wreszcie ludzie zaczęli to czytać. Bo co z tego, że autor jest znany wszystkim, jeśli my go nie znamy? Okładka jest równie ważna jak nazwisko.
Bo lubię pisać.

Re: Okładka a wybór książki

13
kundel bury pisze: Okładka. Czy rzeczywiście jest aż tak ważna? A jeśli tak, to na ile jej odbiór decyduje o zakupie książki? Jakie są wasze postawy i przemyślenia na ten temat?
Wczorajsza wizyta w księgarni. Słupek z książkami. Jakieś romansidła pani Mayers oraz kilka tytułów innych babek. Wszystkie okładki z czarnym tłem, z czerwonym motywem (kwiatek, usta, serce, zegarek, klepsydra) i srebrny nagłówek. Do wyrzygania, nie do czytania - co wydawnictwo chce przekazać? Co autorka pragnie powiedzieć? Piszę taśmowo? To akurat wyszło. Omijałbym szerokim łukiem, nawet gdybym był spragniony pięknego romansu. To już nudne Harlequiny miały bardziej zaangażowane obwoluty. Poza tym, okładka dla mnie to przede wszystkim okno do świata książki - jedno spojrzenie i ma pobudzić wyobraźnię. Więc mój werdykt jest jasny - okładka to bardzo ważna rzecz. A jeśli ktoś nie wierzy, to mogę esej napisać na temat "Był sobie złodziej" (o czym panu Jackowi wspomniałem osobiście - ponieważ nie mogę przeboleć tego gwałtu na książce).
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”