Latest post of the previous page:
ujmę to tak - ode mnie poniekąd zaczęła się rewolucja.(nie chwalę się - żadna w tym moja zasługa

Gdy zaczynałem pisać debiutować było potwornie ciężko.
A ze zbiorami opowiadań było kompletnie kuuuso.
Nie wydawano ich bo się nie opłacało a nie sprawdzano czy faktycznie się nie opłaca bo nie wydawano.
no czasem.
Supernova puściła antologię "13 kotów" i był spory skuces.
Prószyński puścił antologię "Robimy Rewolucję" i natychmiast puszczał dodruk.
wydanie książki było prawie niemożliwe.
drukowano w zasadzie tylko-tych-ktorych-już-kiedyś-wydrukowano a i ich niechętnie i w minimalnych nakładach.
4-5-6 polskich książek fantastycznych rocznie to była norma.
*
Obecnie rocznie ukazuje się książek 60. Debiutować jest o wiele łatwiej.
Czy jest lepiej?
Z punktu widzenia czytelników - oczywiście.
Z punktu widzenia "starych wyjadaczy" - oczywiście.
Z punktu widzenia debiutantów i tak i nie.
Dlaczego?
*
Przed rewolucją zafundowaną nam przez Runę i Fabrykę zdobycie nominacji do nagrody Zajdla za powieść było banalnie łatwe. Wystarczyło tę powieść wydać.
4 książki dzieliło się między 5 nominacji.
Nawet gdy wydawano już 6 książek rocznie ten kto nie dostal nominacji czuł się przegrany...
Ostatnio niewiele tych nominacji dostawałem.
Konkurencja jest ostra. I nawet tak stry lis jak ja ma z tym problemy.
dopiszę potem