136

Latest post of the previous page:

Wiesz, że to wariactwo? :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

137
Wiesz, że dla jednej książki nie będzie im się nawet opłacało włączyć tych wszystkich maszyn?
Polecam wizytę w drukarni, żeby zobaczyć przez ile stanowisk musi przejść książka.

No i nie zawsze jest pewność, że książka za pierwszym razem wyjdzie (może zawieść papier, tusz, sklejanie itd.).

Druga sprawa: ponosisz ogromne koszty, które Ci się nie zwrócą. I dalej nie wiem, co miałaby z tego drukarnia.

PS. Wiem, że taka wiadomość powinna być raczej skierowana do pomysłodawcy, ale może odstraszę kogoś przed przejęciem tej żyły złota.

138
Navajero pisze:Wiesz, że to wariactwo? :P
Wiem.
Poza "majętnymi hipsterami", kto wydałby 8 dych na beletrystyczną książkę, gdy ma do wyboru inne, łatwiej dostępne i, przede wszystkim, tańsze? Ilu takich ludzi by się uzbierało?

Przypomnijcie mi, proszę, liczby:
►koszt przyzwoitego przygotowania książki do druku (redakcja, korekta, skład, łamanie, opracowanie graficzne, okładka)
►koszt wydrukowania, oprawienia i doszlifowania jednego egzemplarza książki przy założeniu, że jest to pojedynczo robiony egzemplarz, nie część większej partii?

Przygotowanie szacuję na 5K. Pierwsza z brzegu drukarnia w necie proponująca jednostkowe drukowanie książek zaśpiewała ponad stówkę za B5 w oprawie polakierowanej na mat. Zatem plan kolegi nie wygląda za różowo. Żeby mieć pierwotnie zakładany zysk (20 PLN od egzemplarza), trzeba by sprzedać książkę za 140 złotych. 250 egzemplarzy powieści "Hipster Edition" i wychodzimy na zero z samymi kosztami, a w międzyczasie nasze domowe koty już dawno obrały nasze zagłodzone zwłoki z mięsa i rozwlekły po kątach kości... No, ale pobawmy się w burzę mózgów - co by można było zrobić, by ten model poprawić? Strzelić sobie w stopę i wybulić z góry za druk tych 250 egzemplarzy, by zredukować koszty jednostkowe? Zostaje nam jeszcze mniej gotówki w łapkach, ale szansa na sprzedaż wzrasta, bo "hipster z klasy średniej" też może się pokusi... :wink:
Zaqr pisze:Wiem, że taka wiadomość powinna być raczej skierowana do pomysłodawcy, ale może odstraszę kogoś przed przejęciem tej żyły złota.
Też pragnę podkreślić, że uważam ów koncept, mówiąc BARDZO eufemistycznie, za... eee, awangardowo odważny. W życiu bym na coś takiego nie poszedł.
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

139
Dziś w Polityce dość obszerny artykuł na ten temat:

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka ... aplac.readhttp://http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1613159,1,chcesz-byc-autorem-ksiazki-najpierw-zaplac.read


Ode mnie wydawnictwo NR zawołało 7.500, że niby po połowie, bo koszt mojej książki (nakład 400 egz.) zamknie się w 15.000.
Akurat! Jestem przekonana, że finansujesz sobie całość zabawy.
To "drukowalnie" za ciężką kasę po prostu. Dziwi mnie trochę, że ludzie się na to łapią, ale to może dlatego,
że moim marzeniem nie było tyle co wydanie książki, a raczej jej napisanie (czyli ukończenie---> tak, z tym jest najgorzej) dosyć dobrej.
Przy czym dalej nie jestem pewna jej jakości, ale fakt że zechciało mnie wydać normalne wydawnictwo, jest już jakimś pozytywnym wzmocnieniem.

Taki sobie wyobrażam scenariusz: przyjmuję ofertę NR, podpisuję umowę, wpłacam pieniądze i wtedy DOPIERO odzywa się do mnie moje wydawnictwo. Normalnie, proszę państwa, nic tylko harakiri :mrgreen:

140
Przygotowanie szacuję na 5K. Pierwsza z brzegu drukarnia w necie proponująca jednostkowe drukowanie książek zaśpiewała ponad stówkę za B5 w oprawie polakierowanej na mat. Zatem plan kolegi nie wygląda za różowo. Żeby mieć pierwotnie zakładany zysk (20 PLN od egzemplarza), trzeba by sprzedać książkę za 140 złotych. 250 egzemplarzy powieści "Hipster Edition" i wychodzimy na zero z samymi kosztami, a w międzyczasie nasze domowe koty już dawno obrały nasze zagłodzone zwłoki z mięsa i rozwlekły po kątach kości... No, ale pobawmy się w burzę mózgów - co by można było zrobić, by ten model poprawić? Strzelić sobie w stopę i wybulić z góry za druk tych 250 egzemplarzy, by zredukować koszty jednostkowe? Zostaje nam jeszcze mniej gotówki w łapkach, ale szansa na sprzedaż wzrasta, bo "hipster z klasy średniej" też może się pokusi...
Kombinujesz w złą stronę.
1. Tworzysz jeden, jedyny egzemplarz.
2. Wypuszczasz aplikację na iOSa z wielką informacją, że to kupon na jedyny egzemplarz i jeszcze większą ceną.
3. Powtarzasz sukces I Am Rich.
Powodzenia, możesz mnie wspomnieć w podziękowaniach.
jestem zabawna i mam pieski

141
w sumie przy nakładzie kilku egz. opłaca się wydrukować to na domowej drukarce a potem samodzielnie oprawić...

Swoją drogą:
Andrzej Rosiewicz kiedyś się chwalił że przepisał ręcznie całą trylogię Sienkiewicza :P

142
Cerro pisze:Powodzenia, możesz mnie wspomnieć w podziękowaniach.
Lepiej, postawię Ci potrójne bezcukrowe i bezkofeinowe niemieszane frappuchino beztłuszczowe na mleku sojowym z szafranem i wydzieliną gruczołów odbytniczych piżmowca na lodach z wenezuelską czekoladą oraz wisienką z najstarszego drzewa w Kioto i posypane płatkami jadalnego złota. Oczywiście, całość bez grama glutenu.
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

143
Romek Pawlak pisze:Sorki za szczerość, ale to jest zwykłe austriackie pitolenie :)
Wydać teraz dobrą książkę fantastyczną jest o wiele łatwiej niż choćby w latach 90., kiedy np. obaj z Andrzejem odbijaliśmy się od ściany, bo jakoś nas nie pokochał redaktor Supernowej, a innych wydawnictw publikujących polską fantastykę w zasadzie nie było. Dziś masz zarówno wyspecjalizowane w fantastyce wydawnictwa publikujące mnóstwo debiutów w skali roku: http://geniuscreations.pl/plan-wydawniczy/ jak i wydawnictwa uniwersalne, które również publikują fantastykę. Imię ich Legion.
Jasne, że element szczęścia jest niezbędny, jednak ten wpis powyżej to raczej mitologizowanie ewentualnej porażki niz stan faktyczny :)
Oczywiście, że po prostu wystarczy napisać dobrą książkę i być lepszym od konkurencji. Recenzja, którą dostałem "dobre, ale się nie sprzeda" została więc napsiana tylko po to, żeby mnie pocieszyć.

EDIT: W sumie macie rację. Po prostu strasznie jestem sfrustrowany i pewnie podświadomie szukam wytłumaczeń, dlaczego wydawnictwo za wydawnictwem mnie odrzuca. Pewnie moja podświadomość odrzuca wytłumaczenie "bo napisałeś babola, kretynie" i stąd takie rozpaczliwe, a nawet pewnie i trochę żałosne chwytanie się wyjaśnień. Niemniej jednak liczba czytelniczek (tylko czytelniczek, bo to miało być s-f dla kobiet), które przeczytały i powiedziały "dobre, nawet bym kupiła" dobija do dwudziestki, i większość z nich to nie jest rodzina, więc jakieś wyjaśnienie muszę sobie znaleźć.

Tak czy inaczej przestałem wysyłać i może spróbuję napisać coś innego. Lepszego, miejmy nadzieję.

144
A może przekażę ci tu radę, którą sam dostałem?

"To jest fajne, Paweł by to czytał, ale na to będzie mały zbyt. Pogadajmy o tym, jak skończysz trylogię i będziesz miał nazwisko".

Przy czym rzeczona "trylogia" to prosta jak konstrukcja cepa nawalanka postapo, jakich cała masa. Więc może napisz coś bardziej komercyjnego na start? ;)

145
Szopen, wysyłaj dalej, pomimo frustracji. Skoro wielu osobom spodobało się, masz sporą szansę, że trafisz na "swojego" człowieka w branży wydawniczej.
Najciemniejsza godzina jest przed świtem :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

147
teza artykułu (tzn. dostępnego kawałka) - to że do wydania nadaje się jeden na kilkaset maszynopisów to kompletna bzdura.

jeden na kilkadziesiąt - już prędzej.

w "fenixie" ok 10% nadesłanych tekstów spełniało kryteria umożliwiające publikację.

powieść niby napisać trudniej niż opowiadanie - ale też pisze się ją długo - co pozwala odsiać większość leni i kretynów.

Zostają natchnieni grafomani z silnym poczuciem misji i ludzie którzy coś umieją...

*

wtórność fabuł, inspiracje i mody to jest problem

[ Dodano: Nie 29 Mar, 2015 ]
szopen pisze:Recenzja, którą dostałem "dobre, ale się nie sprzeda" została więc napsiana tylko po to, żeby mnie pocieszyć.
he he - staniesz się sławny dzięki czemuś innemu - to będą na kolanach błagać o to co miało się "nie sprzedać" mówię to z własnego doświadczenia.
EDIT: W sumie macie rację. Po prostu strasznie jestem sfrustrowany i pewnie podświadomie szukam wytłumaczeń, dlaczego wydawnictwo za wydawnictwem mnie odrzuca.
Pocieszyć Cię? Ja w Wędrowyczem chodziłem po wydawcach PIĘĆ LAT.
Tak czy inaczej przestałem wysyłać i może spróbuję napisać coś innego. Lepszego, miejmy nadzieję.
Wywalili drzwiami właź oknem.
Ergo: Oczywiście pisz coś kolejnego. Jak załapie to i tamto sprzedasz.

148
Andrzej Pilipiuk pisze:Wywalili drzwiami właź oknem.
Ergo: Oczywiście pisz coś kolejnego. Jak załapie to i tamto sprzedasz.
Zgadzam się. Cierpliwości. Zapytaj siebie, czy na tyle wierzysz w swój pomysł, by móc dla niego trochę pocierpieć.

Ja właśnie zbliżam się do czterechsetnej strony historii, czyli wolno doczłapuję do jakiejś połowy fabuły :roll: Wiem, że sama grubość będzie działać odstraszająco i szykuję się na to, że książka sobie poleży w szufladzie, może nawet bardzo długo. Ale zależy mi na niej, nie chcę rezygnować.

Plan jest taki, by ukończyć ją jak najszybciej, schować do szuflady, i zacząć natychmiast pisać coś zupełnie innego, KRÓTKIEGO - co ma jakąś tam szansę się spodobać. Jak się uda, to może ta nowa, o wiele krótsza rzecz - a może wiele rzeczy - wyciągnie na światło dzienne ten mój ukryty brylancik, który postaram się przez ten czas szlifować :wink:

Pisz coś nowego, coś innego, próbuj różnych rzeczy.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

149
Ja jednak proponowałbym najpierw sprawdzić czy to nasze pisanie jest coś warte. Po czorta tracić na darmo czas? Gdyby jakość pisania zależała jedynie od determinacji, co drugi byłby pisarzem.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

150
Andrzej Pilipiuk pisze:teza artykułu (tzn. dostępnego kawałka) - to że do wydania nadaje się jeden na kilkaset maszynopisów to kompletna bzdura.

jeden na kilkadziesiąt - już prędzej.

w "fenixie" ok 10% nadesłanych tekstów spełniało kryteria umożliwiające publikację.
Te, Panie Andżej. Ale to w "Fenixie", czyli kiepskawym pisemku wydawanym na papierze toaletowym, wypełnionym opowiadaniami z gatunku nieobecnego na rynku przez ostatnie 50 lat, którego ludzie złaknieni byli jak kania dżdżu.

Ja dla odmiany powiem tak: za mojej kadencji w Weryformacie, czyli przez 9 miesięcy, dostaliśmy coś koło 200 tekstów na maila (tak na oko, może trochę mniej). Wiecie, ile z nich uznałem za warte publikacji? JEDEN.
Jeden.
A i to na siłę, żeby w końcu puścić "coś z maila", bo się frustrowałem, że wszystkiego musimy szukać sami.

[ Komentarz dodany przez: ithilhin: Pon 30 Mar, 2015 ]
Sep, proszę o zachowanie właściwego poziomu rozmowy i szacunku do osób z którymi podejmujesz dialog.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

151
Navajero pisze:Ja jednak proponowałbym najpierw sprawdzić czy to nasze pisanie jest coś warte.
Jeśli nie jest warte teraz to nie jest powiedziane że to stan stały.
Uczymy się pisząc - 300-500-700 pierwszych stron to wprawki.
Czasem więcej.

Pisząc dojrzewamy intelektualnie i nabieramy wprawy...
Po czorta tracić na darmo czas?
No właśnie nie na darmo. Tworzył albo chociaż sobie poćwiczył co powinno zaprocentować...

A jeśli nawet nic z tego nie będzie to siedział koleś kilkaset godzin przy kompie zamiast palić pety w bramie, pić piwo, i stukał w klawisze zamiast oglądać gołe babki.

Gdyby jakość pisania zależała jedynie od determinacji, co drugi byłby pisarzem.
Gdy zaczynałem studiować arecheologię na roku było 300 studentów. Z mojego rocznika do magisterki dotrwało 30. Nie przetrwali najlepsi. Znałem kilkoro ludzi którzy moim zdaniem byli ode mnie bystrzejsi i lepiej przygotowani do tej pracy.

Odpadli. Jednym zabrakło pieniędzy. Inni znaleźli sobie robotę. Jeszcze inni założyli rodziny. Wielu zniechęciła atmosfera - dziwne wałki finansowe o których się słyszało.

Tolerowanie chlania na wykopaliskach i "problemów alkoholowych" części kadry. Funkcjonowanie wśród wykładowców osób o nikłym dorobku naukowym i rażąco miernych intelektualnie... etc.

Dotrwali do magisterki nie najlepsi, nie najbystrzejsi ale najbardziej uparci. Ja dotrwałem bo Mama kazała bez dyplomu nie pokazywać się Jej na oczy... :roll:

[ Dodano: Pon 30 Mar, 2015 ]
Navajero pisze:Ja jednak proponowałbym najpierw sprawdzić czy to nasze pisanie jest coś warte.
Jeśli nie jest warte teraz to nie jest powiedziane że to stan stały.
Uczymy się pisząc - 300-500-700 pierwszych stron to wprawki.
Czasem więcej.

Pisząc dojrzewamy intelektualnie i nabieramy wprawy...
Po czorta tracić na darmo czas?
No właśnie nie na darmo. Tworzył albo chociaż sobie poćwiczył co powinno zaprocentować...

A jeśli nawet nic z tego nie będzie to siedział koleś kilkaset godzin przy kompie zamiast palić pety w bramie, pić piwo, i stukał w klawisze zamiast oglądać gołe babki.

Gdyby jakość pisania zależała jedynie od determinacji, co drugi byłby pisarzem.
Gdy zaczynałem studiować arecheologię na roku było 300 studentów. Z mojego rocznika do magisterki dotrwało 30. Nie przetrwali najlepsi. Znałem kilkoro ludzi którzy moim zdaniem byli ode mnie bystrzejsi i lepiej przygotowani do tej pracy.

Odpadli. Jednym zabrakło pieniędzy. Inni znaleźli sobie robotę. Jeszcze inni założyli rodziny. Wielu zniechęciła atmosfera - dziwne wałki finansowe o których się słyszało.

Tolerowanie chlania na wykopaliskach i "problemów alkoholowych" części kadry. Funkcjonowanie wśród wykładowców osób o nikłym dorobku naukowym i rażąco miernych intelektualnie... etc.

Dotrwali do magisterki nie najlepsi, nie najbystrzejsi ale najbardziej uparci. Ja dotrwałem bo Mama kazała bez dyplomu nie pokazywać się Jej na oczy... :roll:

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”