16

Latest post of the previous page:

Jest wiele branży dużo lepiej opłacanych. Nie łudźmy się, że pisanie uczyni nas majętnymi. Tzn. być może kilku się uda, nielicznym.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

17
Co do sposobów zarabiania na pisaniu, to kiedyś przez pół roku mieszkałem koło rynku w Gliwicach i miałem taki plan, żeby siąść z maszyną do pisania pod tamtejszymi arkadami i pisać krótkie opowiadania na dowolny temat, wedle woli przechodnia.



Czytałem wtedy "Sklepy cynamonowe" Brunona Schultza i ten rynek, całe to miejsce, w którym mieszkałem, było żywcem zdjęte z tych opowiadań. Chciałem siąść w skwarze sierpniowych dni i pisać, pisać jak szalony, bez względu na setki gapiów gromadzących się w koło.



Ostatecznie uznałem, że to zły pomysł, bo A) wszyscy sąsiedzi wezmą mnie za szaleńca, B) zapłacę karę za prowadzenie nielegalnej działalności gospodarczej, C) bez przerwy ktoś będzie do mnie podchodził i pytał co ja k... wyrabiam.

18
Epejos22 pisze:Co do sposobów zarabiania na pisaniu, to kiedyś przez pół roku mieszkałem koło rynku w Gliwicach i miałem taki plan, żeby siąść z maszyną do pisania pod tamtejszymi arkadami i pisać krótkie opowiadania na dowolny temat, wedle woli przechodnia.


hmm... teraz pojawia się problem: przez godzinę piszę się ok 4 stron. (pod warunkiem posiadania pomysłu). Czy klient stalby przez godzinę w tym upale czekając na efekt?



i jak wycenić tę robotę?



w krakowie był taki poeta - miał podobną strategię (ale ciut inną) stał w wieńcu laurowym i czytał stoje wiersze a ludzie wrzucali mu do puszki.



Już nie stoi - widać nie kalkulowało się...

19
Andrzej Pilipiuk pisze: w krakowie był taki poeta - miał podobną strategię (ale ciut inną) stał w wieńcu laurowym i czytał stoje wiersze a ludzie wrzucali mu do puszki.
Dobre :twisted: Ale chyba nie o takie zarobkowanie chodzi :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

20
hmm... teraz pojawia się problem: przez godzinę piszę się ok 4 stron. (pod warunkiem posiadania pomysłu). Czy klient stalby przez godzinę w tym upale czekając na efekt?



i jak wycenić tę robotę?


To były by krótkie formy prozatorskie, około 300 słów. Za powiedzmy 25 zł. Bez fabuły. Coś w stylu prozatorskiego wiersza.



Klient składałby zamówienie. Wpłacał pieniądze. I przychodził po odbiór za kilkadziesiąt minut.



Nie liczyły by się pieniądze, tylko samo doświadczenie takiej sytuacji.

Dodane po 6 minutach:

Cały urok takiej profesji polegałby na tym, że nie było by żadnych przygotowań, żadnego rozwodzenia się nad korektą. Pisanie spontaniczne, po raz pierwszy i ostatni.



Oczywiście trzeba siedzieć w wielu lekturach i mieć nagromadzone sporo myśli w głowie, żeby w każdej chwili móc to zwerbalizować w kontekście wszystko jedno jakiej problematyki.

Dodane po 3 minutach:

Metoda była by ta sama, którą stosował Joyce w Ulissesie. Czysta podświadomość.

Dodane po 2 minutach:

Natknąłem się kiedyś na takie powiedzenie łacińskie: hic Rodos, hic salta - tu Rodos, tu skacz. Wzięło się stąd, że jakiś olimpijczyk grecki chwalił się koledze, że skoczył w Rodos na rekordową odległość. Na co ten mu odpowiedział: - Tu Rodos, tu skacz.

21
Pomysł ma tę wadę, że wymaga pisania na zadany temat, które pewnie jest strasznie męczące.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

22
VV pisze:Pomysł ma tę wadę, że wymaga pisania na zadany temat, które pewnie jest strasznie męczące.


zasadniczo pisanie zawsze jest męczące.

pracując przy kontynuacji samochodzika pisałem na zadany temat książki.



robiłem to przez pięć lat.



I żyję. I sobie chwaliłem

23
pisania na zadany temat jest strasznie męczące.


Zależy od tego, czy odpowiadając na dany temat szukasz danych w pamięci, czy sam te dane generujesz, na drodze świadomego podejścia do problemu. Pierwszy sposób jest intelektualną reakcją na problem, w oparciu o dane z przeszłości. Drugi, szukaniem odpowiedzi na bieżąco, w trakcie pisanie, w oparciu o zdrowy rozsądek i elementarną świadomość.



Nie lubię książek powypychanych informacjami. Lubię jak autor sam tworzy informacje.



W tym drugim przypadku temat jest mało ważny. Za każdym razem będzie jedynie pretekstem do elementarnej refleksji nad światem i ludzką egzystencją.



(Brzmi to zawile, ale prościej nie potrafię).

24
Epejos22 pisze:
(Brzmi to zawile, ale prościej nie potrafię).


to fatalnie



problem z pisaniem jest taki że trzeba się nauczyć przekazywać to co skomplikowane w sposób przystępny dla targetu :wink:

25
Andrzej Pilipiuk napisał:


Epejos22 napisał:



(Brzmi to zawile, ale prościej nie potrafię).




To fatalnie.


Może jestem naiwny ale zakładam, że target jest szybko myślącym, wielozadaniowym komputerem, który dokonuje analizy i syntezy w tym samym czasie. :)



Pewnych myśli nie da się w pierwszej fazie werbalizacji odwzorować tak adekwatnie jakby tego człowiek chciał. Dopiero potem, w trakcie korekty, albo przepisywania tej myśli, można ją uprościć i wypoziomować.



Nabovov miał taką metodę, że spisywał akapity na oddzielnych karteczkach i przepisywał każdą karteczkę tak długo, aż stwierdził, że wszystko jest bezdyskusyjnie jasne. Ja tego nie robię w przypadku postów wrzucanych do internetu, nie mniej jednak już w pierwszej fazie dbam o maksymalną przejrzystość i prostotę danej myśli.



Na poprawkę trzeba wziąć fakt, że umysł młodego człowieka nie jest tak całkiem logiczny, powiem więcej, jest irracjonalny. Ja już od kilku lat zwalczam w sobie tą irracjonalność. Z roku na rok czuję, że jej jej we mnie coraz mniej, nie mniej jednak wciąż ją w sobie czuję i czasami trudno mi odwzorować myśl, w sposób bezspornie adekwatny do świata.



Maksymalna prostota połączona z maksymalną głębią myśli to domena geniuszu. Nie wyobrażam sobie, że można to osiągnąć w wieku dwudziestu kilku lat. Ja zapewne nigdy tego nie osiągnę.



Najbardziej obawiam się tego, że moje myśli już do końca pozostaną irracjonalne, abstrakcyjne, hermetyczne i nieadekwatne do statystycznej percepcji społeczeństwa.



Dlatego chcę zostać pisarzem. Pisanie to dla mnie nieustanna walka z własną irracjonalną percepcją. Ja chcę po prostu czytać świat takim, jaki on jest.



Pisząc, porządkuję swoją percepcje na poziomie "rzecz-symbol słowny", i "stan rzeczy - symbol zdaniowy".



Cały czas staram się uprościć własne, wewnętrzne skomplikowanie.

Kiedyś myślałem, że bycie skomplikowanym to coś wyróżniającego, teraz już tak nie myślę. Piszę, bo chcę być prosty wewnętrznie.



(Proszę mi wybaczyć elaboracyjność moich postów, lubię być konsekwentny i domykać swoje myśli).

Dodane po 3 minutach:

P.S.



Oczywiście nie neguję tego słowa "fatalnie".

26
Nie przesadzałbym z tą prostotą. Gdyby każdą myśl dało się wyrażać w prostym, wpadającym w ucho, aforyzmie, to niepotrzebne byłyby inne formy wyrażania treści, w tym i literatura.



Upraszczać warto, upraszczać trzeba, ale nie kosztem precyzji czy głębi.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

27
Wpadłem na nowy pomysł, z tym że wymaga on, poza nieprzeciętnymi zdolnościami literackimi, także dużej sprawności i podzielnej uwagi. Gdyby tak pisać na wózku widłowym, w trakcie jazdy i operowania... Przez 12 godzin można stworzyć mały tomik opowiadań i wyciągnąć solidną dniówkę z nadgodzinami.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

28
Wybacz VV, ale ten pomysł jest mało oryginalny. Taki trochę bez sensu.



Ostatnio zastanawiam się (czysto hipotetycznie) nad możliwością założenia własne czasopismo, w głównej mierze dla młodych literatów. Do tej pory na rynku ukazywały się czasopisma dla dojrzałych, wyrobionych piór. A gdyby założyć czasopismo dla piór infantylnych... nieokrzesanych. Gdyby stworzyć taki magazyn infantylny, w którym teksty poważne i podniosłe będą sąsiadować z czymś zupełnie jaskiniowym, na zasadzie kontrastu. Wtedy tekst zły stanie się jeszcze gorszy, a tekst lepszy stanie się jeszcze lepszy. Tak samo jak zestawiając biały z czarnym, mamy wrażenie, że biel jest bielsza, a czerń bardziej czarna. Gdyby przestać traktować to całe pisarstwo poważnie. W każdym numerze zamieszczać nowy manifest, ogłaszać nową generację, nowy styl w poezji, prozie, sztukach plastycznych. Ale nie podawać przykładów z życia wziętych, tylko wymyślać to wszystko od nowa. W każdym numerze ukazywałby się przełomowy debiut, ale debiut wymyślony, zmalwersowany. Przy czym to zmyślenie nie byłoby wcale podane do wiadomości, wszystko działo by się z największą powagą i znawstwem.

Dodane po 1 minutach:

W ten sposób miałbym gdzie drukować swoje utwory :)

30
To się nie uda. Wiesz ile takie gazety mają propozycji każdego dnia. Jak byłem w Londynie wpakowałem się od razu do redakcji Dziennika Polskiego. Gość za biurkiem, cholernie miły, powiedział mi, że każdego dnia mają dwie takie osoby jak ja.



Chodzi mi raczej o czasopismo internetowe. Darmowe, tworzone przez ludzi świadomych swojej wartości. Samodzielne.

Dodane po 2 minutach:

Najpierw trzeba zdobyć czytelników, a potem można myśleć o komercjalizacji i jakiś dochodach.

31
Epejos22 pisze:To się nie uda. Wiesz ile takie gazety mają propozycji każdego dnia. Jak byłem w Londynie wpakowałem się od razu do redakcji Dziennika Polskiego. .


masz farta. u mnie zamowili teksty i nie zapłacili.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”