16

Latest post of the previous page:

Uhm :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

17
Hmm, takie buty! W takim razie jest tego cała armia ;) I na pewno z nikim z nich nie da się dogadać w ten sposób? Ten fortunet, który został wyżej podlinkowany, to interesująca rzecz (sprawdzałem - zapewniają dystrybucję na empik.com, Gandalfie i innych, nie wiem jak rzecz wygląda ze "stacjonarnymi" księgarniami), ale to jednak nie to samo... Choć "Wydawnictwo Poligraf" nie brzmi źle w razie czego ;)

18
Ja się zgadzam z Navajero, co do perspektyw wydania książki własnym sumptem, chociaż jest też kilka szans. Przede wszystkim można wydać po to, aby spróbować to dostarczyć już w takiej formie komuś z dużego wydawnictwa, czy poprzez sprzedawanie na targach książki i wówczas łut szczęścia - czytałem o 2 takich przypadkach. Trzeba jednak się liczyć - tak, czy inaczej - ze stratami. Chyba, że ma się znajomości np. w ogólnopolskich gazetach, czy innych mediach, które mogłyby w taki "tylny" sposób wypromować książkę. Jednak generalnie to rzadkie przypadki i chyba na wydawanie z własnej kieszeni mogą sobie pozwolić jedynie uznani pisarze jak np. Grochola, lub ludzie mający bardzo dużo pieniędzy i traktujący to jak dobrą zabawę.



pozdrawiam
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy (Cyceron)

Własnym sumptem

19
Oczywiście, że własnym sumptem wydawać. Trzy egzemplarze od 500 do 1000 złotych polskich za sztukę bez podatku. Własnoręcznie napisane i wydane. Minus ewentualna oprawa - dwa egzemplarze eleganckie, jeden oprawiony w skoroszyt. Napisanie; pracowity - dwa tygodnie, leń - dwa miesiące. No i sławy się nie zyska dzięki temu. Jeno pieniądze :? Nazwisko nawet kiedy znane będzie szybko zapomniane tak jak i autor. Co to za dzieło?

20
Wiem, że to forum jest mocno prozatorskie, zresztą - wiedziałem gdzie się rejestruję. Myślę, że niektórzy z Was nie mają pojęcia, jak trudno jest zadebiutować poecie (publikującym w czasopismach itd., a więc całkiem sensownym). A taki debiutancki tomik to karta przetargowa w przypadku dalszego rozwoju - są wydawnictwa, które (jeśli już przyjmują poezję) stawiają warunek, że autor musi mieć już na koncie jeden tomik



Na poezji się NIE ZARABIA (poza kilkoma przypadkami, czyli największymi), nic więc dziwnego, że szuka się innych rozwiązań. Co więcej, w wypadku poezji druk nie będzie pociągał za sobą aż tak wysokich kosztów (no, proszę zgadnąć dlaczego), no i mamy całkowity wkład w oprawę graficzną (akurat dla mnie jest to bardzo istotne).



Po raz n-ty słyszę argument "nie da się na tym zarobić, żadne pieniądze, tylko straty" - cóż, to jest Wasze podejście, mi na tym nie zależy. Gros z Was uważa chyba, że zarabianie na własnej pisaninie jest łatwe...



Wreszcie - mówicie o promocji itd., a zapoznanie środowiska z własną osobą i twórczością nie odbywa się dzięki zawrotnej ilości sprzedaży tomiku, a poprzez uderzanie z materiałem gdzie się da, współpracy z czasopismami, spotkaniom autorskim.

21
FranzK pisze:Wreszcie - mówicie o promocji itd., a zapoznanie środowiska z własną osobą i twórczością nie odbywa się dzięki zawrotnej ilości sprzedaży tomiku, a poprzez uderzanie z materiałem gdzie się da, współpracy z czasopismami, spotkaniom autorskim.
To raczej tylko wisienka na torcie. Poza tym jedno wynika z drugiego. Naprawdę Ci się zdaje, że poważne czasopisma będą współpracować z nikomu nieznanym autorem, który wydał własnym sumptem książkę w ilości ( niech tam!) 1000 egzemplarzy, a czytelnicy na spotkanie z kimś takim będą walić drzwiami i oknami? Wiesz, ja rozumiem różnicę między prozą, a poezją, częściowo przyznaję Ci tu rację, jednak są przecież konkursy poetyckie, IMHO jeśli się nie wybijesz w takowych, nie staniesz się choć trochę znany, wydawanie własnym sumptem to ślepa uliczka. Mimo wszystko.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

22
Hmm, nie wiem skąd takie podejście, niemniej nie musimy się zgadzać. Pytałem o zdanie pewnego znajomego pisarza. Argumentował, że w takich Stanach (gdzie rynek wydawniczy funkcjonuje o niebo lepiej niż u nas) wielu literatów wydaje w ten sposób - jako przykład podał Vonneguta. A więc można? Można. Chodzi mi tu o raczej o "zdolnych i nieopłacalnych" i mających już jakiś dorobek w postaci publikacji w czasopismach, a nie pierwszego lepszego grafomana, którego pisaniny nikt nie wyda, bo po prostu nie zasługuje sobie ona na to.

23
Na razie to jest teoretyzowanie, jak wydasz własnym sumptem i odniesiesz sukces ( czego Ci serdecznie życzę), pogadamy o konkretach :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

24
Navajero - za życzenia dziękuję :) Choć myślę, że w tym temacie właśnie teoretyzujemy, ja założyłem taką hipotetyczną sytuację i zasięgam opinii.

25
popatrzcie kto wydaje u nas wlasnym sumptem.



a) Chmielewska (nakład każdej książki ponoć ok 150 tyś egz.

b) Musierowicz (nakład mniejszy ale pięciocyfrowy)



Jesli wydasz dwie książki rocznie każdą w nakładzie 1000 egzemplarzy (koszt powiedzmy 15 tysiączków). to hurtownik prawdopodobnie nie zechcę z tobą nawet pogadać.



Dlaczego?



Bo obsługuje kilkuset wydawców a najmniejszy z nich ma na dzień dobry nakłady rzędu 20 tyś szt. rocznie i powiedzmy sobie szczerze ci dwudziestotysięcznicy też będą traktowani raczej per noga. Gorsze miejsca na półkach we wzorcowni, ostatni w kolejce do wypłaty etc.



Jedyne wyjście w miarę regularnie produkować bestselery. W miarę regularnie to znaczy raz na kwartał puszczać książke która zejdzie w nakładzie 8-10 tyś egz.



wyjście? najpierw zdobyć sławę, potem zakładać firmę do wydawania sowich książek. O ile dojdziecie do wniosku że jest sens. Ja takiego sensu w tej chwili nie widzę.

26
Andrzej Pilipiuk pisze:Ja takiego sensu w tej chwili nie widzę.


A no właśnie się kiedyś nad tym zastanawiałem. Wydawałoby się, Andrzeju, że w Twoim wypadku byłoby to dość uzasadnione...

27
Stefan Darda pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze:Ja takiego sensu w tej chwili nie widzę.


A no właśnie się kiedyś nad tym zastanawiałem. Wydawałoby się, Andrzeju, że w Twoim wypadku byłoby to dość uzasadnione...


żeby mieć czas na pisanie musiałbym wynająć kogoś "do pilnowania interesu".



czyli kogoś kto zajmowałby się zleceniem redakcji, korekty i składu, kto negocjowalby z drukarniami i z dystrybucją. Czy to się kalkuluje? Nie bardzo.



Fabryka nie bawi się w druk jednej książki tylko drukuje 30-40 rocznie w jednej drukarni. Jest w stanie wydrzeć zniżki, rabaty, drukarnia tak powąnego klienta musi traktowac poważnie - wieć druk bez opóźnień i oszczedności na jakości.



Fabryka dystrubuuje ksiązki w ilościach pięcio-sześciocyfrowych zatem i dystrybutor musi podchodzić poważniej.



DUżY MOżE WIęCEJ. ot co.

29
Andrzej Pilipiuk pisze:
DUżY MOżE WIęCEJ. ot co.


Ale mały wchodzi cały.



Takim tekstem zagiął mnie kiedyś niższy kolega.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”