16

Latest post of the previous page:

Miko pisze: I ja się pod tym podpisuję obiema rączkami. Bo ja również lubię wniknąć w pełni w taki świat, poznać bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi, pasjonować się ich przygodami. Opowiadania mi tego nie dadzą.
To zależy. Są zbiory opowiadań wykorzystujące jeden świat, bohaterów itp., lecz poszczególne opowiadania nie są powiązane fabularnie. Osobiście ten typ lubię najbardziej. Mam wrażenie, że zawsze może być "coś jeszcze", że historia się nie kończy, nie zostało powiedziane ostatnie zdanie...

A gdy kończę bardzo udaną powieść/sagę/cykl (Harry Potter, Seria Niefortunnych Zdarzeń) mam ochotę napisać maila do autora z jednym słowem - WIĘCEJ. Ale wiem, że więcej nie będzie - historia zamknięta. I tu jest ból...

17
Cóż żadne wydawnictwo, z którym ja się spotkałem (a spotykałem prawie tylko głównonurtowe) nie uważała wydawania debiutanckich zbiorów za sensowne. Prawdopodobnie dlatego, że szansa sięgnięcia po zbiór opatrzony zupełnie nieznanym nazwiskiem jest mniejsza, niż przy książce. Wątpię, żeby to było widzimisię, które dziwnym trafem dotyka większość polskich wydawnictw.


Dziwi mnie, że nikt jakoś nie zwrócił tutaj uwagi na to, jak ogromnie różnymi formami jest powieść i opowiadanie. Tu już nie chodzi tylko o bohaterów, ani o czas czytania. Powieść daje większe możliwości, i czytelnikowi i pisarzowi. Rozwoju akcji, gry wyobraźni, pozwala też więcej powiedzieć.
Poza tym, całym tym "cudem" dobrej książki nie jest to, że możesz ją przeczytać dokładnie godzinę dziennie i potem odłożyć, ale że siadasz do niej i czytasz pół nocy, a potem zasypiasz do pracy i zgarniasz opierdol. Ale wcale nie żałujesz.
Czytając opowiadania, które będą czymś więcej, niż płytką rozrywką, przy trzecim zapomnisz, o czym było pierwsze. Czytając teksty czysto rozrywkowe, przy dużej ilości małych form, szybko się znudzisz. Powieść, w obu wypadkach, wygrywa. Tekst mądry masz czas przetrawić, tekst rozrywkowy, bez przerwy będzie trzymał Cię przy sobie, nie odkrywając wszystkich kart.

Lubię opowiadania, to świetna forma i znam kilka takich, których nie oddałbym za żadną książkę świata. Ale to są przede wszystkim dwie różne formy i nie widzę sensu, ani potrzeby dyskusji, która jest "lepsza".

Z kolei, w warunkach komercyjnych lepsza sprzedaż tekstów płynnych, wydaje mi się zrozumiała (a tak, bo nawet jeśli taki Wędrowycz, którego wprawdzie nie czytałem, sprzedaje się dobrze, to raczej z powodu połączenia osobą bohatera i nazwiska autora, anizeli faktu formy, którą prezentuje).

[ Dodano: Pon 14 Wrz, 2009 ]
edit:
A gdy kończę bardzo udaną powieść/sagę/cykl (Harry Potter, Seria Niefortunnych Zdarzeń) mam ochotę napisać maila do autora z jednym słowem - WIĘCEJ. Ale wiem, że więcej nie będzie - historia zamknięta. I tu jest ból...
Ja z kolei mam ochotę pogratulować autorowi, który traktuje czytelnika z szacunkiem i zamiast pisać dziewiętnastą cześć o ruchających się wilkołakach (mimo że wie, że ktoś to kupi) próbuje zaoferować coś nowego.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

18
ludziska drogie.

zasada numer 1. Piszemy dla Czytelnika - ale to My podejmujemy decyzje JAK piszemy.

Nie dostosowujemy się do gustów. Nie słuchamy opinii (za wyjątkiem konstruktywnej krytyki wytykającej faktyczne błędy i prawdziwie niedociągnięcia).

Piszemy dla ludzi podobnych do nas. Piszemy ksiązki ktore sami mielibyśmy ochotę przeczytać. Piszemy ksiązki ktore my uznalibyśmy za fajne czytadła. Piszemy o tym co nas frapuje, cieszy, martwi, boli, uhecowuje.

Tekst możemy częściowo sprofilować by szerzej trafić do kobiet, murzynów, młodocianych, filatelistów etc. ale odróżniamy służenie od wysługiwania się, a uprzejme pochylenie głowy od gięcia karku.

można zamówić badania z których bedzie wynikało że nasz statystyczny czytelnik interesuje się tym a tym. Gazety to zamawiają i dostosowują się. Efekt? Dziennikarska pulpa wypiera publicystykę. Telewizje zamawiają badania i dostosowują się. Efekt? sieczka dla kretynów 24 h...

Chcecie pisać od razu makulaturę? Statystyczny czytelnik nie istnieje. Chcąc dogodzić wszystkim dogodzimy co najwyżej najwiekszym kretynom.

Sorry - piszemy po swojemu. Pokazujemy swoją duszę, swoje prawdy, swoje idee. Jeden czytelnik będzie miał charakter i poglądy zbieżne z nami w 95% i łyknie. Inny w 50% przeczyta pokręci nosem. inny w 15% przeczyta i siądzie do kompa wysmarzyć jadowity paszkiwl na nas i nasze dokonania.

Nie wiemy ilu jest takich jak my.

Lucas nakręcił film niemożliwy. Naiwną bajeczkę o rycerzach naparzajacych się laserowymi mieczami na pokładach statków kosmicznych. Efekt? Ludzie go pokochali. Bo dał im coś kompletnie innego. Coś na co czekali nie zdając sobie nawet sprawy z tej tęsknoty.

naprawdę genialne dzieła piszą ludzie którzy nie słuchają czego pragną inni tylko siadają i piszą co im w duszy gra. a czytelnicy się potem ustawiają na lewo lub na prawo jako przeciwnicy lub miłośnicy danej pozycji.

albo sie trafi albo nie.

Pisząc "oko jelenia" założyłem sobie że chcę opowiedzieć pewną historię. Przy okazji postanowiłem na wiekszą niż w innych książkach skalę podzielić się swymi przemyśleniami. To była podstawa. Opoka, fundament projektu.

Stwierdziłem - dobrze byłoby pokazać pewne postawy na przykladzie młodego chłopaka który dojdzie do pewnych prawd sam. Dobrze też wykonać ukłon w stronę czytelniczek - stąd postaci Heli i Agaty - coby było się z kim utożsamić.

a potem napisałem bajkę gdzei dobrzy bohaterowie są dobrzy, źli są źli i marnie kończą, gdzie ratunek przychodzi w ostatnij chwili a prawość harakteru zostaje wynagrodzona. I mam w )*( opinie że bohateorwie są za mądrzy, za dobrzy, zbyt dzielni etc.

19
Andrzej Pilipiuk pisze:a potem napisałem bajkę gdzei dobrzy bohaterowie są dobrzy, źli są źli i marnie kończą, gdzie ratunek przychodzi w ostatnij chwili a prawość harakteru zostaje wynagrodzona. I mam w )*( opinie że bohateorwie są za mądrzy, za dobrzy, zbyt dzielni etc
ja tam lubię czytać książki gdzie bohaterowie są mądrzy, dobrzy i dzielni :D

A tak wracając do tematu, to z pewnością jeśli jest zapotrzebowanie na powieści, to wiadomo, że takowych będzie wychodzić więcej. Albo w drugą stronę, skoro wychodzą głównie powieści, to ludzie je czytają bo nie mają wyjścia. Ja tam się na tym nie znam. Dla mnie liczy się by wychodziły książki ciekawe, które z przyjemnością będę czytać, a o to ostatnio coraz ciężej (przynajmniej czasami mam takie wrażenie).
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

20
Navajero pisze:Ze znanych mi badań rynku i tym podobnych danych.


Mógłbyś podesłać jakiś link? Bardzo mnie to interesuje...
Navajero pisze:Co prawda sam się tym średnio interesuję, ale rozmawiając z zawodowcami z sektora wydawniczego to i owo podłapałem :)


Też miałem tę przyjemność i jakoś nie odniosłem wrażenia, że opowiadania debiutantów są równie mile widziane, jak powieść.
Navajero pisze:Powtarzam - gdyby istniała jakaś różnica - żadne wydawnictwo nie wydawałoby debiutanckich zbiorów opowiadań. A wydaje wiele.
Jakieś przykłady, poza Fabryką Słów?
Navajero pisze:Niektóre nawet radzą początkującym autorom, aby od tego zaczęli, bo nad krótszą formą nieco łatwiej panować.
Zgadza się, ale tylko jeśli chodzi o czasopisma. Oczywiście - moim zdaniem - nie do końca jest prawdą to, że opowiadanie jest łatwiejszą formą. To coś zupełnie innego, niż powieść. Zresztą potwierdza to wiele wpisów w tym wątku.

Nie muszę chyba przypominać faktu, że pomimo iż S. King miał sporo wcześniejszych publikacji w czasopismach, to jego debiutem książkowym była powieść. Nie sądzę, by był to jedynie zbieg okoliczności...

Ktoś poważnie myślący o pisaniu powinien się - nawet mimo wszelkiego rodzaju zastrzeżeń - podporządkować obowiązującym regułom. Podejrzewam, że są wydawcy (i mogą oni, niestety, lub stety, być w większości), uważający, że jeśli ktoś napisał dobrą powieść, może też napisać dobry zbiór opowiadań, a w drugą stronę może to - niestety - zadziałać trochę słabiej...

Gdybym był wydawcą i musiał wyłożyć kilkanaście, tudzież kilkadziesiąt koła na debiut, myślałbym dokładnie tak samo.
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398

21
Andrzej Pilipiuk pisze:Pokazujemy swoją duszę, swoje prawdy, swoje idee.
Nie wierzę w duszę, prawdy objawione ani szczytne idee. Cholera... Nie mam o czym pisać... ;/
Andrzej Pilipiuk pisze:Jeden czytelnik będzie miał charakter i poglądy zbieżne z nami w 95% i łyknie. Inny w 50% przeczyta pokręci nosem. inny w 15% przeczyta i siądzie do kompa wysmarzyć jadowity paszkiwl na nas i nasze dokonania.
Ciężko się nie zgodzić. Tylko, że to jak puszczanie w totka...

Zakładając, że ktoś lubi surrealistyczne opowieści o systemie społecznym krabów wełnistoszczypcych. Aktualnie wszyscy mają to gdzieś i uznają go co najwyżej za świra, a on sam umiera na gruźlicę - kończąc ostatnią powieść siedząc gołą d.... na syberyjskiej sośnie.
Za 350 lat Syberia będzie pustynią i nazywać się będzie "Cyberia", a jakaś głodna astro-koza zadławi się rękopisem dzieła powyższego autora. Odnajdzie je doktor docent rehabilitowany Zdzisław T-X300k, przeczyta i się weźmie i zachwyci. Przekaże dalej, reszta społeczeństwa przyszłości też się zachwyci. Autor zostanie okrzyknięty geniuszem, a od jego nazwiska nazwą najpierw ulicę, potem planetę a w końcu cały gwiazdozbiór.

A zaczęło się od ołówka, który kupił w IKEI.


Mi się wydaje, że każdy ma własny powód, dla którego pisze i własnego docelowego odbiorcę. Co jest złego w pisaniu dla kasy? Autor tworzy dobrą książkę, ja za nią płacę. Czytam i jestem zadowolonym użytkownikiem książki X. Autor jest zadowolony, bo ma za co zwiedzić Norwegię.
I nie widzę powodu, żeby tam upychać jakieś pseudomądrości i przesłania dziejowe, które można zapisać w formie eseju, nie mieszając do tego fajnej fabuły.

22
Seth Bardict pisze:Mi się wydaje, że każdy ma własny powód, dla którego pisze i własnego docelowego odbiorcę. Co jest złego w pisaniu dla kasy? Autor tworzy dobrą książkę, ja za nią płacę. Czytam i jestem zadowolonym użytkownikiem książki X. Autor jest zadowolony, bo ma za co zwiedzić Norwegię.
Myślę, że debiutant (bo to głównie o nich się w tym wątku rozchodzi), pisząc książkę nie powinien myśleć za bardzo o fortunie jaką zarobi. Już lepiej żeby sobie znalazł inny powód do pisania, po wydaniu nie będzie rozczarowania ;)
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

23
Miko pisze:Myślę, że debiutant (bo to głównie o nich się w tym wątku rozchodzi), pisząc książkę nie powinien myśleć za bardzo o fortunie jaką zarobi.
J.K. Rowling swoim debiutem przytrzaskała kawał grosza... pardą - centa. King o dochodach z "Carrie" w "Pamiętniku rzemieślnika" też wypowiada się raczej pochlebnie... a mieszkając w kawalerce (J.K.R.) lub w przyczepie kempingowej (King) myślał bym raczej o jednym - kasiora.

24
Andrzej Pilipiuk pisze:a potem napisałem bajkę gdzei dobrzy bohaterowie są dobrzy, źli są źli i marnie kończą, gdzie ratunek przychodzi w ostatnij chwili a prawość harakteru zostaje wynagrodzona. I mam w )*( opinie że bohateorwie są za mądrzy, za dobrzy, zbyt dzielni etc.
Nie mogę uwierzyć, ze pan to napisał. Świetne zdania. Idealnie opisujące to, co gra w mojej duszy. I w mojej twórczości.

+20 do szacunku ;)
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

25
Stefan Darda pisze:
Navajero pisze:Ze znanych mi badań rynku i tym podobnych danych.


Mógłbyś podesłać jakiś link? Bardzo mnie to interesuje...
Nie wiem czy coś takiego w ogóle istnieje w Internecie. Jak pisałem - to były rozmowy.
Stefan Darda pisze:
Navajero pisze:Co prawda sam się tym średnio interesuję, ale rozmawiając z zawodowcami z sektora wydawniczego to i owo podłapałem :)


Też miałem tę przyjemność i jakoś nie odniosłem wrażenia, że opowiadania debiutantów są równie mile widziane, jak powieść.
Widać istnieją różnice poglądów.
Stefan Darda pisze:
Navajero pisze:Powtarzam - gdyby istniała jakaś różnica - żadne wydawnictwo nie wydawałoby debiutanckich zbiorów opowiadań. A wydaje wiele.
Jakieś przykłady, poza Fabryką Słów?
Pierwsze z brzegu - Powergraph i zbiór opowiadań Wegnera. O ile pamiętam były też debiutanckie zbiorki w Grasshoperze. "Naśmierciny" Dąbrowskiego w Armoryce. Coś takiego wydał Strachota w Świecie Książki.
Stefan Darda pisze:
Navajero pisze:Niektóre nawet radzą początkującym autorom, aby od tego zaczęli, bo nad krótszą formą nieco łatwiej panować.
Zgadza się, ale tylko jeśli chodzi o czasopisma. Oczywiście - moim zdaniem - nie do końca jest prawdą to, że opowiadanie jest łatwiejszą formą.
Nie napisałem, że opowiadania są "łatwiejsze", a jedynie, że łatwiej zapanować nad krótszą formą.
Stefan Darda pisze: Nie muszę chyba przypominać faktu, że pomimo iż S. King miał sporo wcześniejszych publikacji w czasopismach, to jego debiutem książkowym była powieść. Nie sądzę, by był to jedynie zbieg okoliczności...
Eee... to już teorie spiskowe. Być może niektórzy wydawcy stawiają na powieści, tylko - co z tego? Jeszcze raz powtórzę - żaden pisarz, choćby nie wiem jak skoncentrowny na marketingu - wyżej głowy nie podskoczy. Jeśli pisze kiepsko - niezależnie czy wydaje powieści czy zbiory opowiadań, tak samo kiepsko będzie się sprzedawał. Alternatywą jest utopienie w gościu takich sum na promocję, jakie w naszej sytuacji rynkowej są nie do zdobycia.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

26
Seth Bardict pisze:Miko napisał/a:
Myślę, że debiutant (bo to głównie o nich się w tym wątku rozchodzi), pisząc książkę nie powinien myśleć za bardzo o fortunie jaką zarobi.

J.K. Rowling swoim debiutem przytrzaskała kawał grosza... pardą - centa. King o dochodach z "Carrie" w "Pamiętniku rzemieślnika" też wypowiada się raczej pochlebnie... a mieszkając w kawalerce (J.K.R.) lub w przyczepie kempingowej (King) myślał bym raczej o jednym - kasiora.
Mówiłam w odniesieniu do polskiej rzeczywistości, bo ostatecznie to tutaj żyjemy. Powoływanie się na Rowling czy Kinga nijak się ma do naszych krajowych standardów. To jest zupełnie inna bajka.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

27
Seth Bardict pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze:Pokazujemy swoją duszę, swoje prawdy, swoje idee.
Nie wierzę w duszę, prawdy objawione ani szczytne idee. Cholera... Nie mam o czym pisać... ;/
1) to nie pisz ;)
2) to napisz w co nie wierzysz aby przeczytali podobni do Ciebie? ;)

28
Seth Bardict pisze: Mi się wydaje, że każdy ma własny powód, dla którego pisze i własnego docelowego odbiorcę.
tak - ale wyjśniałem wyżej że docelowy odbiorcy to ktoś podobny do nas.
Seth Bardict pisze: Co jest złego w pisaniu dla kasy? Autor tworzy dobrą książkę, ja za nią płacę. Czytam i jestem zadowolonym użytkownikiem książki X. Autor jest zadowolony, bo ma za co zwiedzić Norwegię.
ok. ale są w tym fachu rózne źrodła kasy.

jedno moralne - czytelnik chce, kupuje i jest z tego kasa.

inne niemoralne np.:

piszemy opowiadania o gejach chorych na AIDS i kasę daje ministerstwo z programu walki z wykluczeniem społecznym

piszemy o polskich szmalcownikach i kasę daje szmata michnika (nie wprost tylko za pomocą np. nagrody literackej)

pisemy o dobrych niemcach i złych Polakach za co kasę daje fundacja sponsorowana przez RFN i jszcze nam gratis przekład machną.

sorry - wiem o czym mówię - raz już próbowali mnie kupić.
Seth Bardict pisze: I nie widzę powodu, żeby tam upychać jakieś pseudomądrości i przesłania dziejowe, które można zapisać w formie eseju, nie mieszając do tego fajnej fabuły.
to pisz harlequiny ;)

29
Andrzej Pilipiuk pisze: 2) to napisz w co nie wierzysz aby przeczytali podobni do Ciebie? ;)
Sprytne, sprytne ;) Tylko, że jakby do tego podejść głupkowato-filozoficzne to wychodzi to samo, co przedtem...
TadekM pisze:Lubię opowiadania, to świetna forma i znam kilka takich, których nie oddałbym za żadną książkę świata. Ale to są przede wszystkim dwie różne formy i nie widzę sensu, ani potrzeby dyskusji, która jest "lepsza".
To nie dyskusja o tym, która forma jest lepsza. To dyskusja o tym, dlaczego ta pierwsza jest na skraju wymarcia... Dyskusja, która zeszła za zupełnie nieoczekiwane tory. No zupełnie jak w powieści... ;)
TadekM pisze:Ja z kolei mam ochotę pogratulować autorowi, który traktuje czytelnika z szacunkiem i zamiast pisać dziewiętnastą cześć o ruchających się wilkołakach (mimo że wie, że ktoś to kupi) próbuje zaoferować coś nowego.
Ta, tylko, że zazwyczaj to "nowe" już się nie podoba tak jak "stare" i zaczyna się mówić znamienne słowa - "eee tam, [nazwisko autora] się skończył na [ostatnia książka "starego" cyklu]".

30
Ta, tylko, że zazwyczaj to "nowe" już się nie podoba tak jak "stare" i zaczyna się mówić znamienne słowa - "eee tam, [nazwisko autora] się skończył na [ostatnia książka "starego" cyklu]".
Więc stracisz jednych czytelników, zyskasz drugich. Zawsze ktoś coś mówi. Tu zgodzę się z Andrzejem, chociaż zawsze wydawało mi się, że mamy zupełnie odmienną filozofię pisania (oprócz oczywiście tej, że póki co w wydanych książkach prowadzi ze mną 40:0). Piszesz dla ludzi, ale chyba też dla siebie, nie? Ty decydujesz co, jak i kiedy.
To dyskusja o tym, dlaczego ta pierwsza jest na skraju wymarcia...
Mam jakieś takie wrażenie, że chyba nie ma ogromnej różnicy między tym, co było dwadzieścia lat temu, a jest dzisiaj. Opowiadania, nigdy nie zagrażały zbytnio powieści.

Poza jednym przypadkiem.

Wszak najlepiej sprzedającą się książką na Ziemi jest zbiór opowiadań.
Nazywa się Biblia.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

31
TadekM pisze:Piszesz dla ludzi, ale chyba też dla siebie, nie?
Nie. Generalnie rzecz biorąc, to dla kasy... bym chciał.
Wszak najlepiej sprzedającą się książką na Ziemi jest zbiór opowiadań.
Nazywa się Biblia.
Nie znam, ale sprawdze jakie ma recenzje.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”