196

Latest post of the previous page:

Co do znaczenia fioletu - to kolor ten oznacza niebezpieczeństwo, zwiastuje coś strasznego - ale nie będę rozwijała tematu, bo zostanę oskarżona o zastraszanie :)

Na pewno nie jest to kolor zwycięzcy - odsyłam do książek dot. scenopisarstwa, znaczenia kolorów.
I znowu górecka wychodzi na wszechwiedzącą ;)

198
;)

[ Dodano: Wto 17 Maj, 2011 ]
Ramona pisze:
-> Pisz do rzeczy - Co znaczy, że nie stać mnie na refleksje nad swym tekstem. Tekst JEST dopracowany. Jeśli wiedziałabym, że zrobiłam błąd, poprawiłabym go. Proste.
Ojej, ojej, Ramona miała zamknąć pyszczek na kłódkę, bo napisała co miała napisać w Twoim temacie powitalnym, więc tu musi dodać, żebyś do niego zajrzała. A jeśli na prawdę nie widzisz błędów, to wrzuć fragment na kilka for, poczekaj na korektę, chociażby taką, forumową, która i tak niejednokrotnie daje wiele, poczytaj o technice zapisu prozy i zastanów się jeszcze raz nad stwierdzeniem "Tekst JEST dopracowany. " - błagam wręcz.

- Oczywiście jestem za profesjonalną redakcja tekstu, bo co czytasz wpływa w jakimś stopniu na to, jak piszesz. Ale przywiązanie forumowicz do "poprawności jezykowej" jest tak wielkie, że niknie tu jakikolwiek temat odnośnie fabuły książki. Dla mnie, po tym co piszecie, dobra redakcja jest utopią - nikt jej nie osiągnie, bo forumowicze skupiają się by znaleźć błąd i dokręcic śrubę jakim to słabym pisarzem jesteś.
Oczywiście pisząc "dobra redakcja" mam na myśli profesjonalistów. Jak dobrze wiemy, w papierowych wydaniach, po korekcie TEŻ znajdują się błędy.

[ Dodano: Wto 17 Maj, 2011 ]
pomyliłam cytaty ;/ ;)

[ Dodano: Wto 17 Maj, 2011 ]
moja wypowiedź jest od myśnika, od słów "- Oczywiście jestem za ..."

199
W sprawie wyjaśnienia:
Kolory wybierał założyciel tego forum, więc wszelkie propozycję i wyjaśnienia (co, kiedy i dlaczego) proszę kierować do niego, my zostaliśmy nim po prostu obdarzeni - często nic wcześniej nie mówiąc, że jesteśmy drukowanymi Autorami.
Pozdrawiam
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

200
Przecież nie o kolor tu chodziło tylko o to, że jedna osoba jest uznawana za pisarza a druga nie. A przecież obie osoby coś napisały i wydały. Ja też sie kiedys wydałem. Wydrukowałem i oprawiłem u introligatora jedną sztukę pierwszej wersji Leku na bezsenność. Stoi sobie teraz spokojnie w regaliku u koleżanki i oboje zgodnie uprzejmie milczymy na ten temat.
Cały czyas kluczowym pytanie wydaje mi się co ma zapewnić ze swojej strony wydawca, a co pisarz w pocesie wydawniczym.
Zajrzałem na stronę rw2010.pl. Autor sam się wywołał, więc nie może mieć pretensji.
I zastanawiam się na jaki rodzaj cudu Pan Maciej liczy? Nie robię tego złośliwie. Ale zastanawiałem się co ten serwis i całą inicjatywę wydawniczą miałoby pociągnąć?
Jeśli dojdzie do fantastycznej sytuacji, że jedni i drudzy będą chcięli współpracować między soba to serwis traci racje bytu. Musi Pan dać coś od siebie. Dotyczy to chyba wszytskich wydawców tego typu.
Więc co Pan daje od siebie. Co jest Pan w stanie zaproponowac swoim autorom?
Doszukałem się dwóch rzeczy:
- duży procent,
- każdy może się wydać
I tu już widzę pierwszy problem. Nie każdy umie pisać!
A co może Pan zaproponować czytelnikom?
Nie chodzi mi już o formę. Pomińmy czy jest to papier czy ebook. Jaką treść w dziełach dostępnych w Pana serwisie może czytelnik znaleźć? Pan najlepiej wie, który autor ma najwięcej publikacji.
Czym chce Pan przyciągnąć czytelników do swojej internetowej księgarni-wydawnictwa?
Powiedzmy, że spozycjonuje pan wysoko swój serwis, rozreklamuje się na forach. Czytelnik znajdzie w na szczycie najlepszej sprzedaży kilka pozycji darmowych. W katalogu ilość kategorii jest bodaj większa niż ilość "wydanych" dzieł.
Przydałby się autor, chociaz jeden, który trochę to pociągnie. Czym go Pan zachęci? Co może mu Pan zaoferować. Najlepiej tak, żeby przelicytować innych wydawców? Co może mu Pan zaoferować na poziomie porównywalnym z innymi profesjonalnymi wydawcami? Profesjonalną redakcję? Dostęp do szerokiego rynku zbytu? Ogólnopolską promocję?
Gdyby choć część z tego... Gdyby miał pan serwis notujący dziesiątki tysięcy odsłon dziennie, może miałoby to sens. Tylko po co czytelnik ma tam zaglądać. Jedno z opowiadań z bezludną wyspą w tytule jest opublikowane trzyktrotnie. Dokładnie ta sama okładka i opis. Proszę wybaczyć, ale zapoznawanie się z treścią już sobie darowałem. Nadmienię, że dwa z tych trzech wydań są w siódemce najlepszej sprzedaży. Jak czytelnik który odwiedza taki serwis ma go potraktować poważnie. Jak ma potraktować poważnie elektronicznego wydawcę, który na dzień dobry przy około 20 wydanych pozycjach (dokładnie ni eliczyłem) dopuścił do bałaganu jak na bazarze po otwarciu budki z piwem? Załóżmy, że Sapkowski na skutek kosmicznych eksperymentów na swoim mózgu postanowił napisać kolejny tom Wiedźmina i z rewolwerem w ręku nakłonił Pana do podpisania umowy na wyłączna publikacje w Pana serwisie. Wieść rozchodzi się błyskawicznie pomiędzy fanami - serwis zalewany jest odwiedzinami i zakupami. Ciągnie sprawę nazwisko autora i bohater serii.
Załóżmy teraz, że na podony układ decyduje się nie znany nikomu debiutant z tego forum z doskonałą powieścią SF. Kto znajdzie jego e-książkę w miejscu, gdzie w ramach ćwiczeń na języku polskim licealistka może w ciągu jednej godziny lekcyjnej wydać dwadzieścia kopii napisanego na przerwie opowiadania o prawdziwej miłości?
Czym ściągnie Pan do siebie klientów po stronie czytelników, a czym po stronie autorów. Bo jak na razie to nie jest Pan ŻADNYM wydawcą tylko systemem aukcyjnym.
Ma Pan w tym wątku Naturszczyka. Proszę go hipotetycznie zachęcić do wydawania u siebie. To znany autor. Mógłby ściągnąć czytelników, duża liczba odwiedzin mogłaby zachęcić kolejnych autorów - karuzela się rozpędzi - alleluja i do przodu.
Tylko proszę jasno napisać, co Pan oferuje ze swojej strony poza kolekcją zdjęć na okładki i płatnym systemem pobierania plików?
Niech Pan przekonuje naturszczyka aż się chłop spoci, niech popadnie w depresje, rozda swój majątek i przyjdzie błagać na kolanach, żeby go Pan wydawał u siebie. Niech się czołga i skamle... albo przynajmniej niech odmówi, ale powie, że to ma sens.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

202
Hmm, sporo w Twoim poście, Seener, nieuzasadnionych pretensji do Macieja, jakby miał odpowiadać za cały rynek e-booków w Polsce. A przecież zrobił tylko stronę, całkiem zresztą przyzwoitą, ze swoją gównie twórczością. Co chciał to zrobił, a Ty go stawiasz pod ścianą, jakby był nie wiadomo czemu winien:))

Mniejsza jednak o to. Jakby nie patrzeć, fala e-booków wzbiera. Witryny oferujące je mnożą się z tygodnia na tydzień. Coś powoli pęka. Magia książki drukowanej wciąż trzyma się mocna, ale nie takie przywiązanie do tradycji odchodziło w niebyt. Mnie osobiście nie chce się przedzierać przez ten wzbierający potok, bo jednak większość co tam dostępna, to, nie uwłaczając gorcekiej, rzeczy wymagające jeszcze trochę pracy. I tutaj widać, co różni przeciętny e-book o książki wydanej drukiem - brak selekcji samych książek (wydaje kto chce) i brak redakcji tych opublikowanych. Ale to chyba stan tymczasowy. Można sobie chyba wyobrazić, jak to się z grubsza potoczy. Selekcja i redakcja nie są zastrzeżone dla papierowych wydawnictw. Ktoś prędzej czy później stworzy profesjonalne wydawnictwo e-bookowe, gdzie wydać się nie będzie tak łatwo, gdzie będzie stawiać się na jakość i proces wydawniczy będzie taki sam jak w każdym wydawnictwie, ale bez papieru na końcu. Będą pewnie witryny wyspecjalizowane: ta od fantastyki, ta od prozy kobiecej (czymkowliek to jest), ta od tłumaczeń z języków obcych w danej kategorii.

Brakuje wciąż jeszcze ogniwa pośredniego, czyli niezależnej sfery krytyki e-bookowej. Pewnie pojawi się jakiś portal, gdzie recenzowane będą prace rozsiane po sieci. O wszystkim ostatecznie zadecydują i tak Czytelnicy, bo to oni w końcu są ostatnim, ale najważniejszym ogniwem. To za co skłonni będą płacić (ufam, że dużo mniej niż w tradycyjnych księgarniach) będzie bestsellerem.
Artur

203
Pada: ale przecież to dział dla tych co chcą się wydać, więc wszystko jest ok:)
Ja nie chcę kamienować publicznie Macieja. Sam się wywołał do odpowiedzi i posytawił swoją działalnością po pewnej stronie. Nie mam o nic pretensji. Chciałem tylko postawić konkretne pytania i zrobić to z trochę mocniejszym wykrzyknikiem.
Serwis wygląda atrakcyjnie graficznie, ale co z tego?
arturborat sam zwrócił uwagę na pewną bolączkę wydawnictw które dumnie "Wychodzą na przeciw potrzebom autorów". Brak seleksji treści, brak korekty, brak redakcji, brak mrugnięcia okiem w keirunku promocji, często brak dostępu do rynku zbytu. Forma wydania nie ma tu znaczenia. Na papierze i na dysku dobre opowiadanie jest dobrym opowiadaniem, a gniot gniotem. Te same pytania mogłbym zadać większości tego typu wydawców, tylko oni się tu nie udzielają, a jeśli nawet próbowali to parę co bardziej rozgarniętych osób pozbawiło ich argumentów.
Gratluję Maciejowi wydania opowiadania w NF. Moim zdaniem świadczy to o umiejętności posługiwania się językiem i bogatej wyobraźni. Jego praca zawodowa w reklamie też to potwierdza. Co do cygar nie mogę się wypowiadać bo w temacie jestem "totalnym lajkonikiem". Ale jego rewolucja wydawnicza to wielki transparent na środku gigantycznej pustyni.
Chciałbym wiedzieć czy znajdzie się tutaj choć jeden piewca samowydawania, mający przy okazji udział w takim przedsięwzięciu, który będzie je potrafił rzeczowo uzasadnić. Jak na razie się tak nie stało. Co najwyżej mowa o wyjątkach, albo prognozowanie tego co będzie za kilka lat. A konkretów na dzień dzisiejszy brak.

204
Pozwolę sobie odpowiedzieć Seenerowi w sposób w miarę rzeczowy, a przy okazji wyjaśnię - nie, nie czuję się postawiony pod ścianą i nie mam pretensji najmniejszych, bo zarzuty w poście są po pierwsze merytoryczne od A do Z, po drugie słuszne, po trzecie - wnikliwe.

Najpierw pozwolę sobie tutaj wsadzić kawałek z mojego posta na forum o czytnikach i e-bookach, w wątku o tym ile powinien kosztować e-book:

"Trzy "refleksje".

Po pierwsze - kilkakrotnie natrafiłem w wątku na sugestię, że przydałaby się platforma do "bezpośredniego kontaktu" między Autorem a Czytelnikiem. Z dumą i satysfakcją (choć nie bez drżenia kolan) informuję, iż taka platforma właśnie powstała i 11 maja 2011 roku rozpoczęła swoją działalność. Mam tu na myśli stronę, której adres podaję w sygnaturze. Na razie wygląda to skromnie, szukamy kontentu, staramy się trafić do Autorów, wprowadzamy formaty plików na czytniki, pomagamy (za darmo!) przekonwertować pdf-y do epub-ów i formatów typu "mobi" (prc). Ale już udało nam się zainteresować media, w środę jedziemy na wywiad do Radia Merkury Poznań i mam nadzieję, że to nie będzie jedyne nasze wystąpienie w środkach masowego przekazu.

Po drugie - według mnie cena e-booka nie powinna przekraczać 10 złotych. Przy czym chcę tu zauważyć rzecz ważną, o której ktoś już wspominał; VAT na e-booki wynosi 23% (książki "tradycyjne - 5% i to od niedawna). To jest zupełnie chore i mam nadzieję, że ulegnie zmianie (na razie się na to nie zanosi raczej, bo rynek książki "papierowej" ma swoją wartość, więc wydawcy nie mają chęci i interesu w tym, aby lobbować na rzecz obniżki podatku VAT na e-książki, które są naturalną konkurencją - a w każdym razie wydawcy tak je postrzegają).

Po trzecie - honorarium dla Autora. Z pewnego forum literackiego wiem, iż Autor (o znanym i uznanym nazwisku) w wydawnictwie za e-booka otrzymuje takie samo honorarium, jak za książkę "tradycyjną", czyli 10% ceny detalicznej. My pozwoliliśmy sobie ustalić honorarium dla Autorów w wysokości 50% ceny sprzedaży, przy czym cenę tę ustala sam Autor (w przedziale od 0 do 10 "złotych").

Moim zdaniem jedynym sposobem na obniżenie (lub wymuszenie obniżenia) cen na e-booki są serwisu self-publishng. Przy okazji zwracam uwagę na trzy dodatkowe fakty:

Pierwszy - polskie wydawnictwa przyjmują do druku 1% nadchodzących maszynopisów. A skoro wśród książek w księgarniach zdarzają się ewidentne "gnioty" (choć pewnie każda książka znajdzie swojego nabywcę, przynajmniej jednego), to można założyć, że przynajmniej taki sam procent książek "odrzuconych" - to rzeczy co najmniej zasługujące na publikację. My chcemy właśnie dotrzeć do tych Autorów, którzy zasilają szeregi "salonu odrzuconych" i zaproponować im, aby wydali swój utwór ZA DARMO w postaci e-booka.

Fakt drugi - to redakcja tekstu. Według nas każdy Autor potrafi zredagować swój tekst tak, aby był on "czytelny". Zwłaszcza, jeśli "buja się" ze swoją powieścią od wydawnictwa do wydawnictwa, ciągle coś poprawiając i zmieniając. Wiem, że mogą się w przypadku self-publishingu zdarzyć tomiki wierszy autorstwa nastolatek, zasłuchanych w tekstach Dody, które zechcą się na swojej idolce wzorować, ale... Niech te utwory oceniają Czytelnicy. Ja, jako człowiek wiekowy, wychowany w nieco klasycystycznej estetyce, nie podejmuję się oceniać niczyjej twórczości; "występy" bijących rekordy popularności artystów wszelkiej maści na YouTube czy w programach typu "Mam talent" przekonują mnie, że moje kryteria są co najmniej staromodne. Przyznam tez bez bicia, że choć przeczytałem "Wojnę polsko-ruską..." Masłowskiej, to w życiu bym tej książki nie zakwalifikował do druku...

Fakt trzeci - wydawanie poezji w naszym pięknym kraju leży, młodzi twórcy komiksów prezentują fragmenty swoich prac za darmo na forach internetowych, młodzi prozaicy publikują fragmenty swoich tekstów na forach, autorzy poradników, mogących zainteresować sto, dwieście, czy nawet trzysta osób nie mają co marzyć o tym, aby ich dziełem zainteresowało się "profesjonalne" wydawnictwo. Żadne wydawnictwo nie wyda opowiadania debiutanta, nawet w antologii... Więc gdzie ci Autorzy mają szansę "wyrobić sobie nazwisko"?"

Przepraszam, jeśli ktoś umarł z nudów czytając ten kawałek, ale sądzę, że dobrze wpisuje się w dyskusje o self-publishing.

A teraz do rzeczy:

każdy może wydać u nas swoją książkę w formie e-booka. Ale my mamy możliwość jej weryfikacji, a zatem zawsze możemy doradzić mu, jak książkę poprawić, zmienić, polepszyć. Ale robić to będziemy li i jedynie w naprawdę skrajnych przypadkach! No, a poza tym, jak już pisałem powyżej - nie czujemy się powołani do oceniania preferencji artystycznych ewentualnych czytelników. Ceny nie są wysokie właśnie dlatego, aby ryzyko zakupu było jak najmniejsze. poza tym - dużo nadziei pokładamy w systemie ocen i komentarzy w naszym serwisie, które maja pomoc innym Czytelnikom znaleźć rzeczy ciekawe.

Dzisiaj poprawiliśmy wyszukiwarkę, dodając opcję wyszukiwania zaawansowanego po rodzajach plików, gatunkach, rodzajach utworów. Sądzę, że to znacznie ułatwi zainteresowanym szukanie pozycji będących w kręgu ich zainteresowań.

Wsadziłem tam na początek wiele swoich tekstów, bo... od czegoś trzeba zacząć. Ale zwracam uwagę, że moje okładki w pierwszej kolejności znikają z pierwszej strony, tak abym nie straszył już swoją skromna osobą ;-)

Seener pyta, co możemy dać Autorowi?

Po pierwsze - honorarium. Pamiętam (a jakże!) dyskusję z Andrzejem, który przyznał się, ile dostaje za sprzedaż jednego egzemplarza e-booka. U nas (przy zachowaniu tej samej ceny detalicznej - co z góry zastrzegam możliwe nie jest, ale dla potrzeb przykładu się nada) dostałby siedem razy więcej (o ile dobrze policzyłem).

Po drugie - tak, zamierzamy promować serwis i ideę e-booków we wszystkich mediach, gdzie tylko uda nam się wcisnąć (a przykład z mojego własnego doświadczenia z bookcrossingiem dowodzi, że nie ma rzeczy niemożliwych).

Po trzecie - sprawa dla mnie najtrudniejsza - znani Autorzy. Współpracujemy z Joanną Łukowską, którą udało się po długich godzinach rozmów namówić do tego, aby swojej najnowszej książki nie wysyłała do wydawnictwa tylko opublikowała u nas. I tylko u nas - póki co ;-)

Po czwarte - Czytelnikom możemy zaproponować to, że nie będziemy ich traktować jak potencjalnych złodziei, bo nie zamierzamy stosować zbyt wyrafinowanych zabezpieczeń. Dajemy im tanie książki, w coraz popularniejszej formie, w trzech podstawowych dla czytników formatach plików. Stąd (cytat z posta) "Jedno z opowiadań z bezludną wyspą w tytule jest opublikowane trzyktrotnie. Dokładnie ta sama okładka i opis." i dalsze uwagi o bałaganie jest krzywdzący - bo to są różne formaty plików, czyli pdf, epub i mobi! Niestety, na razie nie 'rozkminiliśmy", jak wsadzać trzy formaty " w jedno miejsce", ale prace trwają.

No i to w zasadzie tyle. Ale nie uciekam od żadnej merytorycznej dyskusji na argumenty.

A na zakończenie - jeszcze coś. Sam uważam siebie nieskromnie za Autora, choć głównie pisałem rzeczy specjalistyczne (z języka reklamy), dlatego mogę zaproponować naszym Autorom jedno; nasz szacunek dla Nich samych i dla ich ciężkiej pracy, oraz dla ich Czytelników. Nigdy nie będziemy świadomie prowadzić żadnych działań, w wyniku których Autor z nami współpracujący mógłby ponieść szkodę. Stąd nie ma w umowie licencyjnej mowy o żadnej "wyłączności" i innych tego typu sprawach.

Ufff... rozpisałem się chyba nieco za bardzo, ale mam nadzieję, że potraktujecie to jako tekst ideologiczny, a nie marketingowy ;-)

I jeszcze jedna uwaga do posta - tak nie jestem żadnym wydawcą. Nigdy nim być nie chciałem. jestem Autorem, który publikuje swoje utwory w postaci e-booków w serwisie self-publishingowym.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

205
Sądzę, że obaj trochę przesadzacie i e-booki pójdą trochę inną stroną - mam nawet swój pomysł na to, ale uważam, że to w naszym przypadku daleka przyszłość.
Ale zacznę po kolei.
Moim zdaniem nie należy oddzielać e-booki od książkowych wydań, więc osobne wydawnictwa dla e booków, to według mnie nieporozumienie. To powinno działać razem, według zasady jak np. na zachodzie. W przypadku znanych nazwisk najpierw wydanie w twardej oprawie, później miękkie i e book. W naszych realiach zapomnijmy póki co o twardych okładkach, ale e-book powinien istnieć jako rozszerzona wersja książki. Klasyczny tekst plus np. zwiększoną ilość fotografii, nastrojowa muzyka słyszalna podczas czytania (co mi tam, skoro mogę poszaleć z wyobraźnią :mrgreen: ), odnośniki do wyjaśnień tematycznych, historycznych, dodatkowo spora informacja o Autorze, jego innych książkach, recenzje książek, fragment przetłumaczony na język obcy (?). I oczywiście wszystko odpowiednio zabezpieczone, choć nie znam zabezpieczenia którego nie można złamać.
Poza tym dostępność! Pojedyncza strona księgarni-wydawcy, nic nie załatwi, to jest pryszcz którego 99,9999999 % czytelników nie zauważy. Musi być duża promocja, aby ktoś to zauważył a jedna strona nie jest w stanie tego załatwić. Dodatkowo taka strona musi być więcej niż porządna i zachęcająca - póki co takiej nie zauważyłem. Zresztą pracuję nad własną stroną autorską (to znaczy pracują informatycy i wieszają na mnie wszystkie obraźliwe słowa, które można wymyślić, choć w oczy uśmiechają się słodko) i co z tego będzie okaże się za jakiś czas.
Ale sprawa najważniejsza, takie wydawnictwa same muszą dbać o swój wizerunek, a wydając "byle co i byle jak: same tylko utrwalają o sobie jak najgorsze zdanie. Jak każde nowość na rynku ściągnęła sporą rzeszę amatorów łatwego zarobku (zresztą nie tylko na naszym rynku ! ) Ma rację Artur, Pada i Seener - to nie powinien być rynek dla osób które chcą napisać książkę, ale dla tych którzy proponują sensowny materiał i są gotowe do ciężkiej pracy aby jego propozycja była jak najlepsza.
Sorry, że przerywał w połowie ale muszę lecieć i przygotować kolejną przesyłkę do hurtowni, bo lada godzina zjawi się po nią samochód. Kurde - zapomnieli mnie o tym wcześniej zawiadomić. :evil:
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

206
. Według nas każdy Autor potrafi zredagować swój tekst tak, aby był on "czytelny".
'czytelny' a 'poprawny' to pięć zupełnie różnych rzeczy. Tekst pełen błędów ortograficznych też jest 'czytelny', jeśli się postarać.
Kiedy ktoś spotyka kogoś
Idąc pośród zbóż
Gdy ktoś pocałuje kogoś
Płakać chciałby któż?

207
Naturszczyk pisze:Moim zdaniem nie należy oddzielać e-booki od książkowych wydań, więc osobne wydawnictwa dla e booków, to według mnie nieporozumienie. To powinno działać razem, według zasady jak np. na zachodzie. W przypadku znanych nazwisk najpierw wydanie w twardej oprawie, później miękkie i e book. W naszych realiach zapomnijmy póki co o twardych okładkach, ale e-book powinien istnieć jako rozszerzona wersja książki.
A tu, choć zasadniczo się zgadzam, pozwolę sobie na małą polemikę - bo my proponujemy kolejność odwrotną. Czyli - najpierw e-book, potem sprzedaż w ilościach satysfakcjonujących dla Autora, a dopiero potem - wydanie papierowe. Najpierw paper-back, w cenie e-booka, w dużym nakładzie i z "popularnymi" kanałami dystrybucji (choć tu "popowymi" brzmiałoby bardziej adekwatnie), potem twarda oprawa w mniejszym nakładzie.

[ Dodano: Wto 17 Maj, 2011 ]
Ramona pisze:
. Według nas każdy Autor potrafi zredagować swój tekst tak, aby był on "czytelny".
'czytelny' a 'poprawny' to pięć zupełnie różnych rzeczy. Tekst pełen błędów ortograficznych też jest 'czytelny', jeśli się postarać.
Dobrze, posłużę się przykładem; bo jak na razie bazujemy na założeniu, że Autorzy będą nam wciskać potencjalne "gnioty".

Nie namawiam nikogo w żaden sposób do zakupów, ale pragnę zwrócić uwagę, iż na przykład tomik poezji "Ogień tajemny" Jakuba A. Krzewickiego pod względem edytorskim jest po prostu perfekcyjny. Zrobiony z wyczuciem, smakiem, starannie, z doborem oryginalnej czcionki. Także inne utwory, które do tej pory się ukazały w serwisie nie budzą moich żadnych zastrzeżeń (nie dotyczy to moich własnych tekstów - bo tu zmilczę przez takt).

Cały czas dyskutujemy o tym, że zaleją nas fale poezji napalonych gimnazjalistek, wiem - działamy dopiero pięć dni, ale jak na razie piszą u nas sami "dorośli" ludzie.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

208
Pożiwiom uwidim. I tak wąskim gardłem są obecnie ceny czytników z ekranem e-link. Bo czytanie na monitorze kompa uważam za ślepą uliczkę. Ceny w okolicy 1 tys. zł za czytnik z góry skazują wszystko na przegraną. Nawet 300 zł to dużo. To równowartość ok. dziesięciu książek drukowanych. Ile jest w Polsce osób, które czyta 10 i więcej książek na rok? Nie wiem, ale sądze, że nikły ułamek procenta. I nawet dla nich propozycja czytnika za 300 zł jest kontrowersyjna. A dla tych, co czytają 1-2 w roku to w ogóle żaden interes.

W ramach SF zastanawiałem się kiedyś, co było, gdyby nasz rząd, zamiast mamić dzieciarnię palmtopem dla każdego rozdawanym w szkole za darmo, wszystkim szkrabom podarował czytniki z e-linkiem. Automatycznie związane byłoby to z koniecznością dostarczenie wszelkich podręczników szkolnych w formie e-booków. Suma sumarum rodzicom zostałaby w kieszeni kupa forsy, za którą bez problemu mogliby dzieciakom sprawić najbardziej wypasionego kompa. Bo kupowanie co roku do każdej klasy kompletu podręczników... Każdy chyba wie ile to kosztuje, i ile można by zaoszczędzić? Dzieciak z czytnikiem nie miałby też wymówki, że w bibliotece nie było lektury do przerobienia - dostarczane byłyby tak samo jak podręczniki.

Albo inna droga SF do rozwoju e-czytelnictwa. Czytnik za symboliczną złotówkę, jak komórka, pod warunkiem podpisania umowy na np. czteroletni abonament, w ramach którego użytkownik kupi książek za co najmniej 400 zł. Ciekawe jak wyglądałaby wojna taryfowa?:))
Artur

209
Masz rację, rynek czytników e-booków to wąskie gardło. Sam dziś nabyłem ONYX BOOX 60 S za 799 PLN z VAT. Ale z drugiej strony - konkurencja na tym rynku też powoli rośnie, więc może się zacznie zmieniać i to. My zresztą planujemy wprowadzenie do serwisu także czytników, ale dopiero w grudniu; to spore przedsięwzięcie, a oferta na razie nie powala.

Ale... z drugiej strony czytałem, że w Wielkiej Brytanii w sklepach TESCO pojawiły się czytniki w technologii e-ink za 24,99 funta. Można? Można!

BTW - rozmawiałem z panem z VOBIS, mają w sprzedaży czytnik za 999 PLN z... Biblią i w pudełku z napisami "pamiątka komunijna". Nie zszedł w tym roku ani jeden...

[ Dodano: Wto 17 Maj, 2011 ]
Edit: zapomniałem dodać, że Biblia jest w e-booku. Znak czasów? ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

210
Dziękuję za wyczerpująco odpowiedź.
W sumie trochę wyjaśnia to wasze zamiary, ale w obecnych warunkach... nie stawiacie sobie łatwego zadania. Inna sprawa, że rynek papierowych wydawców ciężko trochę w tej chwili ugryźć. Faktem jest, co zostało już w tym wątku wsopmniane, że odrywanie papierowego wydania od e-wydania na obecnym etapie nie wydaje się dobrym pomysłem. Z drugiej strony ktoś musi zacząć pierwszy, jak mawiał klasyk. Tylko na dzień dzisiejszy jesteście platformą która ma szansę dać szansę odsetkowi autorów odrzuconych a dobrych jednocześnie i czytelnikom posiadającym czytniki, których też w naszym kraju mamy odsetek. Prawdopodobnie bez skoku technologicznego i spektakularnego wydania Pottera czy innych wampirów w formie tylko na czytniki rynek raczej nie zastartuje. A i to przy założeniu, że dokona się już przęłom technologiczny pozwalający oferować potrzebny sprzęt po kosztach skrojonych na miarę naszych kieszeni. Jak już do tego dojdzie będziecie może nawet w niezłej sytuacji wyjściowej, ale na dzień dzisiejszy pozostaje pdf (nawiasem mówiąc nie powinno być problemem dla programisty udostępnianie jednego pliku w różnych formatach - trochę siedzę w temacie zawodowo).
W każdym razie bez jakiegoś kopa z zewnątrz... na dzień dzisiejszy, wybaczcie szczerość, właściwie nie macie nic. Rynek niezabezpieczonych pdfow zdominował chomik. Serwis jest młody wię to go trochę tłumaczy ale odwiedzalność... Za rok będziemy mogli oprozmawiać w jakim "nakładzie" rozchodziła się pierwsza 10 publikacji i jak kształtowała się krzywa spadku w kontekście kolejnych dzieł. Wciąż największym problemem jest brak rynku zbytu. Bez niego nie ma autorów na wysokim poziomie, a bez nich nie poszerza się rynek zbytu.
Uznany autor może mieć co najmniej uzasadniony opór w wydawaniu się wyłącznie w postaci pdfa bez zabezpieczeń. Nawet książkowe wydawnictwa szybko potrafią trafiać do takiego obiegu, ale ludzie mają jeszcze sentyment do papierowej cegły:) i lubią przekładać kartki albo postawić coś na półce. Mentalność społęczna oczywiście się zmienia... ale na to potrzeba trochę czasu. Bez czytnika w każdym plecaku będzie cięzko.
Reasumując:
1. honorarium - papierowy wydawca weźmie ok. 90% za redakcję, korektę, wydruk, dostęp do hurtowni/księgarń. Może dużo. Ale za co konkretnie na dzień dzisiejszy chcecie brać 50% nie jestem pewien. Nie mówię, że się nie należy - rozmowy o pieniądzach są zawsze delikatne... tylko właściwie nie wiem co dokładnie w zamian za te 50% oferujecie. Dostęp do swojej elektronicznej księgarni? Konwerter?
2. Promocja - pożyjemy, zobaczymy. Bezwładność tłumu jest duża, a książki papierowe mają wieki historii. Bez czytnika pod strzechą i dodatkowego napędu w postaci sukcesu jakiegoś dzieła w wersji e-only będzie ciężko zastartować. Chociaż... czas pewnie też zrobi swoje. Ale samym gadaniem w radiu... sorry-w obecnej sytuacji nawet reklamowanie się na darmowych forach i innych serwisach nie wystarczy. Większość ludzi nie zakuma nawet o co chodzi.
3. Znani autorzy - porozmawiajmy poważnie - na dzień dzisiejszy największą szansę macie na autorów niszowych, albo znanych... swojej rodzinie. ebook jest spalony dla wydawcy papierowego, a z powodów wspomnianych wyżej szanse na rozejście się po ludziach w sposób kontrolowany ma znikome. Bo tych na razie nie ma. Może za rok albo dwa się wszystko rozkręci, ale wtedy niechronione pdfy to raczej pętla na własną szyję. I nie mówię, że wszyscy są złodziejami. Ja akurat dużo korzystam z elektronicznych dokumentacji, które mają po 400 do 600 stron A4. I wiem, że książka dla wielu ludzi to wartość sama w sobie. Żeby ją trzymać w rękach, oglądać itd. A plik tekstowy niezależnie od formatu, to tylko plik. Nic więcej. Dziś go czytają. Jutro usuwają. Jeśli uwzględnimy formaty dla czytników i z odpowiednim zabezpieczeniem to wracamy do punktu, w którym nie mamy klientów. Chyba, że zaczną dodawać czytnik do środowego wydania "Mój kot". Ale na to trzeba jeszcze trochę poczekać.
4. To się wyjasniło niejako powyżej więc daruję powtarzanie.
Wychodzi mi na to, że odpaleniem lątu może być znane nazwisko albo nazwiska po stronie publikowanych autorów. I to nie niszowych tylko poważnych. Ale jak ich przyciągniecie? Biorąc pod uwagę objętość rynku i jakość produktu na dziś widzę więcej wad niż zalet korzystania z waszych usług.
Na dzień dzisiejszy węcej do zaoferowania ma choćby to forum.
Tak czy inaczej życzę powodzenia. Może to jednak jakoś zaskoczy. Czas wszystko zweryfikuje. Serwis ma dopiero kilka dni. O konkretnach będzie można porozmawiać najwcześniej pewnie gdzieś za rok.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

211
Przestańcie pieprzyć głupoty. Spójrzcie w lustra. Widzicie? To wy. Powiedzcie sobie uczciwie - jeśli stać was na uczciwość przynajmniej wobec samych siebie.

Całe to ciągnące się tygodniami ględzenie o e-bokach, wydaniach wspólfinanowanych i temu podonych bzdurach sprowadza się do jednego:

Zamiast doskonalić kunszt choćby u takiej "Luki w uczciwości" by osiagnąć kiedyś tam poziom druku. Szukacie rozpaczliwie możliwości obniżenia poprzeczki wymagań.

Tak samo swego czasu waliliście smuty o tym jak wam źle bo nie mieszkacie w USA i jak wam potwornie źle, że nie macie agentów.

I znowu - "syndrom drewnianej nogi". to całe pitu-pitu sprowadza się do tego samego mianownika: obniżyć poprzeczkę, bo tam podobno jest lepiej i łatwiej.

Żałosne.

Jesteście tak zdesperowani że gadacie z każdym kto przyjdzie i powie że jest wydawcą.
Z każdym. Gdybym był szalonym guru toksycznej sekty, pedofilem, lub oszustem to stanowicie wspaniałe stado potencjalnych ofiar. Tu bym zapolował.

Tłumaczyłem wam jak kolesi nomen omen weryfikować. I co? i nic... A nawet jak Maciej jest prawdziwy...

Na co liczycie?

OK. Przeskoczycie próg, wydacie e-booka, albo natłuczecie 300 sztuk swojej książki za pieniądze od Mamusi. I...? Dostrzegą geniuszy, przytulą, obsypią milionami a piszczące fanki ściagną to i owo? G...no!

Ok. jest próg. Wysoko. Ciężko do niego sięgnąć.
e-booki i pod to ma być taka wasza drabinka.
Jesteście bandą mitomanów i frajerów.

ok. Zrobicie ten krok nad progiem i zobaczycie że tam u przedsionka Parnasu na drodze do źródełek honorariów stoi dwumetrowy nasterydowany wykidajło Pan Wolny Rynek który zaspyta o przepustkę a potem da wam takiego kopa że lecąc w powietrzu z głodu zdechniecie.

dlaczego? tłumaczyłem do sklepania klawiatury.
sobie poszukajcie i odczytajcie.

tfu!

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”