Latest post of the previous page:
I naprawdę NIGDY nie miałeś takiego okresu, w którym zamiast 100 tysięcy wychodziło ci pięć tomów? xDTrochę mnie fascynuje ten temat, bo ja mam poważne problemy żeby wyskrobać 100 tysięcy znaków dobrej prozy, tak, żeby się to trzymało kupy, nie posypało się konstrukcyjnie i w dodatku trzymało ten sam poziom. Ale podobno mam za duże wymagania wobec siebie i innych.
Pamiętam swoją pierwszą Powieźć, która miała trzy tysiące stron i więcej wersji alternatywnych niż uniwersum Marvela. A gdy po latach zdmuchnęłam kurz, zrobiłam bardzo luźny plan i napisałam to na poziomie, na którym da się czytać, wyszło jednak, że tych stron jest niecałe trzysta.
Ale wciąż tęsknie za swoją grafomańską lekkością pióra z czasów gimbazy, bo mam wrażenie, że z każdym miesiącem pisze mi się ciężej. I wolniej. I w ogóle nope.