Andrzej Pilipiuk pisze:Przychylę się do zdania Romka. Mi to śmierdzi na kilometr.
Tak. Wygląda na to, że to kolejny "druk na życzenie", namonożyło się tych firm ostatnio jak psich kup na pośniegowych chodnikach

I równie ładnie pachną

To taka polska mutacja zjawiska znanego na Zachodzi jako "Vanity Publ.", książki wydawane na koszt autora i praktycznie tylko do niego dystrybuowane (żeby np. rozdawał swoim znajomym). Nakład 500 egz. jest bardzo niski, praktycznie żadne prawdziwe wydawnictwo nie wydaje w takim nakładzie - nieopłacalny, ze znanych mi osobiście, robiła tak Zielona Sowa przy serii "Nowa proza i poezja polska", ale była to wówczas działalność hobbystyczna, promowania debiutujących twórców.
Na Twoim miejscu absolutnie bym w to nie szła - nie warto, może się tak zdarzyć, że Twojej książki nikt nie dostrzeże.
Lepiej spróbować wysyłać do normalnego wydawnictwa, jak się nie spodoba zawsze można poprawić i dalej...
Życzę powodzenia w szukaniu wydawcy z prawdziwego zdarzenia
PS Uroczą historię o "Vanity Publishing" napisał Umberto Eco w powieści "Wahadło Foucaulta", takie wydawnictwo jest tam nazywane "NWA" (Nakład Własny Autora), a ważna myśl głosi "Wydawnictwo NWA obchodzi się bez czytelników, interesują go wyłącznie autorzy" (którzy mogą zapałacić)
