46

Latest post of the previous page:

Humanozerca pisze:Pozwolę sobie też na korektę tego, co powiedziałem o różnicy między narratorem i autorem. Z jednej strony ona istnieje i przykładamy do niej wielką wagę, jeśli jesteśmy strukturalistami w badaniach literackich. Wtedy interesuje nas struktura dzieła a nie pisarz, czy czytelnik. Ale istnieje inna opcja, która podkreśla znaczenie autora i czytelnika. Na podstawie treści próbuje się zinterpretować: zachowania klasowe, albo przejawy podświadomości, albo... (teorii psychologizm w literaturoznawstwie trzyma się nieźle, podałem tylko dwie najtandetniejsze, oklepane pomysły.)
LOL

Grimzon: A następnym razem proszę o rozszerzenie swojego poglądu, bo takie posty będą kasowane.
Ostatnio zmieniony ndz 28 kwie 2013, 23:10 przez Sepryot, łącznie zmieniany 1 raz.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

47
chodziło mi to po głowie od pół roku ale nie umiałem tego ogarnąć- kato-komando - to jest to czego szukałem ( w moich opowiadaniach są starcia "szatanistów" z "katolami" ale teraz już wiem co napiszę następne, dzięki :)

48
Smoke pisze:temat jest o wiele bardziej złożony, zupełnie inaczej wygląda sytuacja zawodowca a inaczej przyszłego pisarza- w opcji pierwszej jest zasada "nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili" w opcji drugiej pozornie jest tak samo lecz należy wziąć pod uwagę to że konsekwencje mogą być większe niż korzyści,
Oczywiście. Przykłady z fandomu?

Znałem kilku kolegów po piórze którzy uważali że "nie ważne jak byle mówili". Efekt końcowy generalnie był taki że po pewnym czasie przestano o nich mówić, bo ludzie mają ciekawsze tematy niż komentowanie autokreacyjnych wyskoków świrów.

Ewentualnie to jak mówiono sprawiało że ludzie tracili ochotę do poznania ich dzieł literackich. W drastycznych przypadkach osobniki nazbyt autokreacyjne przestały być zapraszane na nasze imprezy branżowe.

biorąc pod uwagę konsolidację środowiska i proste przełożenie popularności na wyniki sprzedaży książek był to malowniczy strzał w obie stopy...

Przykład K.T.Lewandowskiego - solidny dorobek - ponad 20 książek, jeden z prekursorów polskiego fantasy, jeden z ważniejszych inicjatorów polskiej fali w fantastyce (opowiadanie "Noteka 2015") udawało mu się publikować nawet w ciemnej dekadzie - latach 90-tych.

Do tego: nazbyt bujna autokreacja na imprezach, skonfliktowanie się ze środowiskiem, za rozmaite wyskoki wywalenie ze wszystkich liczących się list dyskusyjnych, szlaban praktycznie na wszystkie konwenty, konflikt z wszystkimi wydawcami branżowymi, wreszcie - "dolina nicości" - ludzie którzy przygodę z fantastyką zaczynali 5-8 lat temu w większości gościa nawet nie kojarzą.

Nawet gwiazda Sapkowskiego mocno wyblakła po jego rasistowskich wygłupach, obrażaniu czytelników oraz kilku przypadkach gdy mimo ataków choroby filipińskiej nie zdecydował się na L-4 tylko kontynuował wystąpienia...
podam swój przykład- gdybym był uznanym pisarzem nawet nie zastanawiałbym się czy przekraczam jakieś granice
ja się nad tym problemem zastanawiam po napisaniu każdej strony...
ale póki co jako przyszły pisarz muszę brać pod uwagę wiele spraw pobocznych, np. fakt że moja siostra jest polonistką w katolickim liceum więc moje opowiadania o zbiorowych gwałtach na czarnych mszach mogłyby jej deczko zaszkodzić- a przynajmniej musiałbym się z tego mocno tłumaczyć
publikuj pod pseudonimem. Jeśli sataniści na końcu zostają ukarani - dostają wpierdol albo idą do piekła - możesz się powoływać na dydaktyczny wydźwięk prozy ;)

[ Dodano: Pon 29 Kwi, 2013 ]
Smoke pisze:temat jest o wiele bardziej złożony, zupełnie inaczej wygląda sytuacja zawodowca a inaczej przyszłego pisarza- w opcji pierwszej jest zasada "nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili" w opcji drugiej pozornie jest tak samo lecz należy wziąć pod uwagę to że konsekwencje mogą być większe niż korzyści,
Oczywiście. Przykłady z fandomu?

Znałem kilku kolegów po piórze którzy uważali że "nie ważne jak byle mówili". Efekt końcowy generalnie był taki że po pewnym czasie przestano o nich mówić, bo ludzie mają ciekawsze tematy niż komentowanie autokreacyjnych wyskoków świrów.

Ewentualnie to jak mówiono sprawiało że ludzie tracili ochotę do poznania ich dzieł literackich. W drastycznych przypadkach osobniki nazbyt autokreacyjne przestały być zapraszane na nasze imprezy branżowe.

biorąc pod uwagę konsolidację środowiska i proste przełożenie popularności na wyniki sprzedaży książek był to malowniczy strzał w obie stopy...

Przykład K.T.Lewandowskiego - solidny dorobek - ponad 20 książek, jeden z prekursorów polskiego fantasy, jeden z ważniejszych inicjatorów polskiej fali w fantastyce (opowiadanie "Noteka 2015") udawało mu się publikować nawet w ciemnej dekadzie - latach 90-tych.

Do tego: nazbyt bujna autokreacja na imprezach, skonfliktowanie się ze środowiskiem, za rozmaite wyskoki wywalenie ze wszystkich liczących się list dyskusyjnych, szlaban praktycznie na wszystkie konwenty, konflikt z wszystkimi wydawcami branżowymi, wreszcie - "dolina nicości" - ludzie którzy przygodę z fantastyką zaczynali 5-8 lat temu w większości gościa nawet nie kojarzą.

Nawet gwiazda Sapkowskiego mocno wyblakła po jego rasistowskich wygłupach, obrażaniu czytelników oraz kilku przypadkach gdy mimo ataków choroby filipińskiej nie zdecydował się na L-4 tylko kontynuował wystąpienia...
podam swój przykład- gdybym był uznanym pisarzem nawet nie zastanawiałbym się czy przekraczam jakieś granice
ja się nad tym problemem zastanawiam po napisaniu każdej strony...
ale póki co jako przyszły pisarz muszę brać pod uwagę wiele spraw pobocznych, np. fakt że moja siostra jest polonistką w katolickim liceum więc moje opowiadania o zbiorowych gwałtach na czarnych mszach mogłyby jej deczko zaszkodzić- a przynajmniej musiałbym się z tego mocno tłumaczyć
publikuj pod pseudonimem. Jeśli sataniści na końcu zostają ukarani - dostają wpierdol albo idą do piekła - możesz się powoływać na dydaktyczny wydźwięk prozy ;)

49
Po przeczytaniu powyższych komentarzy zaczynam na serio rozważać zmianę nazwiska skoro na pseudo jest już za późno... :shock:
Dla mnie powiedzenie "nie ważne jak, byleby mówili" to pierwsza składowa holyłódzkich gwiazdek, im wręcz płaci się za odgrywanie skandali. A autor, niestety jeździ na pstrej łasce czytelników. Jeśli ktoś jest totalnym mizoginem i daje temu wyraz w swoich książkach, niech nie liczy na poparcie żeńskiej części populacji.
Tak dochodzę do wniosku, że pseudo w niczym nie pomoże jeśli pisze się ekstremalnie szokujące dziełko. Zawsze znajdzie się taki, co dokopie się do autora i zbluzga go z dziką rozkoszą.
Z kolei jeśli książka jest "letnia" i nie wzbudza większych kontrowersji, pseudo jest chyba wydumanym zabiegiem służącym... no właśnie, czemu?

50
To, że książka nie bulwersuje, nie oznacza wcale, że jest letnia. Może budzić emocje, ale niekoniecznie oburzenie moralne. To ostatnie nie jest bynajmniej receptą na sukces czy choćby zainteresowanie. Istnieje wiele książek które - poprzez zawarte w nich opisy - budzą obrzydzenie do wyrzygu włącznie. I wcale nie czyni ich to arcydziełami. Jakby ktoś miał wątpliwości proponuje poczytać kilka wybranych pozycji G.N. Smitha. Mnóstwo obrzydliwych, "bulwersujących" opisów, całość - grafomańska. W najlepszym razie poziom disco - polo horrorów.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

51
Przepraszam, użyłam skrótu myślowego. Właśnie te książki, które wzbudzają silne emocje, ale niekoniecznie obrazoburcze są najbardziej wartościowe. Ale autorzy takowych chyba nie rozważają (a na pewno nie maja takiej potrzeby) ukrywania się pod pseudonimem.
Ps: w żadnym razie nie stawiam znaku równości pomiędzy literackim porno-brutal szokiem a arcydziełem :wink:

52
Mona, poczytaj sobie jeszcze wątek o "Autorze ukrytym/zakrytym" - tam sobie od innej strony temat nadgryzaliśmy, może Ci się przyda: http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=12800
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

53
Thana dziękuję, świetny temat :)
Moje rozterki co do pseudonimu wzięły się stąd, że podczas spotkania w gronie bliskich mi osób, przeczytano "soczysty" rozdział mojej powieści. Pojawiły się uśmieszki, niewybredne komentarze, a ja poczułam się najzwyczajniej w świecie głupio. Zdawałam sobie sprawę, że wyrwanym z kontekstu fragmentem można właściwie okpić co drugą książkę, ale nie dawało mi spokoju, że mogę negatywnie szokować nie tyle obcych ludzi, co własnie tych, którzy mnie znają. Ich z chęcią potraktowałabym pseudonimem :cool:

55
Andrzej Pilipiuk pisze:oj tak - publikowanie pod nazwiskiem jakoś powstrzymuje człowieka przed nadmierną "cielistością" opisów...
Andrzej, mona, oj tam, przesadzacie :mrgreen:
Nie, żeby mi jakoś szczególnie łatwo malownicza nieprzyzwoitość wychodziła ;), ale spójrzmy prawdzie w oczy - to lęk przed grafomanią (chyba nawet bardziej niż pruderia), a na to pseudo nie pomoże.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

56
Hm, a ja się poważnie zastanawiałem nad żeńskim pseudonimem. Powód: chciałem napisać fantastykę dla kobiet (taki romans s-f) :D. W sumie i tak nie ma problemu, bo na 3 wydawnictwa jedno odpowiedziało "spadaj na drzewo" a pozostałe nawet tyle nie. A jednak wciąż się zastanawiam, czy może jednak "fantastyka dla kobiet" lepiej by została przyjęta, gdyby była wysłana przez kobietę :)

57
romans s-f
Szopen, świetny pomysł! Jeżeli to będzie dobrze napisane, to ja kupuję! I zwisa mi zwiędłym kalafiorem, czy to będzie autorstwa kobiety, czy mężczyzny. Ważne, żeby było inteligentnie zrobione, w ciekawych realiach i z dobrze oddanymi emocjami.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

58
Thana pisze:
romans s-f
Szopen, świetny pomysł! Jeżeli to będzie dobrze napisane, to ja kupuję!
Moja żona twierdzi, że tekst mi wyszedł dobry, ale koło romansu nawet to nie leżało :) Mogę ci podesłać, jeżeli akurat się nudzisz i masz ochotę zaopiniować.

59
szopen pisze:Mogę ci podesłać, jeżeli akurat się nudzisz i masz ochotę zaopiniować.
Teraz akurat wręcz przeciwnie - zarobiona jestem po uszy, ale przypomnę się za jakiś czas, OK? :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

61
"Dla kobiet" to niekoniecznie oznacza "po kobiecemu". Nie mam nic przeciwko temu, żeby mężczyźni pisali dla mnie. Wręcz przeciwnie. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron