Smoke pisze:temat jest o wiele bardziej złożony, zupełnie inaczej wygląda sytuacja zawodowca a inaczej przyszłego pisarza- w opcji pierwszej jest zasada "nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili" w opcji drugiej pozornie jest tak samo lecz należy wziąć pod uwagę to że konsekwencje mogą być większe niż korzyści,
Oczywiście. Przykłady z fandomu?
Znałem kilku kolegów po piórze którzy uważali że "nie ważne jak byle mówili". Efekt końcowy generalnie był taki że po pewnym czasie przestano o nich mówić, bo ludzie mają ciekawsze tematy niż komentowanie autokreacyjnych wyskoków świrów.
Ewentualnie to jak mówiono sprawiało że ludzie tracili ochotę do poznania ich dzieł literackich. W drastycznych przypadkach osobniki nazbyt autokreacyjne przestały być zapraszane na nasze imprezy branżowe.
biorąc pod uwagę konsolidację środowiska i proste przełożenie popularności na wyniki sprzedaży książek był to malowniczy strzał w obie stopy...
Przykład K.T.Lewandowskiego - solidny dorobek - ponad 20 książek, jeden z prekursorów polskiego fantasy, jeden z ważniejszych inicjatorów polskiej fali w fantastyce (opowiadanie "Noteka 2015") udawało mu się publikować nawet w ciemnej dekadzie - latach 90-tych.
Do tego: nazbyt bujna autokreacja na imprezach, skonfliktowanie się ze środowiskiem, za rozmaite wyskoki wywalenie ze wszystkich liczących się list dyskusyjnych, szlaban praktycznie na wszystkie konwenty, konflikt z wszystkimi wydawcami branżowymi, wreszcie - "dolina nicości" - ludzie którzy przygodę z fantastyką zaczynali 5-8 lat temu w większości gościa nawet nie kojarzą.
Nawet gwiazda Sapkowskiego mocno wyblakła po jego rasistowskich wygłupach, obrażaniu czytelników oraz kilku przypadkach gdy mimo ataków choroby filipińskiej nie zdecydował się na L-4 tylko kontynuował wystąpienia...
podam swój przykład- gdybym był uznanym pisarzem nawet nie zastanawiałbym się czy przekraczam jakieś granice
ja się nad tym problemem zastanawiam po napisaniu każdej strony...
ale póki co jako przyszły pisarz muszę brać pod uwagę wiele spraw pobocznych, np. fakt że moja siostra jest polonistką w katolickim liceum więc moje opowiadania o zbiorowych gwałtach na czarnych mszach mogłyby jej deczko zaszkodzić- a przynajmniej musiałbym się z tego mocno tłumaczyć
publikuj pod pseudonimem. Jeśli sataniści na końcu zostają ukarani - dostają wpierdol albo idą do piekła - możesz się powoływać na dydaktyczny wydźwięk prozy
[ Dodano: Pon 29 Kwi, 2013 ]
Smoke pisze:temat jest o wiele bardziej złożony, zupełnie inaczej wygląda sytuacja zawodowca a inaczej przyszłego pisarza- w opcji pierwszej jest zasada "nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili" w opcji drugiej pozornie jest tak samo lecz należy wziąć pod uwagę to że konsekwencje mogą być większe niż korzyści,
Oczywiście. Przykłady z fandomu?
Znałem kilku kolegów po piórze którzy uważali że "nie ważne jak byle mówili". Efekt końcowy generalnie był taki że po pewnym czasie przestano o nich mówić, bo ludzie mają ciekawsze tematy niż komentowanie autokreacyjnych wyskoków świrów.
Ewentualnie to jak mówiono sprawiało że ludzie tracili ochotę do poznania ich dzieł literackich. W drastycznych przypadkach osobniki nazbyt autokreacyjne przestały być zapraszane na nasze imprezy branżowe.
biorąc pod uwagę konsolidację środowiska i proste przełożenie popularności na wyniki sprzedaży książek był to malowniczy strzał w obie stopy...
Przykład K.T.Lewandowskiego - solidny dorobek - ponad 20 książek, jeden z prekursorów polskiego fantasy, jeden z ważniejszych inicjatorów polskiej fali w fantastyce (opowiadanie "Noteka 2015") udawało mu się publikować nawet w ciemnej dekadzie - latach 90-tych.
Do tego: nazbyt bujna autokreacja na imprezach, skonfliktowanie się ze środowiskiem, za rozmaite wyskoki wywalenie ze wszystkich liczących się list dyskusyjnych, szlaban praktycznie na wszystkie konwenty, konflikt z wszystkimi wydawcami branżowymi, wreszcie - "dolina nicości" - ludzie którzy przygodę z fantastyką zaczynali 5-8 lat temu w większości gościa nawet nie kojarzą.
Nawet gwiazda Sapkowskiego mocno wyblakła po jego rasistowskich wygłupach, obrażaniu czytelników oraz kilku przypadkach gdy mimo ataków choroby filipińskiej nie zdecydował się na L-4 tylko kontynuował wystąpienia...
podam swój przykład- gdybym był uznanym pisarzem nawet nie zastanawiałbym się czy przekraczam jakieś granice
ja się nad tym problemem zastanawiam po napisaniu każdej strony...
ale póki co jako przyszły pisarz muszę brać pod uwagę wiele spraw pobocznych, np. fakt że moja siostra jest polonistką w katolickim liceum więc moje opowiadania o zbiorowych gwałtach na czarnych mszach mogłyby jej deczko zaszkodzić- a przynajmniej musiałbym się z tego mocno tłumaczyć
publikuj pod pseudonimem. Jeśli sataniści na końcu zostają ukarani - dostają wpierdol albo idą do piekła - możesz się powoływać na dydaktyczny wydźwięk prozy
