46

Latest post of the previous page:

Pamiętam, że ja też nie chciałam na początku nikomu pokazywać swoich tekstów, ale miałam w tym trochę racji, bo teksty początkowe były mocno niedopracowane. A co do krytyki - gdyby nie ochrona prywatności pokazałabym wam opnie na temat jednego z moich tekstów, które zamieścili czytelnicy po przeczytaniu :) Jedna osoba pisze, że tekst jest dobry i 'w ogóle w ogóle' a następna post pod nią pisze, że tekst jest słaby. Czyli jak zwykle wszystko zależy od człowieka jego wiedzy i upodobań.
Książki to drogi do innych światów.

47
Ja natomiast pokazywać teksty lubię. Ale tylko wtedy jeśli są "dobrze dopracowane". Natomiast nauczycielce chyba nie pokażę... choć ona i tak wie, że ja piszę.

49
o rany, za pierwszym razem większość tfu-rców przeżywa nielichy szok. normalne. (zresztąCi którzy mi podesłali na priv mogą zaświadczyć...)



Ludziska kochane. Szkoła nie daje Wam prawie żadnych podstaw przydatnych w szermierce słowem.



część wie że nie należy powtarzać wyrazów. Prawie nikt nie swie że należy unikać powtórzeń nie tylko identycznych rdzeni,identycznych końcówek ale nawet róznych wyrazów które podobnie brzmią? Kto słyszał o aliteracjach?



tego wszystkiego szkoła teoretycznie powinna uczyć. Ale nie uczy.



tu trzeba walczyć samemu. Albo poszukać fachowej pomocy.

51
Prawie nikt nie swie że należy unikać powtórzeń nie tylko identycznych rdzeni,identycznych końcówek ale nawet róznych wyrazów które podobnie brzmią? Kto słyszał o aliteracjach?
Ja słyszałam! :D



Milusio poczytać takie właśnie wypowiedzi doświadczonego wygi. Z moją tragiczną średnią daje mi pan nadzieję. 8)
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

52
winky pisze:
Milusio poczytać takie właśnie wypowiedzi doświadczonego wygi. Z moją tragiczną średnią daje mi pan nadzieję. 8)


szkoła może się przydać (czasami) - ale tak naprawdę to czym się w życiu zajmiemy zależy przede wszystkim od tego czego uczymy się poza szkołą.



prawdziwa wiedza prawdziwa mądrość jest ukryta w innych książkach niż podreczniki

53
Per aspera ad astra.



Ja szkól w życiu miałem wiele. Wiele też przede mną. żadnej też nie ukończyłem (jak na razie). W rozmowach często używam: szkoła podstawowa. Pozostałość to tylko papier, jak dla mnie. Sam się uczę, szkolę i poznaję - to kwestia chęci. Wiem, jestem unikatem i sprzecznością społeczną, ale przede wszystkim, nauczyłem się jednej rzeczy - chcieć to znaczy móc.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

54
Martinius pisze: Pozostałość to tylko papier, jak dla mnie. Sam się uczę, szkolę i poznaję - to kwestia chęci. .


Taaa... Papierki o które pytaja Cię raz w życiu gdy chesz zdobyć kolejne papierki... :twisted:

55
ależ z was marudy, szkoła to, szkoła tamto, ogólnie zła i paskudna...

a jak by nie patrzeć DAJE podstawy, choćby rozróżnienie pisowni ó i u.



resztę człowiek nabywa wraz z ilościa lat i doświadczeń na koncie.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

56
abstrakcja pisze:I choć (na szczęście) mego dziełka nie wydali, usłyszałam parę cennych opinii i rad, do tego ciekawych.


Czy mogłabyś się takowymi podzielić? Z chęcią przeczytam.

--

Co do szkoły, to tam nauczysz się minimum. Który historyk w wykładzie zawrze informacje o przyczynie śmierci Sobieskiego, czy opowieść o tym, jak Mieszko I przygotowywał się do chrztu w 966?



Jeżeli chcesz do czegoś dojść, musisz gryźć się o to sam, czego najlepszym przykładem jest nasza obecność na tym forum. Przecież polonistka nikomu z was nie kazała zarejestrować się na WM :!:
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

57
ravva pisze:ależ z was marudy, szkoła to, szkoła tamto, ogólnie zła i paskudna...

a jak by nie patrzeć DAJE podstawy,


moim zdaniem szkoła wyczerpala swoją formułę.

58
andrzej, pliz, rozwiń swoją opinię.



ja szkoły bede bronić - nie mam jakiejs koszmarnej traumy z nią zwiaznaej (może poza matematyka) i jestem zdania, ze ujednolicone nauczanie, przynajmniej do pewnego poziomu, daje ludziom ogólne pojęcie na temat otaczajacego świata.



reszta zalezy od spoleczeństwa - rodziców, kolegów, znajomych, tradycji, etc., wyboru ksiązek pozaszkolnych, etc., itd.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

59
ravva pisze:andrzej, pliz, rozwiń swoją opinię.


ło w mordę.



ok. Widzę to tak: szkoła została wymyślona w starożytności. biegało generalnie o o obniżenie kosztów - zamiast układu jeden nauczyciele - jeden uczeń wprowadzono system gdzie na jednego belfra zrzucali sie rodzicie kilkunastu - kilkudziesięciu uczniów.



przez kolejne 3-4 tyś lat wyglądało to sensownie. przychodzimy do belfra dajemy mu kasę on za to uczy nasze dzieci tego co zamówimy.



kto chciał to posyłał, kto nie chciał to nie posyłał.

byli i tacy którzy chcieliby posłać a nie mieli kasy - dla nich były szkoły przykościelne a jak kto miał łeb na karku to czasem dziedzic mu naukę fundował.



wszystko zmieniło się gdy do władzy dorwali sie encyklopedyści. W czasie rewolucji francuskiej pojawili sie kolesie głoszący że każdy chce się uczyć i ża państwo ma obiazek mu tę naukę zapewnić. (nauka ta sprowadzała się do zganiania dzieciaków i przepytywania z podstawowych deklaracji rzadu rewolucyjnego. jak który nie umiał rodzice mieli przechlapane)



masowa indoktrynacja smarkaterii bardzo się spodobała prusakom którzy jako pierwsi stwierdzili że szkoła może sie przydać w hodowli fanatycznego rekruta nie tylko gotowego zginąć za swojego króla ale jeszcze skutkiem odpowiedniej tresury działającego jak automat - bezrefleksyjnie wypełniającego rozkazy.



Z układu: rodzic zamawia konkretną usługę i płaci a belfer wykonuje zadania przeszli do systemu: państwo zdziera podatek, z tego utrzymuje państwowych nauczycieli którym płaci a za to wymaga by pakowali dzieciom do głów to co zamówi władca/rząd. Rola rodziców z podmiotu umowy została zredukowana do płodzenia dzieci i opłacania im nauki (jak kto nie chce mieć dzieci i tak na szkołę płacić musi)



a potem poszło.



oczywiście ludzie wykręcali się jak mogli z drugiej strony aparat wzmacniał uścisk/ucisk skutkowało to stałym podnoszeniem wieku do którego nauka była obowiązkowa. (wiadomo im dłuższa tresura tym lepiej)



jeszcze sto lat temu maturę zdawało się w wieku lat 16-tu.

(np. M.Skłodowska-Curie)



W tej chwili w sytuacji gdy mamy potwornie silne lewackie związki zawodowe w rodzaju ZNP rząd zaczyna tracić kontrolę nad szkołą (belferstwo żąda obniżenia wieku rozpoczęcia edukacji a obecna ministrka nie bardzo wie jak sie wykręcić). Przykładem częściowej utraty kontroli była kadencja min. Giertycha którego pomysły ZNP jawnie wyszydzał, olewał, sabotował.



Czyli dojrzewamy powoli do sytuacji gdy nauczyciele kompletnie zerwą się z łańcucha. My dostarczymy im pieniądze i dzieic a oni sami ustalą czego ich nauczą. Rzad zas zredukowany zostanie do orli pośrednika w przepływach kasy.



Od chwili upaństwowienia oświaty i wprowadzenia przymusu wprowadzono też szereg sztucznych regulacji by szkoła stała sie jedyną alternatywą - stąd obecny wymóg posiadania matury gdy idzie się na studia (przed wojną tego nie było, wystarczyło zdać egzamin). Stąd zamknięcie wielu zawodów dla ludzi bez dyplomu ukończenia uczelni.

(nie wiem czy pamiętacie kilka lat temu curiosalną próbę wprowadzenia wymogu posiadania studiów dziennikarskich dla ludzi zajmujących się dziennikarstwem).



Powiedzmy jeszcze za wczesnej komuny szkoła mogła stanowić źródło wiedzy o świecie.



Obecnie w dobie telewizji, internetu i pełnych księgarni uczeń jest w stanie od reki zdobyć informacje drastycznie wykraczające poza program nauczania.



co więcej szkoła wycofała się z misji wychowawczej a likwidacja zawodówek i debilna reforma gimnazjalna sprawiła że licea zalała masa kompletniej dziczy. Zaowocowało to "falą" i gwałtownym nasileniem patologii.



stawiam tezę że szkoła z miejsca opresyjnego stała się miejscem po prostu toksycznym. Jednocześnie postęp techniczny i dostęp do informacji wzrosły tak że nauczanie zbiorowe stało się anachronizmem.



a wobec rosnącej władzy zwiazków nauczycieli może stać sie niebezpiecznym anachronizmem.

60
Ja w zasadzie ze szkoły jak dotychczas wyniosłem tylko nienawiść do rówieśników i nauczycieli od polskiego. W podstawówce zostałem zlinczowany przez nauczycielkę, kiedy dałem jej do przeczytania opowiadanie napisane na podstawie Gwiezdnych wojen. xD Była to chyba druga klasa, opowiadanie może nie nie najwyższych lotów takie w 16 kartkowym zeszycie z własnymi ilustracjami, chyba ej się nie podobało stwierdziła że lepiej bym się ortografii pouczył( dysortoraf ze mnie ). Później już nic jej nie pokazałem.



W klasach 4-6 znienawidziłem polski. Facetka w ogóle nie powinna zajmować się

uczeniem ludzi, potrafiła bić linijką po łapach i szarpać za uszy. No a kiedy moi rodzice poszli rozmawiać z dyrektorem bicie się skończyło lecz do końca podstawówki miałem 2 z polskiego...



Gimnazjum zero rewolucji przez trzy lata napisaliśmy raptem dwie rozprawki :?



Raczej wątpię, aby moje szkoły by jakieś niezwykłe, tak sie dzieje w większości małomiasteczkowych szkól.

Na dokładkę w naszym popegeerowskim lubuskim ludzie w ogóle nie tolerują

inności. Kiedyś na przerwie w gimnazjum czytałem sobie na schodach książkę, w pewnym momencie podchodzi do mnie paru łepków sporo starszych i szerszych no i każą mi na głos czytać, kiedy odmówiłem zabrali mi książkę i chociaż gadałem o tym z wychowawczynią nigdy jej nie odzyskałem.



Dlatego ja nie lubie szkoły i nikt mnie do niej nie przekona,


stawiam teżę że szkoła z miejsca opresyjnego stała się miejscem po prostu toksycznym. Jednoczesnie postep techniczy i dostęp do informacji wzrosły tak że nauczanie zbiorowe stało się anachronizmem.


I całkowicie się z Andrzejem zgadzam.

A a teraz kiedy się wyniosłem do liceum w większym mieście jest tylko trochę lepiej... Eh a Polska.
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

61
Kristopher pisze: Raczej wątpię, aby moje szkoły by jakieś niezwykłe, tak sie dzieje w większości małomiasteczkowych szkól.


na ile badałem sprawę szkoły wiejskie i małomiasteczkowe jeszcze jakos trzymają poziom (w tym poziom bezpieczeństwa). spory odsetek miejskich to dosłownie klatki pełne bestii.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”