Clarie pisze:ze szkołami to jest tak, że dają podstawę.
trzeba postawić pytanie jak szeroka ma być ta podstawa.
i na ile szybko dostosowywać ją do zmian w nauce.
w 5 klasie na biologii uczono mnie podziału systematycznego dzieląc istoty żywe na królestwo roślin i królestwo zwierząt. W ósmej klasie (w programie było co inie ale zasłyszałem) że wydzileono królestwo grzybów. W liceum dzielono na procayriota a eucariota. jak jest teraz nawet nie wiem.
sto lat temu zaczeto wprowadzać do szkół teorię Darwina. Za 10 lat zapewne nauczać się będzie zmodyfikowanej teorii Lamarca
50 lat temu uczono całek, różniczek, logarytmów, algorytnmów etc. teraz mamy od tego komputer. Suwaków logarytmicznych nie produkuje się od lat a kiedyś uczniowi się marzyło że przeszmugluje taki na klasówkę.
ja usiłuję rozgryźć jak dziala astrolabium. 200 lat temu po prostu zapytałbym belfra.
gdzie jest granica podstaw?
nie lepiej nauczyć dzieciaka poslugiwać sie komputerem i dalej niech sobie sprawdza co jakiś czas aktualny stan wiedzy?
Oczywiście, że lepiej było w systemie jeden uczeń-jeden nauczyciel.
interaktywny program Twójbelfer 2.0
Gdyby wyliczyć ile osób z tych 36 naprawdę powinno zdać do liceum, klasa zmniejszyła by się o jakąś połowę. Więc po jaką cholerę się pchali?
1) polikwidowano zawodówki i technika - zmniejszyly sie możliwości upchnięcia ich gdzie indziej
2) rodzice maja zakodowane że trzeba pchać dzieci na studia. wprawdzie ostatni raz miało to sens przed wojną ale mity sa nieśmiertelne...