61

Latest post of the previous page:

Polishbritpoper, ja tylko napisałem, że to, co napisał Seener jest oczywiste. To, że wiele osób nie umie tego zastosować, nie znaczy, że tego nie wie. Taką miałem intencję. Nic nowego w tekście Seenera nie ma. Sam czytałeś i pewnie nic odkrywczego nie zauważyłeś.

Do adepta się nie przyczepiaj, bo nie masz racji. Adept to uczeń, początkujący. Nie znaczy, że nie może być ogarnięty. Początkujący mogą być ogarnięci lub nie.

A jeśli to, co napisał Seener to wiedza według ciebie dostępna jednemu procentowi ludzi, to jestem zdziwiony.

62
Adin: bycie ogarniętym oznacza już jakiś wyższy stopień wtajemniczenia w zasadzie ogarnięty to jakby stan ostateczny, wyrób kompletny, nic dodać nic ująć. Adept może jedynie ogarniać pewne sprawy ale nie może być ogarnięty całościowo. Zresztą nie będę się kłócił.

Secundo. Posiadać wiedzę a umieć z niej korzystać to nie to samo. Też oczywiste a dla wielu nieosiągalne. Choćby selekcja informacji i synteza. W poście tego gościa widać opanowanie tych umiejętności. To jest pierwszy stopień do nieba lub piekła jak kto woli.

Tri. Czekam na przykłady tekstów stworzonych przez ogarniętych adeptów ;)

Czeteri- miejcie oczy na telebimkach.
Obrazek

63
:)

Nie wrzucę ci tekstów, bo jestem nowy i jeszcze nie miałem okazji poczytać. Ale jak znajdę jakieś ciekawe to się podzielę od razu:)

Również nie chcę się kłócić. Też uważam, że skeener posiada wiedzę. Tak się tylko głośno zastanawiałem, kto z jego przekazu coś wyciągnie. Podkreśliłem zresztą, że z pewnością będzie przydatny dla totalnych nowicjuszy.

Pokój między chrześcijany:)

64
Co do just do it. To jest miazga. Jak się mówi że talent to jest 5 procent sukcesu to pomysł i teoria jest 1 no może 2 procentami opowiadania/powieści/scenariusza.

Masz pomysł. Ok. Teraz realizacja! Pomysł a realizacja? To jak zrobić projekt titanica a skonstruować titanica. To jak zjeść ptasie mleczko a wybrać się w podróż drogą mleczną. To jak lubić rysunki Mleczki a znać i lubić Mleczkę (nie wiem czy dobrze odmieniłem).

Jeszcze raz. Masz pomysł? Nic nie masz. Liczy się tylko to co napisane na szmacie.

Masz pomysł? Wydaje ci się że jest spójny, fajny klarowny?

Zacznij pisać i przejdz przez mielizny, układaj sypiącą się konstrukcje nawet sto razy bo coś co wygląda na sensowne w 4 stronicowym treatmencie jest skeczem Monthy Pytona w 80 stronicowym scenariuszu.

Nie ma sensu myśleć miesiącami o konstrukcji bohaterów, zwrotach akcji, tle historycznym itd. To znaczy to ważne ale bez przesady. W końcu trzeba wyjść na murawę i strzelić bramkę. Nie zrobisz tego na papierze (a w literaturze właśnie trzeba to zrobić na papierze).

Dlatego trzeba pisać. Góra trzy posty dziennie na forum. Reszta na papier. Facebook out, znajomi na 6 dni w tygodniu out, używki- papierosy i kawa tylko. I chociaż 2 tysiące słów dziennie. Pracujesz? Pisz po pracy i weekendy. To boli a gdy boli to wiesz że to jest dobre.

Plus absolutny brak gwarancji że to co napiszesz będzie dobre.
Obrazek

65
polishbritpoper pisze:
Seener jest przedstawicielem 1 procenta ludzi który opanował rozkminę i który ma szansę wykosić całą masę leszczy barowych. Od dziś kibicuje jego twórczości.
ujmijmy to tak: warto pewne rzeczy napisać dla siebie lub innych czarno na białym.

(między innymi po to się tu udzielam...)

dlaczego?

Masa z Was pisze czysto intuicyjnie. Wychodzi lepiej lub gorzej.
Ubranie procesu w definicje pozwala działać świadomie. Modyfikować. Kombinować. Ulepszać.

ok. znalazł się człowiek który poczytał pomyśłał i wrzucił te przemyślenia w postaci syntetycznej.

Cool.

teraz pora na zderzenie wiedzy teoretycznej z praktyczną. Tzn. Wie jak, rozumie dlaczego, kombinuje jak to zastosować. I wyjdzie albo nie wyjdzie.

A jak wyjdzie... Powiem tak: w Feniksie pojawiały sie opowiadanie świetne "Robaki zębowe" D.Zientalaka "Coś jakby wampir" Czyloka "Lodowiec" J.Dwutubego.

Byli zatem ludzie ktorzy wiedzieli jak, napisali świetnie i niestety poprzestali na kilku tekstach. (p.Dwutuby chyba zmarł).

wiedza jak się to robi, nawety wcielenie tej wiedzy w bardzo dobry tekst - to dopiero początek drogi.

Pierwszy krok: przejście od myślenia o pisaniu do pisania.
drugi krok: przejście od pisania do wysyłanie tego co się napisze.
trzeci krok: pierwsze wydane opowiadanie.
czwarty krok: pierwsza wydana książka.
piąty krok...

Krok nr 2586: rejs dookoła świata własnym jachtem w towarzystwie stada fanek i fanów.

Życzę oczywiście jak najlepiej.

66
jeszcze inaczej:

są ludzie którzy chcą napisać coś dla przyjemności.

są ludzie którzy chcieliby napisać coś co można pokazać innym.

są ludzie którzy chcą żyć z pisania.

piewszym wystarczy znajomość alfabetu.

ci drudzy powinni nauczyć się szermierki słowem. (w tym twierzenia bohaterów fabuł etc). na takim poziomie by usiec legion rywali.

ale ci trzeci muszą być nie szermierzami a inżynierami słowa. Muszą wiedzieć którą dźwignię pociągnąć by lokomotywa tekstu nabrała pędu... Muszą umieć zaprojektować sobie powieść jak Titanica. (swego czau najwiekszy na świecie sztuczny poruszający się obiekt). etc.

i najważniejsze - zdobycie umiejętności nic nie da jak się ma lenia przy )*( albo lubi zaglądać do flaszki. Widywałem przykłady rozpieprzonego talentu i zmarnowanych szans... To że ktos coś umie to znowu dopiero pierwszy krok...

67
Odważyłem się skrobnąć jeszcze jeden artykuł. Żeby nie zaśmiecać cudzego wątku umieściłem go tutaj . Oczywiście oba artykuły przeznaczone są wyłącznie dla osób, które jeszcze nie wiedzą o tym, co jest w nich umieszczone. Ci, którzy już to wiedzą mogą spokojnie ich nie czytać ;)

68
Andrzej w jednym (nie mówię, że w innych też) ma 100% racji. Nikt nie napisze dobrej książki, jeśli wcześniej nie przeczytał co najmniej kilku tysięcy dzieł innych. To naturalne! Nie można zostać mistrzem, nie będąc wcześniej uczniem i czeladnikiem.
I pewnie każdy niczym wziął się za literackie próby był niepoprawnym czytaczem. Wiem to po sobie, bo za pisanie (zresztą przez zupełny przypadek) wziąłem się w dość późnym wieku i po przeczytaniu niezliczonej wręcz ilości książek (moja norma w młodości wynosiła 10 książek tygodniowo, teraz niestety obowiązki zmniejszyły tę ilość w sposób drastyczny).
Trzeba więc czytać, żeby pisać! Nawet żeby poznawać realia tego, o czym chce się akurat pisać. Badania źródłowe to podstawa i wtedy może się uda napisać coś na tyle interesującego, że doczeka się "papieru".
A tak przy okazji o publikacjach internetowych. Istotnie z reguły teksty takie, które ukazały się w sieci nie znajdują uznania w oczach wydawców, ale nie jest to reguła. Na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że zdarzają się i tu cuda. Kiedyś na portalu Fabrica librorum opublikowałem opowiadanie "Obowiązek szkolny", a mniej więcej rok później zobaczyłem go w formie papierowej i nawet z dużą ilością przychylnych recenzji.
Tak więc nie wszystko, co znajdzie się w sieci jest skazane tylko na elektroniczny żywot.

69
A tak przy okazji o publikacjach internetowych. Istotnie z reguły teksty takie, które ukazały się w sieci nie znajdują uznania w oczach wydawców, ale nie jest to reguła.
Zdecydowanie się z tym zgadzam; może ktoś kojarzy "Klub absolutnej karty kredytowej" Grzędowicza? O ile dobrze pamiętam, ten tekst najpierw wisiał w necie, ale wokół niego powstał tak duży szum, że się "obronił" mimo teoretycznie spalonej publikacji ;)

70
Zdarzają się wyjątki, ot choćby rzućcie okiem na 64 numer SFFiH. Ale własnie - to wyjątek potwierdzający regułę. Nie ma się co napalać.
Co do Grzędowicza - to chyba inna historia, on w chwili publikacji "Karty" miał chyba już dość mocną pozycję. Poza tym, łatwiej wrzucić opublikowany w necie tekst do zbioru opowiadań, niż umieścić wtórnie w jakimś piśmie.
Try to shake it loose, cut it free, just let it go, get it away from me.

71
Winrich pisze:Andrzej w jednym (nie mówię, że w innych też) ma 100% racji. Nikt nie napisze dobrej książki, jeśli wcześniej nie przeczytał co najmniej kilku tysięcy dzieł innych. To naturalne! Nie można zostać mistrzem, nie będąc wcześniej uczniem i czeladnikiem.
Któryś z nieżyjących już twórców - bodaj Karol Irzykowski - rzekł raz kiedyś tak: "Staram się czytać jak najmniej. Lepszych od siebie nie czytam, żeby się nie denerwować. Gorszych od siebie nie czytam, bo mi czasu szkoda..."

Może nie tymi dokładnie powiedział ten ktoś słowami, ale sens był mniej więcej taki.

Od razu wyjaśniam, że jak akurat czytam w ilościach znacznych i do dość dawna, więc nie jestem zdania tu przeze mnie nieudolnie zacytowanego. ALE odnoszę dziwne wrażenie, czytając czasami coś, że tego czegoś Autor (duża litera z czystej kurtuazji) zbyt zaufał Irzykowskiemu...

Jednym słowem - czytanie dla pisarza jest tak oczywiste, że warto to podkreślać na każdym kroku.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

72
Jak ja miałbym przeczytać kilka tysięcy książek zanim zabrał bym się do pisania... to powinienem chyba jeszcze ze 40 lat poczekać ;)
Czytać tak, ale nie kosztem pisania, poznawania świata, życia, poszukiwań inspiracji... Pisarz nie może być rzemieślnikiem, winien być artystą :)

74
arturborat pisze:Artystą to każden jeden by chciał być, tylko robić nie ma komu....
Artur
Święte słowa! Ja osobiście w żaden sposób nie pretenduję do funkcji społecznej "artysta". Wolę dobre rzemiosło, poparte na początku wiedzą a potem - potem... wylanym nad klawiaturą ;-)

[ Dodano: Nie 20 Mar, 2011 ]
Raptor pisze:Jak ja miałbym przeczytać kilka tysięcy książek zanim zabrał bym się do pisania... to powinienem chyba jeszcze ze 40 lat poczekać ;)
Głupio to zabrzmi, ale ja właśnie mniej więcej tyle czekałem, czytając przez ten czas wszystko, co podeszło.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

75
Cytując za wikipedią:
Artysta – twórca tym różni się od rzemieślnika – odtwórcy, że swoje dzieła tworzy w oparciu o własną koncepcję, nadając im niepowtarzalny charakter(...)
Dla mnie artysta to nie ktoś, kto nabazgra na czystej kartce "Hitler był gupi" i obwieści się objawieniem XXI wieku ;)
Bycie artystą to niekoniecznie skandale, brukanie obowiązujących reguł, sława, dziwki, seks i lasery ;) Tak samo jak nie oznacza łatwej drogi. Artysta wymaga od siebie o wiele więcej, niż rzemieślnik. Bo nie dość, że musi opanować fach, to jeszcze się wznieść ponad to :p Pokazać świeże spojrzenie, odkryć nowe drogi, zainspirować miliony :D Eh... ambicja :D

76
Chyba można by powiedzieć, ze każdy artysta jest rzemieślnikiem, ale nie każdy rzemieślnik jest artystą? A istnieją też stadia pośrednie, w literaturze - wyrobnicy, seryjni producenci utworów nieustannie uprawiający wariacje nt. jakiegoś pomysłu, postaci, wątku, klimatu (w czym nie ma nic złego). Tak czy owak, aby być owym wyrobnikiem, a tym bardziej artystą, opanowanie rzemiosła i tak jest niezbędne. Dlatego "poznawania świata, życia, poszukiwań inspiracji..." jak najbardziej chyba, ale ze świadomością, że czemuś ma to służyć (opanowaniu rzemiosła, zgromadzeniu narzędzi rzemieślniczych), a samo w sobie artysty nie stworzy. Poznawaniu świata, życia, poszukiwaniu inspiracji dla nich samych to oddają się turyści a nie artyści....
Artur

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”