Hihi! Przypomniałeś mi, smtk69, sytuację z moich czasów studenckich.

Zapragnęłam wówczas popracować w pewnej gazecie. Weszłam z ulicy, bez gotowego tekstu, za to z kilkoma pomysłami. Zostałam dopuszczona przed oblicze naczelnego, przedstawiłam pomysły i ustaliliśmy, że na jutro jeden z nich zrealizuję i zobaczymy.
Tekst miał dotyczyć tego, jak zwierzęta w ZOO przygotowują się do zimy. Pojechałam do ZOO, pogadałam z pracownikami i dowiedziałam się, że zwierzęta się nie przygotowują same, jak w przyrodzie, tylko że takie przygotowania wykonują za nich ludzie. Napisałam jak jest, zaniosłam naczelnemu. No i dialog:
Naczelny: Ale pani miała napisać, jak zwierzęta w ZOO się przygotowują do zimy.
Ja: Ale właśnie na miejscu się dowiedziałam, że zwierzęta się nie przygotowują, tylko są przygotowywane przez ludzi i o tym jest artykuł.
Naczelny: Ale to miał być artykuł o tym, jak zwierzęta się przygotowują!
Ja: W rzeczywistości się nie przygotowują.
Naczelny: Ale pani miała napisać o tym, jak się zwierzęta przygotowują, a pani napisała o czymś innym!
Ja: Chodzi o to, że miałam ten artykuł zmyślić?
Naczelny: (wymowne milczenie)
No to poszłam pracować gdzie indziej.
