Jest mniej barokowych wodotrysków niż w późniejszych powieściach i dobrze.
Mnie właśnie te "barokowe wodotryski" wprawiają (a raczej wprawiały kiedyś, bo czytałem tak często, że się przejadłem) w niepohamowany zachwyt estetyczny. Poza łysiakiem jeszcze tylko Nietzsche i Bruno Schultz wywoływali we mnie podobne fale emocjonalnego wzburzenia. Przy czym nie treść je wywoływała, a język, kompozycja słów. Bo na mnie zawsze głębiej oddziałuje kompozycja słów, niż kompozycja myśli. I u łysiaka ta tendencja zdaje się być podobna.
Drażnią cię "barokowe wodotryski", ale zważ na to, że łysiak jest werbalistą. U niego fabuła nigdy nie odgrywała kluczowej roli, była tylko pretekstem, do filuteryjnych zabaw językowych. Pan łysiak już nawet nie dba o to, czy te same myśli powtarzają się w jego książkach, czy nie, bez przerwy pisze o tym samym, z taką różnicą, że kompozycja słów nieznacznie się zmienia (na przykład chłopiec bawiący się na plaży i zabrany z niej przez fale, pojawia się i w "Statku" i we "Flecie z mandragory").
I teraz zmierzam do sedna. Pan łysiak jest z wykształcenia Architektem i Urbanistą, jego umysł jest ukierunkowany na tworzenie kompozycji przestrzennych. Wydaje mi się, że z tego powodu został poniekąd pisarzem, bo tworzenie kompozycji z powtarzalnych elementów graficznych, to nic innego jak nieco inny rodzaj kompozycji architektonicznej.
Ktoś taki zawsze będzie przedkładał słowa nad myśli, będzie się skupiał na kompozycji werbalnej, a nie na tym, co się za nią kryje. Innymi słowy: bardziej będzie interesowała go fasada, a nie wnętrze budynku.
Pan łysiak jest werbalistą, a nie fabularystą (wiem, mało szczęśliwe pojęcie).
W ten sam sposób można dokonać podziału czytelników. Jedni chcą obcować z językiem, na którym mogli by się wzorować w codziennym, namacalnym życiu, a inni z fabułą, którą mogli by przeżywać i przepuszczać przez filtr własnych doświadczeń.
Ja jestem czytelnikiem werbalnym, a nie fabularnym. Dlatego tak bardzo lubię "barokowe wodotryski" w każdej, wybitnie napisanej prozie.
Można by nawet powiedzieć, że Pan Waldemar łysiak jest poetą. Nie tworzy powieści w dosłownym znaczeniu tego słowa, lecz coś w rodzaju rozpoetyzowanej prozy. Mnie, jako werbaliście, bardziej to odpowiada niż sucha fabularna powieść, która się ciągnie w nieskończoność bez prawdziwej, romantyczno-barokowej wirtuozerii.
Dodane po 2 minutach:
P.S.
Fabularysta = pisarz fabularny (tak lepiej brzmi).