31

Latest post of the previous page:

Ja mam takie pytanie, gdzieś już raz je zadałem, ale widać w złym miejscu.mniejsza z tym.



Otóż, czy wydawnictwa, zlecają tematy?Tzn; czy wydawca np dzwoni i mówi, przydałoby się coś historycznego,bo teraz modne. Czy też nie wiem, coś o religii.Zdaję sobie sprawe, że nie mówią konkretnie co trzeba napisać,ale tak w zarysie.Bo gdzieś czytałem, że tak jest.



A, jeżeli, tak jest to należałoby się ćwiczyć w pisaniu takowym. Tzn; tak mi się wydaje.

32
Nie, z książkami nie, ale przy antologiach owszem, jeśli ma to być np. antologia tematyczna, jak choćby AD XII. Tam motywem przewodnim były anioły/demony. A pisania "tematycznego" na Fahrenheicie uczą.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

33
Takie pytanie: czy nigdy, wysyłając swój tekst, nie bał się Pan plagiatu ze strony wydawcy (w sensie "No, fajne to, ale nazwisko mało znane. Podsuniemy [nazwisko innego autora]!"?



I drugie: czy kiedykolwiek zrezygnował Pan z jakiegoś powodu z oferowanej publikacji książki?
"Se non ci avessero insegnato la colpa, nessuno peccherebbe"

34
Serpe pisze:Takie pytanie: czy nigdy, wysyłając swój tekst, nie bał się Pan plagiatu ze strony wydawcy (w sensie "No, fajne to, ale nazwisko mało znane. Podsuniemy [nazwisko innego autora]!"?
Nie, taka ewentualność to science - fiction :) Możliwe są plagiaty pomysłów, tekstów tylko na krótki dystans - tzn. ktoś może wziąć cudzy tekst i opublikować np. w Sieci, póki właściciel się nie wkurzy i nie da znać na policję ( jest specjalna jednostka do ścigania naruszeń prawa autorskiego przy Komendzie głównej). W przypadku wydawcy, pozostawałyby przecież pliki w komputerze prawdziwego autora z datą utworzenia i wiele innych śladów. Tylko ostatni głupek zaryzykowałby coś takiego, na pewno nie wydawnictwo, gdzie musi być jakiś prawnik przynajmniej na przychodne. Nie bałem się :) Zresztą ja współpracowałem tylko z poważnymi firmami: SFFiH, NF, Fabryką Słów, Powergraphem.
Serpe pisze:I drugie: czy kiedykolwiek zrezygnował Pan z jakiegoś powodu z oferowanej publikacji książki?
Tak. Tuż po tym jak nawiązałem kontakt z Fabryką, zgłosiło się do mnie inne wydawnictwo ( poprzez redakcję NF), któremu spodobał się jeden z moich tekstów zamieszczony w tym piśmie. Zaproponowali mi rozwinięcie opowiadania w powieść lub zbiór opowiadań. Ze względu na rozpoczętą wcześniej współpracę z FS, musiałem odmówić.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

35
Cześć Adam. Ciekaw jestem, czy Twoje spojrzenie na własną twórczość zawsze spotyka się ze spojrzeniem redaktorów i czytelników? Czy bywało tak, iż pomysł wydawał Ci się rewelacyjny, pisało się lekko jak liścik do dziewczyny, a reakcje okazały się, powiedzmy... obojętne. Lub męczyłeś się nad tekstem jak nad zeznaniem podatkowym, a czytelnicy zasypali Cię komplementami?

Jednym słowem - czy ufasz swemu nosowi w ocenie własnych tekstów?

36
Jacek Skowroński pisze:Jednym słowem - czy ufasz swemu nosowi w ocenie własnych tekstów?
Generalnie tak, ale do pewnej granicy. Myślę, że mogę stwierdzić, kiedy mój tekst jest niezły/dobry. Jednak na ile dobry - nie. To już muszą ocenić czytelnicy ;) Zresztą ja dopiero zaczynam pisać "profesjonalnie", więc trudno mi się wypowiadać autorytatywnie w takich kwestiach. Aha - nie męczę się nad tekstami, piszę je z przyjemnością ( jeśli chodzi o samo tworzenie). Tzn. pomijam tu fakt, że pisanie samo w sobie jest wyczerpujące fizycznie i psychicznie, kiedy trzeba to robić regularnie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

37
To ja z innej beczki:



Jakie książki czytasz na przestrzeni roku? Jak dużo? I jak często? No i jaka jest tematyka tych książek?

38
Jestem nałogowym "czytaczem", czytam zawsze i wszędzie. W dodatku w związku z pracą naukową, musiałem nauczyć się technik szybkiego czytania, czytam ok. 1000 słów na minutę, tak więc sporo tego przerabiam :) Czytam codziennie, różne książki. Np. mam takie które czytam czesto, ciągle te same. Trylogię Sienkiewicza, Odyseję, "Mistrza i Małgorzatę", teksty Eliadego i wiele innych. Czasem, jak jest ciężko, sięgam po inny zestaw: "Colas Breugnon" Rollanda, Platona, Kanta, filozofię Dalekiego Wschodu. Na codzień czytam różne różności: od beletrystyki, poprzez książki naukowe i popularno - naukowe, po czarny kryminał, obyczajowe, fantastykę.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

39
Nowa Fantastyka 8/2008 z moim opowiadaniem "Wilczy Legion" już w kioskach :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

41
Nie miałem kontaktu z łysiakiem :) Moje znajomości "literackie" ograniczają się na razie głównie do kregów fantastycznych. Proza jest dobrej jakości, choć jak ktoś czyta wszystko, lub prawie wszystko łysiaka, jak ja, w pewnym momencie powtarzanie pewnych chwytów warsztatowych i melodyki narracji ( w sumie identycznej we wszystkich książkach) zaczyna nieco nużyć. Jeszcze inną sprawą są historyczne uproszczenia, a także zapożyczenia od innych pisarzy np. napoleonisty Macdonella. Chapeau bas za "Malarstwo białego człowieka" które nie jest jedynie cyklem z dziedziny historii czy krytyki sztuki. Tyle w skrócie :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

43
"Flet z mandragory".
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

44
:( Dlaczego Flet z Mandragory? Język Fletu jest jeszcze niewyrobiony, wszak to jedna z pierwszych powieści łysiaka (chyba czwarta). Moja miłość do literatury i do wyszukanego języka zaczęła się od "Statku", mniej więcej w wieku 17 lat. Wtedy zakochałem się w tej stylistyce, retoryce i "blaskomiotności"

45
Epejos22 pisze::( Dlaczego Flet z Mandragory?
Ogólnie - za klimat, nastrój i nienachalne jeszcze głoszenie poglądu, że wszystkie kobiety to k...y. Niestety w późniejszych książkach już tak dobrze z tym nie jest.
Epejos22 pisze:
Język Fletu jest jeszcze niewyrobiony, wszak to jedna z pierwszych powieści łysiaka (chyba czwarta).
Nie, IMO język jest wyrobiony, ale nie nazbyt wyrobiony. Jest mniej barokowych wodotrysków niż w późniejszych powieściach i dobrze.
Epejos22 pisze:Moja miłość do literatury i do wyszukanego języka zaczęła się od "Statku", mniej więcej w wieku 17 lat. Wtedy zakochałem się w tej stylistyce, retoryce i "blaskomiotności"
Dobre pisanie nie polega na stosowaniu wyszukanego języka. IMHO. Oczywiście nie chodzi tutaj o pisanie równoważnikami zdań, ale nadmierna ornamentacja to blichtr. Często okrywa on braki warsztatowe: papierowe postacie, kiepskie dialogi itp. Tak rzuca się w oczy, że te braki są mniej widoczne, ale przecież nadal istnieją. Przy dobrym warsztacie nadmierna stylizacja języka przesuwa środek ciężkości z akcji/ treści/przesłania na język właśnie. Nie jestem oczywiście za jakąś siermiężną prostotą, ale właśnie retoryka, nadmiernie napuszony styl ( czasem nawet nie tyle napuszony co górny, taki, który byłby stosowny nawet, ale z rzadka) po pewnym czasie drażnią. I u łysiaka i innych autorów.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

46
Jest mniej barokowych wodotrysków niż w późniejszych powieściach i dobrze.


Mnie właśnie te "barokowe wodotryski" wprawiają (a raczej wprawiały kiedyś, bo czytałem tak często, że się przejadłem) w niepohamowany zachwyt estetyczny. Poza łysiakiem jeszcze tylko Nietzsche i Bruno Schultz wywoływali we mnie podobne fale emocjonalnego wzburzenia. Przy czym nie treść je wywoływała, a język, kompozycja słów. Bo na mnie zawsze głębiej oddziałuje kompozycja słów, niż kompozycja myśli. I u łysiaka ta tendencja zdaje się być podobna.



Drażnią cię "barokowe wodotryski", ale zważ na to, że łysiak jest werbalistą. U niego fabuła nigdy nie odgrywała kluczowej roli, była tylko pretekstem, do filuteryjnych zabaw językowych. Pan łysiak już nawet nie dba o to, czy te same myśli powtarzają się w jego książkach, czy nie, bez przerwy pisze o tym samym, z taką różnicą, że kompozycja słów nieznacznie się zmienia (na przykład chłopiec bawiący się na plaży i zabrany z niej przez fale, pojawia się i w "Statku" i we "Flecie z mandragory").



I teraz zmierzam do sedna. Pan łysiak jest z wykształcenia Architektem i Urbanistą, jego umysł jest ukierunkowany na tworzenie kompozycji przestrzennych. Wydaje mi się, że z tego powodu został poniekąd pisarzem, bo tworzenie kompozycji z powtarzalnych elementów graficznych, to nic innego jak nieco inny rodzaj kompozycji architektonicznej.

Ktoś taki zawsze będzie przedkładał słowa nad myśli, będzie się skupiał na kompozycji werbalnej, a nie na tym, co się za nią kryje. Innymi słowy: bardziej będzie interesowała go fasada, a nie wnętrze budynku.



Pan łysiak jest werbalistą, a nie fabularystą (wiem, mało szczęśliwe pojęcie).



W ten sam sposób można dokonać podziału czytelników. Jedni chcą obcować z językiem, na którym mogli by się wzorować w codziennym, namacalnym życiu, a inni z fabułą, którą mogli by przeżywać i przepuszczać przez filtr własnych doświadczeń.



Ja jestem czytelnikiem werbalnym, a nie fabularnym. Dlatego tak bardzo lubię "barokowe wodotryski" w każdej, wybitnie napisanej prozie.



Można by nawet powiedzieć, że Pan Waldemar łysiak jest poetą. Nie tworzy powieści w dosłownym znaczeniu tego słowa, lecz coś w rodzaju rozpoetyzowanej prozy. Mnie, jako werbaliście, bardziej to odpowiada niż sucha fabularna powieść, która się ciągnie w nieskończoność bez prawdziwej, romantyczno-barokowej wirtuozerii.

Dodane po 2 minutach:

P.S.



Fabularysta = pisarz fabularny (tak lepiej brzmi).

Wróć do „Strefa Pisarzy”