Kierowniku, poratuj złotóweczką.
: sob 09 gru 2017, 03:33
Czołem,
Ja już kiedyś tutaj byłem.
Ale czas jest dla człowieka okrutny, zapomina się twarzy niegdysiejszych bliskich, zapomina się śmieci wynieść, no i haseł i loginów też się zapomina. Więc wróciłem w nowej postaci, zniesmaczony swoją prokrastynacją jak nigdy wcześniej i gotowy na zarzucanie najłatwiejszych nawet pochopnie podjętych wyzwań. To brzmi, jakbym był tu kiedyś znany, czy coś - nic z tych rzeczy, kiedyś tekst wrzuciłem chyba, przywitałem się też, bo regulamin, coś skomentowałem. Oby mnie nie tknęło, by odnaleźć te posty, bo z zażenowania zrolują mi się skarpety.
Pisanie to chyba mój sposób na bezpieczne folgowanie swojemu masochizmowi, bo prawie zawsze robię to z niemałym trudem i wysiłkiem, brnę przez swój tekst jak przez grząskie bagno. Ale na mecie tak się cieszę, że żyję, że zbudowałem sobie wokół tego filozofię.
Ćwierć wieku mi stuknęło. I to już prawie rok temu. Taki wiek, że trzeba poważnie myśleć o pomniku trwalszym niż ze spiżu, bo w przeciwnym razie na horyzoncie za kilka lat pojawi się kryzys wieku średniego, a krawaty będę odruchowo wieszał do góry nogami.
Krawaty się w ogóle wiesza? Nie znam się na tym. Wydaje mi się, że miałem kiedyś jeden, ale co się z nim stało? Może zgubiłem, bo nie wiedziałem jak powinienem go przechowywać? Nieważne. Przemawia teraz przeze mnie wpół do czwartej nad ranem.
To ten, no... Dobry wieczór.
Ja już kiedyś tutaj byłem.
Ale czas jest dla człowieka okrutny, zapomina się twarzy niegdysiejszych bliskich, zapomina się śmieci wynieść, no i haseł i loginów też się zapomina. Więc wróciłem w nowej postaci, zniesmaczony swoją prokrastynacją jak nigdy wcześniej i gotowy na zarzucanie najłatwiejszych nawet pochopnie podjętych wyzwań. To brzmi, jakbym był tu kiedyś znany, czy coś - nic z tych rzeczy, kiedyś tekst wrzuciłem chyba, przywitałem się też, bo regulamin, coś skomentowałem. Oby mnie nie tknęło, by odnaleźć te posty, bo z zażenowania zrolują mi się skarpety.
Pisanie to chyba mój sposób na bezpieczne folgowanie swojemu masochizmowi, bo prawie zawsze robię to z niemałym trudem i wysiłkiem, brnę przez swój tekst jak przez grząskie bagno. Ale na mecie tak się cieszę, że żyję, że zbudowałem sobie wokół tego filozofię.
Ćwierć wieku mi stuknęło. I to już prawie rok temu. Taki wiek, że trzeba poważnie myśleć o pomniku trwalszym niż ze spiżu, bo w przeciwnym razie na horyzoncie za kilka lat pojawi się kryzys wieku średniego, a krawaty będę odruchowo wieszał do góry nogami.
Krawaty się w ogóle wiesza? Nie znam się na tym. Wydaje mi się, że miałem kiedyś jeden, ale co się z nim stało? Może zgubiłem, bo nie wiedziałem jak powinienem go przechowywać? Nieważne. Przemawia teraz przeze mnie wpół do czwartej nad ranem.
To ten, no... Dobry wieczór.