
Jestem z urodzenia, wychowania i kultury góralem o nieposkromionej chęci przeżywania życia w sposób pełen mojej "góralskiej ślebody", a próby spisywania tego co mi tam w duszy gra dodają mi skrzydeł.
Kalendarzowo jestem starszakiem, mentalnie średniakiem, a duchowo maluchem.
Czterdzieści lat minęło prawie 10 lat temu, a ja nadal odnajduję radość w przemierzaniu na motocyklu setek kilometrów w poszukiwaniu straconego czasu. Cenię sobie wagary z pracy do parku i zaczytywanie się tam w słowach moich ulubionych pisarzy i poetów. Uwielbiam galopowanie z błędnym wzrokiem przez pola i łąki, szusowaniu po moich i nie moich górach i rowerowych wyprawa w nieznane. Mam uśmiech jaki rozjaśnia me lica gdy delektuję się ulubioną kawą. Mam nadal jeszcze kilka sprawa do zrealizowania by móc poczuć się wreszcie człowiekiem, a nie tylko homo sapiens. Stawiam kroki tam gdzie innym nie wypada i biegam mentalnie tam gdzie zakazane. Nie zakładam gombrowiczowskich masek i nie zmieniam się w zależności od potrzeby w Stalowego Rycerza, Wertera, Argonautę, lub Skrybę.
Oczywiście, że męczy owo wieczne udowadnianie sobie, że w wieku 49 lat nadal jestem młodym źrebaczkiem; bolą mnie gnaty jak schodzę z motocykla; konie mnie wkurzają bo te ze stadniny to śmierdzące lenie, którym się nie chce cwałować; książki - kocham miłością permanentną - to fakt, ale nie czytam od kilkunastu tygodni bo muszę kupić sobie okulary do czytania, a nie mam czasu; a na rowerze w tym roku jeździłem tylko trochę.
To-masz