Nulla dies sine linea!

362
Zabrałem się do kolejnej iteracji poprawek, równocześnie uwzględniam uwagi kochanych beta-czytelniczek i beta-czytelników.

Jeżeli chodzi o powieści, pojawił się pewien... powiedzmy, że twist fabularny. Chyba nic nie powinienem pisać więcej, poza tym, że jestem trochę... zaskoczony. I zmieszany. I w sumie nie do końca wiem, jak się zachować. Nie jest to nic negatywnego, poza tym, że kiedy już raz poukładam sobie jakieś rzeczy i mam określony plan, to nie lubię potem, jak mi coś mój plan zmienia. Głupotka, nikt inny by się tym nie przejął; po prostu ja, kiedy np. sobie zaplanuję, że w środę o 9tej mam pójść na zakupy, to czuję się mocno wytrącony z równowagi, gdy muszę pójść w czwartek - i tutaj chodzi mniej więcej o podobną skalę problemu :D
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

363
Budujesz napięcie... Szczegółami nie możesz się jeszcze podzielić, nie?
szopen pisze: Głupotka, nikt inny by się tym nie przejął; po prostu ja, kiedy np. sobie zaplanuję, że w środę o 9tej mam pójść na zakupy, to czuję się mocno wytrącony z równowagi, gdy muszę pójść w czwartek - i tutaj chodzi mniej więcej o podobną skalę problemu :D
Ja bym się przejęła! Jak dobrze znam wytrącającą z równowagi siłę takich głupotek :D
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Nulla dies sine linea!

365
Kończę kolejną iterację poprawek, z uwzględnieniem uwag od betaczytaczy. Czekam jeszcze tylko na jedne uwagi i jak tylko je dostanę, wysyłam. Większych zmian w tekście raczej nie przewiduję, w każdym razie - żadnych scen nie będę dopisywać, co najwyżej coś tam skrócę.

Jak do tej pory, ośmioro czytelników. Dwa razy "wow", trzy razy "OK", raz "może być, ale nie moje klimaty", dwa razy "spal i zakop daleko poza miastem, by nikt się nie domyślił, że to Twoje".
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

366
Teraz będzie optymistycznie i samochwalnie."Przynoszę wam pokój" - najpierw jeden czytelnik wczoraj pochwalił. Potem dzisiaj FB polecił mi grupę "fantastyczne opowiadania" i przeglądając ją znalazłem pochlebną recenzję Pawła Majki. Nie całkiem zasłużoną, bo - jak pisałem na czacie - ja patrzyłem z drugiej strony. Tzn najpierw wymyśliłem sytuację (
Uwaga! Spoiler!sytuację, czyli brak kontaktu, brak chęci kontaktu
), a potem zastanawiałem się, jak do niej doprowadzić, co z kolei nasunęło mi pomysł by pokazać, jak logika totalnego konfliktu i braku zaufania prowadzi do tego, ze istnieje tylko jedno, paskudne i okrutne rozwiązanie. Do tego jest postać Jakowa, który de facto popełnia samobójstwo (bo przecież wiadomo, że nie mógł liczyć na to, że mu się uda, albo że cokolwiek zmieni) - wybierając śmierć jako protest, jako jedyne możliwe (dla niego) etyczne wyjście w wypadku konfliktu między lojalnością wobec swoich oraz okrucieństwem tego, co zamierzają zrobić.
(...) mamy tu pierwszy kontakt, służący jako
pretekst do zapytania o nas samych, zmuszenia nas do refleksji nad ścieżką,
którą kroczymy. To przy okazji SF w typie, który bardzo lubię - bierze nas,
ludzi takimi, jak jesteśmy dziś i pyta o konsekwencje naszej obecnej sytuacji i
bardzo prawdopodobnej ścieżki rozwoju. Nie chodzi tu przy tym o technologię,
ale o kulturę i cywilizację. Darmiła, pomimo mrowia technologicznych opisów i
zabawie fizyką, napisał bardzo humanistyczne SF, w którym ważniejsza od fizyki
i inżynierii jest etyka, a najważniejsze pytanie dotyczy naszej ewolucji
społecznej i etycznej.
Zachęcony, przejrzałem komentarze na stronie NF i kolejny zadowolony czytelnik:
Pierwsze opowiadanko rozbiło system.
Uwaga! Spoiler!Rozwinięte cywilizacje rozważające zagładę
trzeciej, celem zawarcia pokoju między pierwszymi dwoma.
Rrrany, jak mi siadło!
inny:
Po raz pierwszy od wielu lat kupiłem kilka dni temu NF i
bardzo spodobało mi się opowiadanie "Przynoszę wam pokój" Radomira Darmiły.
Zamierzałem znowu rozpocząć regularne czytanie NF.
Wcześniej było też sporo recenzji znacznie mniej pozytywnych ("ok czytadło", "ciekawy pomysł rozwalony przez fatalne dialogi"), ale tych cytować nie będę, bo po co :mrgreen:
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

368
Zaczęliśmy. Dużo poprawiałem i zaczynałem od nowa, bo wiadomo, początek zawsze jest bardzo ważny.

Będziemy to jeszcze dziubać, ale na pewno taką sceną się zacznie.
Porządne buty Derek znalazł dopiero na wzgórzu, za linią szańców, na stanowisku baruzyjskiej artylerii.

Leżało tutaj niewiele ciał. Ot, kilka na wpół spalonych trupów w miejscu, gdzie uderzył czar rzucony przez Dorchena, do tego parę następnych w trawie przy kartaunach i tyle. Sądząc po ubiorze, sami puszkarze. Nic dziwnego. Miejska milicja pewnie zwiała, ledwo pikinierzy Schlabrendorfa wdarli się na szańce. Tak więc — jako się rzekło, ciał leżało niewiele, na dodatek poobdzieranych już ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość. Derek sfrustrowany przeszedł między zabitymi, w lewej dłoni trzymając za duże trzewiki znalezione na pobojowisku poniżej. Był już gotów wrócić do kompanii, w tych cholernych za dużych trzewikach, gdy naraz dostrzegł eleganckie skórznie na nogach młodego mężczyzny, opartego plecami o koło przekrzywionej ćwierćkartauny.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

369
szopen pisze: Porządne buty
Wiem o co chodzi, ale użyłbym innego wyrazu... solidne, nowe, pasujące...
szopen pisze: znalazł dopiero na wzgórzu
Znalazł dopiero chodząc po wzgórzu....
szopen pisze: Ot, kilka
Te ot mnie zabolało... trupy, złe rzeczy i to ot jakieś takie nie na miejscu...

Pierwsze zdanie dwa razy na...
szopen pisze: parę następnych
też jakoś kulawo
szopen pisze: Sądząc po ubiorze,
jak tam bitwa była to chyba mundur, uniform
szopen pisze: Miejska milicja
A jest wiejska milicja :)
szopen pisze: poobdzieranych
ograbionych, pozbawionych
szopen pisze: Derek sfrustrowany przeszedł między zabitymi, w lewej dłoni trzymając za duże trzewiki znalezione na pobojowisku poniżej
tu cos nie halo z tym zdaniem
szopen pisze: dużych trzewikach
powtórzenie, wiem, że celowe, ale i tak
szopen pisze: ćwierćkartauny
korektor online mówi, że ma być osobno...

Pewnie to moje bzdury, ale się nudzę, to zagrzeję Ci krew :)

Nulla dies sine linea!

370
Wiejska milicja może być jak najbardziej. Milicja to po prostu nieregularne oddziały. A skoro jest to najemnik, to "ot, kilka trupów" ma właśnie podkreślać, że dla niego typu nie pierwszyzna... A ponieważ to jest odpowiednik XVI wieku, to o mundurach trudno mówić. KOrektor się myli co do ćwierćkartaun.

Natomiast ja nad tym pierwszym akapitem spędziłem już parę godzin i jeszcze parę spędzę, bo to wciąż nie to, co bym chciał... Ale też czasami po kilku wersjach wracam do tej początkowej. Początki są najgorze...
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

372
Oj, przecież wiem :D

Tymczasem: dalej czytam Charlesa Omana, a w licznych przerwach (trza robić pytania na egzamin, sprzątać, zmywać, do tego czytnik co chwilę ktoś zaiwania) przejrzałem Zacny kopczyk chwały rycerskiej Lwa Kaltenbergha. Znalazłem też sporo materiałów na sieci, m.in. artykuł omawiający zasięgi wczesnej broni strzeleckiej (wiedzieliście, że z muszkietu niosło na ponad kilometr? Tyle, że skuteczny zasięg był oczywiście dużo niższy) oraz dyskusję omawiającą, jak głównie byli używani arkebuźnicy.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

373
Chciałem napisać historię bez wątków romantycznych, żeby była przyjaźń damsko-męska, żeby pisać niestereotypowo, z bogatym światem, intrygą polityczną i żeby wszystko to wzorować na Anabazie Ksenofonta - no i żeby czysto to wszystko było rozrywkowe i bez żadnych ukrytych myśli i przesłań.

No i nie szło.

Więc uznałem, że zacznę od nowa i będzie w tym samym świecie i z tymi samymi bohaterami, ale tym razem, by jechać stereotypami. I z miejsca mam rozpisany plan, który tym razem czuję. Chyba po prostu trzeba uznać, że jestem prosty chłopak lubiący proste opowieści, a więc nie ma co się silić na oryginalność, unikanie kliszy i przełamywanie stereotypów. I bezczelnie zerżnę przy tym jeden motyw z jednego romansu, który mi dała żona kiedyś do przeczytania :D
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

374
Mamy konspekt, możemy wrócić do pisania. Ta sama scena, ale nieco inaczej się rozpoczyna:
Derek Izbergen pierwszy dotarł na szczyt wzgórza i przystanął, rozglądając się niezdecydowanie. Siedząca mu na ramieniu wróżeczka zafurkotała, wzbiła się w powietrze i śmignęła między rozbite armaty. Za plecami Dereka Niedźwiadek Birgensen popędzał resztę niemrawo wlokącego się z tyłu kapralstwa. Większość arkebuzerów pragnęła już tylko wrócić do obozu, spieniężyć łupy, coś wypić, zjeść, może odwiedzić wesołe panny. Wygrali bitwę; zasługiwali na odpoczynek. Derek świetnie to rozumiał i chętnie wydałby rozkaz powrotu, ale naprawdę potrzebował porządnych butów. Właśnie dlatego ostatnie pół godziny ciągał ich po całym pobojowisku, aż dotarli tutaj, na stanowisko baruzyjskiej artylerii.
Strasznie mi nie brzmi to kapralstwo, chociaż to nazwa historycznie poprawna. Półpluton czy też pluton z kolei zupełnie nie pasuje do realiów i skojarzeniami ciągnąłby czytelnika na manowce. Poza tym jednak mam nadzieję, że z miejsca pierwszy akapit ustawia tło: że fantasy (wróżeczka), kto jest bohaterem (Derek) i co się dzieje (właśnie wygrali bitwę i są na pobojowisku) i jakiego okresu historycznego się spodziewać (armaty, arkebuzerzy).
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

375
Kapralstwo nie pasuje ponieważ brzmi jakby podoficerowie szli osobną kupą a nie każdy że swoim pododdziałem. Jeżeli to jego ludzie to po prostu oddział.
Po drugie, skoro dotarł pierwszy to za nim wlecze się całość a nie reszta.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Nulla dies sine linea!

376
Misieq79 pisze: Kapralstwo nie pasuje ponieważ brzmi jakby podoficerowie szli osobną kupą a nie każdy że swoim pododdziałem
No właśnie, czyli skojarzenia zupełnie nie te. Po prostu, dzisiaj na słowo "kapralstwo" nikomu nie przyjdzie historycznie poprawna nazwa oddziału dowodzonego przez kaprala (18-42 ludzi). W ogóle zastanawiam się, czy też nie zrezygnować z samego "kaprala", bo też brzmi dzisiaj zupełnie nie tak, jak bym chciał.
http://radomirdarmila.pl

Wróć do „Maraton pisarski”

cron