Dziennik maratończyka - B.A.

1
Witajcie!

Dzisiaj zaczynam swój maraton i trochę obawiam się, jak to właściwie pójdzie, ale kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje ;)

Jest koniec czerwca, a plan zakończenia to koniec lipca. Przez ten czas chcę po prostu pisać :)
Jest trochę niedokończonych opowiadań, ale postanowiłem, że zacznę od całkiem innego, które nie jest takie nowe, bo chodzi mi po głowie już od jakiegoś czasu, ale mimo wszystko nie zostało jeszcze nic przy nim zrobione. A jak to napiszemy, to się zobaczy ;) Jest kilka pomysłów, więc myślę, że nie będzie nudno :P

Założenie jest takie, żeby pod koniec maratonu wyszło, że wystukałem średnio dziennie około 550 słów. Jakoś tak mam, że dla siebie jednak wolę posługiwać się ilością słów, a nie znaków, więc musicie ścierpieć :P
Postaram się robić jakieś małe podsumowanie ze średnią raz na tydzień, żeby wiedzieć gdzie jestem i nie musieć pod koniec gonić tych nieszczęsnych słów, bo jeszcze założą mi związki zawodowe i zaczną strajkować ;)
Dlaczego nie piszę, że chcę tyle wystukiwać dziennie?
Bo prawda jest taka, że jak piszę codziennie sporo, to mam wrażenie, że się zużywam i przed następną taką sesją moja wyobraźnia musi się zregenerować (zgromadzić neuromediatory). Kiedy zaczynam pisać na siłę, niestety ale wychodzą kompletne gnioty.
Wtedy kiedy nie będę pisał, zajmę się zbieraniem informacji potrzebnych do opowiadań. Tu pewnie zajmie trochę czasu, bo moja wyobraźnia lubi pobawić się takimi naukowymi klockami ;)
Chciałbym też zweryfikować tygodniowo około 2-3 utworów na Wery, bo to może pomóc innym, ale też pomaga mnie - przede wszystkim ułatwia skupienie, uwrażliwia na konkretne błędy i motywuje do pisania.
Kolejne założenie, to potrenować zrobić przynajmniej raz na tydzień jakieś ćwiczenie z warsztatów Dzikości Umysłu. Jakiś czas temu zacząłem i otrzymałem bardzo ważną radę, żeby promować Twórcę. Muszę przyznać, że ostatnio tak się starałem i wyszły całkiem niezłe i pokręcone rzeczy ;) Dzięki Thano! Pierwszym ćwiczeniem, które zrobię, będzie powtórzenie poprzedniego, żeby pokazać, co mi się udało zrobić z Twórcą, a gdzie wsadziłem Krytyka :P (Swoją drogą, ta cała wypowiedź też tak sobie idzie, więc to również częściowo dzieło Twórcy :P )
No i ostatnie, co chciałbym zrobić, to poprawić (przynajmniej wstępnie) około dwa moje wcześniejsze opowiadania, które kiszą się na dysku i pewnie chciałyby o sobie przypomnieć ;)

Co z tego wszystkiego wyjdzie, to już zobaczymy pod koniec maratonu.
Trzymajcie za mnie kciuki! :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

2
B.A.Urbański pisze:Kolejne założenie, to potrenować zrobić przynajmniej raz na tydzień jakieś ćwiczenie z warsztatów Dzikości Umysłu.
Nie traktuj tego w kategoriach "przynajmniej". Na te ćwiczenia zawsze było kilka dni czasu i to nie było przypadkowe. Nie należy się z wykonywaniem tych ćwiczeń śpieszyć, bo nie wyjdzie to, co powinno. Ja bym w ogóle radziła nie łączyć Dzikości z maratonem, bo maraton sam w sobie jest pewnym ćwiczeniem, tylko akurat chodzi w nim o inne umiejętności.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Re: Dziennik maratończyka - B.A.

3
B.A.Urbański pisze:Bo prawda jest taka, że jak piszę codziennie sporo, to mam wrażenie, że się zużywam i przed następną taką sesją moja wyobraźnia musi się zregenerować (zgromadzić neuromediatory).
Och, skąd ja to znam! :D
Piszę, piszę i nagle... kompletna pustka. A kiedy się zmuszę do dalszego pisania to i tak na drugi dzień to kreślę ponieważ tekst jest tak beznadziejny, że szkoda gadać.

Mam nadzieję, że uda Ci się uda i dokończysz opowiadania, które tak na Ciebie niecierpliwie czekają. :)
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

4
B.A.Urbański pisze:Chciałbym też zweryfikować tygodniowo około 2-3 utworów na Wery,
Wrzucający teksty będą wniebowzięci. :D

5
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie! To dla mnie dużo znaczy :)

Thano, może rzeczywiście masz rację z łączeniem maratonu i warsztatów, ale posłucham Cię tylko częściowo, bo przez ten miesiąc zrobię dwa ćwiczenia - jedno na początku maratonu, a drugie pod koniec. Tak sobie postanowiłem, po przemyśleniu :)

taranie1123, ale to jest właśnie wtedy czas, żeby zbierać myśli i się ładować i między innymi dlatego ten maraton - każdego dnia coś muszę robić!

ancepo, czy tacy znowu wniebowzięci to ja nie wiem ;) Zobaczymy, zobaczymy...
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

6
Trochę zaniedbałem wpisywanie tutaj moich postępów.
Ale obiecuję, że się poprawię i postaram nadrobić streszczanie ostatnich dni.
Chociaż muszę przyznać, że jest ciężko! Oj, ciężko!
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

7
Nadrabiam, nadrabiam... Oto co się wydarzyło podczas maratonu.

Dzień pierwszy (29.06)
Zawodnik miał pisać opowiadanie o prostytucji, które chodziło mu po głowie już jakiś czas. Zaczął się do tego przygotowywać. Trenował przez dobre kilka godzin, szukając ciekawych informacji i gromadząc je. Znalazł też imiona, które powinny zostać nadane bohaterom (co wbrew pozorom okazało się dość trudnym wyzwaniem).

No i co się stało pod koniec dnia? Zawodnik dostał zakwasów (mózgu) i zdał sobie sprawę, że mimo, że świat ma całkiem nieźle opracowany ima już imiona bohaterów (yupi!) to jednak czegoś tu brakuje.

Chyba zawodnik nie ma kondycji na taki temat. Pomysł został, przerabia się gdzieś w zakątkach umysłu i za jakiś czas trzeba będzie do niego wrócić.

Niezbyt to dobra wiadomość, bo niby zmarnowany dzień, ale w gruncie rzeczy ważne, że umysł pracuje.

Na koniec dnia pojawiło się też światełko w tunelu...
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

8
B.A.Urbański pisze:o prostytucji, które chodziło mu po głowie już jakiś czas. Zaczął się do tego przygotowywać. Trenował przez dobre kilka godzin,
Wiem , ze cytowanie selektywne, ale ten ciąg jest przekomiczny. :D :D

9
B.A. - Twój trening zawiera zdecydowanie za dużo elementów teoretycznych, za mało materiału empirycznego.
Proponuję:
1.spenetrować środowisko
2.wygoić rany i wyleczyć, co zachorowało
3.opisać, dbając o estetykę w narracji i wprowadzając tezy wychowawcze
4.wysłać na konkurs
5.wygrać kasę
6.pójść na wódkę za wygraną kasę
7 wykorzystać po pijaku doświadczenia ze środowiskowej penetracji
8.to wszystko opisać znowu (od 1-7) i powstanie powieść autotematyczna.
Można by wkleić w "maratonie" fragmenty. Niekoniecznie autotematyczne.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

10
ancepo, podoba mi się, ze wyodrębniłaś ten kawałek. Fajnie wyszło :)

Nataszo, a skąd Ty wiesz, ile ja mam wcześniejszego przygotowania praktycznego w tym temacie? Hm? ;)
Poza tym prostytucja to wg mnie nie jest takie hop-siup. Znałem kilka dziewczyn, które tak pracowały profesjonalnie i to nie jest takie łatwe, bo przecież każdy klient jest inny i wymaga czego innego.
Pamiętam też, że narzekały na amatorszczyznę, czyli dziewczyny biorące się za to tak na chwilę, żeby dorobić. Podobno psuły im rynek i generalnie opinię, bo właśnie nie przygotowywały się.
Głównym zarzutem było, że są mało gibkie... i chyba coś w tym jest :P
No i właśnie niektóre amatorki roznosiły choróbska. W większości w miarę dobrych agencji robią co jakiś czas badania, bo to stało się trochę lepszym produktem i wszyscy starają się o dobrą jakość i raczej żeby klient wrócił. Amatorki niekoniecznie...

Mam więc odrobinę środowisko spenetrowane (chociaż nie w takim sensie jak miałaś na myśli :P ). Nic nie musiałem goić ani leczyć. A teraz sobie wszystkie pomysły leżą w głowie i się mielą ;)

Aha, i jeszcze jedno: w Twoim planie jest jeden problem, a konkretnie czasowy, bo albo penetruję, albo piszę powieść :P Nie jestem w stanie zrobić obu rzeczy tyle razy w ciągu miesiąca, bo czasu nie starczy :P
A raczej nie łapię się na trzynaście sekund błękitu ;)



Edit: Ale mi emotikonek wyszło!!!!!!
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

11
B.A.Urbański pisze:Edit: Ale mi emotikonek wyszło!!!!!!
Niczym agencja towarzyska udekorowana balonikami (np. na Dzień Drwala)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

12
Pierwsze słyszę, żeby agencja towarzyska była strojona balonikami...
Może coś więcej napiszesz na ten temat? I obchody Dnia Drwala też mnie ciekawią ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

13
Dzień drugi (30.06)

Przetrzymałem Was w niepewności z tym światełkiem w tunelu, co?
Światełko dotyczyło około fragmentu (na około 20 stron), który zrodził się w czerwcu. Świat jest ten sam, co w opowiadaniu o prostytucji, więc nie musiałem się jakoś bardzo przerzucać.
A konkretnie? Konkretnie to doznałem olśnienia, że mam tam beznadziejnych bohaterów tzn. nie podobają mi się i są niedopracowani. Główni bohaterowie to trzech mężczyzn i kobieta. Kobieta została wcześniej... hmm... wyeksploatowana :P
Mężczyźni natomiast okazali się być dla mojego umysłu jacyś tacy nijacy. Dlatego ten dzień poświęciłem na pracę nad ich psychiką i charakterystyką zmieniając odpowiednie fragmenty, a inne pisząc prawie od nowa, ale tego nie liczę do ilości słów dziennie.
Jestem wstępnie zadowolony, ale to nie jest jeszcze poprawa, którą mogę uznać za zakończoną, bo ten tekst musi sobie poleżeć znacznie dłużej.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

14
Zaczynam się czuć zaintrygowana - psycholog o męskiej prostytucji? hm...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

15
A fuj, fuj, fuj! Jakiej męskiej?! A gdzie ja pisałem, ze to o męskiej?!
O starej, dobrej, tradycyjnej, zgodnej z konserwatywnymi hasłami i naturą prostytucji żeńskiej!
Oj, nie ładnie Natasza, nie ładnie...
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

Wróć do „Maraton pisarski”

cron