11
autor: Chii
Umysł pisarza
Kochany Ministrze czy Inny Przydupasie,
czy gdyby ryby mogły jeść pomarańcze, a pomarańcze - ryby, to świat zmieniłby swe pulchne oblicze? Zaiste tak. Powiadam zaprawdę, iż jest w tym sens głębszy od decorum. I piszę do Ciebie, Dziubdziusiu, bo musisz wiedzieć, że pospolite mózgozwierza nie przetrwają Alpakalipsy bez mojego pierdu-pierdu. Powiedzmy to sobie wprost: świat się kończy, a naprawdę głupia powieść nie zostanie wydana! JA przybyłam Was uratować, dając Wam okazję, Kruszynki najsłodsze (i Tobie, mój Pysiaczku-prosiaczku), by zakończyć marny żywot świata i człowieków poczciwych oraz Waszego Ministerstwa czymś naprawdę WIELKIM! Spadam Wam, po prostu, jak z eukaliptusa. I powinniście to docenić, niewdzięcznicy. Ale do rzeczy.
Wyobraź sobie podłogę. Wąskie zakamarki między zużytymi, sosnowymi klepkami. Doskonałe miejsce do stworzenia nowej cywilizacji. I ja o tym opowiem. Będzie to historia powstawania kurzu: od dziejów prehistorycznych do najnowszych. Ale, ale. Myślisz, Dziubdziusiu, że to wszystko? Otóż nie. Bo piszę właśnie do Ciebie, a nie do Ministerstwa Nudnych Powieści. Będzie to powieść awangardowa i to aż tak będzie od niej zionęło nowatorstwem (kolejny powód na przydzielenie mi dotacyjki), że padniesz od tego chuchu nowoczesności i głupiości. Na czym na polegać owa awągard? To tak, wyobraź sobie wielką książkę. Gruba oprawa, papier że bum cyk-cyk, bielusieńki, ja wiem 500... nie, 1000... 2000 stron! I w samym środku, maleńkim magentowym druczkiem... ZDANIE. Tak! Zdanie! W nim zawrę całą mądrość świata, skondensuję treść, obalę decorum, spotkam się z Absolutem, wyklnę Boga i Szatana (i tego, który ich wymyślił), upoję Twój umysł prawdą i kłamstwem, a przede wszystkim niesamowitą tajemnicą!
Więc wyobraź sobie, jak wąchasz 999 stronę, przewracasz kartkę, a tu bach:
BYŁ I ZNIKŁ.
No i co teraz? Ta niewyjaśniona tajemnica pozostawia pola do kolejnych powieści (odpowiednio większych objętościowo - w końcu liczba stron przekłada się na zarobki, prawda? A ja mam ambicję zostania co najmniej bilionerką). No więc zgrzytasz zębami, skręcasz się na wygodnym fotelu, twe wątpia wątpią, nie wiesz, co robić. No właśnie, ja też nie wiem.
Bo wyobraź sobie, powiada się, że pierwsza powieść jest najtrudniejsza. No więc i dla mnie to jest duży problem. Chciałabym Ci dać możliwość podpisania się swoimi głupim nazwiskiem z tyłu okładki, że to Ty mnie zasponsorowałeś, że to wszystko Twoja wina, taka, wiesz, gadka-szmatka, ale widzisz, jest problem. I to niegłupi. PROBLEM, że ho-ho. No bo wiesz, ja mam wiele pomysłów i nie mogę wybrać. Mózg się pali, normalnie. Temu ma, kurczaczki, służyć ta dotacja. No bo popatrz:
BYŁ. JEST. BĘDZIE. (to może być taka trylogia filozoficzna)
BYŁ I GO NIE MA.
BYŁ I GO ODKURZYLI.
PRZEMINĘŁO Z CHUCHEM.
BYŁ I NIE BĘDZIE.
ZUO, MADAFAKA.
I to nie wszystkie propozycje!
I weź tu, ja Cię proszę, wybierz! Bo jeśli chodzi o tę dotację, Szanowny Ministereczku-lustereczku-cukiereczku, to ja bym się zaszyła w jakiejś luksusowej willi (wille kosztują, co nie?), obsługiwana przez stado lokajów (przystojni kosztują, co nie?), piłabym szampana (tego prawdziwego, który kosztuje, co nie?), bo on dobrze wpływa na szare komórki i procesy myślowe, a szczególnie dobrze, jeśli akompaniują mu trufle posypane płatkami złota (ceny złota wzrosły, co nie?). Do tego fajnie by było się od czasu do czasu przewietrzyć (to polepsza myślenie), a najlepsze wietrzenie jest we włoskim kabriolecie z 2012 roku, który jeździ 300 km/h (lepiej zainwestować w jakość, co nie?). No to ten, kochany Mysiu-pysiu, dzięki tej dotacji zapiszesz się (z moją łaskawą pomocą, oczywiście) w historii Głupich Powieści. Wystarczy tylko przelać kaskę na konto (w załączeniu, co nie?). Po prostu awans murowany.
Ach, do końca 13. Baktun zostało tylko kilka godzin. Także macie chwilkę, Dziubaski i Ty, Skarbeńku z walizeczkami pełnymi blink-blink pieniążków, żeby mi przydzielić dotacyjkę. I pamiętajcie, to JA jestem Waszym WYBAWIENIEM. Jeśli tego nie zrobicie, to zginiecie.
No, to całuski,
Wasza żądna hajsu Plum-plumka
Dzwoń po posiłki!