Kitana zabłądziła. W niewytłumaczalny sposób zniknęły wszystkie drogi prowadzące do domu i wraz ze słońcem gasły szanse na przeżycie.
- Znaleźć schronienie, zanim zamarznę – powtarzała, by zagłuszyć myśli hamujące marsz.
Zobaczyła obcą osadę, strażnicy właśnie zamykali bramy. Szczęśliwie nie pytali o nic, nawet ponaglili niewybrednie.
Wewnątrz trwało gorączkowe kończenie dniówki i by wmieszać się w tłum, dołączyła do robotnic układających drewno.
Udało się! Udało się przeżyć pierwszy dzień, pierwszy rok, wydawało się, że znalazła spokojny kawałek chleba, pracowała ciężej niż inni, by odwdzięczyć się za azyl.
Czasem zdawało się jej, że wszyscy na nią patrzą. Patrzą inaczej. Patrzą jak na obcą. Mijała ich nieustannie i nigdy nie spotkała nikogo ponownie, ale spojrzenie zawsze było te same.
Czasem chciała spytać: „czemu tak patrzycie, co wam takiego zrobiłam”, ale powstrzymywał ją lęk przed potwierdzeniem, że inna, znaczy gorsza.
Pewnego dnia w fabryce zjawiło się troje smutnych osobników.
- Tikana! - zawołał najsmutniejszy, przekręcając imię.
Gawiedź rozstąpiła się momentalnie, zostawiając ją osamotnioną na środku placu.
Kitana była zbyt oszołomiona, by pojąć sentencję deportacyjną. Próbowała coś powiedzieć, lecz nie była w stanie przekrzyczeć rozjuszonego tłumu, który teraz szarpał ją i szczelnie otoczył. Czuła ciepło, o którym marzyła, gdy rój zasypiał zimą, a jej kazano kłaść się ostatniej, na skraju kłębu.
Bała się. Nie wyobrażała sobie życia poza mrowiskiem.
Najsmutniejszy na próżno apelował o spokój. Ktoś krzyknął: uciąć jej głowę. Ktoś inny uciął.
Deportujecie mnie (2)
1
Ostatnio zmieniony ndz 09 mar 2014, 21:57 przez Smoke, łącznie zmieniany 2 razy.