16

Latest post of the previous page:

Nie, nie, nie - kliszowo to by było właśnie wtedy, gdyby były tylko brzydkie zabawki, tylko źli ludzie, tylko brudni, etc.
Tu nie ma kliszy w tym względzie, są dobre zabawki i złe, choć te dobre mimo wszystko nie tak dobre, jak niedobry (bo brzydki) miś. Tylko ja lubię, jak konsekwentnie jest dopowiedziany taki istotny element, czyli - gdyby to był mój tekst - wrzuciłbym informację, że to prezent albo coś w tym duchu :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

17
Synekdocha pars pro toto - a tu jest dobra i bez zadęcia - musi trafiać w "punkt" - stąd moje obiekcje w tamtym zdaniem

[ Dodano: Śro 04 Lis, 2015 ]
pozwolę sobie

synekdocha
ogarnienie, jedna z figur retorycznych, rodzaj metonimii.
synekdocha [gr. synekdoché ‘wspólne utrzymywanie’], ogarnienie, jedna z >figur retorycznych, rodzaj >metonimii; oparta na zasadzie ekwiwalencji i wymienności, obrazów, zjawisk, znaków alegorycznych, wyrazów bliskoznacznych; powszechny zabieg artystyczny występujący we wszystkich tekstach kultury i dziedzinach sztuki. Synekdocha ma wiele odmian:
a) najpopularniejsza synekdocha polega na wyrażaniu całości przez ukazanie jej części, przyjmowanie części za całość na zasadzie pars pro toto [łac. ‘część zamiast całości’]. W filmie synekdocha pojawiła się wraz z >planami filmowymi i >montażem, wtedy też ukazuje się w kadrze lub ujęciu np. okno wiejskie, sugerując, że poza kadrem jest cała chata; w kubistycznych kolażach użyte fragmenty materiałów (np. strzęp gazety, futerko, wskazówki zegara) sugerują, że występują one w całości w „portretowanej” przestrzeni;
b) ukazanie obiektu w liczbie pojedynczej zamiast w mnogiej, np. pokazanie chaty wiejskiej sugerując, że taka jest cała wieś;
c) wskazanie materiału zamiast wykonanego z niego przedmiotu, np. "żelazo" w znaczeniu "miecz";
d) liczby określonej zamiast nieokreślonej np. pokazanie siedmiu dzielnych rycerzy sugerując, że taka jest cała armia:
e) osoby, która stała się znakiem alegorycznym (np. Bartosza Głowackiego spod Racławic), zamiast określenia pospolitego – patriota chłopski.

http://www.retoryka.pl/index.php?site=w ... aslo&id=12
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

18
Nataszo, Romku witam.
Nataszo nie masz i jednocześnie masz rację.Nie masz racji twierdząc, że w domu, w którym wybijane są szyby nie ma ładnych zabawek. I jednocześnie masz rację- alkoholizm niejedno ma imię i różną przybiera postać. Nigdzie w opowiadaniu nie napisałam o biedzie w domu dziewczynki bo jej zwyczajnie nie było.
Więcej nie napiszę, bo chciałabym ten wątek jeszcze pociągnąć ;D
“ Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie - ci, którzy pasują do Twojego życia pojawią się sami i zostaną ”

— Will Smith

19
Mam tak zwane mieszane uczucia wobec tego tekstu. Sam pomysł - owszem. Emocjonalna więź z zabawką to nie jest, wbrew pozorom, błaha sprawa. Można w ten sposób dużo powiedzieć o jej właścicielu czy właścicielce.
(Ile razy przymierzałam się, żeby wyrzucić misia! Mowy nie ma, siedzi za książkami i ma się całkiem dobrze).
Ale: nie kupuję języka, jakim napisałaś to opowiadanie. Zwłaszcza pierwsza część, w której dominują zdrobnienia, stała się przez to nieznośnie ckliwa. Łapki (dziewczynki), uszko, rączki, nosek, futerko, mordka. Mamusia (płacząca) i tatuś (awanturujący się). Czy ta dziewczynka nie mogłaby mieć po prostu mamy i taty?
Dalej, kiedy pojawiają się synowie, jest to samo: urocze maluchy, plecaczki, wstążeczki, berecik, a jakby tego było mało, to jeszcze i dziecięce serduszka. Kącik łóżka też dołącza się do towarzystwa.

Tak pisze się na blogach, gdzie nie ma dzieci, tylko maluszki, dzieciątka i aniołki. To nie jest język literatury. Nawet jeśli narrator przyjmuje punkt widzenia dziewczynki, to nie ma najmniejszego powodu, żeby ta dziewczynka miała łapki zamiast rąk (rączek, w ostateczności). A chłopcy zupełnie spokojnie mogliby mieć serca zamiast serduszek. O dzieciach naprawdę można pisać, nie infantylizując języka.

Cdn.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

20
Ok, w pełni zgadzam się z Twoimi zarzutami, dotyczącymi infantylnego języka. Postaram się nad Franusiem jeszcze popracować i będę uważać w następnych tekstach.
Jednakże nadal będę się upierać, że małe, pluszowe misie mają futerko (nie futro), uszka (nie uszy), nosek (nie nos), zwłaszcza wtedy, gdy bawią się nimi małe dzieci.
Dziękuję za krytykę i liczę na jeszcze
“ Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie - ci, którzy pasują do Twojego życia pojawią się sami i zostaną ”

— Will Smith

21
Dziewczynka powinna mieć rączki zamiast łapek, ale miś stanowczo ma futerko, uszka i nosek. :)

Trochę nierówno mi się czytało, ale to z pewnością Autorka skoryguje, gdy tekst odleży.

Ogólnie mam bardzo pozytywne odczucia i cieszę się, że znalazłem chwilę by tu zajrzeć.
Zapraszam: http://www.jacek-lukawski.pl

22
Jacku, ja również bardzo się cieszę, że znalazłeś czas na zajrzenie i komentarz. Miło mi, że mamy takie same zdanie odnośnie elementów składających się na pluszowego misia ;D
“ Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie - ci, którzy pasują do Twojego życia pojawią się sami i zostaną ”

— Will Smith

23
Misiowi jak najbardziej przysługują futerko, uszka i nosek - w końcu jest to miś, a nie niedźwiedź. Nie rozciągaj jednak tej możliwości korzystania ze zdrobnień na wszystkie elementy opisywanego świata. Piszesz dla dorosłych, a od drugiego fragmentu zmienia się również perspektywa narracji - narrator reprezentuje dziewczynę, a potem dorosłą kobietę.
Stary, brzydki Franuś jeszcze długo leżał upchnięty w kącie. Któregoś dnia dziewczynka usłyszała.
- Zdecyduj się, jesteś już duża. Nie mamy miejsca w domu na trzymanie wszystkich zabawek. Wyrzuciła brzydactwo na śmietnik. Już nie dziewczynka, ale nastolatka, płakała, gdy Franuś znikał w czeluściach śmietnika. W tym momencie definitywnie skończyło się jej dzieciństwo. Miłość odeszła.
Tutaj mi czegoś brakuje. Wychodzi na to, że ona sama zadecydowała, żeby wyrzucić Franusia. Nie schowała go, chociaż mogła. Płakała, lecz wyrzuciła? Przecież nikt jej nie zmuszał, mogła np. wybrać jedną lalkę i właśnie misia.

Naście lat to taki wiek, kiedy zabawki utraciły już status istot żywych, a jeszcze nie przeszły do kategorii miłych pamiątek z dzieciństwa. Są po prostu przedmiotami, które można różnie oceniać, choćby pod kątem walorów estetycznych. Wykorzystałabym to, żeby trochę inaczej rozłożyć akcenty. Choćby tak:
Nie mamy w domu miejsca na trzymanie wszystkich zabawek.
Cóż, wyszarzały miś na pewno nie był ozdobą regału. Wyrzuciła brzydactwo na śmietnik. Jednak, gdy Franuś zniknął w czeluściach pojemnika, nagle rozpłakała się. Miłość odeszła, dzieciństwo skończyło się nieodwołalnie
.
Kompletnie do siebie nie pasowali, nie rozumieli się. Pewnego dnia Franek zniknął z jej życia a ona już wiedziała, że nigdy nikogo tak nie pokocha.
To jest sprawa emocji, a nie wiedzy, bo co można wiedzieć o przyszłości? Zamieniłabym na: była pewna albo była przekonana, że nigdy nikogo tak nie pokocha.
Z pociągu wysypują się zmęczeni długą drogą podróżni. Między nimi jest kobieta objuczona bagażami. Ciągnie za rączki dwójkę małych dzieci.
Urocze, uśmiechnięte maluchy dumnie dźwigają na plecach wypchane plecaczki.
No i to jest właśnie takie sentymentalne widzenie dzieci, które nie ma nic wspólnego z realiami, zaprezentowanymi w zdaniach rozpoczynających ten fragment. Skądinąd, jestem ciekawa, jak kobieta objuczona bagażami może jeszcze ciągnąć za rączki dwójkę potomstwa. Ale nie w tym rzecz.
Ciągnięte maluchy muszą być "urocze i uśmiechnięte", no bo takie są. Z definicji. Tyle, że dzieci znoszą podróże o wiele gorzej niż dorośli, a ich urok przemija wówczas bardzo szybko, łącznie z dumą z wypchanych plecaczków. Chociaż, oczywiście, mogą się cieszyć, że nareszcie wydostały się na swobodę.
Zamiast tego cukierka, zaserwuj czytelnikom coś bardziej treściwego. Jak mogą wyglądać dzieci wracające z wakacji?
Do każdego 1. z nich przywiązany jest na sznurku pluszowy misiek, 2. kołysząc się wesoło.

1. Podkreślone - zbędne. W ogóle przydałoby się wyczyścić tekst z nadmiaru zaimków i przymiotników.
2. Zmieniłabym na kołysząc się w rytm kroków albo podobnie. Nie piszesz przecież czytanki dla maluchów.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

24
Dziękuję Ci Rubio za wysiłek włożony w dokładną analizę tekstu. Twoje uwagi pomogą mi poddać Franusia liftingowi.
Zapewniam Cię również, że wielogodzinną podróż małe dzieci (niektóre ;D ) są w stanie znieść z podziwu godną energią i radością, co jednak nie udziela się matce.
Jest możliwe także jednoczesne dźwiganie bagażu i ciągnięcie dzieci, chociaż z perspektywy czasu nijak nie mogę sobie przypomnieć jak to się robiło :lol:
Pozdrawiam
“ Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie - ci, którzy pasują do Twojego życia pojawią się sami i zostaną ”

— Will Smith

25
Tak trochę offtopowo: moich obu synów po wyjściu z pociągu albo autobusu właściwie powinnam była na lasso łapać, tak im doskwierała konieczność spokojnego siedzenia na miejscu. Dlatego szybko zostali przyuczeni do zajmowania się bagażami, na miarę własnych sił, naturalnie :wink:

Ale w tekście trzeba uważać, żeby nie przesłodzić. Jeśli synowie Twojej bohaterki należą do tych dzielnych w podróży, to napisz, że dzieciaki były opalone, że szły podskakując, chociaż dźwigały wypchane plecaki, albo coś podobnego. Żeby szczypta prawdziwego życia w tym była, a nie sam zachwyt :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”