Cały ten odwyk i rzekomy alkoholizm Anioł uważał za mocno przesadzone sprawy, ale skoro Szef kazał, to wyjścia skrzydlaty nie miał i tam poszedł. Posiedział chwilę, posłuchał dennych deklaracji i po pięciu minutach miał już serdecznie dość.
Wyszedł ze spotkania AA mocno zirytowany.
.
Wlókł się chodnikiem, patrząc zazdrośnie na żuli pijących wino w parku po drugiej stronie ulicy. Splunął na chodnik, psiocząc pod nosem na niebiańską niesprawiedliwość, kiedy pędzące ulicą grafitowe Ferrari pokryło jego szarą z brudu tunikę śmierdzącymi plamami z przychodnikowej kałuży.
- Jebaniec jeden! - zaklął, by po chwili z trwogą spojrzeć w górę.
Chęć na kielicha okazała się jednak silniejsza od strachu przed Szefem. Roztarł błotne plamy i całkiem już pewny czego chce, ruszył na jednym skrzydle w stronę miłosników taniego wina. Trzy plaskacze, dwa kopniaki i gadka moralizatorska wystarczyły, by stał teraz uśmiechnięty z butelką w jednej i z nadpalonym szlugiem w drugiej dłoni. Właśnie zamierzał znaleźć kolejnych sponsorów, kiedy głos Niebiańskiego Dyspozytora rozległ się z czipa za jego prawym uchem.
- Zagrożenie życia w twoim rejonie... potrzebna szybka interwencja!
- Zagrożenie życia w twoim rejonie... potrzebna szybka interwencja!
Anioł przyjął to z nieukrywanym obrzydzeniem i choć pić strasznie mu się chciało, to zlecenia zlekceważyć nie mógł. Po chwili czułki lokalizacyjne na skrzydłach namierzyły samobójcę, więc bez entuzjazmu ruszył w jego kierunku.
Szedł powoli, planując w myślach, co zrobi z kierwcą grafitowego ferrari kiedy go tylko dorwie. Spotkanym po drodze gówniarzom skonfiskował plecak z piwem i ćwiartką gorzałki, a najwyższy z nich na widok faceta ze skrzydłami sam oddał palonego skręta, uznając, że tak będzie bezpieczniej.
Minął budę z hotdogami, zastanawiając się, czy przypadkiem nie robią ich faktycznie z psa, kiedy widok włoskiego cudeńka motoryzacyjnego zaparkowanego przy brzegu rzeki, pchnęło go z powrotem w ramiona Pana i udowodniło, że sprawiedliwość na tym lichym świecie jednak istnieje. Jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy ujrzał Borutę pochylającym się nad nieszczęśnikiem.
Minął budę z hotdogami, zastanawiając się, czy przypadkiem nie robią ich faktycznie z psa, kiedy widok włoskiego cudeńka motoryzacyjnego zaparkowanego przy brzegu rzeki, pchnęło go z powrotem w ramiona Pana i udowodniło, że sprawiedliwość na tym lichym świecie jednak istnieje. Jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy ujrzał Borutę pochylającym się nad nieszczęśnikiem.
Zrobił kilka kroków w stronę auta, aż usłyszał gadkę motywacyjną diabła.
- No, dalej koleżko - mówił głosem zdecydowanym, ale także przyjacielsko brzmiącym. - Przystojniaczek z ciebie! Panny w Hellu będę mdlały na twój widok. A nawet sobie nie wyobrażasz, co one w łóżku potrafią wyrabiać. No, dalej koleś. Wal śmiało na bańkę, a ja już resztą się zajmę.
Anioł wyszedł zza samochodu i bardziej niż zwykle ośmielony alkoholem i uradowany od skręta, który okazał się blantem, podszedł do Boruty.
- Znów mi się pchasz w łapska, zasrańcu!
- No, dalej koleżko - mówił głosem zdecydowanym, ale także przyjacielsko brzmiącym. - Przystojniaczek z ciebie! Panny w Hellu będę mdlały na twój widok. A nawet sobie nie wyobrażasz, co one w łóżku potrafią wyrabiać. No, dalej koleś. Wal śmiało na bańkę, a ja już resztą się zajmę.
Anioł wyszedł zza samochodu i bardziej niż zwykle ośmielony alkoholem i uradowany od skręta, który okazał się blantem, podszedł do Boruty.
- Znów mi się pchasz w łapska, zasrańcu!
Zły, odruchowo zasłonił twarz, kiedy podmuch wiatru poruszył skrzydłami. Anioł uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.
- Dobra już... żartowałem. - Patrzył z podziwem na jeszcze bardziej napakowany biceps rozmówcy. Pokiwał głową z uznaniem. - Imponujące! Naprawdę robi wrażenie.
Wyjął z plecaka butelkę z wódką i wsunął Piekielnemu w dłoń.
- Napij się stary, a potem uzgodnimy, co zrobić z tym ciamajdą.
Nie wiadomo czy był to strach przed ciosem skrzydłem, czy diabeł też lubił wypić. Tak czy siak, chwycił za flaszkę i pociągnął solidnego łyka.
Wyjął z plecaka butelkę z wódką i wsunął Piekielnemu w dłoń.
- Napij się stary, a potem uzgodnimy, co zrobić z tym ciamajdą.
Nie wiadomo czy był to strach przed ciosem skrzydłem, czy diabeł też lubił wypić. Tak czy siak, chwycił za flaszkę i pociągnął solidnego łyka.
- Pij...pij, ja mam jeszcze jedną - skłamał niedoszły członek klubu AA.
Boruta łyknął raz jeszcze, a kiedy zobaczył, że zostało mniej niż więcej, dopił do końca.
Anioł spojrzał dziękczynnie w stronę nieba i chwaląc łaskę pana, wyrżnął skrzydłem w gębę Boruty. Ten padł bezwładnie na ziemię.
Boruta łyknął raz jeszcze, a kiedy zobaczył, że zostało mniej niż więcej, dopił do końca.
Anioł spojrzał dziękczynnie w stronę nieba i chwaląc łaskę pana, wyrżnął skrzydłem w gębę Boruty. Ten padł bezwładnie na ziemię.
- Widzisz bracie w tym piekle, to wcale tak za wesoło nie jest. - Położył dłoń na ramieniu niedoszłego samobójcy i patrzył na zdjęcie ślicznej dziewczyny trzymane przez niego w dłoni. Jak nie ta, to inna się znajdzie. - Podał mu butelkę piwa z plecaka.
Podszedł do samochodu i z siedzenia kierowcy wziął telefon.
Podszedł do samochodu i z siedzenia kierowcy wziął telefon.
- Halo... policja? Jakiś pijany zboczeniec zaczepia dzieci nad rzeką koło mostu... Musicie zaraz tu przyjechać.
Wyrzucił telefon do wody i odezwał się do chłopaka.
- Choć postawisz mi winko, przecież w końcu uratowałem ci życie.
Wyrzucił telefon do wody i odezwał się do chłopaka.
- Choć postawisz mi winko, przecież w końcu uratowałem ci życie.