Latest post of the previous page:
Stefanie, coraz częściej jesteś wiązany ze Stephenem Kingiem. To określanie odniesień, bardzo podobnego mrocznego i tajemniczego klimatu... Dwoma słowami: Polski King.Jak czujesz się z tą umyślnie przyszytą metką?
Latest post of the previous page:
Stefanie, coraz częściej jesteś wiązany ze Stephenem Kingiem. To określanie odniesień, bardzo podobnego mrocznego i tajemniczego klimatu... Dwoma słowami: Polski King.Peszy mnie porówanie do Kinga.Joe pisze:Stefanie, coraz częściej jesteś wiązany ze Stephenem Kingiem. To określanie odniesień, bardzo podobnego mrocznego i tajemniczego klimatu... Dwoma słowami: Polski King.
Jak czujesz się z tą umyślnie przyszytą metką?
Ciekaw jestem wrażeń...SkySlayer pisze:Ja w międzyczasie pochwalę się, że jestem już posiadaczem "Słonecznej doliny"
Trudno powiedzieć.Joe pisze:Stef, mógłbyś tak o sobie i o Kingu ciągle opowiadać i opowiadać... Dla mnie, obaj jesteście przykładami zwycięzców - wbrew ludziom, krytykom, całemu światu - zgodnie z własnymi ideałami i zasadami
Nie odbierz tego jak zarzut czy próbę urazy... ale lepiej nie bądź KingiemAle do Kinga na pewno mi jeszcze bardzo daleko.
No przecież jest... Sam jestem bardzo zażartym fanem Kinga i jego styl pisania idealnei trafia w moje gusta: tworzy naprawdę długie czytadła, które pozwalają sporo dowiedzieć się o amerykańskiej rzeczywistości niejako przy okazji. Pełno tam Ślicznych Szczegółów, w których tkwią diabły, że tak to ujmę. Faktem jest natomiast, że King czasami "przegina" - ostatnio zdarzyło mi się przeczytać "Rękę Mistrza" i muszę przyznać, że książka jest nudnawa i przydługa...Stefan Darda pisze:Uważam, że - wbrew nadętym krytykom - jest to jeden z największych współczesnych pisarzy.
Nie chodziło mi o to, że chcę być drugim Kingiem. :-) Raczej chodziło mi o zaawansowanie w literackim rzemiośle... ;-)SkySlayer pisze:Nie odbierz tego jak zarzut czy próbę urazy... ale lepiej nie bądź KingiemAle do Kinga na pewno mi jeszcze bardzo daleko.
Taki miałem pomysł na tę książkę. Nie będę tłumaczył motywów, bo przecież nie o to chodzi. Myślę, że "Słoneczna" jest inna, niemniej jednak kiedyś jeszcze zamierzam wrócić do "wyrębowej" narracji... :-)SkySlayer pisze:W wypadku czytania "Domu na wyrębach" na pewno podobne wydało mi się opisywanie wielu rutynowych czynności, często nie mających wpływu na akcję. Zakupy, podatki, wyjazdy, praca. King też często to opisuje, stopniowo pokazując, że kolejne mechanizmy w życiu bohatera zaczynają nawalać (jeden ze sposobów kreowania klimatu). W Twojej książce czasem mnie to nużyło, chciałem więcej akcji na niektórych stronach, ale to raczej kwestia stylu, a nie nieudolności.
SkySlayer pisze:Nigdy za to nie dostrzegłem u niego np. fascynacji naturą i zwierzętami. To było coś nowego podczas lektury powieści grozy.
Miła nowość, bo (może to śmieszne), ale nagle sam zapragnąłem separacji od społeczeństwa i spacerów z lustrzanką w głuszy.
Może czasem książki odkrywają przed nami pragnienia, z których nie zadajemy sobie sprawy?
To bardzo osobista dedykacja. Cieszę się, że mogła powstać książka z taką właśnie przedmową.SkySlayer pisze:Zacząłem czytać "Słoneczną dolinę" i uderzyła mnie... przedmowa. Jest jakby częścią historii, już w jakiś sposób zasiała klimat. Może to tylko moje odczucie, ale sama przedmowa "złapała mnie za rękę", wciągnęła za "drzwi" i zatrzasnęła je. Pozostaje teraz obejrzeć resztę "zamku".
No i ten Staszek.
Chyba faktycznie był wyjątkowy
A mnie podeszła. Właśnie te "dłużyzny" i mozolne budowanie klimatu wydały mi się bardzo udane. Końcówka mniej. Mam też jedną wątpliwość, co do fabuły, ale nie będę spojlerował. :-)Mich'Ael pisze:ostatnio zdarzyło mi się przeczytać "Rękę Mistrza" i muszę przyznać, że książka jest nudnawa i przydługa...
To wszystko zależy od czytelnika. Jedni lubią opowieści bardziej straszne, inni - tak jak Ty - historie o przenikaniu światów. No i z pewnością nie można obiektywnie i na chłodno stwierdzić, że coś jest straszne, a coś nie. Znam sporo opinii o tym, że "Dom" jest kawałem porządnej grozy, trafiają się również takie jak Twoja. To zupełnie naturalne.Mich'Ael pisze:Znacznie bardziej lubię opowieści z Tajemnicą w tle, z czymś z Tamtego świata przenikającego do naszej rzeczywistości niż prawdziwe opowieści grozy... A może po prostu trudno mnie przestraszyć?
Cieszy mnie ta opinia. Sam podczas czytania również zwracam na to uwagę, więc miło, że u mnie nie było najgorzej. :-)Mich'Ael pisze:W przypadku "Domu na Wyrębach" na uwagę zasługują związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami - jak do tej pory były wprost doskonałe, nic nie wydało mi się nielogiczne czy naciągane - a zwykle zwracam uwagę na takie rzeczy.
;-)Mich'Ael pisze:Mile zaskoczyło mnie to, że autor "odrobił lekcje" z folkloru i dogrzebał się do tych fragmentów podań o wampirach które nie są znane wszem i wobec - a siędzę trochę w temacie to i wiem co mówię. Zwłaszcza upitalanie ożywieńcom głowy łopatą/szpadlem jest miłe memu sercu.
Mam nadzieję, że również im się spodoba. :-)Mich'Ael pisze:Czyta się naprawdę miło i będę polecał książkę znajomym, tyle mogę powiedzieć.
Dzięki. :-)Weber pisze:Według mnie bardzo dobry kawałek literatury. Tajemnica, ludzie, natura. Prawie przez nią zamiast pojechać do Poznania dojechałbym do Gdyni gdyby nie pewna pani, która zrobiła małe zamieszanie.
Kilka lat temu mój znajomy (lat około trzydziestu) miał taką oto przygodę: wracał sobie do domu po piwie, zadowolony z życia, nieświadom tego, by miał mieć jakiekolwiek wrzody.Weber pisze:Zastanawia mnie tylko epizodyczne pojawienie się śmierci od wrzodu żołądka. Sam mam wrzodu i lekarka tłumaczyła mi kiedyś jakich objawów mam się wystrzegać. Zasłabnięcie było dopiero na trzecim miejscu w kolejności następowania. Zawsze pierwszy jest ostry ból. Dlatego zastanawia mnie czy dowiadywałeś się o tym wcześniej czegoś? Nie jest to oczywiście błąd, ale mnie to ciekawi.