121

Latest post of the previous page:

Stefanie, coraz częściej jesteś wiązany ze Stephenem Kingiem. To określanie odniesień, bardzo podobnego mrocznego i tajemniczego klimatu... Dwoma słowami: Polski King.

Jak czujesz się z tą umyślnie przyszytą metką?

122
Ja w międzyczasie pochwalę się, że jestem już posiadaczem "Słonecznej doliny" ;)

123
Joe pisze:Stefanie, coraz częściej jesteś wiązany ze Stephenem Kingiem. To określanie odniesień, bardzo podobnego mrocznego i tajemniczego klimatu... Dwoma słowami: Polski King.

Jak czujesz się z tą umyślnie przyszytą metką?
Peszy mnie porówanie do Kinga.

Uważam, że - wbrew nadętym krytykom - jest to jeden z największych współczesnych pisarzy. Mam wrażenie, że ci, którzy go krytykują, niespecjalnie znają jego twórczość.
Kilka lat temu pojawiły się plotki, że King może dostać literackiego Nobla. Ja osobiście w ogóle bym się temu nie dziwił. Sama jedna "Dolores Claiborne" jest tego warta...

King jest doskonałym obserwatorem tego, co dzieje się obok niego. W doskonały sposób potrafi oddać ludzką naturę swych bohaterów, ich rozterki, codzienność i marzenia. Dodaje do tych obserwacji nutę fantazji, która zaszufladkowuje go (niestety) jako "horror-witer'a". Powszechnie odbierany jest mniej więcej tak: "King? A, to ten, co pisze o straszydłach i wampirach...? Nie, dziękuję..."

Według mnie, to właśnie ta cała psychologiczna otoczka stanowi o sile twórczości Kinga.

Myslę też, że właśnie takie skojarzenie padło u postaw porównywania mojego pisania do utworów napisanych przez niego. Ja również piszę o dziwnych rzeczach, czasem strasznych zdarzeniach, tyle, że w naszych, dobrze mi znanych, realiach. Próbuję zderzyć moich bohaterów z tym, co nieodkryte i staram się wejrzeć w ich duszę spróbować zrozumieć motywy ich postępowania.

Ktos może stwierdzić, że to jest właśnie to podobieństwo. Tak mi się wydaje...
Ale do Kinga na pewno mi jeszcze bardzo daleko.
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398

124
Stef, mógłbyś tak o sobie i o Kingu ciągle opowiadać i opowiadać... Dla mnie, obaj jesteście przykładami zwycięzców - wbrew ludziom, krytykom, całemu światu - zgodnie z własnymi ideałami i zasadami ;)

126
Joe pisze:Stef, mógłbyś tak o sobie i o Kingu ciągle opowiadać i opowiadać... Dla mnie, obaj jesteście przykładami zwycięzców - wbrew ludziom, krytykom, całemu światu - zgodnie z własnymi ideałami i zasadami ;)
Trudno powiedzieć.

Na pewno nie lubię o sobie opowiadać. czasem tylko odpowiadam na pytania. :)

A zwycięzcą będę wtedy, gdy... Napiszę kiedyś o tym w biografii... ;-)
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398

127
Ale do Kinga na pewno mi jeszcze bardzo daleko.
Nie odbierz tego jak zarzut czy próbę urazy... ale lepiej nie bądź Kingiem ;)

Niezależnie od tego, czy człowiek jest hydraulikiem, pisarzem czy strażakiem, to jest osobą nie do skopiowania, nie ma drugiej takiej. Z mojego punktu widzenia o wiele bardziej pasjonujące jest bycie sobą i odkrywanie samego siebie (zresztą zapewne to wiesz). Przecież sam nigdy nie przewidywałeś pisania książek i sukcesu na tymże polu, a tu nagle ciach, statek obrał nowy kurs. Życie zawsze jest pasjonujące.

Może dziwnie brzmią słowa o indywidualności w moich ustach, bo zarzuca mi się czasem kopiowanie stylu Kinga, zbyt duże podobieństwo (jeśli już, to przypadkowe, nie chcę nikogo klonować).

Apropo.

W wypadku czytania "Domu na wyrębach" na pewno podobne wydało mi się opisywanie wielu rutynowych czynności, często nie mających wpływu na akcję. Zakupy, podatki, wyjazdy, praca. King też często to opisuje, stopniowo pokazując, że kolejne mechanizmy w życiu bohatera zaczynają nawalać (jeden ze sposobów kreowania klimatu). W Twojej książce czasem mnie to nużyło, chciałem więcej akcji na niektórych stronach, ale to raczej kwestia stylu, a nie nieudolności. Chociaż u Kinga (a przeczytałem trochę jego książek) jest to bardziej wyważone.

Nigdy za to nie dostrzegłem u niego np. fascynacji naturą i zwierzętami. To było coś nowego podczas lektury powieści grozy.
Miła nowość, bo (może to śmieszne), ale nagle sam zapragnąłem separacji od społeczeństwa i spacerów z lustrzanką w głuszy.

Może czasem książki odkrywają przed nami pragnienia, z których nie zadajemy sobie sprawy? ;)

Zacząłem czytać "Słoneczną dolinę" i uderzyła mnie... przedmowa. Jest jakby częścią historii, już w jakiś sposób zasiała klimat. Może to tylko moje odczucie, ale sama przedmowa "złapała mnie za rękę", wciągnęła za "drzwi" i zatrzasnęła je. Pozostaje teraz obejrzeć resztę "zamku".

No i ten Staszek.
Chyba faktycznie był wyjątkowy ;)

128
Stefan Darda pisze:Uważam, że - wbrew nadętym krytykom - jest to jeden z największych współczesnych pisarzy.
No przecież jest... Sam jestem bardzo zażartym fanem Kinga i jego styl pisania idealnei trafia w moje gusta: tworzy naprawdę długie czytadła, które pozwalają sporo dowiedzieć się o amerykańskiej rzeczywistości niejako przy okazji. Pełno tam Ślicznych Szczegółów, w których tkwią diabły, że tak to ujmę. Faktem jest natomiast, że King czasami "przegina" - ostatnio zdarzyło mi się przeczytać "Rękę Mistrza" i muszę przyznać, że książka jest nudnawa i przydługa...

Dobra, teraz mogę się wypowiedzieć o lekturze "Domu na Wyrębach" - wczoraj przeczytałem 203 strony bodajże i, jak na razie, nie mam powodów do narzekania. Porównanie do Stephena Kinga nie jest do końca trafione - nie chodzi nawet o kategorię wagową tylko o styl i to, na czym skupia się autor. Przeczytałem wiele (naprawdę wiele...) książek Kinga i mogę powiedzieć, że on znacznie bardziej skupia się na relacjach międzyludzkich i oferuje czytelnikowi większy wgląd w to, co dzieje się w główce głównego bohatera. King, jak mi się wydaje, ma też nieco mniej "gawędziarski" styl pisania - Tobie (zrezygnuję z tego Pana skoro mogę ;) ) zdarza się po prostu snuć opowieść, a King jest chyba nieco bardziej rzeczowy...
Dobra, dość czczego porównywania jednej książki z całym księgozbiorem. ;)

Co się tyczy samego "Domu na Wyrębach" - zdecydowanie NIE jestem rozczarowany książką. Jest dobra, co najmniej - a dużym plusem jest pewnie to, że akcja toczy się w Lublinie i bohaterowi zdarzało się specerować koło mojego domciu i w znanych mi miejscach bywać (Karczma Rzym! :D). Ku mojemu rozczarowaniu, jest, jak do tej pory, znacznie mniej horrorowata niż sądziłem - ale to chyba nie jest wada. Znacznie bardziej lubię opowieści z Tajemnicą w tle, z czymś z Tamtego świata przenikającego do naszej rzeczywistości niż prawdziwe opowieści grozy... A może po prostu trudno mnie przestraszyć? Ostatnie dwie książki, które mi napędziły stracha to "Smętaż dla Zwierzaków" Kinga i "Ciemność płonie" Ćwieka - ta druga chyba nawet bardziej...

W przypadku "Domu na Wyrębach" na uwagę zasługują związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami - jak do tej pory były wprost doskonałe, nic nie wydało mi się nielogiczne czy naciągane - a zwykle zwracam uwagę na takie rzeczy.

Jak na razie tyle, dodam więcej, gdy przeczytam całość - co, niestety, może trochę potrwać (praca, praca...).

[ Dodano: Pią 12 Lut, 2010 ]
A, jeszcze coś - pogratulować korekty. W książce nie doszukałem się jak na razie żadnej literówki, żadnego dziwacznego błędu itp.

Nieco dziwnym pomysłem wydaje mi się zapisywanie myśli bohatera w ten sam sposób co jego wypowiedzi - zdarza się dwa trzy razy, że bohater chciał coś powiedzieć (co jest zaznaczone zaraz po wypowiedzi) a czytelnikowi wydaje się, że powiedział. To nie jest zły pomysł - po prostu... niestandardowy.

I imię bohatera... Marek... czy oni wszyscy muszą nazywać się Marek? (główny bohater moich, teraz już dwóch, opowiadań tak się zwie właśnie - na szczęście jest weterynarzem a nie prawnikiem. ;) )
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

129
Również chciałem powiedzieć, że wreszcie udało mi się trafić na "Dom..." W Empiku i przeczytałem lwią część.
Według mnie bardzo dobry kawałek literatury. Tajemnica, ludzie, natura. Prawie przez nią zamiast pojechać do Poznania dojechałbym do Gdyni gdyby nie pewna pani, która zrobiła małe zamieszanie.
Ogólnie, czekam na chwilę wytchnienia i możliwość skończenia lektury.
Zastanawia mnie tylko epizodyczne pojawienie się śmierci od wrzodu żołądka. Sam mam wrzodu i lekarka tłumaczyła mi kiedyś jakich objawów mam się wystrzegać. Zasłabnięcie było dopiero na trzecim miejscu w kolejności następowania. Zawsze pierwszy jest ostry ból. Dlatego zastanawia mnie czy dowiadywałeś się o tym wcześniej czegoś? Nie jest to oczywiście błąd, ale mnie to ciekawi.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

130
A, muszę dodać, że podobało mi się obalenie hercerskiego mitu - że mech zawsze rośnie po północnej stronie drzewa. Sam się na tym przejechałem z raz czy dwa razy. W ogóle mam wrażenie, że autor wie o czym pisze opisując wędrówki po lesie i sejmik żurawi. (bardzo ładna scena swoją drogą). Uwag negatywnych jak na razie nadal nie mam. :)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

131
SkySlayer pisze:
Ale do Kinga na pewno mi jeszcze bardzo daleko.
Nie odbierz tego jak zarzut czy próbę urazy... ale lepiej nie bądź Kingiem ;)
Nie chodziło mi o to, że chcę być drugim Kingiem. :-) Raczej chodziło mi o zaawansowanie w literackim rzemiośle... ;-)
SkySlayer pisze:W wypadku czytania "Domu na wyrębach" na pewno podobne wydało mi się opisywanie wielu rutynowych czynności, często nie mających wpływu na akcję. Zakupy, podatki, wyjazdy, praca. King też często to opisuje, stopniowo pokazując, że kolejne mechanizmy w życiu bohatera zaczynają nawalać (jeden ze sposobów kreowania klimatu). W Twojej książce czasem mnie to nużyło, chciałem więcej akcji na niektórych stronach, ale to raczej kwestia stylu, a nie nieudolności.
Taki miałem pomysł na tę książkę. Nie będę tłumaczył motywów, bo przecież nie o to chodzi. Myślę, że "Słoneczna" jest inna, niemniej jednak kiedyś jeszcze zamierzam wrócić do "wyrębowej" narracji... :-)
SkySlayer pisze:Nigdy za to nie dostrzegłem u niego np. fascynacji naturą i zwierzętami. To było coś nowego podczas lektury powieści grozy.
Miła nowość, bo (może to śmieszne), ale nagle sam zapragnąłem separacji od społeczeństwa i spacerów z lustrzanką w głuszy.

Może czasem książki odkrywają przed nami pragnienia, z których nie zadajemy sobie sprawy? ;)


Pisząc "Dom" miałem nadzieję, że znajdą się tacy, którzy w ten sposób go odbiorą.
SkySlayer pisze:Zacząłem czytać "Słoneczną dolinę" i uderzyła mnie... przedmowa. Jest jakby częścią historii, już w jakiś sposób zasiała klimat. Może to tylko moje odczucie, ale sama przedmowa "złapała mnie za rękę", wciągnęła za "drzwi" i zatrzasnęła je. Pozostaje teraz obejrzeć resztę "zamku".

No i ten Staszek.
Chyba faktycznie był wyjątkowy ;)
To bardzo osobista dedykacja. Cieszę się, że mogła powstać książka z taką właśnie przedmową.
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398

132
"Dom na Wyrębach" przeczytany. Nie jestem rozczarowany, nie liczyłem, że będę bał się zasnąć - ale "powieść grozy" to to jednak nie jest.
Mile zaskoczyło mnie to, że autor "odrobił lekcje" z folkloru i dogrzebał się do tych fragmentów podań o wampirach które nie są znane wszem i wobec - a siędzę trochę w temacie to i wiem co mówię. Zwłaszcza upitalanie ożywieńcom głowy łopatą/szpadlem jest miłe memu sercu. ;)
Czyta się naprawdę miło i będę polecał książkę znajomym, tyle mogę powiedzieć.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

133
Mich'Ael pisze:ostatnio zdarzyło mi się przeczytać "Rękę Mistrza" i muszę przyznać, że książka jest nudnawa i przydługa...
A mnie podeszła. Właśnie te "dłużyzny" i mozolne budowanie klimatu wydały mi się bardzo udane. Końcówka mniej. Mam też jedną wątpliwość, co do fabuły, ale nie będę spojlerował. :-)
Mich'Ael pisze:Znacznie bardziej lubię opowieści z Tajemnicą w tle, z czymś z Tamtego świata przenikającego do naszej rzeczywistości niż prawdziwe opowieści grozy... A może po prostu trudno mnie przestraszyć?
To wszystko zależy od czytelnika. Jedni lubią opowieści bardziej straszne, inni - tak jak Ty - historie o przenikaniu światów. No i z pewnością nie można obiektywnie i na chłodno stwierdzić, że coś jest straszne, a coś nie. Znam sporo opinii o tym, że "Dom" jest kawałem porządnej grozy, trafiają się również takie jak Twoja. To zupełnie naturalne.
Mich'Ael pisze:W przypadku "Domu na Wyrębach" na uwagę zasługują związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami - jak do tej pory były wprost doskonałe, nic nie wydało mi się nielogiczne czy naciągane - a zwykle zwracam uwagę na takie rzeczy.
Cieszy mnie ta opinia. Sam podczas czytania również zwracam na to uwagę, więc miło, że u mnie nie było najgorzej. :-)
Mich'Ael pisze:Mile zaskoczyło mnie to, że autor "odrobił lekcje" z folkloru i dogrzebał się do tych fragmentów podań o wampirach które nie są znane wszem i wobec - a siędzę trochę w temacie to i wiem co mówię. Zwłaszcza upitalanie ożywieńcom głowy łopatą/szpadlem jest miłe memu sercu. ;)
;-)
Mich'Ael pisze:Czyta się naprawdę miło i będę polecał książkę znajomym, tyle mogę powiedzieć.
Mam nadzieję, że również im się spodoba. :-)
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398

134
Weber pisze:Według mnie bardzo dobry kawałek literatury. Tajemnica, ludzie, natura. Prawie przez nią zamiast pojechać do Poznania dojechałbym do Gdyni gdyby nie pewna pani, która zrobiła małe zamieszanie.
Dzięki. :-)
Weber pisze:Zastanawia mnie tylko epizodyczne pojawienie się śmierci od wrzodu żołądka. Sam mam wrzodu i lekarka tłumaczyła mi kiedyś jakich objawów mam się wystrzegać. Zasłabnięcie było dopiero na trzecim miejscu w kolejności następowania. Zawsze pierwszy jest ostry ból. Dlatego zastanawia mnie czy dowiadywałeś się o tym wcześniej czegoś? Nie jest to oczywiście błąd, ale mnie to ciekawi.
Kilka lat temu mój znajomy (lat około trzydziestu) miał taką oto przygodę: wracał sobie do domu po piwie, zadowolony z życia, nieświadom tego, by miał mieć jakiekolwiek wrzody.
W domu kilkakrotnie zemdlał. Jego żona natychmiast wezwała karetkę i to mu uratowało życie. Gdyby zemdlał gdzieś na zewnątrz i nikt by mu nie udzielił pomocy, nie miałby szans. Gdyby wydarzyło się to gdzieś daleko od szpitala, też mogłoby być słabo.

W szpitalu diagnoza: pęknięcie wrzodów. I natychmiastowa transfuzja ze względu na znaczną utratę krwi w wyniku krwotoku wewnętrznego.
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398

135
W wolnym czasie, w pierwszej kolejności sięgam po "Słoneczną Dolinę"... już się nie mogę doczekać.

Co do grozy w "Domu..." - była. Historia została tak naturalnie poprowadzona, że przejmowałem się losami bohaterów a sam fakt jakiejś zjawy był mocno niepokojący.

Raz przydarzyło mi się przeczytać grozę z prawdziwego zdarzenia - i chyba jedyną. Nie pamiętam ani autora, ani tytułu, ale akcja książki działa się w 1916 roku, na pustyni w Egipcie. Grupa żołnierzy pozbawiona dowódcy błądzi, wybijana stopniowo przez tajemniczych tubylców. Tak się bałem o ich losy, że z trudem przewracałem kolejną książkę. Do teraz mam przed oczami konkretne sceny i opisu oraz rozwiązania fabularne - a przyznam, że czytałem to z 15 lat temu!

"Dom..." też dokładnie pamiętam - świetna książka, nie ma co!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

136
Przykra sprawa. Dobrze, że żona miała refleks i lekarze zdążyli z pomocą. Mam nadzieję, że jak kiedyś mnie pęknie jakiś wrzód to też będę miał tyle szczęścia.

W tym tygodniu wyruszam na poszukiwanie "Słonecznej doliny". Mam nadzieję, że jakiś egzemplarz w przeklętym empiku w Opolu się znajdzie.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

Wróć do „Archiwum Pisarzy”