"Smocze jajo" - Ballada (laureat I miejsca konkurs

1
Chciałbym przedstawić krótki, pisany w półgodzinnym natchnieniu tekst, który zajął I miejsce w lokalnym konkursie literackim. Od razu uprzedzam, że zawiera on liczne archaizmy z lokalnej gwary wieku XVIII i XIX doliny Białej Lądeckiej. Z racji tematu "Okolica w literę ujęta" część motywów może być niezrozumiała dla postronnego czytelnika. Kolejnym aspektem jest względna prostota przesłania, ponieważ głównym założeniem konkursu było uwrażliwienie młodego czytelnika na literaturę piękną.

Co do treści: Ballada jest czymś w rodzaju legendy przytaczanej przez przypadkowego wieszcza. Resztę można wywnioskowac z treści. Liczę na opinię ;)


Smocze jajo



Podobno w górze było zakopane…
Czy rzeczywiście?
Nie wiem, nie potwierdzę,
Osobiście nie widziałem…
Legenda ta stara, ale wieśniacze wciąż głowy zaprząta.
Mówią, że było wielkie, że miało temperaturę słońca!
Tego też nie potwierdzę, ani też nie zaprzeczę…
Mogę jednak przytoczyć historię zasłyszaną przy rzece:

Któregoś razu do tutejszej doliny przybył pan bogaciny,
Podobno do kochanki w odwiedziny…
Co ich łączyło? Mnie nie pytajcie.
Tyle mi wiadomo, że dziecię mieli,
O imieniu Bożydar, bodajże.
Pan zwany Roanem przyjeżdżał tu stale,
Tymczasem jego interesy kwitły w obowiązków nawale…
Tego razu przywieźć miał trzy skrzynie.
Dwie z góry na ubrania przeznaczone;
W trzeciej zaś prezent wiózł przyszłej żonie.
Pani ta znana była z wymagania wielkiego,
Ale i gustu niemało miała dobrego.
Plotkowano więc w całej mieścinie,
O tym cóż on spakował w tę trzecią skrzynię!
Oj, długo kwitły jeszcze namysły wieśniaków,
Lecz w wiedzy na temat pana mieli bardzo wiele braków…

Pani zaś wiedziała już, co kryło się w skrzyni,
A było to jajo smocze wielkości dwóch dyni!
Wielce przestraszona zapytała Roana:
-Drogi mój, mój kochany,
Czy uważasz, że to odpowiedni prezent dla damy???
Roan odparł na to:
- No cóż, taka moda…
W wielkim świecie każda ma takie,
To i mojej pani należy się jakieś!
Kobieta wiece ucieszona rzuciła mu się w ramiona,
A kwestia przygarnięcia smoczątka została uzgodniona.

Minął może miesiąc nie cały.
Wieśniaków przestały już obchodzić jakieś dyrdymały…
Znaleźli nowy temat do plotek,
A ino w domu państwa kluł się smoczotek!
Pierw jajo pękło, ukazując małą dziurkę.
Następnie strzeliło resztkami skorupek w wyświechtaną pana koszulkę;
Pogłębiło przy tym coraz większą już jurkę.
Kolejno skorupa zszarzała,
A potem zgnilizny koloru nabrała.
Po minucie niecałej stwór ukazał się już w okazałości całej.
Pani zawyła z obrzydzenia:

- Toż to potwór! Widok nie do zniesienia.
Stwór zielony, żółte oczyska,
Spojrzeniem swym w ściany wciska!
Jakby tego było mało nogi ma cienkie i skrzydła błoniaste,
Ciało to zrogowaciałe i jakieś grubaśne!
- Roanie! To jest nie do zniesienia.
W tym momencie prysły wszystkie me marzenia!
Przyjdzie co do czego, to jeszcze kichnie, prychnie,
A nasz dom z dymem świśnie!
Pozbądź się go za namową moją,
Bym mogła już na zawszę pozostać twoją.
- Och kochana! Tak być nie może,
Smok, gdy podrośnie zamieszka na dworze.
Toż to towar pierwsza klasa, każdy nam pozazdrości,
A jeżeli kto podskoczy, zostaną tylko kości!
- Skoro tak mówisz kochany…
Jeżeli jesteś szczerze przekonany…

Kolejny miesiąc minął już może,
Smok czas jaki mieszkał w oborze,
lecz…wciąż nie we dworze…
Urósł do naprawdę niebywałych rozmiarów,
wysoki był już jak dom,
a słuchać swych państwa nie miał zamiarów!
Któregoś razu postanowił odlecieć,
Zrobił dziurę w dachu i ruszył, by niebo przelecieć.
Wpierw szło mu słabo, lecz leciał niedbale.
Mieszkańcy, ujrzawszy go, poczęli wrzeszczeć niebywale!
A że smokowi spodobała się ich ucieczka,
Postanowił ponaglić ich zleczka…
Otworzył swą paszczę i buchnął ogniem przeraźliwie.
Spalił trzy domy, a na czwartym siadł niszcząc dotkliwie.

Wtem Roan spostrzegł jego ucieczkę.
Wytaszczył zza szopy krowę i poczekał chwileczkę.
Smok poczuł mięso świeżuchne
I był przy nim w niecałą minuchnę!
Dobył je wnet i rozdarł pazurem.
Pan przyczaił się za nim, chcąc przytwierdzić bestię sznurem.
Zapomniał jednak, że smok może przepalić linę ognistym ciurem,
A jego chałupę…puścić falurem!
Smok naprawdę rozeźlony próbą uziemienia,
Zionął żarem nie do zniesienia!
Pech chciał, że na drodze stał dom panowy,
Jego więc też dobyły ogniowe okowy.
Najbliżej ku niemu był pokój Bożydra,
W którym schroniła się pani, Bożydar i służąca Barbara…

W jednej chwili ogień zajął całe mieszkanie.
Pani nie wyszła, a pan przysiadł na trawie.
Żal jego był nie do zniesienia,
Nie wiedział, co robić, lecz nie było chwili do stracenia.
Wyciągnął więc strzałę osmarowaną cyjonem,
Wsadził do kuszy i naciągnął z mozołem.
W końcu wystrzelił do smoka wielkiego,
Wciąż przy mięsie przyczajonego.
Ten przerażony zawył przeraźliwie,
Chciał atakować, lecz nagle padł nieruchomo,
W martwej poziwie…

Coś z nim się dziwnego stało.
Począł się kurczyć i kurczyć…
Aż w końcu zmienił się w jajo!
Jajo to było gorące,
Mówiono, że parzy jak słońce!
Paliło wszystko, ino wszystko, co miało służyć do jego przeniesienia,
Stąd też stało się nie do zniesienia!
Pan więc i pozostali Polanie nabrali ziemi na sanie,
Przysypali jajco i ukryli w kamiennym bałwanie.
To nie wystarczyło…
Jajo wciąż nową ziemię paliło!

Pan umarł już dawno, jak i pozostali mieszczanie,
Lecz prace wciąż trwały; wciąż nieustannie…
Po długich latach i dom zakryto.
A z niewielkiego pagórka zrobiło się wielkie górzycho!
Góra ta długo śniegi trzymała,
Dlatego też od tej pory Śnieżnikiem jest zwana!

[ Dodano: Czw 05 Lip, 2012 ]
Przepraszam szanownych moderatorów, ale nie do końca zgadzam się z przeniesieniem mojego tekstu. Owszem tekst zalicza się do liryki, ale mimo wszystko nie jest poezją. Dodatkowo w tym dziale ma mniejsze szanse na przeczytanie. Nie twierdziłbym, że należy go przenieść tylko ze względu na frekwencję działu, ale tekst poezją nie jest dlatego prosiłbym o ponowne przeniesienie go do działu "Tu wrzuć tekst do zweryfikowania".

PONIEWAŻ TEKST PISANY LIRYKĄ NIE ZAWSZE JEST POEZJĄ... TAK SAMO TEKST PISANY EPIKĄ NIE ZAWSZE JEST POWIEŚCIĄ KRYMINALNĄ.

3
W sprawie genologicznych problemów:

Powyższy tekst jest balladą i jako taki należy do tzw. gatunków mieszanych (romantyzm), tzn. posiada wyznaczniki liryki, dramatu i epiki.
Liryka to rodzaj literacki, w którym dominantą jest przeżycie wewnętrzne podmiotu mówiącego. Cecha istotną jest w liryce stosowanie silnej nad-organizacji wypowiedzi (wersyfikacja, rym, ryt, bogactwo tropów)

Epika lubi zdarzenie - dzianie się i skupiona jest na prezentacji ciągów przyczynowo-skutkowych, motywacji, etc. Podmiotem mówiącym jest narrator.

Dramat buduje się na konflikcie i charakterystycznym braku podmiotu pośredniczącego pomiędzy światem a odbiorcą (te funkcję przejmuje inscenizacja)

Ballada łączy te elementy w różnych proporcjach.
W jakim dziale? - nie wiem. :P

_____________________________

Co do samego tekstu: jest ciekawym projektem literackim, zamierzeniem. Jako tekst typowo "okolicznościowy", prawdopodobnie konkurs etnograficzny, związany z regionem.
Dostrzegłabym w nim walory - bogactwo wyobraźni, kompozycja zaplanowana i realizująca cel - "ludową" etymologię nazwy.

Z punktu widzenia formy dość siermiężna, czasami zgrzyta rym, rytm, fraza.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

4
Natasza pisze:W jakim dziale? - nie wiem. :P
Takie podsumowanie jest wprost bezcenne :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

6
Nie będę się zagłębiał dokładniej w tekst, ale zastanowiło mnie jedno: skoro jajo było gorące niczym słońce, to dlaczego na górze zalega tak długo śnieg?
Brakowało mi w tym jakiejś rytmiczności - próbowałem podśpiewywać, próbowałem czytać jak natchniony mówca i... klapa.
Dopiero kiedy wyobraziłem sobie wędrowca siedzącego przy kuflu piwa, w gospodzie wśród chłopów, to jakoś poszło. I taki jest Twój tekst - jest pozytywny i dobrze odebrany, ale raczej "wyżej nim nie wzlecisz" niż ponad lokalny konkurs(chociaż fragment po urwaniu się smoka "ze smyczy" czytało się gładko i przyjemnie).

7
zaqr pisze:skoro jajo było gorące niczym słońce, to dlaczego na górze zalega tak długo śnieg?
Dobre pytanie, lecz przewidziałem odpowiedź i na nie - od śmierci "pana" i ponownej przemiany smoka w jajo minęły już setki, jeśli nie tysiące lat. W tym czasie jajo straciło swoją ogromną temperaturę, a ponieważ zostało przysypane ziemią na wysokość ok. 1425 m.n.p.m jego temperatura nie oddziaływała już tak znacznie na tak wysoką górę, gdzie z racji położenia n.p.m temperatura jest znacznie niższa. Tak można to sobie tłumaczyć. Dla ścisłości - góra Śnieżnik istnieje naprawdę, leży w Sudetach i jest najwyższym szczytem Masywu Śnieżnika.

Nie chciałem wzlatywać nigdzie wyżej. Tekst był pisany z marszu, właściwie z nudów, przez kilkadziesiąt minut + kilkanaście na poprawki.


Miło by było usłyszeć (a właściwie przeczytać) jeszcze jakieś opinie na temat tekstu, nie tylko gatunku, do którego należy ;)

8
kuba1313 pisze:Miło by było usłyszeć (a właściwie przeczytać) jeszcze jakieś opinie na temat tekstu, nie tylko gatunku, do którego należy ;)
Widać, że tekst był pisany z marszu i z nudów, zbyt niedbale . Po takiej autoprezentacji tekstu wszelkie uwagi o nim, będą ośmieszały "przejmującego się" byle czym recenzenta. Chyba że sie nudzi (np. z powodu upału nie mogąc robić nic innego)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

9
Raczej chodziło mi o opinię na temat samego odbioru, a nie sugestie dotyczące poprawności stylistycznej każdego ze środków poetyckich, czy budowy wersyfikacyjnej.

10
Dobra - jest nudne. Nie z powodu przebiegu fabuły, ale z powodów warsztatowych. Irytuje w lekturze, czułam się zmęczona. Chaos rytmiczny, problematyczne (czyt. częstochowskie) rymy, nadprodukcja słowna dla konieczności stworzenia wersu powodują,że znika radość poznawania zdarzeń.

Kuba - skoro zabrałeś się za mowę wiązaną, to ty ponosisz odpowiedzialność, ze dyskusja będzie o warsztacie stylistycznym. Takie prawo sztuki!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

11
Natasza pisze:Dobra - jest nudne. Nie z powodu przebiegu fabuły, ale z powodów warsztatowych. Irytuje w lekturze, czułam się zmęczona. Chaos rytmiczny, problematyczne (czyt. częstochowskie) rymy, nadprodukcja słowna dla konieczności stworzenia wersu powodują,że znika radość poznawania zdarzeń.
Rozumiem, że jest niedopracowane, bo jak wspomniałem pisane "na szybko". Widocznie komisja była jakaś dziwna, lub pozostali autorzy bardzo słabi, bo moja praca dostała wyróżnienie jako najlepsza w 11-letniej historii konkursu. Ale to nic, w końcu to tylko szczebel powiatowy...Nie zagłębiajmy się w szczegóły.

Grimzon: Prosiłbym o zaniechanie takich uwag. Jeżeli tekst coś wygrał i jesteś z niego dumny to nie wrzucaj go na ocenę innych. Jeżeli natomiast wrzucasz to nie zasłaniaj się takim argumentem. Podobne uwagi skończą się zamknięciem tematu.


Skoro już tak piszemy, być może byłabyś tak miła Nataszo, by podzielić się swoimi wzorcami literackimi? Chciałbym wiedzieć, co według ciebie jest dostatecznie dobre i być może wyciągnąć z tego jakieś wnioski ;)

Zapytam tylko jeszcze o jedno – gdzie tam masz „rymy częstochowskie”? Nie musisz mi tłumczyć, co to jest, daj tylko kilka przykładów, a zaakceptuje.
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 14:07 przez kuba1313, łącznie zmieniany 2 razy.

12
kuba1313 pisze:Któregoś razu postanowił odlecieć,
Zrobił dziurę w dachu i ruszył, by niebo przelecieć.
kuba1313 pisze: Skoro tak mówisz kochany…
Jeżeli jesteś szczerze przekonany…
kuba1313 pisze:Wtem Roan spostrzegł jego ucieczkę.
Wytaszczył zza szopy krowę i poczekał chwileczkę.
Większość rymów to rymy gramatyczne (kozie)


W balladach na przykład Mickiewicz.
Leśmian w opowieściach.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

13
Adrianno, a czemuż to tak ostro (grubo) mnie traktujesz? ;)
Oczywiście żartuję, bardzo słusznie mnie potraktowałaś. Zaganiaj, zaganiaj do roboty!

I tak miałem zweryfikować ten tekst, z dwóch powodów:
1) w ramach mojego maratonu
2) bo jeszcze nigdy nie wredyfikowałem ballady i traktuję to jako wyzwanie :)

To do dzieła!
kuba1313 pisze:Podobno w górze było zakopane…
Uważam, że ten wielokropek jest niepotrzebny.
Osobiście nie widziałem…
Tu tak samo.
Tego też nie potwierdzę, ani też nie zaprzeczę…
Jakoś nie rozumiem tych wielokropków. Dalej już na nie nie będę zwracał uwagi. A w dalszej części też ich funkcji nie rozumiem... :P
Któregoś razu do tutejszej doliny przybył pan bogaciny,
To bym rozbił na dwa wersy i lepiej by mi brzmiało "Razu pewnego...".
O imieniu Bożydar, bodajże.
Ten wers wybija mnie z rytmu.
Pani ta znana była z wymagania wielkiego,
Wymagania wielkiego?
Ale i gustu niemało miała dobrego.
Czyli miała dobry gust? Gustu można mieć jakąś ilość? Nie widzi mi się to.
- No cóż, taka moda…
Jakiś taki nijaki ten Roan. Pan, a taka dupa... Kto tak mówi? I to do przyszłej żony. Albo nie daję nic, bo mi się nie chce (a tak trochę brzmi jego odpowiedź) albo daję coś i podchodzę do tego z entuzjazmem. Przecież jak ja nie podejdę z entuzjazmem, to przyszła żona tym bardziej!
A może to jakiś zakamuflowany gej? I tą żeniaczkę tak tylko jako przykrywkę traktuje? To by tłumaczyło, że się zna na modzie :P
To i mojej pani należy się jakieś!
I znowu. To potwierdza moją teorię. Ale jak na to nie patrzeć to "moja pani" gryzie się z "jakieś".
Kobieta wielce ucieszona rzuciła mu się w ramiona,
Literówka. I rozbiłbym na dwa wersy.
A kwestia przygarnięcia smoczątka została uzgodniona.
To "a kwestia" jakoś mi się gryzie.
Spojrzeniem swym w ściany wciska!
Co wciska tym spojrzeniem?
Ciało to zrogowaciałe i jakieś grubaśne!
Lepiej mi brzmi bez "to".
A jeżeli kto podskoczy, zostaną tylko kości!
Cały ten wers źle mi brzmi. I dlaczego tylko kości?
wysoki był już jak dom,
Ten wers bym wyrzucił, bo chwilę wcześniej już jest, że niebywałych rozmiarów i to nawet lepiej tak zostawić, bo lepiej działa na wyobraźnię.
Zrobił dziurę w dachu i ruszył, by niebo przelecieć.
:D czyli mam rozumieć, że to taki... coeloseksualny smok?
Wpierw szło mu słabo, lecz leciał niedbale.
"Lecz" stosujemy np. gdy jest przeciwieństwo zdań, a te zdania się uzupełniają. Tutaj pasuje "i".
Postanowił ponaglić ich zleczka…
"Zleczka"?
Wtem Roan spostrzegł jego ucieczkę.
"Wtem" oznacza, że nieoczekiwanie, a smok zdążył się nauczyć latać i zaczął niszczyć wioskę. Ten Roan to prawdziwa ciamajda. Nie lepiej byłoby "gdy"?
I był przy nim w niecałą minuchnę!
Minuchnę?
Dobył je wnet i rozdarł pazurem.
"dobyć"? To słowo ma całkiem inne znaczenie.
Pan przyczaił się za nim, chcąc przytwierdzić bestię sznurem.
Zapomniał jednak, że smok może przepalić linę ognistym ciurem,
I do tego jeszcze głupek z tego Roana. A jak oni go trzymali do tej pory w tej oborze? Sam sobie nie chciał polecieć? Przecież musieli go jakoś trzymać w zamknięciu? A co z łańcuchami? Chociaż od Roana nie można wymagać takiego skomplikowanego myślenia...
A jego chałupę…puścić falurem!
Que? Czym? Nie znam słowa i moje słowniki też nie znają.
Znalazłem w języku tetum oznacza gołębia! Ale to chyba nie to...
Jego więc też dobyły ogniowe okowy.
Znowy "dobyć", które tu nie pasuje. I okowy też mi nie pasują.
Najbliżej ku niemu był pokój Bożydra,
Nie czuję się mocny w takich odmianach, więc może ktoś inny się wypowie, czy "Bożydra" jest poprawną odmianą.
Ten przerażony zawył przeraźliwie,
Źle to brzmi. Oj, źle...
W martwej poziwie…
Poziwie?
Aż w końcu zmienił się w jajo!
A co ze strzałą? Sterczała z jaja?

Pan umarł już dawno, jak i pozostali mieszczanie,
Mieszczanie? Wcześniej było o wieśniakach.
Góra ta długo śniegi trzymała,
??? Dlaczego długo śniegi trzymała, skoro jajo paliło ziemię? Nie przekonuje mnie podane wcześniej tłumaczenie, bo sypanie góry to jednak nie takie hop-siup i trochę pracy trzeba w to włożyć. Jakby się ludzie zorientowali, że już nie muszą sypać, to po co by sypali? Z nudów?

Średnio mi się podobało. Jak dla mnie to słabo tu z rytmem. Historia też jest jakaś nielogiczna. Bo np. nie rozumiem reakcji żony, jak się smok wykluł? Ona o smokach nigdy nie słyszała? Nie miała pojęcia?
Następnie, niezbyt logiczne jest trzymanie smoka w oborze, bo obory zapewne były drewniane.

Dziwne jest też przejście, bo smok sobie gdzieś do wioski leci, a później się teleportuje pod siedzibę pana.

Nie podoba mi się też początek, jak narrator wspomina co chwilę, że czegoś nie wie i żeby go nie pytać. To po co opowiada dyrdymały?

Sama fabuła też nie jest zbyt ciekawa. Bohaterowie nijacy, poza Roanem - głupim, kamuflującym się homoseksualistą, ciamajdą i fajtłapą ze smokiem, który chce uprawiać stosunki seksualne z niebem.

Zaznaczyłem kilka słów, które wydały mi się dziwne i niezrozumiałe. Nie wiem, może to jakaś gwara?


P.S. Gratuluję pierwszego miejsca w konkursie :)

Adrianno, jak Ci się podoba? :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

14
Nie wiem jaki ten tekst konkurs wygrał i mało mnie to intreresuje. Jest za długi. Doczytałem do połowy a już zapomniałem co było na początku. Na strofy rozbić bym proponował, 13 zgłoskowcem napisać. Zbędne słowa wyrzucić i niepotrzebne informacje. Czytałem raz wiersz tytuł chyba miał ,,Ballada o rycerzu" autora znam. Czytało się to jak prozę płynną z akcją tylko rymowaną.Twój tekst jest nudnawy a powodem jest właśnie sylabizacja nierówna, brak strof i rytmika. Rymy to osobna sprawa. Porównaj to do np ,,Pana Tadeusza" jak Mickiewicz to skonstruował, możesz też ,Hyperion" Keatsa przeczytać on strof akurat nie zastosował. Pomyśl nad przejrzystością tekstu. Tydzień i spokojnie przeróbkę możesz zrobić. Na wielu forach byś baty dostał w komentarzach. Zmień to albo na opowiadanie albo rozbij i trochę skróć. Poz.

15
Widzę, że jest dużo negatywnych opinii.
Dziwi mnie to, bo mnie ten tekst bardzo się podobał, miejscami rozbawiał. :)
Może się nie znam na balladach, ale
Nie wiem jaki ten tekst konkurs wygrał
mnie nie dziwi, że wygrałeś tym tekstem konkurs.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”