wniebogłosy

1
słowa chłoszczą niczym bat
przeźroczyste pieką rany
suchy deszcz z nich raptem spadł
w stylu chłodno nienagannym

przecież kiedyś będzie syt
zanim wkroczy między dwoje
nieśmiertelnik wtórny splin
wciąż mylony ze spokojem

czy zagoją się bez szram
czy otworzą skaleczenia
równokształtny w zamian stan
albo zawsze już na przemian

tu przydarza nam się raz
wszak nikt więcej nie zaprosi
choćbyś styks przepłynął wpław
choćbyś krzyczał wniebogłosy
Kiedyś traktowałem ludzi dobrze. Teraz - z wzajemnością.

Anthony Hopkins

wniebogłosy

2
Podoba mi się tu taki zabieg, że choć obraz jest cielesny i krwawy, to nie można mu odmówić subtelności. Ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że to tylko opis metaforyczny, bo choć mówi o ranach, od pierwszego wersu wiemy już, to tylko słowa, słowa, słowa. Pewnie niejeden uznałby to za słabość wiersza, ale jak dla mnie to raczej przejaw autorskiej konsekwencji.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

wniebogłosy

3
Jestem pod wrażeniem celności interpretacji, miałam obawy, iż zasugerujesz dołączenie instrukcji obsługi jak do pralki automatycznej :)

Dziękuję za komentarz :)
Kiedyś traktowałem ludzi dobrze. Teraz - z wzajemnością.

Anthony Hopkins
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”