Jacek Dehnel o świętach Bożego Narodzenia

1
Tak ładnie Jacek Dehnel napisał, że aż polecam. Cytat na zachętę:

Tymczasem, jak sądzę, prawdziwy sens tego spotkania jest zupełnie inny: świętujemy samych siebie. Świętujemy wspólnotę. Świętujemy to, że okrutne, pazerne, egoistyczne zwierzęta, którymi jesteśmy, co jakiś czas budzą się z przekonaniem, że nie chodzi tylko o ego. Że w czasie kiedy jest zimno i ciemno, noc zdaje się zwyciężać, a dzień przegrywać, kiedy wokół wilki, wicher wyjący w kominie i rosnące raty kredytów we frankach, potrafimy znaleźć w sobie siłę, by przekroczyć codzienne własne interesy i wyjść ku innym. Że zamiast myśleć o tym, jak napełnić swój kawałek jaskini zapasami na resztę zimy, oddajemy najdorodniejszą brukiew bliźniemu. Że zamiast przyciągnąć całą niedźwiedzią skórę na swoje nogi, otulamy nią kogoś, o kogo postanowiliśmy się, wbrew egoistycznej potrzebie, zatroszczyć.

Świętujemy ni mniej, ni więcej, tylko naszą odnawiającą się, jak dzień w przesileniu, gotowość do czynienia dobra. I to, proszę Państwa, naprawdę jest powód do świętowania. Najprawdziwszy.


Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/fe ... z2nuCmXrbt
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

2
Ja, jako osoba zasadniczo świąt nieobchodząca, ale pomagające w przygotowaniach doń, zastanawiam się tylko nad jednym: Co on ma do mikołaja z coca-coli?
tl;dr

Kawa moim bogiem.

3
No, właśnie nic nie ma - ten z Coca-coli tak samo dobry, jak każdy inny.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

4
Cytat przywołany przez Autorkę wątku wydaje się prawdziwy, dopóty zatrzymujemy się na poziomie ogólników: "świętujemy odnawianie zdolności do czynienia dobra", "świętujemy samych siebie". Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę podstawę, czyli religijną treść świąt, wychodzi coś przeciwnego. Bo gdyby było prawdą to, co powiedziano na stronach "Polityki", pisma o dość konkretnym profilu światopoglądowym, to należy przyklasnąć poniższej wypowiedzi J. Rymkiewicza.

Święta Bożego Narodzenia są powrotem do dzieciństwa. Tak chce polski obyczaj i polska historia. Przywracają nas dzieciństwu i dzięki nim znów stajemy się dziećmi. (…) Polacy mówią, poprzez swój obyczaj, że tej Nocy objawia się im coś, co rządzi ich życiem. Coś, co rodząc się każdego roku, jest potężną, niewysławialną Mocą życia. Można to rozumieć jako coś, co przychodzi spoza życia, ale ja rozumiem to jako coś takiego, co jest ukryte w głębi życia. Światło przechodzi przez życie, wydobywa się z jego głębi i ustanawia jego sens, a razem z sensem – ustanawia nasz tutejszy odwieczny obyczaj. Gdy się pojawia, dowiadujemy się – właśnie tej Nocy – że życie nie ma końca, bo śmierć należy do życia i każdego roku następują nowe Narodziny. To jest to, o czym mówi mój ostatni wiersz z tomu „Wiersze polityczne” – „Do Ignacego Rymkiewicza”. Tam jest mowa o tym, że nie jestem ostatni. (…) zbieramy się na święty obrządek, który ma potwierdzić istnienie rodu, i do tego dworu przychodzi mały chłopiec – akurat w moim wypadku on ma rok z kawałkiem, jest moim wnukiem i nazywa się Ignacy. Chłopiec mówi nam, że nasza śmierć nic nie znaczy i nic nie kończy. . (.J. Rymkiewicz, Mickiewicz też jest moherowym beretem, J. Lichocka, „Gazeta Polska” nr 51, 22 grudnia 2010, s. 12-13.)

Czy chcielibyście usłyszeć, że wasz dziadek miał was za mesjasza? Bo ja nie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”