Latest post of the previous page:
Wy tu sobie gadu, gadu, a ja mam jeszcze 40 str. Nie czytam waszych postów!32
Oprócz dzieł głębokich i poważnychNatasza pisze:Poczytam o byddyzmie, kiedy powieść Tomka przestanie we mnie buzować


Ostatnio zmieniony pn 13 sie 2012, 10:54 przez Thana, łącznie zmieniany 1 raz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
33
raczej "ja" musi "być". ja musi się przejawiać, a to nie to samo co byćNatasza pisze:(widzisz padaPada - "ja" musi być)

Natasza pisze:Jest!
Obie macie rację. I to jest piękne.Thana pisze:Nie ma żadnej samotności

Idę składać reklamację! Być może właśnie w tym momencie tysiące klientów chciało kupić powieść!smtk69 pisze:a w virtualo zabrakło ebooków!

Kończ i zapraszamy.dorapa pisze:Nie czytam waszych postów!

34
Właśnie o tym pisałam - że ta książka na to pozwala. Każdy sobie przeczyta na takim poziomie, jaki mu odpowiada. "Hikikomori" jak szklana kula - ukazuje różne rzeczy w zależności od zadanych pytań. I zgadzam się - to jest piękne!padaPada pisze:Obie macie rację. I to jest piękne.Obawiam się, że patrzycie na sprawę z dwóch innych poziomów.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
35
Ale nawet z punktu widzenia buddyzmu obie macie rację.Thana pisze:Właśnie o tym pisałam - że ta książka na to pozwala. Każdy sobie przeczyta na takim poziomie, jaki mu odpowiada. "Hikikomori" jak szklana kula - ukazuje różne rzeczy w zależności od zadanych pytań. I zgadzam się - to jest piękne!padaPada pisze:Obie macie rację. I to jest piękne.Obawiam się, że patrzycie na sprawę z dwóch innych poziomów.

Z punktu widzenia buddyzmu można mówić o poziomie relatywnym (i tu Natasza ma trochę racji pisząc o "ja", ale nie w sensie bycia, tylko przejawiania się. z poziomu relatywnego nie można powiedzieć, że ja jest iluzją i że go nie ma). Natomiast Thana mówi o ja z poziomu absolutnego. Z tego poziomu "ja" jest puste.
36
Dorapa parsknie śmiechem, ale tu kłania się na przykład Wittgenstein (rano, wieczór, we dnie, w nocy) z jego podmiotem poza światem.padaPada pisze:Z punktu widzenia buddyzmu można mówić o poziomie relatywnym (i tu Natasza ma trochę racji pisząc o "ja", ale nie w sensie bycia, tylko przejawiania się. z poziomu relatywnego nie można powiedzieć, że ja jest iluzją i że go nie ma). Natomiast Thana mówi o ja z poziomu absolutnego. Z tego poziomu "ja" jest puste.
"Opiszmy świat - a wszystko, co nienapisane to podmiot".
i Blake:
Nie chodzi mi o to, że chcę godzić, szukać kompromisów. Nie chcę nawet nazywać.If the doors of perception were cleansed every thing would appear to man as it is, infinite. For man has closed himself up, till he sees all things through narrow chinks of his cavern
Bo po lekturze "Hikikomori" mam wątpliwości - to, co mnie rozdrażniło to charakter przypowieści, psychomachia "protekcjonalnie jedynie słusznego" przeciwko "infantylnie całkowicie błędnym", która odbywa się na poziomie nazywania. Narrator mnie irytował - (w sensie konstruktywnym) - upupiał wszechwiedzącym dystansem - nawet na poziomie technik seksualnych*. Kurczak, padaPada, to jest jakoś logicznie oksymoron! Pokora filozofii i pycha wszechwiedzy.
* Tu upraszczam, bo wątek pewnie wyskoczy później. Zaznaczam, że mam ambiwalentne odczucia w kwestii seksu tantrycznego

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
37
Jeszcze powidoki po wczorajszej dyskusji w SB: "obok czego" jest napisane "Hikikomori"? Całkiem sporo jest tych "obok", ale pierwsze i strasznie rzucające się w oczy: obok religii.
Gejsza - niemnich, niekapłan.
Okiya - nieklasztor.
Praca gejszy - niepowołanie.
Będzie kiedyś piękny temat na jakąś pracę szkolną czy studencką: "Doktor Rieux i Jonasz Hosala: święty bez Boga a nieświęty profesjonalista w służbie ludzkości". Tylko do tego musi powstać kolejny tom, bo nie można porównywać dziecka czy młodzieńca z dojrzałym mężczyzną. Umieram z ciekawości, jakim mężczyzną będzie Jonasz. Aż się boję, czy Tomek podoła wyzwaniu...
Gejsza - niemnich, niekapłan.
Okiya - nieklasztor.
Praca gejszy - niepowołanie.
Będzie kiedyś piękny temat na jakąś pracę szkolną czy studencką: "Doktor Rieux i Jonasz Hosala: święty bez Boga a nieświęty profesjonalista w służbie ludzkości". Tylko do tego musi powstać kolejny tom, bo nie można porównywać dziecka czy młodzieńca z dojrzałym mężczyzną. Umieram z ciekawości, jakim mężczyzną będzie Jonasz. Aż się boję, czy Tomek podoła wyzwaniu...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
38
Może kolejny tom będzie obok Jonasza?Thana pisze:Umieram z ciekawości, jakim mężczyzną będzie Jonasz. Aż się boję, czy Tomek podoła wyzwaniu...

39
Thana - i "obok" miłości. Kompletnie!!!Thana pisze:Jeszcze powidoki po wczorajszej dyskusji w SB: "obok czego" jest napisane "Hikikomori"? Całkiem sporo jest tych "obok", ale pierwsze i strasznie rzucające się w oczy: obok religii.
Wiec nieważne - bo miłość może być religią...
patrz wyżejThana pisze:Umieram z ciekawości, jakim mężczyzną będzie Jonasz.Aż się boję, czy Tomek podoła wyzwaniu...

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
40
Ale to puste miejsce pozostawione, ta dziura, też przecież ma jakiś kształt! A ja taki wredny czytelnik jestem, że tam wsadzam, w te dziury i rany, paluchy swe brudne i gmeram. Jak jakiś, ehem, Tomasz. Niewierny. I tak sobie na oślep tymi paluchami macam: co tam jest Niewypowiedzianego? Więc ja Ci tego nieJonasza i tak wyczuję!padaPada pisze:Może kolejny tom będzie obok Jonasza?

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
41
To prawda.Natasza pisze:Thana - i "obok" miłości. Kompletnie!!!

Jonasz będzie, ale fakt faktem, chcę wykorzystać również jego nieobecność. Mam nadzieję, ze się uda.Thana pisze:Ale to puste miejsce pozostawione, ta dziura, też przecież ma jakiś kształt!

42
No dobra, koniec filozofowania 
Kilka uwag bez uciekania się do absolutu (uwaga - jeśli ktoś jeszcze nie czytał - mogą pojawić się spoilery)
Hikikomori potwierdziła moje przekonanie (nabyte w wyniku doświadczenia) że warto zainwestować w redaktora-korektora zanim zaproponuje się książkę czytelnikowi. Dobry materiał, jakim jest ta opowieść, można by wtedy uczynić błyskotliwą powieścią. Bo naprawdę, według mnie, niewiele brakuje, by ją ocenić na five stars.
Co więc najbardziej mnie uwierało:
niekonsekwentne prowadzenie narracji - często w jednej, krótkiej scenie narrator przeskakuje z osoby na osobę, raz stoi za plecami Jonasza, i nagle na sekundę wskakuje za Alexa. To rozbija magię opowieści, ja czytelnik czuję się jak piłęczka tenisowa, raz tu raz tam...
niekonsekwencja pomiędzy tym, co przedstawia narrator, a tym co dzieje się naprawdę (wewnątrz fikcji rzecz jasna) - to szczególnie uderza w momencie "wymiany koleżanek" - jeśli wierzyć narratorowi, Jonasz się zakochał, jest mu żal, tymczasem poświęca całemu wydarzeniu jedną, niezbyt w dodatku intensywną myśl.
no i chyba najbardziej doskwierający narrator-kaznodzieja. Naprawdę nie było innego sposobu przedstawienia tych wszystkich filozofii bez uciekania się do mini wykładów?
pewna przegapiona według mnie możliwość to brak jakiejkolwiek dyskusji z naszą (czytelniczą) rzeczywistością. Wszystkie możliwości konfrontacji z bardziej mi znanym światem (demokracja, katolicyzm itp) zostały zupełnie zminimalizowane i udaremnone kilkoma streszczeniami historycznymi - włąściwe wszystkie inne możliwości funkcjonowania poza proponowanymi przez buddyzm nie mają już prawa głosu. Nie przepadam za taką jednostronnością. Chociaż pasuje ona do zamkniętego świata wyspy, swoistej Utopii, to dla mnie pozostaje pójściem na skróty.
Nie pisałbym o tych wszystkich, według mnie, mankamentach, gdyby nie to, że powieść mimo wszystko nieźle się broni. Postać Jonasza, oszczędnie narysowana ożywia się szybko w wyobraźni, podobnie świat w którym przyszło mu się poruszać. Styl jest prosty, ale skuteczny, dobrze się to czyta. Szkoda mi tylko tych kilku potknięć, które trochę powieść spłyciły.

Kilka uwag bez uciekania się do absolutu (uwaga - jeśli ktoś jeszcze nie czytał - mogą pojawić się spoilery)
Hikikomori potwierdziła moje przekonanie (nabyte w wyniku doświadczenia) że warto zainwestować w redaktora-korektora zanim zaproponuje się książkę czytelnikowi. Dobry materiał, jakim jest ta opowieść, można by wtedy uczynić błyskotliwą powieścią. Bo naprawdę, według mnie, niewiele brakuje, by ją ocenić na five stars.
Co więc najbardziej mnie uwierało:
niekonsekwentne prowadzenie narracji - często w jednej, krótkiej scenie narrator przeskakuje z osoby na osobę, raz stoi za plecami Jonasza, i nagle na sekundę wskakuje za Alexa. To rozbija magię opowieści, ja czytelnik czuję się jak piłęczka tenisowa, raz tu raz tam...
niekonsekwencja pomiędzy tym, co przedstawia narrator, a tym co dzieje się naprawdę (wewnątrz fikcji rzecz jasna) - to szczególnie uderza w momencie "wymiany koleżanek" - jeśli wierzyć narratorowi, Jonasz się zakochał, jest mu żal, tymczasem poświęca całemu wydarzeniu jedną, niezbyt w dodatku intensywną myśl.
no i chyba najbardziej doskwierający narrator-kaznodzieja. Naprawdę nie było innego sposobu przedstawienia tych wszystkich filozofii bez uciekania się do mini wykładów?
pewna przegapiona według mnie możliwość to brak jakiejkolwiek dyskusji z naszą (czytelniczą) rzeczywistością. Wszystkie możliwości konfrontacji z bardziej mi znanym światem (demokracja, katolicyzm itp) zostały zupełnie zminimalizowane i udaremnone kilkoma streszczeniami historycznymi - włąściwe wszystkie inne możliwości funkcjonowania poza proponowanymi przez buddyzm nie mają już prawa głosu. Nie przepadam za taką jednostronnością. Chociaż pasuje ona do zamkniętego świata wyspy, swoistej Utopii, to dla mnie pozostaje pójściem na skróty.
Nie pisałbym o tych wszystkich, według mnie, mankamentach, gdyby nie to, że powieść mimo wszystko nieźle się broni. Postać Jonasza, oszczędnie narysowana ożywia się szybko w wyobraźni, podobnie świat w którym przyszło mu się poruszać. Styl jest prosty, ale skuteczny, dobrze się to czyta. Szkoda mi tylko tych kilku potknięć, które trochę powieść spłyciły.
43
Tu, IMO, przesadzasz. Nie ma obowiązku dyskutować z katolicyzmem i demokracją. Mało tego, moim zdaniem zignorowanie tych kwestii jest świadome i ma sens. Sygnalizuje, że w przyszłości, według wizji Autora, będzie to problem marginalny i niewart dyskusji.smtk69 pisze:pewna przegapiona według mnie możliwość to brak jakiejkolwiek dyskusji z naszą (czytelniczą) rzeczywistością. Wszystkie możliwości konfrontacji z bardziej mi znanym światem (demokracja, katolicyzm itp) zostały zupełnie zminimalizowane i udaremnone kilkoma streszczeniami historycznymi
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
44
Rozumiem wybór, w mojej ocenie jest on jednak o tyle chybiony, że autor niepotrzebnie pozbawia się nawiązania do rzeczywistości czytelnika. Istnieje ryzyko, że utwór pozostanie zawieszony w próżni, niejako sam w sobie. Oczywiście, ciągle silny wątek samotności i wyboru wystarczy by pociągnąć do przodu i zainteresować cztelnika, ale dla mnie to nadal pewnego rodzaju ucieczka od problemu. A skoro religie stały się tak marginalne - po co je było zabraniać? Może jednak mają jeszcze pewne znaczenie w świecie tej książki?Thana pisze:Nie ma obowiązku dyskutować z katolicyzmem i demokracją. Mało tego, moim zdaniem zignorowanie tych kwestii jest świadome i ma sens. Sygnalizuje, że w przyszłości, według wizji Autora, będzie to problem marginalny i niewart dyskusji.
45
To wszystko jeszcze będzie, ale już nie w tej książce.smtk69 pisze:A skoro religie stały się tak marginalne - po co je było zabraniać? Może jednak mają jeszcze pewne znaczenie w świecie tej książki?

Dzięki za podzielenie się wrażeniami.

46
Tak też podejrzewałem. Pewnie również bunkier? Nie mówiąc o siostrze?padaPada pisze:To wszystko jeszcze będzie, ale już nie w tej książce.

W sumie ciężko recenzować cykle, bo autor zawsze się może wywinąć "to będzie w piątym tomie"

Wypada więc energii życzyć do cdn-u