16

Latest post of the previous page:

Navajero pisze:Pisarze, nawet ci dobrzy, zawsze mieli problemy z publikacją ( to uwaga ogólna, nie znam twórczości Marcepana). Wiecie, że przed drugą wojną średni nakład książki w USA wynosił ledwo 3 tys. egzemplarzy? A za opowiadanie można było dostać góra 400 dolarów?
400 dolarów za opowiadanie?
WCHODZĘ W TO NATYCHMIAST.

Nawajero - albo coś Ci się pozajączkowało z cyferkami albo nie uwzględniłeś siły nabywczej ówczesnego dolara ;)
bardzo dobre zarobki np. w zakładach Forda 10 dolarów dziennie (tj. fachowcy mechanicy i ślusarze najwyższej klasy dostawali 1 dolar za godzinę) ;)

[ Dodano: Sob 23 Lut, 2013 ]
nawiasem mówiąc nawet dziś 400 dolarów za opowiadanie to bardzo kusząca propozycja ;)

17
Andrzej Pilipiuk pisze:nawiasem mówiąc nawet dziś 400 dolarów za opowiadanie to bardzo kusząca propozycja ;)
Nic mi się nie pozajączkowało, 400 dolców za tekst to niewiele. Chyba, że ktoś pisze w takim tempie jak Ty :P Obecnie dolar kosztuje 3 złote z kawałkiem. 400 x 3 = 1200 złotych, tyle co za długi tekst w NF. Nieźle, ale żaden kosmos. Chandler pisał wolno, wielokrotnie poprawiał, a bywało nawet pisał od początku tekst. W tempie "chandlerowskim" to dwa - trzy opowiadania rocznie. A tu trzeba zapłacić za żarcie, wynajem domu, lekarstwa dla chorej żony itp. Był czas kiedy Chandler pracował w korporacji naftowej i zarabiał 3000 dolców miesięcznie ( plus wiele darmowych świadczeń). Gdy zaczynał pisać, zarabiał ( mimo większej niż dzisiaj siły nabywczej dolara) niewiele. "Wysokie okno" Chandlera rozeszło się w USA w 10 tys. egzemplarzy, w Anglii sprzedano 8,5 tys. Oznaczało to zaledwie 3 tys. dolarów za dwa lata pracy...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

18
Navajero pisze: 400 dolców za tekst to niewiele.
weź kredyt zmieni Ci się optyka ;)
. Chandler pisał wolno, wielokrotnie poprawiał, a bywało nawet pisał od początku tekst. W tempie "chandlerowskim" to dwa - trzy opowiadania rocznie.
ok zarabiał 1200 dolarów rocznie - był rok 1933-1939.
w sile nabywczej pieniądza to było ok 6 tyś złotych polskich przedwojennych.

coool. Nadal uważam że to była wielka kuuuuuupa KASY.
A tu trzeba zapłacić za żarcie, wynajem domu, lekarstwa dla chorej żony itp. Był czas kiedy Chandler pracował w korporacji naftowej i zarabiał 3000 dolców miesięcznie ( plus wiele darmowych świadczeń).
to ja bym na jego miejscu nadal robił w nafcie a pisał tylko wieczorami.
Oznaczało to zaledwie 3 tys. dolarów za dwa lata pracy...
w latach 1939-41? COOL ;)

[ Dodano: Pon 25 Lut, 2013 ]
Navajero pisze: 400 dolców za tekst to niewiele.
weź kredyt zmieni Ci się optyka ;)
. Chandler pisał wolno, wielokrotnie poprawiał, a bywało nawet pisał od początku tekst. W tempie "chandlerowskim" to dwa - trzy opowiadania rocznie.
ok zarabiał 1200 dolarów rocznie - był rok 1933-1939.
w sile nabywczej pieniądza to było ok 6 tyś złotych polskich przedwojennych.

coool. Nadal uważam że to była wielka kuuuuuupa KASY.
A tu trzeba zapłacić za żarcie, wynajem domu, lekarstwa dla chorej żony itp. Był czas kiedy Chandler pracował w korporacji naftowej i zarabiał 3000 dolców miesięcznie ( plus wiele darmowych świadczeń).
to ja bym na jego miejscu nadal robił w nafcie a pisał tylko wieczorami.
Oznaczało to zaledwie 3 tys. dolarów za dwa lata pracy...
w latach 1939-41? COOL ;)

19
Andrzej Pilipiuk pisze:ok zarabiał 1200 dolarów rocznie - był rok 1933-1939.
w sile nabywczej pieniądza to było ok 6 tyś złotych polskich przedwojennych.

coool. Nadal uważam że to była wielka kuuuuuupa KASY.
Nie, nie była. Primo 400 dol. to była maksymalna stawka jaką mógł dostać Chandler, nie znaczy to, że dostawał tyle za każdy tekst. Secundo dawało to rocznie przeważnie ok 1000 dol, albo i mniej ( Chandler pisał raczej dwa niż trzy teksty rocznie). Tertio nie można porównywać 1200 dol. i ich siły nabywczej w USA z siłą nabywczą 6000 tys. złotych w Polsce. Mem o mocnym, przedwojennym dolarze jest w dużej cześci mitem. Oczywiście dolar ten był dużo więcej wart niż dzisiejszy, ale sama ekspansja monetarna związana z finansowaniem I wojny światowej zmniejszyła wartość nabywczą dolara o 42% w ciągu zaledwie czterech lat. W 1940 roku dolar otrzymał kolejny impuls spadkowy. Tak więc podane przeze mnie sumy naprawdę nie były kosmiczne w realiach tego czasu. Nawet zarabiając jeszcze 3 tys. miesięcznie Chandler oprotestował prawnie jakiś rachunek za leczenie żony bo mimo swoich niebagatelnych wówczas dochodów uznał go za niebotycznie wysoki.
Andrzej Pilipiuk pisze:to ja bym na jego miejscu nadal robił w nafcie a pisał tylko wieczorami.
On też miał taki szatański plan, ale wywalili go za alkoholizm :)

Konkludując: polecam książkę T. Hiney'a "Raymond Chandler. Biografia." gdzie wyłożono nie tylko kwestie finansowe, ale i warsztatowe. Warto przeczytać. Na dalszą dyskusję o finansach się nie piszę, bo nie mam czasu. Wiesz, ja pracuję, a piszę w zasadzie tylko wieczorami :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

20
MARCEPAN 30 pisze:Romku a Nowy-Świat? Wydaje się dobrym wydawnictwem, na ich stronie nie znalazłem nic o współfinansowaniu, a tu nagle tak mi zaproponowali. Stąd więc moja rosterka. No bo jeśli wydawnictwa proponują współfinansowanie, to może z tekstem nie jest tak źle i można nad nim jeszcze ostro popracować, ze da się uratować i może jednak znajdzie się ktoś kto to wyda. Czy może jednak propozycje współfinansowania nie oznaczają tak naprawdę nic?

O jakich kwotach rozmawiamy jeżeli chodzi o współfinansowanie? 500zł?5000zł?10000zł?
I jak rozumiem to wtedy % z okładki jest zdecydowanie wyższy niż gdyby wydawnictwo samo wszystko finansowało?

21
Navajero pisze: zmniejszyła wartość nabywczą dolara o 42% w ciągu zaledwie czterech lat. W 1940 roku dolar otrzymał kolejny impuls spadkowy. Tak więc podane przeze mnie sumy naprawdę nie były kosmiczne w realiach tego czasu.
ok. aczkolwiek nadal uważam że 400 za tekst to było dużo... ;)

*

ja też zagoniony - siermiężne warszawskie wampiry właśnie kradną kwiaty z partyjnego pogrzebu...

22
lberg pisze:O jakich kwotach rozmawiamy jeżeli chodzi o współfinansowanie? 500zł?5000zł?10000zł?
I jak rozumiem to wtedy % z okładki jest zdecydowanie wyższy niż gdyby wydawnictwo samo wszystko finansowało?
Nie idź tą drogą.
To są kwoty rzędu kilku tysięcy, dostajesz w zamian kilkaset egzemplarzy, na sprzedaniu których tobie będzie zależeć najbardziej, więc - jeśli nie trafisz na wydawnictwo będące wyjątkiem - wpuścisz się (a właściwie żonę) w straszny stres, jak sprzedać, jaki cyrk zrobić, żeby zwrócić na siebie uwagę i zainteresować czytelnika... komiwojażer, domokrążca, w sieci łowiący naiwne ofiary... :D
Nie, odradzam. Nie tędy droga.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

23
Pięć wydawnictw i już rozważania o wydaniu ze współfinansowaniem?
Dodatkowo nie wybierałeś chyba najwyższej ligi. A może korzystnie jest od niej zacząć? Te super nowatorskie ;( wydawnictwa z systemem POD myślę, że każdemu debiutantowi mogą proponować opcję uiszczania wadium lub z własnym wkładem finansowym. Łatwo nabrać osobę, która nie ma jeszcze dorobku i zrecenzowanych dzieł.
Literatura dziecięca kojarzy mi się przede wszystkim z takimi wydawnictwami jak: Nasza Księgarnia, Wilga, Zielona Sowa (tu nie jestem pewna), Olesiejuk. Na Twoim miejscu zaczęłabym od nich. Nawet jeśli nie zdecydują się na wydanie, może przemycisz jakąś recenzję (niestety ciężko to wynegocjować, ale warto spróbować) i wtedy znając poziom książki, masz kartę przetargową, by rozmawiać z wydawnictwami POD. Możesz zacytować opinie i przekonywać ich, że poziom utworu jest na tyle wysoki, że nie należy się obawiać strat finansowych przy tradycyjnej metodzie wydania.
Tak mi się przynajmniej wydaje. Pozdrówka! I powodzenia!

[ Dodano: Sob 02 Mar, 2013 ]
Czarna Owca posiada chyba córeczkę - Czarną Owieczkę. Książki z tej serii przeznaczone są dla najmłodszych. Tu też warto uderzyć, chociaż mają chorowitego dyrektora ;).
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

25
Baśka Sęk pisze:Czarna Owca posiada chyba córeczkę - Czarną Owieczkę. Książki z tej serii przeznaczone są dla najmłodszych.
A ja wszystkim rodzicom, którzy nie chcą wychować dzieci na pozbawionych gustu (książki o kupach, proszki pierdzioszki) i dobrego smaku debili (przepraszam, ale nie ma tu co przebierać w słowach), stanowczo odradzam to wydawnictwo.

"W Wielkiej księdze cipek pada absurdalne pytanie, „co by było, gdyby Jezusa przedstawiano z cipką” (a mam, niestety, wersję ocenzurowaną i odnoszę wrażenie, że coś tu wycięto). W Wielkiej księdze siusiaków natomiast czytamy: „W piętnastym i szesnastym wieku włoscy artyści przeważnie malowali Jezusa leżącego w ramionach matki iciągnącego się za siusiaka. Na wielu płótnach Matka Boska dotyka krocza swojego syna”. Cóż, ja takich prac nie znam, ale to pewnie wina Watykanu, który w piwnicach pochował owe dzieła bądź zdążył je spalić!"

Toteż ważna sprawa ta „dziecinna książka”, gdyż SŁOWO w niej zaklęte to wielka siła kształtująca duszę dziecka, siła zła lub dobra. Więc trzeba wiedzieć, którą z nich się wybiera.

Ewa Szelburg-Zarembina
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

27
Hmm... no to chyba rzeczywiście do nich lepiej nie uderzać. Nie zmienia to faktu, że jeszcze kilka innych możliwości jest.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

28
Kamiko pisze:
Baśka Sęk pisze:Czarna Owca posiada chyba córeczkę - Czarną Owieczkę. Książki z tej serii przeznaczone są dla najmłodszych.
A ja wszystkim rodzicom, którzy nie chcą wychować dzieci na pozbawionych gustu (książki o kupach, proszki pierdzioszki) i dobrego smaku debili (przepraszam, ale nie ma tu co przebierać w słowach), stanowczo odradzam to wydawnictwo.

"W Wielkiej księdze cipek pada absurdalne pytanie, „co by było, gdyby Jezusa przedstawiano z cipką” (a mam, niestety, wersję ocenzurowaną i odnoszę wrażenie, że coś tu wycięto). W Wielkiej księdze siusiaków natomiast czytamy: „W piętnastym i szesnastym wieku włoscy artyści przeważnie malowali Jezusa leżącego w ramionach matki iciągnącego się za siusiaka. Na wielu płótnach Matka Boska dotyka krocza swojego syna”. Cóż, ja takich prac nie znam, ale to pewnie wina Watykanu, który w piwnicach pochował owe dzieła bądź zdążył je spalić!"

Toteż ważna sprawa ta „dziecinna książka”, gdyż SŁOWO w niej zaklęte to wielka siła kształtująca duszę dziecka, siła zła lub dobra. Więc trzeba wiedzieć, którą z nich się wybiera.

Ewa Szelburg-Zarembina

Naprawdę wydają takie coś?! Szatan działa wszędzie i na wszystkie sposoby...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydawnictwa”