Sepryot vs Natasza

1
Sepryot vs Natasza
Temat bitwy: Struna światła
Kategoria: Fantastyka

Limit znaków: 10000
Użytkownicy zarejestrowani na forum co najmniej od miesiąca mogą przyznawać opowiadaniom punkty wg schematu:

Pomysł - max 20 punktów.

Styl - max 20 punktów.

Realizacja tematu - max 10 punktów.

Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)

Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)

Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)

Ocena końcowa - zsumowane punkty


Teksty można przysyłać do 11.03.2014
edit:Termin zmieniony Teksty można przysyłać do 14.03.2014

2
Tekst 1

Koguty Izydora
__________________________________________________________________Błażejowi Huzarskiemu

_____Czasami zdarzało się, że słońca wstawały jedne po drugim; niektóre ledwie błyskiem nad horyzontem, inne jako leniwa, przygasła kula znacząc regularne łuki na niebie. Nikt nie zastanawiał się, ile ich jest i gdzie zachodzą. Ot, tylko niespodziane w południe czy pod wieczór kogut zapiał krzykliwie i nagląco, co budziło z drzemki Izydora.
_____Izydor mówił, że koguty są odpowiedzialne za słońce i muszą pilnować, żeby wstał świt. Opowiadał o tym małym dzieciom głosem zrzędliwym i chrypiącym, więc niechętnie słuchały. I mruczał do siebie, że to one pierwsze zauważyły, gdy Ziemia drgnęła. Że koguty. I dzieci.
_____– Koguty dziś często pieją – powiedział spokojnie chłopczyk, którego Izydor obserwował spod ciężkich powiek.
_____Mały huśtał się samotnie na parkowej ważce. To była dziwna zabawa – siadał na dolnym krzesełku i podskakiwał, by oderwać stopy od ziemi. Zmieniał cierpliwie stronę wahadła i krzesełko.
_____– Hop-a-a! – Zaczynał od nowa. Nie złościł się, ale czasami wzruszał ramionami lub je zwieszał z jakimś drwiącym, dorosłym uśmiechem. – Znowu!
_____– Sły…szałeś? – zdziwił się Izydor szeptem, odchrząkując w połowie słowa.
_____Chłopiec kiwnął skwapliwie głową, potem poczerwieniał i w zakłopotaniu ściągnął usta, aż wargą niemal dotykał czubka noska. Ruch głowy stał się zdziwionym kołysaniem, po chwili pojedynczym, niemrawym „nie”.
_____– Nie widziałem żadnego koguta. Nigdy, nigdy – zapewnił, spuścił wzrok i nastroszył się nieprzyjaźnie. Skulony na wąziutkim siedzisku ważki przypominał pisklę, które wypadło z gniazda na ziemię.
_____– Mogę? – Izydor wskazał przeciwległe krzesełko.
_____– Nie. Ja się chcę unieść. Się – powtórzył. I znowu śpiesznie zaprzeczył sobie: – To tylko zabawa.
_____Izydor pokiwał głową niewesoło.
_____Malec, naśladując jego minę, wyjaśnił konspiracyjnie:
_____– Ktoś uniósł świat z jednej strony.

_____Znalazł się nagle w zawiesistym cieniu, potem zrobiło się całkowicie ciemno i ciało opowiedziało eksplozją adrenaliny. Wieloletni trening w symulatorach lotu uczył pilotów kiełznać panikę – nigdy jej nie pokonujesz, ale bierzesz na łańcuch jak treser dzikie zwierzę. Procedury! Wydawał sobie krótkie, nerwowe komendy nawigacyjne o ułamek sekundy wcześniej niż Ta. Nie lubił Ti o przyjemnym głosie, ale teraz nie ściszył głośników. Czekał.
_____Ta zapowiedziała zmianę koordynatów, wymawiając każdą głoskę z perfekcyjną dykcją. Dzikie zwierzę szarpnęło w nim ostrzegawczo i boleśnie – pozbawione przycisków emocjonalnych frazy powodowały, że Ta przestała dla niego być kobietą. Człowiekiem. Przełączał translator na chybił trafił, aż zabrzmiała wreszcie po ludzku, jakby zaśpiewała. Wiedział, że to tylko nieznany, melodyjny język i że Ta bez pytania o zgodę po trzydziestu sekundach wróci na jego rodzimy.
_____– Na kursie – zapowiedziała.
_____Już wiedział, nie potrzebował jej teraz, skupił się na sobie. Uzbrajał Strunę – to była jedyna sekwencja lotu, którą każdy pilot wykonywał ręcznie i nie dała się poprawić w razie… Nie, nie myślał „błąd”. Nie było sensu. Nawet nie będzie wiedział, że już.
_____Starannie wprowadzał kody strunowe i każde stuknięcie w klawisz poprzedzał recytacją cyfry lub litery niczym aktor w futurystycznym monologu.
_____– Wu. Ha …jeden… dziewięć… – Wydech. – Pięć... jeden – zamknął konfigurację, z rozluźnieniem wygaszając ostatnią sylabę.
_____– …eden – powtórzyła opóźniona Ta i dodała komunikat: – Struna w celu. Przejęcie nastąpi automatycznie na pięć sekund.
_____Nie śledził odliczania. Opadł na fotel i rozmasował zimne dłonie, potem nadgarstki. Oddychał płytko.
_____Koniec.
_____Na monitorze Arachne wysnuwała zielono opalizującą sieć – świetlne linie oznaczyły szlaki poszczególnych jednostek flotylli. Mógł wyróżnić siebie fioletową lub czerwoną, cienką jak włos przędzą, ale wołał obserwować tkany światłem, hipnotyzujący wzór powstającej materii.
_____Nazwaną imieniem mitycznej prządki automatyczną mapę przełączył na obraz trójwymiarowy i wtedy było można rozpoznać wrzecionowaty kształt konstrukcji, na której ze świetlnego jedwabiu powstawały skomplikowane sploty. Wewnątrz siatki, jak błękitna perła w muszli, tkwiła pędząca Ziemia.

_____Izydor urodził się w czasach, kiedy obliczanie prędkości ruchu Ziemi nie było już nikomu do niczego potrzebne. Ale zajmowało nauki popularne, podobnie jak w zamierzchłej przeszłości spekulowanie, ile diabłów zmieści się na łebku szpilki. Zresztą! – tradycja naukowa pozostała wciąż oficjalnym paradygmatem kształcenia akademickiego. Tylko tyle, że na poziomie szczegółowym obowiązywały wyłącznie metodologie statystyczne: psychometrii, biometrii, ekonometrii, fizyki statystycznej i innych, godzących niefrasobliwie liczby i mity. Tak drwiąco myślał Izydor, przesiadując cała dnie na parkowej ławce.
_____Kiedyś był wybitnym profesorem matematyki i zajmował się badaniem struktur nieciągłych. Osiągnął pozycję międzynarodowego autorytetu i nadzorował najpoważniejsze projekty naukowe.
_____Wiele lat temu, gdy uczestniczył jako konsultant w pracach doświadczalnych nad nową generacją węzłów strunowych geosfery, coś poszło niezgodnie z programem w sektorze lotu 1951 WH. Choć weryfikatory nie zameldowały ani awarii technicznej, ani błędu ludzkiego, Wrzeciono Arachne zaczęło odkształcać tworzony dla sztucznej czasoprzestrzeni Ziemi wzór.
_____Izydor obliczał wiele nocy probabilistyczne skutki zdarzenia: trzeba założyć, że niektóre Indywidualne Struny Światła będą uzyskiwały dyskursywną pamięć ontologiczną w pobliżu węzłów konstrukcyjnych. Odchylenie było nieznacznie, o tak nieistotny statystycznie ułamek jak kropla w ocenie lub ziarnko piasku na pustyni. Ale groźba ujawnienia mistyfikacji o konieczności istnienia Układu Słonecznego stawała się wtedy obliczalna. Od czasu, gdy Ziemia ruszyła z orbity Słońca w swą pogoń za Nieznanym, przez całe tysiąclecia tworzono zgodnym wysiłkiem pokoleń poczucie bezpieczeństwa w świecie – oczywistość każdego świtu i wieczoru Ziemi miała chronić przed chaosem chaosu.
_____Profesor w raporcie przestawił wyniki analiz z bezwzględnym obowiązkiem naukowej prawdy. Tak wtedy rozumiał etykę swojej pracy.

_____Ta – komputer pokładowy 1951 WH – z absolutnym spokojem rozpoczęła procedury przekazane jej z Centrum.
_____– Personal Lights String 13-03-19-51 WH do Bart. Autoryzuj komendę Zero Zero.
_____– O, fuck! – Głos Barta, dyżurnego operatora z Centrum Projektu Arachne, zabrzmiał z wibrującym pogłosem, gdy włączał personalizację procedur– Roooobert!
_____– Nie rozpoznano komendy – opowiedziała Ta. – Autoryzuj komendę Zero Zero.
_____– Zamknij się, cipo. Roobert! Dajesz biegiem!
_____– C-uuł- o-uuł? – Mlaskał w swój mikrofon drugi człowiek z wieży kontroli lotów na Ziemi.
_____– Kod1951 WH. Zero Zero. Hasło.
_____– Za pięć sekund komenda Zero Zero zostanie anulowana – wygłosiła Ta i zaczęła odliczać – Cztery…
_____– Moment! – Przełykał ostatni kęs nieznany Robert. – Mom…
_____– …trzy…
_____– Kod1951 WH. Osiem. Zero…
_____– …dwa… je…
_____– Dwa-zero-jeden-zero – wyrecytował ostrym, podniesionym głosem oderwany od śniadania kontroler.
_____– Personal Lights String, 13-03-19-51 WH. Kod Zero Zero – potwierdziła Ta. – Koniec misji.
_____– Za mojej pamięci nigdy nie było komendy Zero – zauważył Bart.
_____– Widocznie coś nie poszło.
_____– Kiedyś były. Dawno. Bardzo. Jeszcze dziadek mówił, że to znaczy rzadkie głów… – Bart wyłączył nasłuch w połowie wyrazu.
_____W kabinie strunowca zaległa absolutna cisza.
_____Ta przestała być potrzebna komukolwiek.

_____– Dlaczego słońce wschodzi? – Mały chłopiec z placu zabaw, który na huśtawce na ważce, przysiadł teraz na ławce obok Izydora.
_____– Bo ludzie się przyzwyczaili. Tak jest dobrze.
_____– A naprawdę? – zapytał obrażonym tonem, choć ukrywał to pod niby-śmiechem.
_____– Naprawdę.
_____Izydor pochylił się i ostrożnie wyrwał z ziemi wąziutką trawkę, po której wędrowała biedronka z trzema kropkami na pancerzyku.
_____– Biedronka – potwierdził z powagą chłopczyk.
_____– Idzie zawsze w górę, do słońca. Patrz! – Przełożył w palcach trawę i owad zawrócił, by piąć się śpiesznie na szczyt źdźbła. – Zawsze.
_____– A jeśli nie będzie słońca?
_____– Lepiej, że jest. – Wyblakłe oczy starca zaszkliły się, jakby zaczynał płakać. Ale nie pojawiły się łzy.
_____Biedronka bezradnie kręciła się na wierzchołku. Choć kilka razy rozłożyła skrzydełka, bała się odlecieć. Izydor litościwe podstawił jej uniesiony palec i zadowolona przebierała znów marszowo wszystkimi nóżkami. Obaj – chłopiec i Izydor – śledzili nową podróż i myśleli każdy o swoim.
_____Po odkryciu błędu samoistnego w Indywidualnej Strunie Światła 1951 WH Izydor jakiś czas próbował kontynuować badania. Przyjął założenie pomiaru w linearnym czasie historycznym, dającym statystyczny obraz przeszłości obiektu 1951 WH. Metoda wymagała szczegółowych analiz dokumentów z okresu istnienia WH, ale to we współczesnej technologii poszukiwań nie stanowiło przeszkód. Problemy z interpretacją wyników pojawiły się przy zapisie Ti – obraz na monitorze trwał jeszcze wiele, wiele lat po odłączeniu Struny 1951 WH i najprawdopodobniej na skutek interferencji fal strunowych z Wrzeciona pojawiał się na nanosekundy głos WH. Czasami Izydor, może zmęczony odsłuchaniem i składaniem szczątkowych dźwięków w fonemy, odnosił wrażenie, że powinien zrozumieć przekaz, że miał moralny obowiązek odnaleźć sens ostatniego słowa 1951 WH.
_____Któregoś dnia, wracając nocą z instytutu do domu, usłyszał koguta. Zdziwił się, bo koguty nie pieją w nocy, a potem go to złudzenie zmysłów nawet rozbawiło. Spróbował półszeptem powtórzyć „kukuryku”, ale nie wyszło, bo piać trzeba pełnym głosem, z całych sił w płucach. Wtedy za zawsze odszedł z pracy i porzucił projekt Wrzeciono Arachne, dzięki któremu powstawała z pamięci pokoleń bezpieczna, ale nieprawdziwa rzeczywistość.
_____Dzieciom w parku Izydor mówił, że był rekwizytorem w „Teatrze Współczesnym” i opowiadał im o światach, które powstawały z tektury i płótna na teatralnej scenie. Ale częściej o kogutach, które budziły słońce.
_____– Świat mieszka gdzie indziej – odparł z powagą chłopiec, chciał przedtem unieść samego siebie. I dodał: – Wiele lat stąd. Temu.

==========================================================
Tekst 2

WWW - Czy pan właściwie zdaje sobie sprawę, pułkowniku, do czego ten eksperyment ma prowadzić?
WWW - Mgliście, prawdę mówiąc. W końcu jestem tu od ochrony...
Na platformie obserwacyjnej nie było nikogo poza nimi, a w całej stacji nie znalazło się nic do roboty. Stali więc, popijając dobrą szkocką i patrzyli na swoje dzieło, opasujące gasnącą gwiazdę Rigel 6. Stała się już tak ciemna, że synchrotron, wysysający z niej całą subtelną energię syntez, odcinał się od przyblakłej kuli jaskrawą, ostrą, złotą linią.
WWW - Taak... - oblizał wargi profesor. - Zrezygnowaliśmy ze szkolenia teoretycznego, wie pan? Wtedy, sto dwadzieścia lat temu, kiedy zaczynała się pierwsza zmiana. Obawialiśmy się... konsekwencji, które musiałyby nastąpić, gdyby ktoś – z całym szacunkiem dla pana – pozbawiony szerzej perspektywy usiłował go sabotować. Ale uświadomiłem sobie dzisiaj, pan ma przecież doktorat, prawda?
WWW - Mam – pułkownik zaśmiał się serdecznie – z bezpieczeństwa narodowego.
WWWProfesor bardzo lubił głos tego człowieka. Spokojny i niski, ale nienasycony przeraźliwą arogancją i wszechwiedzą większości wojskowych, jakby ostrożny w tworzeniu słów, wyraźny, przypominający trochę ojcowskie upomnienia.
WWW - No tak, to raczej niewiele panu powiedzą informacje czysto teoretyczne. Widzi pan... Pomysł zbudowania ogromnego synchrotronu wcale nie był nowy, wtedy, sto dwadzieścia lat temu. Ale dopiero nam udało się go zrealizować. Wie pan, dlaczego?
WWW - Dlaczego? - Pułkownik patrzył na niego z dobrotliwym uśmiechem, jakby słuchał bredzącego staruszka, chociaż sam był trzy lata starszy.
WWW - Bo doszliśmy do końca możliwości. Wytworzenie supersymetrycznych par aktonowych... A, zresztą, teoria...
Zamilkli. To nie było dobre milczenie. Czuli to obydwaj. Profesor – że przerwał zupełnie niepotrzebnie, urywając myśl, jakby bojąc się ją wypowiedzieć w obecności człowieka zdrowego na umyśle. Pułkownik – że ta przerwa miała w sobie coś obelżywego, coś, co sugerowało jego intelektualne upośledzenie. Spochmurnieli.
WWW - W dużym skrócie – chrząknął wreszcie profesor – jeśli STRING zrobi to, co do niego należy, a przypomnę panu, że według prognoz zrobi to za trzydzieści lat, w kolejnej zmianie, ludzkość zyska nieograniczone możliwości.
WWW - Tak, mówiono o tym, nowa era nauki...
WWW - Nie, nie, pan nie rozumie – zniecierpliwił się uczony – n i e o g r a n i c z o n e możliwości. To znaczy – ludzie – staną się bogami... Wierzy pan w Boga, Steinhaus?
WWW - Nie – odparł odruchowo pułkownik, zdziwiony, że tamten zwrócił się do niego po nazwisku.
WWW - Ja też nie. Nikt już nie wierzy. Niechże pan zrozumie, supersymetria aktonów da nam władzę nad wszystkim. Nad materią, nad czasem, strunami, nad wszystkim. Będziemy mogli wszystko. Otworzą się przed nami możliwości o jakich nikomu się nie śniło, włącznie z możliwością zdezintegrowania całego tego wszechświata w czasie nieskończenie krótkim, czy panu to coś mówi?
WWW - Mniej więcej...
WWW - Będziemy w stanie przekraczać prędkość światła. Tę samą, do której dziewięćset dziewięćdziesiątej dziewiątej z długim ogonem dziewiątek części staramy się właśnie rozpędzić cząstki i czekamy na to sto sześćdziesiąt lat. A potem – pstryk – i gotowe.
WWW - No, nie wiem, profesorze – pułkownik spojrzał nad niego, podnosząc wymownie brwi. - To brzmi trochę zbyt pięknie, żeby mogło być prawdziwe. Poza tym jednak mam trochę wiadomości z fizyki teoretycznej i wydaje mi się...
WWW - Wydaje się panu, tak, dobrze się panu wydaje. Ale to nieistotne. Całkowita unifikacja... Będziemy po prostu tworzyć sobie własną fizykę. Od nowa. Czemu nie? Ale niech mi pan powie, Steinhaus, czy to się panu wydaje etyczne?
WWW - Czy pan chce...? – odpowiedział tamten po chwili wahania.
WWW - Chcę.
WWW - I oczekuje pan, że tak po prostu panu pozwolę przerwać eksperyment?
WWW - Jeśli byłby pan tak miły, cieszyłbym się. Spodziewałem się raczej, że będę musiał pana długo przekonywać.
Pułkownik roześmiał się, sam nie wiedział czemu. Zaraz spoważniał.
WWW - Jednego nie rozumiem, profesorze. Przecież to pan stworzył ten eksperyment. Pan go wymyślił. Pan był pomysłodawcą. Więc dlaczego teraz...?
WWW - Niech pan spojrzy na Rigel, pułkowniku – profesor zdjął okulary i przecierał je o rąbek koszuli. Pod oczami miał ogromne cienie. - Gaśnie. Każdy eksawat kierowany do dipoli, przyśpieszających nasze aktony, to jeden eksawat mniej jego energii. To była stara gwiazda, dlatego ją wybraliśmy. I tak został jej raptem miliard lat życia. Można to nazwać gwiezdną eutanazją. Niech mi pan powie, w takim razie – ile to potrwa, zanim stworzymy międzywymiarową eugenikę? Zaczniemy decydować, które wszechświaty mogą istnieć, a które nie? Późno o tym pomyślałem. Dużo za późno. Specjalnie przecież to pana zażyczyłem sobie na swoją zmianę – bo wydał mi się pan człowiekiem rozsądnym...
WWW - No, profesorze – pułkownik kiwnął głową i dopił swoją szkocką jednym haustem; w tym geście kryła się ewidentna kpina. - Muszę przyznać, to była ciekawa pogawędka. Oby więcej takich, bo czeka nas jeszcze dziesięć lat, aż obudzimy ostatnią zmianę. A tymczasem, obiecuję panu, że jeśli przyłapię pana na majstrowaniu przy sterowaniu, to zastrzelę pana jak psa. Zresztą, i tak potrzebowałby pan moich kluczy dostępu do zatrzymania eksperymentu, wie pan przecież o tym doskonale. Więc równie dobrze mogę zastrzelić pana jak psa dla rozrywki. Idę spać. Dobranoc.
I odszedł, tak po prostu.
WWWProfesor został sam, z wyborną szkocką w ręku. Cieniutka z tej odległości nitka, otaczająca gasnącą gwiazdę, z roku na rok stawała się coraz jaśniejsza, wraz z tym, jak rozgrzewały się jej tytanowo-osmirydowe powłoki. A pod nią spokojnie rosła ciemność.
==========================================================

3
Obiecałem - więc oceniam. Nie mam pomysłu na sensowne słowa wstępu. Lubię nurt sf, interesowałem się M-teorią, długość idealna do wolnego czasu, którym operuję ;) Teksty bardzo się różnią stylem i drogą podążania myśli autorów, ale to bardzo dobrze - każdy z fragmentów był dla mnie małym zaskoczeniem.
Dobrze, koniec przynudzania :)

TEKST I

Pomysł: 14/20

Koguty i słońca niezbyt mnie zaskoczyły. Pomysł w porządku, ale nie jest wyjątkowo odkrywczy.

Styl: 10/20

Przepraszam. Dla mnie jest po prostu niezbyt zrozumiały, gubiłem się troszkę, zacinałem w połowie wypowiedzenia i zastanawiałem, co się w tym zdaniu zadziało.

Realizacja tematu: 10/10

Struny światła...tak, były.

Schematyczność: 8/10
Bezsprzecznie tekst nie jest typowy.

Błędy: 15/20
Literówki i niezgodność podmiotów. W dialogach. Z tego co pamiętam.

Ogólnie: 11/20
Ogólnie tekst średnio trafił w mój gust, głównie dlatego, że nie był wystarczająco klarowny. Oczywiście, nie chcę powiedzieć, że muszę mieć wszystko podane na tacy, ale tu było stanowczo za dużo niedopowiedzeń i urywanych, luźnych zdań. Ciekawie było o biedronce. Tekst dopieszczony i ma ogromny potencjał, ale dla mnie był po prostu zbyt mętny. Aż do niezrozumienia.

W SUMIE: 68/100

TEKST II

Pomysł: 12/20

Dość przeciętny na tle całego sf.

Styl: 17/20

Poprawny. Twardy. Chyba wyczułem nutkę Lema. Pasuje jak najbardziej do tematyki. Plus za operowanie całkiem sensownym naukowym słownictwem ;)

Realizacja tematu: 10/10
Struny jak najbardziej były. Światło również.

Schematyczność: 7/10
To głupie, ale miałem skojarzenie z Gwiazdą Śmierci :D

Błędy: 19/20
Przy pierwszym czytaniu nawet nie musiałem się zatrzymywać na jakichś potknięciach.

Ogólnie: 15/20
Podobało mi się. Krótkie, ale do mnie przemówiło. Zwłaszcza, że muszę po części opierać się na porównaniu z pierwszym tekstem. Ten jest dobry, porządnie napisany, bardziej wpasowuje się w ramy gatunku. A co mi się nie podobało? Mogłoby być dłuższe, a charaktery nakreślone wyraźniej :P Ale to bardziej moje widzimisię.

W SUMIE: 80/100

Zastrzegam - jestem tylko Starem! ;)

4
Tekst I
Pomysł - 18 punktów.

Styl - 10 punktów.

Realizacja tematu - 10 punktów.

Schematyczność - 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)

Błędy - 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)

Ogólnie - 15 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)

Ocena końcowa - 83
Spodobał mi się bardzo pomysł zderzenia supertechnologii z takim trochę magiczno-średniowiecznym myśleniem. Tak musieli się czuć ludzie, gdy do nich dotarło, że Ziemia jednak się rusza... U Kopernika było to ograniczone jedynie do idiotyczneo kręcenia się wokół Słońca, tutaj możliwości zdają się rosnąć gwałtownie.
Niestety, porwany i przeładowany styl opowiadania zanihilował zupełnie przyjemność czytania... Nie ma tu oddechu, obowiązuje zasada upakowania maksimum informacji. Czyta się to fatalnie, co irytuje podwójnie – za ową fatalność i za widoczne za fatalnością możliwości.
Tekst II
Pomysł - 10 punktów.

Styl - 15 punktów.

Realizacja tematu - 10 punktów.

Schematyczność - 7 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)

Błędy - 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)

Ogólnie - 10 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)

Ocena końcowa - 72
Tutaj dla odmiany odwrotnie: styl przyzwoity, chociaż bez wodotrysków. Scena zwarta i w sam raz, może jedynie decyzja pułkownika zbyt gwałtowna i bez umotywowania. Jego wypowiedź z tym zastrzeliwaniem jak psa też nie wydaje się najmocniejszą stroną tekstu.
Natomiast, o co w tym tekście chodzi? Zastanawiam się będzie, już trzeci raz, bo nie chce mi się wierzyć, że jedynie o lęk przed osiągnięciem samodestrukcyjnej, boskiej władzy. Ale nie widzę... Albo więc popełniam gdzieś błąd w interpretacji, albo autorowi zabrakło czasu na zindiwidualizowanie tego poglądu.
Sporo oczekiwałem po tym pojedynku, niestety, oba teksty rozczarowują. Z różnych powodów, ale jednak. S i N – stać was na duuużo więcej...
http://ryszardrychlicki.art.pl

5
Tekst I

Pomysł - 17/20 punktów
Ziemia "uciekająca" gdzieś w kosmos, problem zapewnienia poczucia bezpieczeństwa, przywiązanie do wschodów słońca, postać Izydora. Zaciekawiło. Wydaje mi się, że trzeba by jeszcze to solidnie rozwinąć, żeby wydobyć z tekstu potencjał. Ale to może właśnie... wydaje mi się.
Styl - 13/20 punktów
Fragmenty z Izydorem i dzieckiem jak dla mnie zbyt poszarpane; znów w kawałkach bardziej "naukowych" za bardzo to wszystko dla mnie upakowane. Styl wyszedł nierówny. Momentami super, momentami przekombinowane.
Realizacja tematu - 10/10 punktów
Schematyczność - 10/10 punktów.
Błędy - 19/20 punktów
Raz czy drugi coś uciekło, ale drobnego. Generalnie czysto.
Ogólnie - 15/20 punktów
Plusy za pomysł i klimat przede wszystkim. Zderzenie tych rozmów Izydora z dzieckiem ze stricte technicznym bełkotem dało ciekawy efekt i dodało tekstowi głębi. Podoba mi się to, że opowiadanko jest krótkie, a mimo tego daje obraz tego przedstawianego świata od różnych stron. Minus trochę za styl, który chwilami sprawiał, że tekst robił się niezrozumiały i męczący.

Ocena końcowa - 84 punkty



Tekst II

Pomysł - 12/20 punktów
Pierwsze wrażenie - nic nowego, a i też realizacja, chociaż solidna, to nie powala świeżością.
Styl - 18/20 punktów
Styl jest na pewno bardzo czytelny, przejrzysty i pasuje do prezentowanej sceny. Sprawnie i wyraziście naszkicowani bohaterowie i problem.
Realizacja tematu - 10/10 punktów
Schematyczność - 7/10 punktów.
Miałam silne poczucie, że "to już było" - jak nie wprost, to w jakichś różnych wariacjach. Nieschematyczna jest końcówka: "Nie. Spadaj." (i koniec z rzucaniem się do ratowania światów).
Błędy - 20/20 punktów
Wydaje mi się, że zupełnie czysto. Jak coś przeoczyłam, to musiały być drobiazgi.
Ogólnie - 13/20 punktów
Fajna scenka i tyle. Dobrze napisana, więc lekko się czyta, ale szybko ucieka z głowy. Naukowiec vs. odkrycie, które daje olbrzymie możliwości, ale i generuje wielkie zagrożenia/pokusy/cokolwiek. Było. I mogłoby być, ale zabrakło nowego, ciekawego spojrzenia (no albo powalającego wykonania).

Ocena końcowa - 80 punktów
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
Tekst I

Pomysł 19/20
Pomysł oryginalny. Bardzo mi się podobał, pomimo mojej żywej niechęci do s-f.

Styl 12/20

Ciężki i pogmatwany. Z dużym trudem przebrnąłem przez tekst. Z niektórymi zdaniami miałem spory problem. Nie mogłem się przez nie przegryźć.

Realizacja tematu 10/10
Najwyższa ocena. Co tu więcej pisać.

Schematyczność 10/10
Jak wyżej.

Błędy 20/20

Żadnych nie zauważyłem.

Ogólnie 16/20
Ocena ogólna niższa o kilka punktów właściwie tylko ze względu na styl.

Suma: 87


Tekst II

Pomysł 15/20
Pomysł nie jest zły, ale opowiadanie w porównaniu z pierwszym tekstem wypada blado. Pomysł wydaje się wtórny.

Styl 20/20
Przyjemny, przejrzysty.

Realizacja tematu 10/10

Schematyczność 6/10
Ocena powyżej połowy skali, dzięki końcówce. Ratuje fabułę.

Błędy 20/20
Żadnych nie zauważyłem.

Ogólnie 15/20
Wrażenia ogólne mam dobre. Przeczytałem z przyjemnością, ale towarzyszy mi przeświadczenie, że zostaję z niczym. Opowiadanie przemknęło mi przez głowę nie pozostawiając po sobie wyraźnego śladu.

Suma: 86
Strona autorska: http://mateuszskrzynski.wordpress.com

7
Tekst I

Pomysł: 19/20
Mam wątpliwości, czy należało kłaść w jeden krótki tekst aż tyle. Opowiadanie Erytha, kogut Mrożka, dzieciak na huśtawce, Struna Światła, SF i jeszcze... Czy 1951WH znaczy to, co ja się domyślam, że znaczy? Kto to wszystko odczyta! Trzeba by znać, przede wszystkim, choć trochę, inne utwory Szanownego Autora, a nie każdy miał szansę liznąć, więc kto nie miał, ten nie zakuma. Ale z drugiej strony - mam cholerny sentyment do takich brawurowych akcji - spleść tyle wszystkiego i nie zrobić przy tym dziury w poprzek Ziemi... Chyba niemożliwe. Ale jakaż straceńcza szarża, jaki zaciekły atak na materię słów! Nie można nie docenić!

Styl: 16/20
Wygląda jak cięte - z przymusu, pod limit. Tu się nagromadzenie bogactw zemściło. Ale Znalazł się nagle w zawiesistym cieniu - śliczności!

Realizacja tematu: 9/10

Hm... Jest ta Struna, ale bardziej do wymacania, niż do złapania wzrokiem. Przypuszczam, że to zamierzone, że tak właśnie ma być, ale ponieważ przypuszczam, ale nie czuję pewności...

Schematyczność: 10/10
Schematyczności jest tutaj wielkie tłuste zero.

Błędy: 17/20
Drobnostki, ale takie bez sensu, z pośpiechu. Zabrakło tego jednego, ostatniego czytania.
myślał Izydor, przesiadując cała dnie
Ale groźba ujawnienia mistyfikacji o konieczności istnienia Układu Słonecznego stawała się wtedy obliczalna. Groźba - obliczalna? Ja wiem, że skrót myślowy, ale wyszło dziwacznie.
że to znaczy rzadkie głów… Rzadkie głów... urywanie? Bądź tu, teraz, człowieku mądry, czy dziadek był poetą, czy Autor ł przez pomyłkę wstawił?
Mały chłopiec z placu zabaw, który na huśtawce na ważce, przysiadł teraz na ławce Przeróbka była i coś zostało niewykreślone? I czasownika nie ma po który... I rym... ;)

Ogólnie: 18/20
Ładnie się ten tekst rzuca na to, co nieuchwytne i to jest właśnie to, co literatura powinna robić. Ale żeby zrozumieć, na co się rzuca, to trzeba najpierw szyfr odczytać, a ten jest bardzo skomplikowany. I za mało miejsca, za mało narzędzi, żeby sobie odbiorca mógł to rozszyfrować. Ja mam wytrychy, to mi było łatwiej, ale co, jeśli ktoś nie ma? Nie poradzi sobie... Mimo wszystko, oceniam wysoko - według własnego wytrycha.

Razem: 89



Tekst II

Pomysł: 20/20
Mam odczucie, że Autor z lodowatą konsekwencją zrobił dokładnie to, co chciał zrobić i sprawił, że czuję to, co chciał, żebym czuła. Tu nie chodzi o to, co się dzieje w tekście, tu chodzi o to, co się dzieje w odbiorcy. Trafiony, zatopiony.

Styl: 19/20

Mam wątpliwości tylko co do porównania głos (...) przypominający ojcowskie napomnienia. Głos to inna kategoria niż napomnienie. Głos mógł przypominać głos ojca, wypowiedzi mogły przypominać ojcowskie napomnienia. Ale skrót głos - napomnienia trochę mi zgrzyta.

Realizacja tematu: 10/10
Idealnie.

Schematyczność: 7/10
Zbyt mocno pachnie "Gwiezdnymi wojnami". Z tym, że w czytaniu w ogóle mi ta schematyczność nie przeszkadzała. Punkty odjęłam, bo punkty, bla bla, ale nie mam nic przeciwko takiemu obrabianiu schematów.


Błędy: 20/20

Nic. Chyba mnie oślepiło... ;)

Ogólnie: 20/20
Od pierwszych zdań czuję niesmak do żywych, czujących, ludzkich bohaterów, a współczuję obiektowi kosmicznemu, którego nazwa nic mi nie mówi. Współczuję tak, że w końcówce aż mnie w gardle ścisnęło. I myślę sobie, że Autorowi dokładnie o to chodziło - żeby właśnie tak mi zrobić. Gratulacje. To jest to, czego oczekuję od miniatury SF.

Razem: 96

Pozdrowienia!
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

8
Tekst I.

Pomysł - 5/20.

Koguty, struny światła, jakieś rozważania filozoficzne, gulasz literacki w klimacie science fiction. Niczego dla mnie tam nie było.

Styl
- 10/20.

Skomplikowane słownictwo charakterystyczne dla science fiction w moim mniemaniu, niestety skomplikowało tekst i utrudniło mi odbiór. Nie lubi czytać czegoś takiego.

Realizacja tematu - 9/10.

Wzmianki o strunach, świetle, przyszłość, ok. Zabrakło mi tylko szerszego opisu samej Struny przez duże "S". Broń? Wynalazek? Co to jest?

Schematyczność - 9/10.

W tym miejscu skomplikowane słownictwo wychodzi na plus. Sposób napisania jak dla mnie nowatorski. Sama fabuła... Kurdę, brakuje mi zakończenia, takiego porządnego.

Błędy - 18.

Sporadycznie. Staranny tekst.

Ogólnie - 7/20.

Jak wspomniałem wcześniej, nie lubię czegoś takiego czytać, a że moja ocena ma prawo być subiektywna - taka właśnie jest. Nagromadzenie "komplikatorów lingwistycznych", że tak to nazwę, zniesmaczyło mi lekturę. Metafizyczne, futurystyczne rozważania na temat podboju kosmosu. To na plus. Ciekawe, co wyjdzie w rzeczywistości. Szkoda, że prawdopodobnie nie dożyjemy. Koguty mi psują wizję tego uniwersum. Podejrzewam, że na takim poziomie zaawansowania technologicznego, byty organiczne ujrzą schyłek swego istnienia. Ziemia będzie do tego stopnia zdewastowana, że zwierzęta będą, powiedzmy, rarytasem i unikatem.

Tekst II.

Pomysł - 16/20.

Nieźle, choć kilku rzeczy mi zabrakło do doskonałości, o czym jeszcze wspomnę.

Styl - 19/20.

Lekki i sympatyczny. Trudne słówka figurują, ale nie dominują, jak w poprzednim. Lepiej się go wchłania.

Realizacja tematu - 6/10.

To było mniej struny, mniej światła i mniej strun światła.

Schematyczność - 5/10.

Trudno w tym świecie nie wpadać w jakieś schematy. Punkty głównie za styl, który sprawia, że to, co było i znamy, czyta się mimo wszystko przyjemnie.

Błędy - 17/20.

Więcej niż w poprzednim tekście, ale nadal niewiele.

Ogólnie - 18/20.

Super. Chętnie przeczytałbym powieść w takim klimacie.
Brakuje mi nieco mocniej zarysowanego konfliktu. "Kończymy eksperyment?", "Ano, kończymy" i tyle. Szczerze to spodziewałem się, że na koniec Profesor strzeli Pułkownikowi w głowę i odbierze mu klucze. Rozczarowałem się, ale nadal lepiej mi się czytało niż poprzedni.

Suma:
Tekst I - 58
Tekst II - 81
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

9
Wiem, że nie ma się czym chwalić, ale nigdy jeszcze nie oceniałem, pojedynku – chyba. Dlatego zadanie to trochę mnie przerasta. Te teksty wpadają w skrajności. Spróbuję je pokazać.

Koguty Izydora
Pomysł – 12/20 (idea wokół której zbudowano tekst jest bardzo interesująca, powiem nawet że monumentalna, niestety zamknięcie takiego pomysłu w tym tekście zaszkodziło mu. Bardzo. Strasznie bardzo. Smutno mi z tej przyczyny. Przez chwilę poczułem się jakbym znów czytał Opowieści o Pilocie Pirxie, ale potem wrażenie to znikło. Puenta była za słaba.)

Styl – 10/20 (strasznie poprawny, ale często zbyt mocno zawiły. „Struny Światła będą uzyskiwały dyskursywną pamięć ontologiczną w pobliżu węzłów konstrukcyjnych…” – olaboga! Nigdy bym tak nie zmieszał tylu pojęć z różnych dziedzin nauki, które końcowym rozrachunku zdają się mieć nie wiele wspólnego)

Realizacja tematu – 10/10

Schematyczność – 7

Błędy – 20/20

Ogólnie – 14

SUMA: 73

Tekst 2
Pomysł - 5/20 (czytając ten tekst ma się wrażenie, że pomysł jest. Ale kończąc go to wrażenie pryska. Puenta słaba jak tegoroczna zima. Aż się prosi aby doktor zrobił coś nieprzewidywalnego. Inteligentny profesor losy wszechświata uzależnia od wpłynięcia na sumienie wojskowego? Który przywykł do wykonywania rozkazów? Który nie jest naukowcem? Jaki idiota próbowałby takiego błazeństwa? Poza tym pomysł opasania czymś gwiazdy aby czerpać z niej energię wydaje mi się naiwny, nawet biorąc pod uwagę, że to fantastyka.)

Styl – 12/20 (czytało mi się lepiej niż pierwszy tekst. Bez wzlotów bez upadków. Ot poprawnie. Ocena wyższa niż wcześniejsza, bo w zestawieniu drugi tekst czytało się lepiej.)

Realizacja tematu - 10/10

Schematyczność – 2/10

Błędy – 20/20

Ogólnie – 9

SUMA: 58


Zestawienie wszystkich sum:
Tekst 1: 73
Tekst 2: 58
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal


Sky Is Over

10
Tekst I

Pomysł - 18 punktów.

Opowieść o zaawansowanej technologii, która umożliwia życie w rzeczywistości niby-naturalnej, w której pieją koguty, a w teatrze używa się dekoracji z tektury? Ogólnie to już było, choć nie w kontekście "strun światła.

Styl - 18 punktów.

Na początku zgrzyta odmiana przypadków, potem idzie w miarę zgrabnie. Fajnie oddany klimat niezrozumiałej, kosmicznej technologii. Ale traci na tym czytelność przekazu (ale akurat nie w fragmencie o nabyciu pamięci).

Realizacja tematu - 5 punktów.

Zgrzytają dwie rzeczy. Nie bardzo zrozumiałem, skąd chłopiec wie, to co wie. Nie kupuję też tych przeskoków od symulatora lotów do pogawędek z dzieciakiem i kariery profesora. Bajkowo wyszło. Facet kilkadziesiąt lat przepracował za biurkiem, a potem pstryknął palcami i został pilotem, a zarazem emerytem? Symulacja przenosi do parku?

Schematyczność - 5 punktów.

Mimo wszystko była.

Błędy - 18 punktów.

Były.

Ogólnie - 15 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.


Autor zaserwował popis językowej wirtuozerii, połączył nowoczesne technologie z jakąś nostalgią. Prawdopodobnie chciał stworzyć matrix, wpisać się w konwencję "Nowego wspaniałego świata", ale trochę nie wyszło. Za dużo odrealnienia typu hippisowskiego i naiwności w tym świecie przedstawionym. Nie ma tej dramaturgii co u Lema. Największe napięcie jest na początku, a nie na końcu. Puentę odczytuję jako dość nachalną aluzję do twórczości Eryt i tworzenie klimatu "życia po życiu".

Ocena końcowa - 79.

Tekst II

Pomysł - 1 punkt.

Beznadziejny.

Styl - 18.

Zgrabny, ale początek można doszlifować, bo nie bardzo wiadomo, kto i w co miałby ingerować.

Realizacja tematu - 4 punkty.

Naciągana.

Schematyczność - 4 punktów.


To, co w tym tekście nie chodzi utartymi ścieżkami - to absurdy.

Błędy - 18 punktów.

Drobiazgi.

Ogólnie - 2 punkty.

Akcja opowiadania nie trzyma się kupy. Przejście od jednego etapu rozwoju człowieka do drugiego w rękach dwóch ludzi? Dramaturgia oparta na koncepcie, że władza jednego okazuje się iluzoryczna? Wojskowy, który nie potrzebuje naukowca w zaawansowanym eksperymencie? Choć występuje w roli tępego mięśniaka? Może zdobyłbym się na współczucie względem bytu kosmicznego, gdyby nie kabaretowość wyzierająca spod gładkiego języka. Całość być może zdobyłaby większe uznanie, gdyby pojedynek dotyczył tworzenia nowoczesnego mitu lub literackiego symbolizmu.

Ocena końcowa - 47 punktów.

11
tekst I
Pomysł - 14 pkt.
Niby pomysł jest- ale taki powielany z innych pozycji literackich, a szkoda.
Styl - 15 pkt.
Bardzo chropowaty. Pourywane zdania zakłócające logiczność wypowiedzi.
Realizacja tematu - 10 pkt.
Temat ujęty w całej krasie.
Schematyczność - 7 pkt.
schematycznośc w miarę
Błędy - 17pkt.
Logiczne,
Ogólnie - 17 pkt
Wrazenie pozytywne, chociaż do wykonania mam zastrzeżenia - ale coś w tym opku jest takiego, że zatrzymuje oko - i zmusza do przeczytania go do końca.

Ocena końcowa - 80

tekst II
Pomysł - 10 punktów.
tu raczej brak pomysłu
Styl - 20 punktów
literacko poprawny
Realizacja tematu - 10 punktów.
jest
Schematyczność - 5 punktów

Błędy - 19 punktów.

Ogólnie - 5 punktów
Takie nijakie, poprawnie napisane, ale nic ponadto.

Ocena końcowa - 69
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

12
Sepryot vs Natasza
Temat bitwy: Struna światła
Kategoria: Fantastyka

Tekst I: Suma = 701, Średnia = 78
Tekst II: Suma = 669, Średnia= 74

Zwycięzcą jest: Natasza

Gratulacje!
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Bitwy z przeszłości”