Co to znaczy być dobrym człowiekiem we wspó&#

1
Oddaję ten tekst na Forumowiczów ręce do zgłębienia powierzchownego. Jeśli kto zechce - niechże się wypowie.







Co to znaczy być dobrym człowiekiem we współczesnym świecie?









„Współczesny świat” jest areną, na której wiele wartości określanych przez stulecia jako stałe, zmienia drastycznie swoje znaczenie. W kulturze dynamicznych przemian technologicznych, silnego parcia do przodu nakierowanego najczęściej na posiadanie bądź sukces, rywalizującego sposobu współegzystowania członków współczesnego społeczeństwa, takie wartości jak dobro straciły swój pierwotny, określony przez wielu wybitnych filozofów i etyków sens. Podawane gotowe obrazy w ponadprzeciętnie prostych produkcjach filmowych, czy też serwowane przepisy na życie przez zalewające niekoniecznie tylko sklepy z prasą tabloidy, kreują nowego dobrego człowieka.

Człowiek filozoficzno-etyczną walkę dobra ze złem toczył od swego enigmatycznego początku. Rozsiany po całym ziemskim globie homo sapiens usilnie na różne sposoby dążył do tego, aby być dobrym. Choć równie częste z tymi usiłowaniami pojawiały się upadki i niepowodzenia, ot jak choćby ulegnięcie Ewie przez biblijnego Adama, to jednak człowiek nie poddawał się. Przez tysiące lat wypracowano na świecie setki kodeksów etycznych i moralnych, które w sposób jednoznaczny, grubą kreską oddzielały dobro od zła, cierpienie od szczęścia, Samsarę od Nirwany, Boga od Szatana. Najbardziej trafne, ze względu na swą funkcjonalność, stały się podwaliną istniejących do dziś systemów religijnych i filozoficznych. Jednocześnie z chwilą, kiedy już możliwe stało się na szerszą skalę wymienianie wartości między kulturami, okazało się, że ponad ogromnymi nieraz różnicami w podejściu estetycznym, praktycznym czy pojęciowym, znajduje się wspólne uniwersum wartości moralnych. Szacunek do drugiego człowieka (przynajmniej tego z kręgu najbliższych), zakaz zabijania, zakaz krzywdzenia, czyli powodowania bezpośredniego cierpienia, okazały się normami wspólnymi dla wszystkich wielkich kultur wszechczasów. Ponadto oprócz zakazów, liczne szkoły doskonalenia człowieczeństwa wskazywały różne drogi, jak być lepszym. Cel był zazwyczaj taki sam: nie powodować cierpienia, dawać szczęście.

Dobrym człowiekiem można być dla drugiego człowieka. Można być dobrym człowiekiem dla samego siebie. Można być dobrym wobec Natury – zwierząt, roślin, Gai, Kosmosu. Co to znaczy? Czy jest jakaś definicja określająca, co to jest dobro i jaki to jest człowiek dobry? Pomimo kilku tysięcy lat prób określenia tego wysoce niematerialnego tworu, nie udało się nigdy tego dokonać bezstronnie i obiektywnie. Jest wiele prawidłowości przy opisywaniu dobra, ale zawsze w tym akcie daje się zauważyć dużą dawkę subiektywizmu. Do pojęcia dobra prawie zawsze więc zalicza się te wszystkie działania, które w sposób celowy i zamierzony, a także najlepiej bezpośredni, zmierzają do zwiększenia poczucia szczęścia jednostki, w której stronę dobro jest skierowane. Szczęście rozumiem tutaj jako zespół wartości niematerialnych i materialnych, których posiadanie powoduje uczucie satysfakcji, zadowolenia, przyjemności. Jeżeli jest w naszym otoczeniu człowiek, który potrafi te wartości pomnażać lub podarowywać je nam wciąż nowe to mówimy, że jest to człowiek dobry. Dobroć innego człowieka mierzymy zatem miarą naszej satysfakcji i naszych zysków. W przypadku obdarowywania materialnego mówimy o hojności, przy obdarowywaniu względami bądź uczuciami - o dobroci.

Dobry jest także dla nas ten człowiek, którego lubimy. Możemy kogoś obdarzać sympatią, pomimo, że nie podarował nam nic takiego, co zwiększyłoby wymiar naszego szczęścia. Pozornie tylko. Lubimy osoby, które są dla nas w jakiś sposób atrakcyjne. Takie, które podzielają nasze poglądy, takie, które nam się podobają, takie, które są od nas odmienne. W każdym z tych przykładowych przypadków przebywanie w towarzystwie takiej osoby powoduje, że czujemy się dobrze. Jeśli ktoś podziela nasz pogląd to daje nam poczucie kompetencji i wiedzy w sprawach, których rozmowa dotyczy, a to daje pewność siebie i wypływającą stąd silną pozycję społeczną. Dobra pozycja to brak zagrożeń i stresu z nimi związanego. Jeśli znajdzie się osoba, którą lubimy za odmienność to dlatego, że daje nam poczucie indywidualizmu. Powstaje swoiste poczucie kontrastu, dzięki któremu możemy zauważyć naszą własną postać w morzu osobowości. Pod warunkiem oczywiście, że takowa przeciwność charakteru nie próbuje nas zdominować, a kontakt osobowy odbywa się na zasadzie wzajemnego uzupełniania. Przeprowadzone badania z zakresu psychologii społecznej wskazują na to, że uzupełniające się, przeciwne typy osobowości tworzą długoletnie szczęśliwe związki, w których partner nie tylko określany jest jako człowiek dobry, ale wręcz „najlepszy”.

Jak wynika z powyższych rozważań, ocena dobroci nie jest na tyle trudna, aby nie mogło przeprowadzić jej choćby kilkuletnie dziecko. Rozpoznaje ono osoby w swoim otoczeniu, od których otrzymuje pozytywne wzmocnienie i zapamiętuje je jako dobre. Względna łatwość oceny wynika z tego, że odbywa się, jeśli nie obiektywnie, to przynajmniej intersubiektywnie. Najczęściej dobry człowiek pozostaje taki nie tylko dla danej jednostki w jej osobistym odczuciu, ale jest też postrzegany jako dobry przez osoby trzecie nieobdarzane bezpośrednio jego dobrocią. Widzimy zyski, jakie człowiek dobry przynosi bliźniemu i mówimy, że jest dobry, choć nie jest dobry w tym momencie dla nas. Dlatego możliwość intersubiektywnej oceny zjawiska dobroci ukazuje jego realność, pomimo trudności w skonkretyzowaniu zakresu czynów, któremu podlegałby idealnie dobry człowiek.

Nie od dziś jest znana bowiem maksyma, która mówi, że „Jeszcze się taki człowiek nie narodził, który by każdemu dogodził”. Znaczy to, że nasze odrębne byty osobowościowe, na które po części składa się zakodowana informacja genetyczna, a po innej części determinanty społeczne i środowiskowe, w których przyszło nam się rozwijać i wychowywać, wymagają innych, odrębnych wzmocnień, które będziemy klasyfikować jako nasze osobiste zyski. Dla jednej osoby dobry będzie człowiek uległy, bo pomaga w realizacji jej władczych zamiarów, a dla kogoś innego dobry będzie ktoś, kto wymaga i decyduje za niego, bo dla tego człowieka wzmocnieniem pozytywnym będzie skrupulatne wypełnianie poleceń i zbieranie pochwał.

Rozpatrzmy teraz, jak wygląda dobry człowiek we współczesnym świecie. Zakładamy oczywiście, że względne, intersubiektywne pojęcie dobra nie zmieniło się. Jego ponadczasowość i ponadkulturowość pozwalają nam spojrzeć na problem tak, jakby czas właśnie nie był istotny. Współczesny świat z jego globalizacyjną tendencją ujednolicania kultury możemy rozpatrzyć jako oddzielną kulturę. Jeśli dobro jest wspólne dla wszystkich ludzi to obecne jest także dziś. Współcześni także potrzebują wzmocnień i gratyfikacji, potrzebują akceptacji i zrozumienia oraz wsparcia.

Jednak w świecie nanotechnologii i globalnej, medialnej wioski internetowo-telewizyjnej, kiedy przekonani jesteśmy, że ilość informacji równa się naszej wiedzy, a nawet mądrości, pojęcie dobroci mocno się przewartościowało. Linia oddzielająca twórczość od destrukcji, piękno od kiczu, miłość od pożądania lub nawet naukę od szarlataństwa zaczęła pękać rozrywana eksplozyjnym konsumpcjonizmem. Nastawione na produkcję i jej ciągły wzrost dzisiejsze państwa, zalewają naszą przestrzeń życiową wciąż to nowymi gadżetami, których przybywa w takim tempie, że nie jesteśmy w stanie nawet ocenić ich walorów estetycznych bądź znaczeniowych, zostawiając tą czynność reklamom i bilbordom. Potrzeby wewnętrzne najczęściej zaspokajane są w sposób zewnętrzny, w postaci używek, szaleńczych, ekstremalnych przeżyć, seksu pozbawionego uczucia, gier komputerowych, telewizji. Brak przeżywania samego siebie i swojego życia prowadzi człowieka XXI wieku do deprywacji potrzeb, która jest źródłem ogromnej liczby zaburzeń, nerwic i stanów patologicznych.

W takim świecie zaczynamy spłaszczać i redukować wszystko to, co wewnętrzne. Niestety również i dobro. Owszem - uczymy się w szkole czym jest ta szlachetna cecha. Lecz bez ani jednego wzorca, jak ją odnajdziemy w naszej niemej duchowo rzeczywistości? Cóż nam po opisach wyczynów mężów z przeszłości, którzy jako wielcy rycerze walczyli z wszelkim złem, aby ocalić z wysokiego zamku dziewicę, której na imię Niewinność? To tylko pusto brzmiące echo odbijające się między ścianami budynków wielkich metropolii, zagłuszone przez wieczny hałas informacyjno-produkcyjny. Ponadto uruchomiona bodajże z pierwszą maszyną parową wszechobecna ignorancja powoduje, że patrzymy tylko na to, co się kręci, błyska lub brzęczy. Liczy się to, co można opomiarować i obliczyć, skonsumować i wyrzucić. Dobro się zdewaluowało. Być dobrym człowiekiem we współczesnym świecie to znaczy pomnażać czyjeś zyski, lecz tylko te materialne. Powszechnie darzy się sympatią osoby wysoko postawione, takie, które dopomogą w pomnażaniu majątku lub zaspokajaniu potrzeb cielesnych wszelkiego rodzaju. Coraz wyraźniejsza alienacja społeczna jest najlepszym obrazem tego, jak wielkie przyjaźnie i nierzadko braterskie związki rozsypują się pod naporem ciężkiej indoktrynacji, nastawionej na wpajanie pomnażania i zużywania środków (nie)trwałych.

Być dobrym człowiekiem, to znaczy uśmiechać się zza lady mac restauracji do klientów tak, jak uśmiecha się hamburger na reklamie. Być dobrym, to być hojnym. Być dobrym, to oddać swe ciało w celach eksploatacji ekonomicznej lub rozrywkowej. I choć to nieco ponury obraz wybranych aspektów dobra, należy żywić nadzieję, że ta barwa cienia z cienia pochodzi. Dobro nakreślone przez mędrców człowieczych, którzy swymi wybitnymi umysłami przez wieki wysublimowali tę wartość gatunkowi ludzkiemu przynależną, nie może zniknąć zmienione lub zniszczone. Zbyt wiele wskazuje na to, że człowiek jest dobry, bo wymaga tego jego własna ewolucja. Wciąż rozwijająca się świadomość ludzka trafiła jednak na swej drodze do wymarzonej doskonałości, na gęsty dym z kominów cybercywilizacji. Opary konsumpcjonizmu spowijają i przesłaniają nam wszystko to, co nienamacalne i „ulotne”.

Aby być prawdziwie dobrym człowiekiem we współczesnym świecie należy sobie zadać pytanie: co to znaczy w ogóle być dobrym? Odpowiedź na to pytanie każdy z nas powinien przeprowadzić we własnym zakresie, stosując głęboką i szczerą introspekcję, nasyconą archetypową mądrością poszerzoną tematycznie dobraną wiedzą. „Współczesny świat” bowiem okazuje się skutecznym czynnikiem zakłócającym prawidłowe określenie pojęcia dobra. Tylko wyjście poza ten szum, może choć chwilowo pomoże nam odzyskać równowagę, aby mieć pewność, że kiedyś prawidłowo odpowiemy na pytanie zawarte w temacie tego rozważania.
A więc nie zaczyna się

wypowiedzi od – a więc .

Marys Kuba

2
Zmiana znaczenia pojęć takich jak "dobro" nie jest czymś szczególnym dla współczesnych czasów. Terminy abstrakcyjnie ewoluują stale, choć przeważnie trudno to zauważyć. W moim odczuciu na tym polegał główny błąd Platona, że uznał on wartości za stałe i niezmienne. Czy konsumpcjonizm zagraża dobru? Pewnie tak, skoro zagraża człowieczeństwu w ogóle. Problem w tym, że walka z tego tym zjawiskiem to walka z wiatrakami. Amen.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

3
Rozsiany po całym ziemskim globie homo sapiens usilnie na różne sposoby dążył do tego, aby być dobrym.
Nic podobnego. Człowiek jako gatunek zawsze dążył do napełnienia brzucha i maksymalnego zaspokojenia instynktu prokreacji. Ewolucja, metodą prób i błędów, zakodowała w naszych genach najlepsze strategie osiągnięcia tych celów. Dobro jest produktem ubocznym. Gdyby zabijanie każdego, kto pojawia się w zasięgu wzroku okazało się korzystne dla naszego przetrwania, stałoby się niewątpliwie obowiązującym modelem postępowania, a filozofowie bez trudu wymyśliliby logicznie spójne kodeksy etyki, które uzasadniają takie działania.

4
Właśnie trudności sprawia samo zdefiniowanie "dobra", bo poprzez wychowanie większość z nas od razu kojarzy je z etyką chrześcijańską. Odwołując się jednak do starszych znaczeń pojęcia, napełnienie brzucha, zaspokojenie instynktów także było dobrem (dla jednostki, jak i dla jego społeczności). Między Waszymi poglądami nie ma w zasadzie sprzeczności w tej kwestii.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

5
Właśnie trudności sprawia samo zdefiniowanie "dobra"
Masz rację, definiowanie pojęć odnoszących się do sfery wartości jest uwarunkowane mnóstwem czynników, choć w najpierwotniejszym, najbardziej naturalnym sensie odnosi się do sumienia jednostki. I tu kolejny problem: czym jest sumienie? Wartością ściśle związaną z istnieniem wolnej woli, która sama w sobie jest materiałem na osobną dyskusję? Czy może sumienie jest tylko radarem informującym, że nikt nie patrzy?

Pociesza mnie fakt, iż ludzkość nie powyrzynała się wzajemnie.

Jak dotąd.

6
Pociesza mnie fakt, iż ludzkość nie powyrzynała się wzajemnie.

Jak dotąd.


Jest to poniekąd pocieszenie, ale dość ironiczne. Poza tym zawsze znajdzie sie ktoś uważający, że powinien zrobić coś ze sobą i otaczającym światem, z tego - jak zazwyczaj - trafi na poletko wartości moralnych i zacznie sobie przewartościowywać to i owo. Gdy jego światłą koncepcja będzie już gotowa postanowi wcielić ją w życie. A czym będzie ta koncepcja? Będzie to pewnie n-ta wariacja teorii Raskolnikowa, usprawiedliwienie się (zawczasu) dla przyszłych, wątpliwych moralnie czynów.



Ale właśnie dlatego, że definiowanie "dobra i zła" granicy między nimi nastręcza tyle trudności owe teorie mogą powstawać, a że sentencjonalnie skwituję: Nie każdy jest Napoleonem. Może to i dobrze.



Co do wyrzynania się nawzajem. Mamy oczywiście odpowiednie dla takich działań środki, ale nie wszyscy mają wolę ku temu i powody (nie mówię o przypadkach skrajnych). Ludzie, tak mi się zdaje, wolą nieefektywne wykańczanie - długie - kilku wybranych, wrogich im jednostek niż masową eksterminację. I tutaj kryje się (także moim zdaniem) ironiczność cytowanego na początku stwierdzenia: Ludzie nie powyrzynali się (masowo) nawzajem, jak dotąd gdyż zbyt są zajęci dokładną, długotrwałą eliminacją konkretnych, obranych przez siebie jednostek. I mniejsza o motywy i to jak zło i dobro pojmują...
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

7
Nasz gatunek posiada też zdumiewającą skłonność do racjonalizacji wszelkich poczynań. Zawsze znajdzie się wymówka, jakieś wyższe dobro, dla którego warto popełniać czyny skrajne. Ale to rodzaj protez sumienia. Ludzie potrzebują "siły wyższej", nieważne, jak zdefiniowanej, byle mogli wskazać palcem - To on nam kazał! On wie lepiej! Wierzymy mu!

Zło... dobro... pojęcia iście relatywistyczne. Przynajmniej w odniesieniu do drugiego człowieka. Zawsze znajdziemy powód, by walnąć go w łeb. Najlepiej z tyłu. I najlepiej, żeby już się nie podniółsł, bo wtedy on miałby powód...

8
Moim zdaniem wszyscy przesadzacie. Jest tylko jedna organizacja gorsza, niż faszyści - pacyfiści.



Człowiek jest w dużej mierze zwierzęciem. Jest jasne, że póki nie uwolnimy się od ciała (co, przy naszym tempie rozwoju wcale nie potrwa tak długo, jak można by się spodziewać) zasada "silniejszy ma rację" musi działać, i ludzie muszą z niej korzystać.



Z tym, że oczywiście "siła" znaczy już coś więcej niż wydolność mięśni i organizmu.

Znaczy to też posiadanie i wielkość konta, samochodu, zdolności kredytowych, pięknego wyglądu... Ale głównie chodzi oczywiście o pieniądze. Masz pieniądze - jesteś silny.



Jest jasne, oczywiste, i niepodważalne, że są ludzie w danej kategorii lepsi i słabsi. Są sprytniejsi, i głupsi. Są bogatsi i biedniejsi. Ludzie z wejściami i ludzie z zewnątrz.

Ludzie z Europy i ludzie z trzeciego świata.

Amerykanie i cała reszta.

A skoro to jest jasne, to jest też jasne, że chcąc czy niechcąc codziennie wszyscy ludzie na świecie ze swojej przewagi korzystają.



Te mikro-bitwy i mikro-wojny, które toczymy na co dzień, z innymi ludźmi, z sąsiadami, z innymi pisarzami - to dowód na to, że wojna i konflikt, tak samo jak pokój i zrozumienie mają swoje miejsce na świecie.

Pacyfizm to śliczna i słodziutka, ale nieprzemyślana mrzonka. Zupełnie jak anarchia. "Pokój"! No pewnie. A wszelkie konflikty interesów jak będziemy rozwiązywać? Długą rozmową? A jak się skończy jak w Izraelu: "Nasza ziemia! Nie, bo nasza!", to co wtedy? Rzucimy monetą?



Istnieją ludzie, którzy chcą czegoś przeciwnego do tego, czego chcemy my. Absolutnie przeciwnego. My chcemy zaorać to pole, a oni chcą wykopać na nim studnię. My jesteśmy uzależnieni od tego pola, oni potrzebują studni.

Tu bardzo często okazuje się, że nie ma miejsca/czasu/chęci/woli na dyskusje i kompromisy. I pozostaje odwieczna zasada - z polem zrobi co chce ten, który będzie do tego zdolny. Jeśli zabijemy/pobijemy/przepędzimy/uwięzimy tych drugich, to będziemy to my. To nie jest kwestia dobra i zła.



I oczywiście, można w nieskończoność narzekać, że "powinniśmy się dogadać", jasne. że powinna być dobra wola, że powinniśmy iść na kompromisy. że powinniśmy więcej myśleć. I oczywiście, że wszyscy będziemy dawać dobry przykład.



Ale moim zdaniem lepiej zawsze pamiętać, jak się zaciska pięści, w razie, gdyby życie nasze i naszych bliskich od tych pięści miało zależeć, a na dobrą wole zabraknie i czasu i miejsca..
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

9
Ja sam pacyfistą nie jestem, ale nie jestem też militarystom.

Wierzę w słuszną wojnę, a pacyfistów nie lubię, bo to oni są zawsze po stronie agresora i że zacytuję kolegę:



To pacyfiści nie ruszyli na pomoc powstańczej Polsce, to pacyfiście nie chcieli bić się za Gdańsk




***







le moim zdaniem lepiej zawsze pamiętać, jak się zaciska pięści, w razie, gdyby życie nasze i naszych bliskich od tych pięści miało zależeć, a na dobrą wole zabraknie i czasu i miejsca..


Pod tym mogę się tylko podpisać... Nie możemy zapominać, że świat jest jaki jest. Oczywiście możemy być idealistami, ale po co? Uda się kiedy tak jak chcemy kompromis?

Walka i niesprawiedliwość kształtują nasz byt - trzeba się dostosować i umieć wykorzystywać nadarzającą się okazję.
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

10
Wojna. Umierają ludzie. A pacyfiści nawołują do pokoju. Oczywiście, to wróg jest zły. Pacyfista nie sięgnie po broń za ojczyznę. Nie ruszy tyłka, aby pomóc przyjaciołom. W końcu wojna jest fe!



Właśnie...

Dodane po 42 sekundach:

Jacy my źli i nietolerancyjni ;P
Are you man enough to hold the gun?

11
Testudos pisze:Jacy my źli i nietolerancyjni


Mówi się "inteligentni", Test. ;)


Huginn pisze:Oczywiście możemy być idealistami, ale po co? Uda się kiedy tak jak chcemy kompromis?

Walka i niesprawiedliwość kształtują nasz byt - trzeba się dostosować i umieć wykorzystywać nadarzającą się okazję.


Akurat ja jestem idealistą. Mimo moich kombatancko-militarno-martial arts zapędów i zainteresowań jeszcze nigdy w życiu nie musiałem nikomu robić krzywdy w obronie kogokolwiek i czegokolwiek.



Co nie znaczy, że nie jestem bardziej niż gotowy na taką sytuację.
Ostatnio zmieniony wt 29 sty 2008, 12:10 przez Ninetongues, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

12
Akurat ja jestem idealistą. Mimo moich kombatancko-militarno-martial arts zapędów i zainteresowań jeszcze nigdy w życiu nie musiałem nikomu robić krzywdy w obronie kogokolwiek i czegokolwiek.



Co nie znaczy, że jestem bardziej niż gotowy na taką sytuację.


Ja idealistą byłem dość długo. Niemal przez całe dotychczasowe życie. A potem postanowiłem być gotowy na wszystko i stałem się sobą - wymieszałem idealizm z realizmem mego otoczenia ...
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

13
Nie wiedziałem, że jest na tym świecie jeszcze ktoś, kto wierzy w słuszną wojnę po krucjatach amerykanów przeciwko komunizmowi w Wietnamie czy przeciwko terroryzmowi w Afganistanie. Nie mówiąc już o dwóch wojnach światowych.



Jestem zdecydowanie pacyfistą. Nie uważam się jednak za gorszego od faszysty. I to nie pacyfiści w tym temacie przesadzają.



Testudos napisał nie bez infantylizmu, że "wojna jest fe". To prawda. Nie ma czegoś takiego jak "wojna cacy". Być może jest przepełniona blaskiem wiecznej chwały i bohaterskimi czynami w opowiadaniach fantasy jednak chyba każdy wie, że to tylko piękna fikcja? Rzeczywistość jest taka, że "antypacyfiści" dają się manipulować obietnicami tych, którzy dzięki nim mogą wystawić kolejny pionek do swojej gry.



Siły zbrojne są potrzebne jednak nie powinny być używane. Państwo nie może bez nich istnieć, bo padłoby łupem któregoś z sąsiadów. Ewolucja działa również wewnątrz gatunku, nie tylko między nimi. Ważne jednak by była jak bomba atomowa, jeśli mamy już sobie trzymać noże na gardłach to róbmy to tak żeby nie było widać. Inaczej pojawiają się nastroje takie jak w III Rzeszy i w zimnej wojnie.



"Są ludzie i parapety" jak mówi stara mądrość ludowa i jeśli życie moich bliskich byłoby zagrożone przez te parapety to z pewnością zacisnąłbym pięści.



Wojna, bez obrazy, to rozwiązanie dla prostaków. O ile wyścig zbrojeń jest bardzo korzystny dla ludzkości (tak jak na przykład wspomniane martial arts są korzystne dla człowieka) o tyle samo prowadzenie wojny świadczy o słabości, a nie sile. O słabości wywiadu danego państwa, siły dyplomacji, pozycji państwa w ONZ. To rozwiązanie ostateczne, które samo w sobie jest klęską.

14
"Są ludzie i parapety" jak mówi stara mądrość ludowa i jeśli życie moich bliskich byłoby zagrożone przez te parapety to z pewnością zacisnąłbym pięści.


Ależ my o tym właśnie mówimy. A pacyfiści to ludzie, którzy zazwyczaj nie wiedzą, że są "ludzie i parapety" i w swojej naiwności myślą, że zawsze i z każdym się dogadają.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

15
Ależ my o tym właśnie mówimy. A pacyfiści to ludzie, którzy zazwyczaj nie wiedzą, że są "ludzie i parapety" i w swojej naiwności myślą, że zawsze i z każdym się dogadają.


Otóż to...
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”