Thana pisze:
Wolha.Redna pisze: (sob 10 lip 2021, 19:15)
Dziękuję Wam serdecznie
W mojej podstawówce mówiło się:
Nie dziękuj, w polu odrobisz!
A u mnie w teatrze: oj, już, luz, okej, dosyć, nie manipuluj.
Sorry, zawłaszczamy wątek.
Chii pisze: (wt 06 lip 2021, 14:06)
tekst kłamie (a przynajmniej dobrze jest, jeśli kłamie), bo kłamstwo odsłania prawdę.
Odsłania albo i nie odsłania. Pod kłamstwem może się kryć i prawda, i kolejne kłamstwo. A wręcz cały wielowarstwowy labirynt kłamstw.
No i super.
Labirynt kłamstw też odsłania prawdę.
Kłamstwo/prawda to nie jest 1-0. Ten poddział nie jest binarny, albo - albo. Tylko się przelewa lub odbija jak w labiryncie luster. Że już nie wiadomo, co jest czym. Wydaje mi się, że to jest też sedno sztuki, żeby nie mieć tej pewności, co jest czym. Tu jest właśnie to nienazywalne.
Chii pisze: (wt 06 lip 2021, 14:06)
Jesteśmy tacy sami jak Stasio Z. czy Frania X. Więc to jest też prawda/kłamstwo o nas samych.
Im bardziej różni się moje doświadczenie od doświadczenia Frani X, tym mniej mamy ze sobą wspólnego.
Śmiała teza.
Im mniej mamy ze sobą wspólnego, tym bardziej prawda o niej nie ma nic wspólnego z prawdą o mnie.
Śmiała teza 2.
Jeżeli Frania X jest trzynastoletnim Czeczenem, to nie łączy nas ani męskość, ani czeczeńskość, ale trzynastoletniość już może (bo kiedyś miałam trzynaście lat). Łączy nas to wszystko, co ogólnoludzkie: niebo, ziemia, miłość, smutek, głód, ból, szczęście, strach, głowa u góry i d. z tyłu.
No to łączy was więcej niż dzieli. Czemu najpierw skupiać się na różnicach?
A jeśli Frania X jest osą i właśnie zniszczono jej gniazdo, a ona umiera, tuląc do siebie owiniętą w kokon larwę? Personifikuję ją, wyobrażając sobie, że ona cierpi, bo nakładam na tę scenę obraz umierającej matki z dzieckiem w beciku? Dokonuję projekcji? A może nie?
Tak. Projektujesz siebie na osę. Jako człowiek nie będziesz w stanie wyjść poza człowieczy punkt widzenia, mimo empatii itd. Może Frania-osa ma to wszystko kompletnie gdzieś i trzyma larwę, bo nie wypada nie trzymać w towarzystwie innych os, które trzymają.

Chociaż to też jest moja projekcja.
Tak trochę po buddyjsku pozwalam sobie założyć, że z wszystkimi odczuwającymi istotami łączy mnie szczęście i ból. Ale im dalej, tym trudniej. Jakie jest szczęście roślin? Jaki jest ich ból? A co z istotami nieczującymi? Co jeśli Frania X jest maszyną? Kamieniem? Albo w drugą stronę, odbijając w mistycyzm - co jeśli jest Bogiem? Czy mogę wtedy powiedzieć o niej cokolwiek, skoro nic nie jest wspólne, a więc nic o niej nie wiem? Czy pod moim kłamstwem o maszynie, kamieniu i Bogu będzie jakakolwiek prawda?
Antropocentryzm miesza Ci się z nieantropocentrycznym posthumanizmem.
Trochę rozumiem te rozważania, a trochę nie. Nie rozumiem, czemu im bardziej podobne doświadczenia, tym więcej wspólnego. Bardzo wykluczające podejście. Np. ja i krokodyl. Dlaczego prawda o krokodylu, który rozszarpuje kangura, by go zjeść i przeżyć ma nie być jednocześnie prawdą o mnie? Może ja też rozszarpuję niewinne kangury, by przeżyć?
Albo ja i kamień. Czemu trwanie kamienia ma być inną prawdą niż trwanie moje?
Filtr jest zawsze ludzki.
Nie staniesz się kamieniem. Nie poznasz o nim prawdy, jego/jej/jegu prawdy. Ani o osie. Wot takaja sudba.
"Czy mogę wtedy powiedzieć o niej cokolwiek, skoro nic nie jest wspólne, a więc nic o niej nie wiem?"
A tu wpadasz w zasadzkę typu "co ja, Polak, mogę powiedzieć o Żydach, którzy zginęli w Holocauście - czy ja w ogóle mam do tego prawo? Przecież to ich cierpienie, a nie moje. Nic nie wiem o Żydach". Tak grubo to ujmę, bo non stop to słyszę.
Mówisz - doświadczenie Innego jest inne niż Twoje, prawie nic was nie łączy, prawdy są inne, co możesz o nim powiedzieć? Czy możesz powiedzieć cokolwiek?
Wydaje mi się, że wtedy to jest właśnie Twoim obowiązkiem, by o tym mówić i by sprawić, by inni tak nie myśleli. Mówisz jako osa, której zniszczyli gniazdo. Więc stań po ich stronie, a nie usprawiedliwiaj się tym, że to inny gatunek i go nie rozumiesz. Do kogo to ma być przekaz? Do os, niedźwiedzi czy do ludzi? Osy Cię nie zrozumieją, kamienie Cię nie zrozumieją, niedźwiedzie, krokodyle, kangury i rośliny też nie. Nawet niesporczaki Cię nie zrozumieją. Zrozumieją Cię ludzie. Tworzysz dla nich, więc do nich powinien być przekaz.
To jest teraz takie modne gadanie z tym, czy można w ogóle cokolwiek powiedzieć o Innym, czy się nie zawłaszcza czyichś historii, jak z jajkiem, by nie stłuc. Równość, demokracja, inkluzywność, eko, feminizm, nadawanie praw bytom pozaludzkim. To wszystko piękne i wzruszające, jako dyskurs - fascynujące, ubrane w piękne słowa (z którymi trudno się spierać i które często nic nie znaczą), ale IMO to utopia. I na dodatek pułapka. Bo skoro nie wypada mówić o kimś w czyimś imieniu, szczególnie nie-ludzkim, to może lepiej w ogóle nic nie mówić.
Artysta nie jest po to, by milczeć.
Artysta jest po to, by prowokować.
Ludzi.
Do myślenia, działania. Zmiany.
Hehe.
