61

Latest post of the previous page:

Plan precyzyjny co do sceny nie ułatwia, a w każdym razie nie każdemu, jeśli o to ci chodzi, Romku. Kiedyś próbowałam coś takiego zrobić. Skończyło się tym, że nie skończyłam samego planu, o zaczęciu i zakończeniu pisania nie mówiąc. Planowanie charakteru postaci również kompletnie u mnie nie działa. Jeśli chcę się trzymać tego, co ustaliłam na temat bohatera wcześniej, muszę co chwilę zerkać w inny dokument tekstowy i szukać, a to wybija mnie z rytmu i fatalnie mi się przez to pisze. Jeśli nie zerkam, postać szybko zaczyna żyć własnym życiem i część przyjętych wcześniej założeń zostaje automatycznie skreślona. Więc robię rzecz prostą - ustalam jedną czy dwie cechy, które u postaci będą najmocniej zarysowane plus ewentualnie jakieś upodobanie, zainteresowania i popuszczam wodzy, żeby rozwinęła się sama. Jak do tej pory metoda działa u mnie bez zarzutów. Co do fabuły zaś, ustalam ogólny jej zarys, jakiś główny motyw, wrzucam do tego bohaterów i patrzę, co z tego wyniknie. Czasem gdzieś kogoś coś palcem popchnę i tyle. Czyli plus minus tak, jak w przypadku Nataszy - WIEM co piszę, jak to ma być. Nie wiadomo skąd, ale WIEM.

Co zaś się tyczy "Ziemiomorza"... czytałam tylko "Czarnoksiężnika z Archipelagu". I tam istotnie, pojawił się problem. Na samym końcu. Bo głównym antagonistą był Cień. Ale ponieważ Cień jest Gedem, to wychodzi, że protagonistę i antagonistę mamy w jednej osobie :D

62
Sepryot pisze:Ja naprawdę rzadko opiniuję po próżnicy i naprawdę połknąłem tego mnóstwo. I zawsze jak przyjdzie do poważniejszej dyskusji, generalizując "fantastykę" wykluczam z tego grona Lema, LeGuin i Scotta Carda.
Sep, ale rozmowa, w której wykluczasz najlepszych w danym gatunku, żeby pokazać jego słabości, przypomina próbę udowodnienia, że co prawda dobra wołowina jest smaczna, ale weźmiesz zdechłą i zadżumioną stuletnią krowę po to, żeby udowodnić, że wołowina to niejadalny podeszew. No weź...
Le Guin zaś wcale nie jest tak prosta - chcesz pogadać, na jakich zasadach funkcjonuje tam magia i którym typem bohatera jest? :P
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

63
Akayla pisze:Więc robię rzecz prostą - ustalam jedną czy dwie cechy, które u postaci będą najmocniej zarysowane plus ewentualnie jakieś upodobanie, zainteresowania i popuszczam wodzy, żeby rozwinęła się sama. Jak do tej pory metoda działa u mnie bez zarzutów.
Tak, tylko właśnie w ten sposób tworzy się apsychiczne marionetki, z których później kształcą się powielane w nieskończoność schematy i archetypy. "Dobry i szlachetny" plus "dumna i wyniosła" versus Predator.

A skoro już wszyscy się zwierzają ze swoich metod pisania, to ja akurat bardzo skrupulatnie ustalam przed pisaniem zdarzenia i "co chcę powiedzieć", a później operuję na tych gotowych już blokach.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

64
Akayla pisze:Plan precyzyjny co do sceny nie ułatwia, a w każdym razie nie każdemu, jeśli o to ci chodzi, Romku.
Nie co do sceny. Ramowy plan, punkty węzłowe, motywacje bohaterów, etc.
Akayla pisze:Co zaś się tyczy "Ziemiomorza"... czytałam tylko "Czarnoksiężnika z Archipelagu". I tam istotnie, pojawił się problem. Na samym końcu. Bo głównym antagonistą był Cień. Ale ponieważ Cień jest Gedem, to wychodzi, że protagonistę i antagonistę mamy w jednej osobie :D
Bingo.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

65
Romek ->

Nie, to nie tak. To nie jest tak, że biorę dobre mięsko i zgniłe mięsko i udowadniam, że to dobre jest dobre.

To jest tak, że wycinam ze zgniłej krowy te dobre kawałki i je zjadam, uznając, że nie są częścią powszechnej w krowie zgnilizny. Tu idzie o to, że dobre fantasy przestaje być fantasy, bo dołącza do nurtu literatury światowej, czyli beletrystyki... Patrz Mistrz i Małgorzata.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

66
Akayla pisze: Więc robię rzecz prostą - ustalam jedną czy dwie cechy, które u postaci będą najmocniej zarysowane plus ewentualnie jakieś upodobanie, zainteresowania i popuszczam wodzy, żeby rozwinęła się sama. Jak do tej pory metoda działa u mnie bez zarzutów.

Nie, Akayla
ja to nie tak... Jak wiem "całość" - całego bohatera! Jest w "idei", tylko go czasami nie umiem uchwycić w "pisaniu", czasami chcę na "patatajkę", na skróty i klisze.
Ostatnio zmieniony śr 22 sty 2014, 15:19 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

67
Romek - a, to okej. Ramowy plan jak najbardziej stosuję przy tekstach, o których wiem, że będą miały dużą objętość. Niekoniecznie w formie wypunktowania, ale stosuję.

Sep - możliwe. Nie uważam się za nie wiadomo jakiego znawcę literatury, gust mam wręcz przeciętny. Możliwe, że robię schematycznych bohaterów. Nie wiem, naprawdę. Samemu ciężko się ocenić. A szczerze wątpię, bym zdołała się rzeczonej metody oduczyć, bo nie znam żadnej innej, która by u mnie zadziałała, a z którą można by zrobić oryginalnego bohatera.

Ach, to wybacz, Nataszo, źle cię zrozumiałam.

68
A ja dwa zdania wtrącę w kwestii poradników... Wydaje mi się, że ich znajomość, tak jak znajomość reguł potrzebnych przy pisaniu, raczej zaszkodzić nie może, a w każdym razie ja o takim przypadku nie słyszałem. A powszechne narzekanie na miałkość poradników wydaje mi się być takim zabiegiem autokreacji, na zasadzie "jestem świetny, oryginalny i w ogóle - i poradnik olewam, bo piszę bebechami własnemi"...

Nie twierdzę, że nie występują samorodne talenty literackie, które bez znajomości teorii literatury stworzą dzieło epokowe, tylko... jakoś żaden przykład takiej osoby do głowy mi nie przychodzi. A jeśli znajdziecie i rzucicie we mnie przykładem jakiegoś literackiego Nikifora, to pamiętajcie, ile pracy w jego pracę włożył redaktor ;-)

Kończyłem filologię polską. Przeczytałem chyba wszystkie poradniki dotyczące pisania, jakie ukazały się w naszym języku. Trochę piszę, ale więcej czasu poświęcam na pracę z Autorami nad ich tekstami. I jak czasami widzę, jak próbują wyważać drzwi dawno już otwarte, albo jak rozpiera ich duma, że "wymyślili" zabieg narracyjny, znany już od połowy XVII wieku, to jest mi ich po prostu żal.

Ktoś przywołał tutaj poradnik Kinga - to bardzo dobra książka, choćby dlatego, że pokazuje w pełni profesjonalne podejście Autora do tworzywa i warsztatu. A mnie się chce płakać, jak słucham, że ktoś "w ogóle nie czyta, bo nie ma czasu, za to sam pisze sześć powieści jednocześnie". A w dodatku podaje to z dużą pogardą dla gramatyki i ortografii...

A co do planów ramowych - warto je stosować i na pewno nie przeszkadzają w pisaniu, a pomagają pewne rzeczy uporządkować.

[ Dodano: Sro 22 Sty, 2014 ]
Sepryot pisze:Tu idzie o to, że dobre fantasy przestaje być fantasy, bo dołącza do nurtu literatury światowej, czyli beletrystyki... Patrz Mistrz i Małgorzata.
Lepszym przykładem jest William Golding...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

70
maciejslu pisze:Wydaje mi się, że ich znajomość, tak jak znajomość reguł potrzebnych przy pisaniu, raczej zaszkodzić nie może, a w każdym razie ja o takim przypadku nie słyszałem. A powszechne narzekanie na miałkość poradników wydaje mi się być takim zabiegiem autokreacji,
Wszystko zależy, i tu wraca podstawowy problem dyskusji, od JAKOSCI poradnika. Dobry, uwzględniający nie tylko schematy konstruowania powieści popularnej, ale także swobodę kreacyjną autora, może być w pewnym zakresie przydatny. Ale rzucanie kilku prawd o bestsellerach i podjudzanie przyszłego autora, żeby po zapoznaniu się z nimi (co zajmuje z reguły nie więcej niż weekend) natychmiast rzucił sie w wir publikowania selfpublishingów już nie bardzo. A taka maniera właścicieli wydawnictw tego typu jest dość widoczna i według mnie bardzo szkodliwa. Jakby się uczyć gramatyki od górala z zakopca...
http://ryszardrychlicki.art.pl

71
smtk69 pisze:Dobry, uwzględniający nie tylko schematy konstruowania powieści popularnej, ale także swobodę kreacyjną autora, może być w pewnym zakresie przydatny.
tyż prawda!

____


to jak uczyć wierszydełek:

Wierszydełkowanie...czyli krótki kurs dziergania wierszem, dla niewprawionych ku nauce, dla umiejących ku uciesze

Wśród artystów słowa chodzi taka fama,
Żeby być poetą - trzeba przeżyć dramat
lub co najmniej myślą bujać w wszech kosmosie,
Ale - drodzy moi - wy to miejcie w nosie

Lekcja 1

Oto, żeby wierszem do składu coś sklecić
trzeba trochę sprytu i trochę pamięci.
Prosty przykład: do rymu można o pogodzie,
biedronce, schabowym, o dziecka przygodzie...
Znaczy treść nieważna, znajdź dowolny temat.

Teraz trzeba dla niego dobry znaleźć schemat
metrum, bo i w rytmie jest istota wiersza.
Tu problem? Spokojnie... Od razu pocieszam.
Otóż tutaj pamięć posłuży nam grzecznie,

aby w gąszczu sylab poczuć się bezpiecznie,
weź sobie starego wiersza mały motek,
ot, chociażby był to `Wlazł kotek na płotek`
I dokładnie naśladuj poetykę wieszcza:

sylaby wedle niego w swoim porozmieszczaj.

....

Tu trzeba przerwę mieć w edukacyi
żeby wszyscy sobie trochę poćwiczyli....

Wlazł ko-tek na pło-tek
tam tam-tam tam tam-tam
i:
O zmroku raz w roku
itd...

(cdn.)
Ćwiczymy:
Za stołem z mozołem
U taty psybratyWierszydełkowanie...czyli krótki kurs dziergania wierszem, dla niewprawionych ku nauce, dla umiejących ku uciesze
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

72
smtk69 pisze:maciejslu napisał/a:
Wydaje mi się, że ich znajomość, tak jak znajomość reguł potrzebnych przy pisaniu, raczej zaszkodzić nie może, a w każdym razie ja o takim przypadku nie słyszałem. A powszechne narzekanie na miałkość poradników wydaje mi się być takim zabiegiem autokreacji,

Wszystko zależy, i tu wraca podstawowy problem dyskusji, od JAKOSCI poradnika. Dobry, uwzględniający nie tylko schematy konstruowania powieści popularnej, ale także swobodę kreacyjną autora, może być w pewnym zakresie przydatny. Ale rzucanie kilku prawd o bestsellerach i podjudzanie przyszłego autora, żeby po zapoznaniu się z nimi (co zajmuje z reguły nie więcej niż weekend) natychmiast rzucił sie w wir publikowania selfpublishingów już nie bardzo.
Nie, no... pisząc o poradnikach miałem na myśli raczej poważniejsze publikacje książkowe, a nie porady w magazynach dla kobiet typu "Wróżka". Choć i tak wydaje mi się, że lepiej, aby przyszły Autor przeczytał choćby artykuł poradnikowy w "Pani domu" mówiący o tym, jak pisać poprawnie, niż żeby nie przeczytał nic, tylko od razu brał się za pisanie ;-)

Generalnie - dziedziny życia, w których można zaobserwować szkodliwość nadmiaru wiedzy są dość rzadkie, zaś takie, gdzie brak elementarnej wiedzy szkodzi poważnie - raczej powszechniejsze.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

74
Jeśli autor ma swój rozum, to poradnik nie powinien zaszkodzić. Przecież każda informacja zostaje przesiana pod kątem wiarygodności i przydatności, ponieważ autor jest też czytelnikiem, a zatem jakąś wyjściową wiedzę posiada. To jednak, czy poradniki rzeczywiście są przydatne, to już inna sprawa.

A ja poradę mam jedną, która nie narusza ani wolności tworzenia, ani nie poddaje się żadnym ramom: w czasie wprawek znaleźć osobę, której się bezwzględnie ufa, i namówić ją, żeby została osobistym beta readerem. Nie musi to być od razu mgr filologii polskiej ani sławny pisarz, ale inteligentna osoba, która zna zasady języka polskiego i uwielbia czytać. Ważne też, żeby była obiektywna, np.: ktoś, kogo nie znamy w realu. Po co beta reader? Otóż można się uczyć na własnych błędach, ale najpierw te błędy musi ktoś wskazać. Ponadto taka osoba przemieli cały tekst bardzo dokładnie z punktu czytelniczego pod kątem logiki, fabuły, prawdopodobieństwa, konstrukcji bohaterów i innych detali, a na forach czy portalach można dostać tylko mały procent takich uwag.

A tak poza tym nasuwa mi się pewien wniosek po przeczytaniu tego tematu: ile osób, tyle sposobów pisania. Ważne by szukać własnej metody i wybrać to, co nam najbardziej odpowiada i się sprawdza najlepiej. Ja na przykład nawet nie siadam do pisania, jeśli nie mam nakreślonej fabuły od A do Z, wypisanych i nazwanych bohaterów, zarysowanego konfliktu. Najpierw też muszę przegadać z kimś fabułę (najczęściej z zaufaną mi betą). Wygląda to tak, że albo ona zadaje mi szereg pytań do historii (wtedy żeby jej odpowiedzieć, najpierw muszę odpowiedzieć samej sobie, co bardzo potrafi rozjaśnić w głowie) albo to ja zadaję pytania, weryfikując swoje pomysły :)

75
Jeśli autor ma swój rozum, to poradnik nie powinien zaszkodzić. Przecież każda informacja zostaje przesiana pod kątem wiarygodności i przydatności, ponieważ autor jest też czytelnikiem, a zatem jakąś wyjściową wiedzę posiada.
Nieprawda.
A ja poradę mam jedną, która nie narusza ani wolności tworzenia, ani nie poddaje się żadnym ramom: w czasie wprawek znaleźć osobę, której się bezwzględnie ufa, i namówić ją, żeby została osobistym beta readerem. Nie musi to być od razu mgr filologii polskiej ani sławny pisarz, ale inteligentna osoba, która zna zasady języka polskiego i uwielbia czytać.
Dobry pomysł, ale jakiś anon z internetów też może być, byleby zaufany.
tl;dr

Kawa moim bogiem.

76
Nieprawda.
A niby dlaczego? ;>

W ogóle istnieją nawet blogi, gdzie znajdują się oferty dotyczące podjęcia się betowania. Zwykle są to osoby działające w ocenialniach lub zwyczajnie lubiące zajmować się betowaniem.

Wróć do „Jak pisać?”