61

Latest post of the previous page:

Andrzej Pilipiuk pisze:Teraz pytanie czy przebiła by się gdyby nie gigantyczna kasa na wypromowanie dzieła.
Pytanie powinno brzmieć inaczej - czy gdyby tekst był naprawdę kiepski, przebiłby się mimo gigantycznej kasy na promocję?
Andrzej Pilipiuk pisze:Podejrzewam że ta książka to praca w znacznej mierze zespołowa - tzn. że Rowling miała zaplecze i redaktorów i marketingowców...
Sukces ma zawsze wielu ojców, to porażka jest sierotą :wink:

Co do HP - wielkim sukcesem bez wątpienia było tu zastosowanie -być może podświadome - 'strategii błękitnego oceanu" i znalezienie grupy docelowej oraz wymyślenie produktu dla niej.

Co do Cormorana Strike'a - tu pomysł był stosunkowo prosty - restauracja klasycznego angielskiego kryminału, jako przeciwwagi dla "szwedzkiej szkoły".

Oba pomysły zostały zrealizowane perfekcyjnie pod względem literackim, marketingowym i wszelkim innym. Ale... bez dobrze napisanego tekstu niewiele by z tego wyszło...

[ Dodano: Nie 06 Mar, 2016 ]
Ignite pisze:Tak, to wykorzystywanie "strzelb" zasygnalizowanych przelotnie w poprzednich tomach bardzo mi się u Rowling podobało.
A mnie cały czas intryguje, co było pierwsze - jajo czy kura? ;-)

Innymi słowy - czy pani Rowlings, pisząc tom, w którym Harry dostaje pelerynę-niewidkę, wiedziała już, że ta peleryna będzie jednym z insygniów? Czy też wymyśliła te rzeczy na bazie tego, co napisała wcześniej?
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

62
powiem tak z własnego doświadczenia: powinienem napisać cały cykl "Oko Jelenia".
Potem powinienem zawiesić liczne strzelby ;)
A potem udawać że pisze jeden tom rocznie ;)

zostawiłem sobie pewne "zamki", "haki" - ale nie dość że za mało zostawiłem to jeszcze nie wszystko zagrało...

leszy jest tu norweski dziennik - redakcja ostatnich 3 tomów trwała łącznie ponad 5 lat - mogłem pozahaczać, posygnalizować... ale i tak nie wyszła mi ta książka tak dobrze jak chciałem... :?

*

Po prostu pisząc wpadamy na pewne pomysły. Jak piszemy cykl przez kilka lat nnijak już nie cofniemy się by wieszać strzelby...

63
MaciejŚlużyński pisze:
A mnie cały czas intryguje, co było pierwsze - jajo czy kura? ;-)

Innymi słowy - czy pani Rowlings, pisząc tom, w którym Harry dostaje pelerynę-niewidkę, wiedziała już, że ta peleryna będzie jednym z insygniów? Czy też wymyśliła te rzeczy na bazie tego, co napisała wcześniej?
Obstawiam, że nie, ale chyba to zależy od tego, do którego typu pisarzy zalicza się JK - czy pisze z gotowym planem, czy też jest jedną z tych, co idą na żywioł i wymyślają kolejne wątki i szczegóły w trakcie. Osobiście trudno mi uwierzyć, by miała zaplanowane szczegóły wszystkich tomów. Ogólny zarys tak, ale nie wszystkie detale ;D

65
o ogóle HP to dziwna książka - np. co się stało z dziadkami Harrego z obu stron? Ojciec czarodziej nie miał ŻADNYCH krewnych? Weasleyowie też zdaje się nie posiadają dziadków. Nawet o nich nie wspominają chyba. A może to odbicie zaniku więzi rodzinnych u współczesnych Anglików?
Fakt ze gnojek grób rodziców odwiedza dopiero w ostatnim tomie jest w takim przypadku symptomatyczny...

67
mi się brzydko skojarzyło z Jaruzelem który grób ojca łagiernika na Ałtaju odwiedził gdzieś po 50-ciu latach. Ale na Ałtaj jest kawałek drogi - a Potter miał blisko.

Druga rzecz - stoi tam jego dom - rozwalony. I... Nie chciał zobaczyć miejsca gdzie mieszkał w dzieciństwie? nie myślał tym by przekopć gruzy i zabrać sobie coś na pamiątkę? Jakiś drobiazg z własnego domu?

Dla mnie to chore.

Rozumiałbym jakby Voldemort podłożył tam niewidzialną magiczna bombę atomową aktywowaną przez magiczne pole otaczające Pottera... Wtedy jest POWÓD żeby się tam nie kręcić...

68
Wydaje mi się, że sporo powieści dla dzieci czy młodszych nastolatków pomija wiele wątków czy wydarzeń, upraszcza i nagina rzeczywistość, by fabuła była łatwiejsza w odbiorze dla młodego czytelnika (podobnie z resztą jak filmy animowane). Wczuwamy się w rolę Harry'ego i dziwimy się, że nie zrobił tego, czy tamtego, bo my tak zrobilibyśmy na jego miejscu, ale widocznie JK uznała, że taki wątek nie jest konieczny. Brak dziadków to rzeczywiście nic nietypowego w angielskich realiach, gdzie zdecydowanie dominują rodziny dwupokoleniowe, a mieszkanie pod jednym dachem z dziadkami odbierane jest wręcz jak dziwactwo. I znowu - być może JK po prostu uznała ten wątek za niepotrzebny.

69
jedno zdanie że dziadków też skasował Voldek... i wszystko wróciłoby na swoje miejsce... ;)

*

Powiem tak: są rzeczy na które trzeba uważać...

Przykład:

Pamiętam zarzut który miałem do powieści M.Olszańskiej "Atlantyda" - (co zresztą wytknąłem autorce...) Księżniczka wyspy wyszła pieroński ...ateistyczna. TO jest starożytność - wiara w bogów jest czymś oczywistym. Księżniczka powinna mieć amulety, posążki etc. a gdy życie zaczynało jej dokopywać powinna zwracać się o pomoc do swoich bogów...

Tam tego nie było. Dysonans...

*

Drugi obok braku odniesień religijnych aspekt to wyalienowanie rodzinne i społeczne.

Popatrzcie na Wędrowycza - facet ma rodzinę (choć najczęściej trzyma się od niego w bezpiecznej odległości), ma grupę kumpli, w tym semen jest nieomal co jego bratem bliźniakiem... ;) udziela się społecznie, jest towarzyski. w obliczu wyższej konieczności nawet z Bardakami współpracuje...

ale dwaj sztandarowi bohaterowie - Storm i Skórzewski są wyalienowani mocniej.

Skórzewski - nie założył rodziny - choć pomaga krewniakowi. Tłucze się najczęściej samotnie po niezmierzonych połaciach imperium carów. Wspomnie jest także parokrotnie że ma licznych krewnych w Polsce. Ale nie są np. na tyle majętni by sfinansować jego badania nad pleśnią penicilinum... Religijność doktora jest bardzo słabo zarysowana - choć ateistą oczywiście nie jest - tyle paranormalnego bydełka ukatrupił że wręcz mu nie wypada ;)

Storm jest bardziej moherowy - choć tego też mocno nie akcentuję. Wiemy ze ma liczną rodzinę a w niej fachowców od wszelkiej możliwej roboty i gliniarza i leśnika i budowlańca i tajną broń w postaci inspektora sanepidu "który umie kontrolować aż do skutku" :twisted:
ale ta rodzina nie gra w opowiadaniach. Mieszka sam plącze się w idiotyczny związek z Martą. Jego religijności nie podkreślałem nigdzie jakoś szczególnie.

*

A w Oku Jelenia bohaterowie są w takiej czarnej )*( że trudno ocenić ich religijność - w zaistniałej sytuacji najbardziej zapiekły ateista by się w kółko modlił ;)

70
Eve pisze:
MaciejŚlużyński pisze:
A mnie cały czas intryguje, co było pierwsze - jajo czy kura? ;-)

Innymi słowy - czy pani Rowlings, pisząc tom, w którym Harry dostaje pelerynę-niewidkę, wiedziała już, że ta peleryna będzie jednym z insygniów? Czy też wymyśliła te rzeczy na bazie tego, co napisała wcześniej?
Obstawiam, że nie, ale chyba to zależy od tego, do którego typu pisarzy zalicza się JK - czy pisze z gotowym planem, czy też jest jedną z tych, co idą na żywioł i wymyślają kolejne wątki i szczegóły w trakcie. Osobiście trudno mi uwierzyć, by miała zaplanowane szczegóły wszystkich tomów. Ogólny zarys tak, ale nie wszystkie detale ;D


W "Czarze Ognia" nauczyciel Obrony przed Czarną Magią jest zdolny patrzeć poprzez niewidkę dzięki magicznemu oku i dopiero w ostatnim tomie pada informacja, że istnieje niewidka, która zapewnia całkowitą ochronę. W takiej sytuacji są dwa wyjaśnienia:
- niewidka którą odziedziczył Harry nie jest prawdziwą niewidką od Insygniów i być może Rowling sama kiedyś nam to wyzna (a może dowiemy się tego za pośrednictwem sztuki "Harry Potter i Przeklęte Dziecko?". Jakby co, przewidziałem! :D )
- niewidka Harry'ego i niewidka z opowieści o trzech braciach jest jedną i tą samą a Rowling po prostu dopuściła się twórczego zaniedbania.
Myślę więc, że najpierw był pomysł na samą niewidkę, a potem na przedstawienie ją jako jedną z Insygniów.
Andrzej Pilipiuk pisze:Pamiętam zarzut który miałem do powieści M.Olszańskiej "Atlantyda" - (co zresztą wytknąłem autorce...) Księżniczka wyspy wyszła pieroński ...ateistyczna. TO jest starożytność - wiara w bogów jest czymś oczywistym. Księżniczka powinna mieć amulety, posążki etc. a gdy życie zaczynało jej dokopywać powinna zwracać się o pomoc do swoich bogów...
Tam tego nie było. Dysonans...
Może "ateizm" Atlantydów miał być kolejnym punktem w ich życiorysach świadczącym o ich mitycznym postępie naukowym i wolnomyślicielskim? Dla mnie osoby pokroju Richarda Dawkinsa to co prawda druga strona skrajności, ale i tak w porównaniu ze składaniem krwawych hekatobomb (Grecja, Rzym) albo składaniem w ofierze własnych córek (helleńska Ifigenia i biblijna córka Jeftego) społeczeństwo Atlantydy można by uznać za racjonalne.
Das Ewig-Weibliche zieht uns hinan.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron