Jest miasto, którego w tym miejscu nie ma? I takież jezioro? To się nazywa fatamorgana.
Z tego co zapamiętałam z miliona postów na tym i kilku innych forach lyterackich są dwa podstawowe sposoby pisania:
1. Mam plana i się go trzymam. Obmyślam wszystko, zanim postawię pierwszą literkę (np. siedząc na huśtawce w ogrodzie), a potem już nic nie zmieniam.
W myśl tej zasady Twoje fatamorgany nie powinny w ogóle powstać, ale skoro już wymsknęły się niechcący spod pióra to możesz je zamrozić w folderze "Opisy na zaś potem".
2. Piszę, bo mam ochotę, wpadł mi do głowy taki świetny pomysł, jedna scena (np. końcowa), bohater z pewną cechą lub zdolnością, że muszę to napisać, bo jak nie, to przepadnie, zatraci się w bilionach innych pomysłów. Pozwalam opowieści wędrować własnymi, często niezbadanymi drogami. Jak już wszystko napiszę, to robię porządki.
W tej wersji zostawiasz wszystko jak się napisze, a potem rwiesz włosy z głowy zastanawiając się, jak ten groch z kapustą uporządkować. I nie muszę dodawać, że co kawałek masz nową fatamorganę.
Pożytek z tego może być - wśród fatamorgan można znaleźć materiał, haczyk na nową opowieść.
Najlepszy, jak zawsze i we wszystkim, jest złoty środek. Ale sam musisz go odnaleźć.

"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf