Wersja robocza tekstu

1
Jak wygląda Wasza pierwsza, robocza wersja tekstu? Czy piszecie jak leci, bez zastanawiania się na stylem i jakością tekstu, byleby do przodu, byle przelać pomysł na twardy dysk? Jak wygląda wtedy kolejna wersja tekstu? Piszecie od nowa, czy mozolnie zmieniacie zdanie po zdaniu?

Z reguły, gdy zasiadałem przed monitor z zamiarem napisania czegoś (nawet jeśli to miała być tylko wersja robocza), starałem się pisać najlepiej jak potrafiłem. Potrafilem spędzić godzinę nad skleceniem jednej strony (to zdanie trzeba poprawić, tutaj coś zgrzyta; o, tamto słówko jakoś tak...). Cóż, marnowałem godzinę na poprawienie tekstu, gdy tymczasem myślałem tylko o tym, żeby pisać dalej.

Metoda numer 2. Pisałem jak leci. Strona za stroną. Nie wracałem do tego co spłynęło na klawiaturę (dzięki Bogu, bo znów rozległby się wredny głos za moimi plecami: Przecież nie możesz tego tak zostawić. Tam jest błąd. Stylistyczny! A to? A tamto? Zamknij się!)
Teraz mam przed sobą wydruk. Bardzo, bardzo surowy. Mogę go poprawiać zdanie po zdaniu; albo napisać całość od nowa, dopieszczając każdą scenę, traktując pierwotną wersję jak kompas. Możliwe, że pisząc w ten sposób, będę potrzebował więcej czasu. Być może to po prostu kwestia wprawy, przyzwyczajenia?

Nie pytam o radę; chciałbym jednak rozkręcić Wasze maszyny do pisania i sprawdzić co się tam kryje. Może nawet znajdę jakiegoś fornita? ;)

Ktoś ma inne pomysły na wyrzucenie z siebie ciekawej historii? Czy, jak to gdzieś napisał King, wydobycie surowego diamentu?

P.S.
Tak. Wyskoczyłem z pytaniem nie wiadomo skąd, a jednak cały czas siedzialem przy tym samym stole. Przedstawiłem się w odpowiednim dziale jakieś... iks lat temu. I to był mój jeden, jedyny post na tym forum. Cóż. Nigdy nie jest za późno, żeby otworzyć gębę, zasięgnąć języka. Chyba.

3
Przesiadując godzinę nad jedną stroną, możesz zgubić pomysł i co z tego, że będzie ładnie napisane, skoro fabuła nie będzie trzymać się kupy. Lepiej pisać "na szybciora" a poprawiać potem.

Ja mam taki problem, że uwielbiam pisać, ale nienawidzę bawić się w stylistykę. Najgorszy jest moment, w którym podchodzisz do poprawy jednego zdania 10 raz z rzędu i ciągle brzmi ono beznadziejnie!

PS: Ktoś na forum miał w podpisie taki fajny cytat dotyczący również tego tematu... o zastąpieniu pewnego długiego zdania jednym słowem. Bardzo trafnym. :D

4
Moja pierwsza wersja robocza powstaje na papierze. Przepisujac do komputera poprawiam najgorsze zdania. Przy pozniejszym czytaniu calosci koryguje zdania, jesli wylapie cos paskudnego lub wymysle ciekawsza opcje. Jak skoncze, czyli pewnie za rok, mam zamiar przeredagowac calosc ze dwa razy.
https://pisarzdowynajecia.com

5
katamorion pisze:Moja pierwsza wersja robocza powstaje na papierze. Przepisujac do komputera poprawiam najgorsze zdania. Przy pozniejszym czytaniu calosci koryguje zdania, jesli wylapie cos paskudnego lub wymysle ciekawsza opcje. Jak skoncze, czyli pewnie za rok, mam zamiar przeredagowac calosc ze dwa razy.
Postępuje tak samo ze względów ograniczenia dostępu do kompa (nie mogę nocą...)... :/
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

6
kiedyś, kilka lat temu pisałem, notowałem w zeszytach. teraz też - notuję na papierze. ale prozy na papierze jeszcze nie pisałem w życiu. dopiero zaczyna. tak jest. proza w zeszycie. długopisem.

7
Mam podobnie jak autor postu. Kiedy piszę, ogromną uwagę zwracam na poprawność napisanego tekstu. Są sytuacje, gdy piszę w zeszycie, ale to tylko w chwili, kiedy albo mi się nudzi, albo złapałem natchnienie, a nie mam akurat dostępu do kompa.
Oczywiście, że może być tak, że szybko piszę jak leci, żeby nie zapomnieć o nowym pomyśle, wtedy dopiero po napisaniu wracam do korekty :D

8
Faux pisze:Postępuje tak samo ze względów ograniczenia dostępu do kompa (nie mogę nocą...)... :/
Domin1k pisze:albo złapałem natchnienie, a nie mam akurat dostępu do kompa.
Moje porady w tej sprawie: tutaj

9
JA tam pisze jak leci, potem poprawiam. Często też korzystam z pomocy znajomych, dla których przeczytanie 3 stron tekstu to nie problem. Jedni się znają bardziej, inni mniej, ostatecznie mam mniej więcej ogólne pojecie o danym kawałku i albo poprawiam dalej, albo pisze kolejny. I dodatkowo dużo lepiej się pisze wiedząc, że na pewno ktoś to przeczyta i będzie czekał na cześć kolejną.
A co do czasu mojego sposobu to wychodzi jakieś 1-3 pisanie-korekta.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie

10
Piszę jednym ciągiem. Później poprawiam (po 3-4 miesiącach). Odkładam na 1-2 tygodnie i ponownie poprawiam. Na koniec wywalam zaimki, powtórzenia i nanoszę poprawki stylistyczne. Taki tekst odkładam na 2-3 tygodnie.

Nigdy nie ślęczę nad zdaniem (wyjątkiem są te ultra ważne, które mają coś przekazać w ten jeden, niepowtarzalny sposób).

Ogólnie, proces poprawiania tekstu zajmuje mi więcej czasu, niż samo pisanie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

11
Ja zawsze piszę najpierw w zeszytach albo na kartkach w kratkę, najlepiej ołówkiem, bo potem mogę coś ewentualnie wygumować. Pierwowzór mojej powieści? Jedno słowo - MASAKRA! Zbyt ogólnikowo, zdania za krótkie albo za długie, w złym szyku, bezbarwność bohaterów itp. itd. Jedyne, z czym nie mam problemu, to ortografia i interpunkcja (tak, tak, kochani, na każdym dyktandzie nie miałam ani jednego błędu i dostawałam za nie same piątki).
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

12
Przesiadując godzinę nad jedną stroną, możesz zgubić pomysł
Zdarza mi się przesiadywać godzinę nad jedną stroną, ale kompletnie nie wiem, co to znaczy zgubić pomysł O_o
I staram się pisać tak, żeby poprawki były sprawą czysto kosmetyczną. Najczęściej podrasowuję opisy, albo dodaję jakiś smaczek, to w zasadzie wszystko. Takie pisanie nie jest dla mnie stratą czasu, stratą czasu byłoby pisanie na odwal, a później doprowadzanie tego do porządku.
I piszę od razu na kompie. Chyba, że się zatnę przy fabułce, coś mi nie pasuje, wtedy bazgrolę po dużej kartce papieru schemaciki - kto, co, z kim i dlaczego... wtedy mam taki mniej więcej czytelny obraz tego, co mam do momentu, w którym się zacięłam. No i wio, zaraz coś wpada do głowy.
Pisz, jak Ci wygodnie. Tak naprawdę, nikt nie będzie się przejmował w jaki sposób powstał tekst, tylko czy jest dobry. Liczy się efekt. Brrr, dla tego nie cierpię poradników.
King w "pamiętniku" tłumaczy, że konieczna jest absolutna cisza i izolacja. Że co? :PPP
A skąd to się bierze? Chyba, że zrobię sobie kanciapę w piwnicy... ŁP
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

13
W moim przypadku zgubienie pomysłu jest niemożliwe. Mam w głowie nie tylko samą koncepcję, ale też tekst jako całość. Czasami, znajdując się w jakimś przypadkowym miejscu z dala od Worda wpada mi do głowy jakaś myśl, której nie mogę w czasie rzeczywistym przenieść na ekran. Więc wypracowałem sobie pamięć do tych rzeczy. Szkoda że tylko do tego ^_^

14
ja zawsze zaczynam od ułożenia fabuły z grubsza w głowie. później siadam do czystej kartki papieru i spisuję wszystko, co przyjdzie mi do głowy. żadnej cenzury, mnóstwo błędów - na tym etapie nie zastanawiam się nad powtórzeniami i doborem słów. przy przepisywaniu do Worda zajmuję się poprawą wszystkiego, co tego wymaga. potem czytam jeszcze kilka razy, znowu poprawiam to, co muszę poprawić, daję do oceny zaufanym ludziom i zawsze znajdą jakiś błąd, który przeoczyłam -.- dopiero po tym jestem gotowa pokazać tekst publicznie.
It's not easy, but it is simple.

15
Jak coś piszę, to tylko na kompie, bo mam koszmarny charakter pisma i często robię drobne błędy, których wymazywanie robi syf na kartce. Otwierając Worda mam już bardziej szczegółową koncepcję, a czasami nawet ułożone w głowie fragmenty tekstu. Momentami ciurkiem wklepuję słowa jak lecą, a czasami napisanie jednej strony zajmuje mi godzinę. Zależy od tematu opowiadanka i mojego nastroju.
Kiedy skończę wersję roboczą, czekam kilka godzin lub dzień, a potem drukuję tekst (na ekranie błędy lepiej się chowają). Na tym etapie poprawiam literówki, interpunkcję i rażące błędy stylistyczne. Następnie czekam tydzień lub dwa i drukuję poprawioną wersję roboczą. Poprawiam zdania, które mi się nie podobają, usuwam powtórzenia, czasami coś dopiszę. Powtarzam czynność do momentu, kiedy nie widzę potrzeby dodawania ani odejmowania niczego. Potem daję kilku osobom do przeczytania i, uwzględniając ich opinię, wprowadzam ostatnie poprawki. Czasami po kilku miesiącach znowu czytam opowiadanie i coś zmieniam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”