zywym, ktorym smierc objawia sie wylacznie w wyobrazni, to jedno.
zywym, ktorym smierc zajrzala w oczy, jak to sie mowi popularnie, to tez inna bajka.
czemu jedni sie jej panicznie boja, a niektorzy wrecz jej pragna? niektorzy z nia igraja, czasem do skutku, a sa i tacy, ktorzy stosuja wszelkie, nawet wyimaginowane zabiegi, aby oddalic od siebie chwile spotkania z kostucha.
co takiego musi tkwic w czlowieku, ze staje sie samobojca; nawet niedoszlym?
dotykac tematu powierzchownie, opierajac swoja wiedze na hmmm powiedzmy teorii, a dotknac tematu fizycznie, to dosc intrygujace i przerazajace.
eksperymentowac ze smiercia czy to normalny odruch?
no coz, byc moze cos w tym jest.
czy pisanie o upojeniu narkotykowym, co wtedy dzieje sie w umysle czlowieka, upowaznia autora do eksperymentow na tym polu, aby teksty byly bardziej wiarygodne?
i tacy zapisali sie na kartach historii.
aby opisac wiec bol, moze trzeba go doswiadczyc i to fizycznie, a nie wylacznie psychicznie.
delektowac sie jak widac mozna na rozne sposoby sama smiercia badz jej pisemnym ucielesnieniem.
bedzie sie roznic opis takowej w przypadku doswiadczen wywolanych utrata kogos bliskiego, a cos innego wytworzy sie w glowie po doznaniach czysto fizycznych; na wlasnej skorze.
unikniecie wypadku - ktos szczesliwie ocalony, drugie zycie w prezencie od losu...
przezycie wypadku, kolejna szansa puka do drzwi.
decyzja o zakonczeniu doczesnego zycia (sposob dowolny) i... odratowanie (szczescie czy pech?)
kazdy przyklad zrodzi inne spojrzenie na smierc.
ja posiadam ten trzeci.
nie twierdze, ze piszac cokolwiek w ramach tego rodzaju doswiadczen, staje sie automatycznie ekspertem ale nie musi ktos koniecznie zrozumiec, co mam do przekazania.
nie usmiercam bohaterow, nie pisuje o tym, nie umiem chyba tak w osobie trzeciej.
to jakos jest mi sie dalekie.
usmiercam siebie.
niemniej jednak jestem ciekawa jak widzisz cala zawilosc smierci Ty
Dodane po 3 minutach:
przepraszam - na koncu powinno byc - jest mi dalekie.
wkurza mnie brak edycji
