16

Latest post of the previous page:

Vialix pisze:A co powiecie na takie "tajemnicze" zakończenia, gdzie czytelnik musi domyślać się większości sam? Gdzie musi jakiś czas podumać, aby odkryć zakończenie? Wiem, zaraz powiecie, że takie zakończenia są niekonkretne i jeszcze gorsze od happy/sad endów. :)
takie zakończenia są dobre - bo czytelnik nie zapomni tekstu tylko będzie nad nim kolejny miesiąc dumał. Przy okazji i autora zapamięta ;)

ale jak damy kilka takich tekstów to ludzie się zniechęcą.

to dobry "chwyt" - ale do wykorzystanie nie wiecej niż dwa - trzy razy.

Witaj

17
Na Twoim miejscu nie robiłabym z tego problemu. Nie każda ksiązka musi dobrze sie konczyc. Najważniejsza jest jej treść. Mi niedawno udało sie wydać mój debiut, co niektórzy zaczynając go czytać pytali dlaczego taki dramatyczny? Lecz po przeczytaniu całości otrzymałam wiele pochwał. Nawet ci którzy nie lubili tego typu, byli pod jej wrażeniem. Nie zmienaij więc niczego, to co napisałas zapewne wydobylo sie z Twego wnętrza i takie są własnie najlepsze. Pozdrawiam. Jeśli mogłabym go przeczytac na swojej poczcie byłoby bardzo miło.

18
Jeżeli chodzi o ''happy endy'' w powieściach to naprawdę nienawidzę tego. W książkach dla dzieci jak najbardziej. Jestem za zakończeniami złymi dla głównych bohaterów, jak i tajemnicze zniknięcia, czy też postać nagle znajduje się w środku konfliktu i, dajmy na to, na tym kończy się pierwszy tom. Wtedy sukces murowany, że czytelnik sięgnie po drugi tom :)

Re: Witaj

19
agata1 pisze:Nie każda książka musi dobrze się kończyć.
I tu się zgadzam :) Ja, na przykład, w swojej powieści o demonach uśmierciłam wszystkich w masakryczny sposób. Demony się pozagryzały, jeden z nich odgryzł głowę egzorcyście, a główni bohaterowie zginęli, bodajże, w pożarze.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

20
Ja też mam tendencje do "unhappy endów". Osobiście wolę, albo konstrukcję w stylu "źle od początku do końca, a na końcu jeszcze gorzej", albo też "ogólnie jest dobrze, ale na końcu totalnie źle". W drugim przypadku lepiej by moment określony tu przeze mnie jako "totalnie źle" nie był zbyt rozwlekły, a raczej zadziałał jak cięta riposta :)
"Jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach na przyszłość"



Woody Allen

21
Nie wiem, czy ktoś już tu wspomniał, ale rzecz wcale nie tkwi w tym, czy ma być happy end czy nie z definicji, (bo się lubi albo nie), tylko JAK PASUJE do tego, co chcecie powiedzieć. Czasem szczęśliwe zakończenie jest niezbędne, można co najwyżej osłabić jego wydźwięk.

Albo zrobić tak jak ja: w najnowszej powieści jest cudowny happy, ups, nagle wyskakuje z niego unhappy end :D
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

22
Można też zwyczajnie pozostawić zakończenie otwarte.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

Re: Witaj

23
Serena pisze: I tu się zgadzam :) Ja, na przykład, w swojej powieści o demonach uśmierciłam wszystkich w masakryczny sposób. Demony się pozagryzały, jeden z nich odgryzł głowę egzorcyście, a główni bohaterowie zginęli, bodajże, w pożarze.
Czy ktoś jeszcze chce się pochwalić zakończeniem swoich utworów? Serena, wiesz co ty zrobiłaś? To jest tak jak ujawnianie, o co chodzi w filmach Bagińskiego... Autor nie powinien ujawniać zakończenia swoich tworów.

Re: Witaj

24
MateuszMichalak pisze:Czy ktoś jeszcze chce się pochwalić zakończeniem swoich utworów? Serena, wiesz co ty zrobiłaś? To jest tak jak ujawnianie, o co chodzi w filmach Bagińskiego... Autor nie powinien ujawniać zakończenia swoich tworów.
Spoko, to i tak jest chłam i raczej nie zostanie wydany, więc mogę się pochwalić.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

26
Ja tam nie lubię popadania w skrajności. Odrzucają mnie zarówno przesłodzone happy endy w sytuacji, gdy przez cały tekst lała sie krew, jak i następująca ni stąd ni zowąd zagłada. Ważne, żeby zakończenie pasowało swoim klimatem do reszty opowiadania, było prawdopodobne pod względem psychologicznym i realistyczne w ramach przyjetej konwencji.
Lubię także, kiedy nie wszystko jest dopowiedziane, albo w zakończeniu pojawia sięcośsymbolicznego, co można różnorako interpretować. Tylko, że znowu, bez przesady - jak urwiesz w jakimsmomenie bez sensu i nic nie wyjasnisz to czytelnik tylko się zirytuje.
http://cala-reszta-nocy.blogspot.com

27
bozenka21 pisze:To ja już wolę trupy, śmierć głównego bohatera albo inny armagedon, byle tylko jasne było zakończenie. Zazwyczaj po książki sięgam, żeby się odmóżdżyć, więc niewyjaśnienie na końcu wszystkich zagadek jest dla mnie bardzo frustrujące.
Święte słowa. Popieram.
A w kwestii happy-unhappy, jest mi całkowicie obojętne pod warunkiem, że już w połowie opowieści się go nie spodziewam...
Pozdro.
Nie ma nudnych historii, są tylko źle opowiedziane...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron