16

Latest post of the previous page:

Adrianno dla mnie z kolei najważniejszą sprawą w tekstach literackich są metafory, niedopowiedzenia, "smaczki", gry słowne, klimacik. Dlatego uwielbiam prozę Cortazara, Marqueza, Borgesa.

Olka55, taka powieść nazywa się "Za smarkata jesteś, żeby ciskać mięchem i sarkać w stronę każdego, kto wyda ci się nieco mniej inteligenty". Trylogii napisałem osiemnaście kompletów, a miniatur milion sześćset osiemdziesiąt pięć tysięcy sto czterdzieści trzy. Dziękuję.

17
Czy smaczki, gry słowne i klimacik oznaczają, że utwór ma mieć dwadzieścia linijek? Nie zwróciłam uwagi, żeby "Sto lat samotności" miało pół strony. Mówimy o miniaturach. Może za bardzo położyłam nacisk na fabułę i postaci. Głównie po to, żeby dać porządny kontrast.

Na klimat i tę "magiczność" literatury składa się wiele elementów. I dla mnie właśnie miniatura pozwala na wykorzystanie zbyt małej liczby nich, by mnie zafascynować.
Może tak się spróbuję wyrazić.

I jeszcze, żeby nie walczyć z wiatrakami. Piszę JA, MI, MNIE, ale to nie oznacza, że zakładam, że minitury obiektywnie (cokolwiek to znaczy) nie są ciekawe, nie wciągają, nie poruszają. Jak najbardziej ROZUMIEM, że komuś innemu to się może podobać.
Jedyne z czym polemizowałam, to pomysł miniatur jako dobrych utworów "na początek. I to tyle.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

19
Złe? Cóż, za mocno powiedziane. To raczej ja nie rozumiem, dlaczego miałoby to być szczególnie wskazane, skoro jest formą narzucającą wiele ograniczeń i uniemożliwiającą rozćwiczenie pewnych elementów (dialogi, akcja, budowanie fabuły, opisy, ględzenie :P ) z samej swej natury.
Tak na dobrą sprawę na początek niech każdy pisze, co mu serce podpowiada, jeżeli nie wymagamy, żeby ta forma coś sobą reprezentowała. Ale ja pod hasłem "piszę miniatury" rozumiem coś więcej niż "ględzę niepoprawnie, tyle że krótko".

Może jeszcze uwaga. Ja nie mówię o człowieku piszącym "Kali mieć, kali być, wiater wiuwał, chodząc po ulicy", bo takiemu przyda się pisanie poprawnych zdań w dowolnym kontekście, tylko o kimś, kto musi ćwiczyć literackość języka (szeroko pojęte różne elementy warsztatu).
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

20
Adrianna pisze:A może "nic" oznacza, że właśnie wymyśliłaś coś ciekawego fabularnie i miłego w odbiorze? ;) Trochę nie rozumiem. Dyskwalifikujesz każde słowo, które nie niesie myśli? Pisanie, według Ciebie, to tylko zalanie czytelnika swoją metaforyczną wizją czegoś?
Nie, nie, to nie chodzi o to, że musi być Głębia i Mądrość. Przeciwnie, ja się zazwyczaj przy pisaniu wygłupiam, bo Głębie i Mądrości mnie przerastają. ;) Gdzieś w dziale Zweryfikowane jest moja miniatura w konwencji absurdu. Czy dałoby się ją wydłużyć do pełnego opowiadania? Oczywiście! Ale dla mnie to by już było ględzenie...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

21
I na tym etapie duskusji powiem, że pytanie w tytule jest poprostu źle postawione:"Jaki jest sens pisania miniatur? " Bardziej widoczne jest to, że wrzucane do oceny teksty są żle gatunkowane. Wymóg dokładnego oznaczenia gatunku uywku poddanegodo oceny niektórym sprawia trudność - i stąd zamieszanie. A rzeczywiste miniaturki nie są tu niczemu winne. ^_^
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

22
gebilis pisze:I na tym etapie duskusji powiem, że pytanie w tytule jest poprostu źle postawione:"Jaki jest sens pisania miniatur?
Ja nie pytałam o sens istnienia gatunku literackiego, zwanego miniaturą. O ile zresztą się nie mylę, takiego gatunku nie ma. W każdym razie nie wymienia go Wikipedia, a nie mam pod ręką słownika terminów literackich, żeby sprawdzić. Ani mi w głowie tworzenie nowej listy gatunków literackich, ani obwinianie któregokolwiek z nich o cokolwiek ;)Zadałam pytanie kierując się nazwą, jaką nadali swoim utworom sami autorzy. Mogę przeformułować: jaki jest sens pisania bardzo krótkich, niefabularnych, amorficznych tekstów, nazywanych na tym forum miniaturami? Jeżeli Moderator uzna, że tytuł mojego pierwszego postu warto zmieniać, to proszę.
Thana pisze:Gdzieś w dziale Zweryfikowane jest moja miniatura w konwencji absurdu. Czy dałoby się ją wydłużyć do pełnego opowiadania? Oczywiście! Ale dla mnie to by już było ględzenie...
Jeżeli uważasz, że twój tekst ma taką formę, na jakiej Ci zależało, to rozbudowywanie go nie miałoby sensu. Jednak ciągłe trzymanie się takiej minimalistycznej konwencji też ma swoje mankamenty. Przecież utwór literacki to nie silnik, w którym jest miejsce wyłącznie na części niezbędne do jego funkcjonowania. Tak naprawdę nie wiesz, czy coś, co uważasz za „zbędne ględzenie” nie spodobałoby się czytelnikowi. Upodobania są tak różne…
Ja pisuję teksty popularyzatorskie. Dostaję zamówienie: temat, że książkę można by napisać (i niejedną napisano), a objętość – 10 000 znaków. Więc kombinuję, jak mogę, pilnuję, żeby objętości za bardzo nie przekroczyć, gdyż potem mi tekst skrócą w redakcji i mogą wyrzucić coś, co jest naprawdę ważne. Wolę już sama przestrzegać limitów. Tutaj jednak kryteria są jasne – trzeba przekazać pewną porcję wiedzy w sposób zrozumiały dla niefachowców. I tyle.
Ale w tekście beletrystycznym jest całe multum możliwości wyboru pomiędzy skrajnym minimalizmem formy, a niepohamowanym słowotokiem. Podobają mi się fabuły, w których jest wyraziste, sugestywnie zarysowane tło. Lubię widzieć tę rzeczywistość, w jakiej przebywają bohaterowie. Kiedy nie miałam pojęcia, kim jest Ursula K. Le Guin, przeczytałam fragment jej powieści w jakiejś starej „Literaturze na świecie”. Byłam zafascynowana sposobem, w jakim opisała sytuację pozornie banalną: dziedziniec, na nim fontanna i drzewo jarzębiny; chłopiec i mag rozmawiają przy cembrowinie. Dlatego sięgnęłam po jej książki. To było jedno z moich pierwszych samodzielnych odkryć literackich. Gdyby U. Le Guin stosowała takie minimalistyczne zasady, tego opisu pewnie w ogóle by nie było. Po co komuś jakaś fontanna i jarzębina, kompletnie bez znaczenia dla akcji…
Ale jakość artystyczna jej powieści i opowiadań byłaby wtedy nieporównanie niższa.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

23
Rubia, ale to nie jest tak, że ja uważam, że każda powieść jest "wyględzona". Czytam teraz "Miasto i miasto" Mieville'a. I to jest przykład takiego pomysłu na fabułę, który nie da się zrealizować inaczej, niż w powieści. Gdyby spróbować zrobić z tego miniaturę czy nawet opowiadanie, to trzeba by ten pomysł wykastrować. To by się mijało z celem. I taka powieść mi się podoba. Co nie zmienia faktu, że jest na świecie wielu miłośników tekstów "wyględzonych" i dla nich też ktoś powinien pisać. A czy miniatura albo, żeby nie denerwować Gebilis, krótka forma - jako ćwiczenie dla początkujących... Myślę, że jest tak samo dobra, jak inne formy. Uczy precyzyjnego wyrażania myśli, wycinania tego, co niepotrzebne. Ktoś, kto zaczyna od miniatur, musi się nauczyć rozwijać utwór, ktoś, kto zaczyna grafomańsko wylewnie, musi się nauczyć "zwijać". :) Tak czy inaczej - jest co robić...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

24
Thana pisze:żeby nie denerwować Gebilis,
Miniatura literacka, utwór niewielkich rozmiarów powtarzający w wyraźnym skrócie strukturę i formę obszerniejszych gatunków literackich, np. opowiadania.
i
Nagroda Hugo za najlepszą miniaturę literacką
Za miniaturę literacką (short story) uznaje się utwór składający się z mniej niż 7 500 słów.
Ja tylko tak dla przypomnienia o czym dyskusja. :D - a nie o drobnych wprawkach literackich.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

25
7500 słów?
Sprawdziłam właśnie jakiś swój referat: słów - 6449, znaków ze spacjami - 45 795, stron znormalizowanego wydruku - 18. Gdyby to był tekst literacki, kwalifikowałby się na Weryfikatorium do umieszczenia w kategorii dłuższych opowiadań, pisanych w częściach.
Oczywiście, gdyby tak przeliczać tekst angielski, wówczas i liczba znaków, i objętość tekstu byłaby mniejsza. Nie zmienia to faktu, że tekst liczący 5000-7500 SŁÓW jest właściwie "pełnowymiarowym" opowiadaniem, krótkim, lecz mającym wszelkie cechy bardziej obszernych form literackich.
Zdecydowanie nie takie teksty miałam na myśli, kiedy pisałam pierwszy post. Dla mnie punktem wyjścia były jednak wprawki umieszczane na forum, ich forma i objętość.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

26
I dlatego powstało małe zamieszanie - część pisała o miniaturach jako takich, część o fragmentach tekstów pisanych dla wprawy. Ale teraz już wszytko jasne.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”