Latest post of the previous page:
Trzeba czytać ze zrozumieniem. Napisałem, że mam pomysł, ale nie wiem jak "przerobić" go na tekst.17
Pomieszaliście sporo rzeczy 
Po pierwsze, na tym mitycznym flow to można napisać opowiadanie, ale nie pełnowymiarową powieść. Opowiadanie można napisać w dzień-dwa, płynąć... z krótką przerwą na sen i posiłki.
Powieść pisze się miesiącami, sorry - flow to może być przy pomyśle, fragmentach, ale nie na całym tekście. Oczywiście, zawsze znajdą się wyjątki.
W związku z tym w powieści liczy się warsztat, jak napisał Navajero, albowiem w procesie redakcji fragmenty różniące się stylem się przeredagowuje, dopasowuje. I tyle. Nie ma w tym mistycyzmu, nie ma flow, jest praca, czasem ciężka.
Drodzy moi, za dużo ideologizujecie, a za mało widzicie w tym warsztatu. Banalnego, nieciekawego rzemieślnictwa, z którego dopiero może wyrosnąć wartość dodana. Ona nie wyrośnie z flow - ileż ja widziałem tekstów, które mają fajny pomysł, ale - sorry - poza pomysłem reszta jest kichą...
Jak widać, nie jestem wielkim fanem flow

Po pierwsze, na tym mitycznym flow to można napisać opowiadanie, ale nie pełnowymiarową powieść. Opowiadanie można napisać w dzień-dwa, płynąć... z krótką przerwą na sen i posiłki.
Powieść pisze się miesiącami, sorry - flow to może być przy pomyśle, fragmentach, ale nie na całym tekście. Oczywiście, zawsze znajdą się wyjątki.
W związku z tym w powieści liczy się warsztat, jak napisał Navajero, albowiem w procesie redakcji fragmenty różniące się stylem się przeredagowuje, dopasowuje. I tyle. Nie ma w tym mistycyzmu, nie ma flow, jest praca, czasem ciężka.
Drodzy moi, za dużo ideologizujecie, a za mało widzicie w tym warsztatu. Banalnego, nieciekawego rzemieślnictwa, z którego dopiero może wyrosnąć wartość dodana. Ona nie wyrośnie z flow - ileż ja widziałem tekstów, które mają fajny pomysł, ale - sorry - poza pomysłem reszta jest kichą...
Jak widać, nie jestem wielkim fanem flow

Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
18
Nie jestem pisarzem. Ale piszę - to nazwę się tak...
"Mam pomysł, ale jak ubrać w słowa..."
Na wstępie zgodzę się, że pisanie to praca rzemieślnicza, rzeźbienie w języku. Pomysł to nawet nie początek.
Ja pójdę ścieżką swoich dociekań:
Język tworzy połowę wartości: objawiany szacunek dla słów, ich znaczeń, nastrojów, klimatów, zmysłowych konotacji.
Żeby ubrać w słowa, trzeba wizualizować słowa, zdania, akapity. Zobaczyć to, co napisałam. Ale nie to, co myślę, ale to co słowami napisałam.
Druga połowa to świadomość tego, co napisałam - jakie pytania postawiłam, jakie odpowiedzi się wyłaniają.
"Mam pomysł, ale jak ubrać w słowa..."
Na wstępie zgodzę się, że pisanie to praca rzemieślnicza, rzeźbienie w języku. Pomysł to nawet nie początek.
Ja pójdę ścieżką swoich dociekań:
Język tworzy połowę wartości: objawiany szacunek dla słów, ich znaczeń, nastrojów, klimatów, zmysłowych konotacji.
Żeby ubrać w słowa, trzeba wizualizować słowa, zdania, akapity. Zobaczyć to, co napisałam. Ale nie to, co myślę, ale to co słowami napisałam.
Druga połowa to świadomość tego, co napisałam - jakie pytania postawiłam, jakie odpowiedzi się wyłaniają.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
19
No i z tym jest największy problem: autor zna swój tekst "od wewnątrz", czytelnik - nie. I co najgorsze, nie ma na to recepty, doświadczenie przychodzi po latach pracy. Czasem możemy spojrzeć na tekst " z boku"/ oczyma czytelnika, kiedy odłożymy go na jakiś czas i "zapomnimy". A wszystkie niuanse widać i tak dopiero w drukuNatasza pisze: Żeby ubrać w słowa, trzeba wizualizować słowa, zdania, akapity. Zobaczyć to, co napisałam. Ale nie to, co myślę, ale to co słowami napisałam.

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
20
Najbardziej zdumiewa mnie fakt, że nie widzę własnych błędów. Nie chodzi o błędy kreacji świata - nie wiedzę nawet interpunkcji, dziwnych zdań, dziwnych sformułowań. Po którymś tam czytaniu, znam na pamięć i figa z widzenia.
Taka metafora - exemplum dla pytania o to "jak" autora wątku
Ubieranie w słowa musi być pracą projektanta i krawca.
Nie zawsze genialny projektant umie w ogóle coś uszyć.
I należy szyć z dobrych materiałów. Podróby i tandeta wyjdą na wierzch.
Taka metafora - exemplum dla pytania o to "jak" autora wątku
Ubieranie w słowa musi być pracą projektanta i krawca.
Nie zawsze genialny projektant umie w ogóle coś uszyć.
I należy szyć z dobrych materiałów. Podróby i tandeta wyjdą na wierzch.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
21
Jest jeszcze jeden aspekt. Otóż jeżeli mam tekst i oszlifuje go to wydaje mi się on bardzo dobry, lecz czytam go po kilka razy w ciągu dziesięciu minut, by sprawdzić jak brzmi z kolejnymi fragmętami i po tych kilku razach wydaje mi się on coraz bardziej beznadziejny, czy to normalne, że mam takie wrażenie? Czy to przez znudzenie ciągłym czytaniem tego samego?
22
ja bym go odłożył - na godzinę, dzień, tydzień, miesiąc itp. i potem zobaczył czy nadal się taki jawi. Plus bym dał do konsultacji komuś innemu.
23
Podobno najlepiej jest robić tak, szczególnie gdy ma się podobne problemy, co Ty: najpierw piszesz wszystko jak leci, bez poprawek, bez czytania po kilka razu, po prostu to, co chcesz napisać o postaci, zdarzeniu, taki "flow", jak ktoś już to wcześniej nazwał, a potem odkładasz na jakiś czas i zaczynasz robić poprawki. Zdanie po zdaniu, akapit po akapicie itd. To oszczędza czas, bo nie siedzisz bez przerwy nad jednym, małym fragmentem tekstu. Pomyśl nad tym, czy nie warto by było spróbować tak robić. A po oszlifowaniu dać komuś innemu, bo on może zobaczyć więcej niż Ty. I nie przyklejaj się do jednego tekstu. Przeczytaj jeden, popraw, weź się za drugi, popraw, wróć do pierwszego, znów popraw, do trzeciego, do drugiego itd. Pozwól sobie na trochę różnorodności przy poprawianiu.
24
Autor też jest czytelnikiem swojej książki. Specyficznym, bo mającym dużo większą wiedzę o kontekście powieści czy opowiadania. Nie potrzebuje więc informacji bardzo szczegółowych, żeby zrozumieć, co autor próbuje przekazać. Jest w stanie nawet przeskakiwać całe zdania, bo władza nad kontekstem mu na to pozwala.
Co innego czytelnik "obcy" - ten musi się wysilić, poszukać znaczeń, do których twórca się odwołał. I oczywiście zaczynają się zgrzyty. Autor napisał, przeczytał, zrozumiał. Z jego punktu widzenia nie ma potrzeby dodawać niczego więcej, wyjaśniać, tłumaczyć.
Trzeba więc doświadczenia, wymiany pomiędzy autorem a czytelnikiem. Banał. Ale pomaga zrozumieć na czym ta płaszczyzna porozumienia polega.
Trzeba znaleźć punkty wspólne - zwizualizować nie tylko to, o czym opowiadamy, ale także jak zostanie to odebrane.
Piszecie scenę erotyczną, automatycznie odwołujecie się do pewnego doświadczenia czytelnika. Nie tylko doświadczenia życiowego, ale także wynikającego ze znajomości konwencji literackiej takiej sceny. Inaczej więc ją napiszecie jeśli powieść jest romansem, inaczej jeśli to brutalny kryminał.
Płaszcyzną porozumienia nie jest więc samo realne życie, ale wyobrażenie o nim czytelnika. A to wyobrażenie bierze się w bardzo dużym stopniu z informacji odbieranych pośrednio - z TV, książek, gazet. Jednocześnie czytelnik biorąc wasz tekst do ręki zgadza się na grę w konwencję gatunkową, jeśli więc odwołujecie się do tego samego wzorca - przekaz powinien popłynąć... flow - co za słowo...
Co innego czytelnik "obcy" - ten musi się wysilić, poszukać znaczeń, do których twórca się odwołał. I oczywiście zaczynają się zgrzyty. Autor napisał, przeczytał, zrozumiał. Z jego punktu widzenia nie ma potrzeby dodawać niczego więcej, wyjaśniać, tłumaczyć.
Trzeba więc doświadczenia, wymiany pomiędzy autorem a czytelnikiem. Banał. Ale pomaga zrozumieć na czym ta płaszczyzna porozumienia polega.
Trzeba znaleźć punkty wspólne - zwizualizować nie tylko to, o czym opowiadamy, ale także jak zostanie to odebrane.
Piszecie scenę erotyczną, automatycznie odwołujecie się do pewnego doświadczenia czytelnika. Nie tylko doświadczenia życiowego, ale także wynikającego ze znajomości konwencji literackiej takiej sceny. Inaczej więc ją napiszecie jeśli powieść jest romansem, inaczej jeśli to brutalny kryminał.
Płaszcyzną porozumienia nie jest więc samo realne życie, ale wyobrażenie o nim czytelnika. A to wyobrażenie bierze się w bardzo dużym stopniu z informacji odbieranych pośrednio - z TV, książek, gazet. Jednocześnie czytelnik biorąc wasz tekst do ręki zgadza się na grę w konwencję gatunkową, jeśli więc odwołujecie się do tego samego wzorca - przekaz powinien popłynąć... flow - co za słowo...