31

Latest post of the previous page:

Mam znajomego który chcąc opowiedzieć co się zdarzyło godzinę wcześniej, zaczyna we właściwym momencie lecz zaraz przeskakuje dwa dni wstecz, potem osiem godzin, itd. itp. - bo wszystko ma związek z tym co się działo przed godziną, po czym on jak i rozmówca zazwyczaj się gubią. Dobra ale nie o moim znajomym ma tu przecież być. Gdybym miał napisać powieść (bo jeszcze nie udało mi się napisać choćby długiego opowiadania) to przy jej pierwszej wersji pozwoliłbym sobie pójść na żywioł i trzymałbym się planu, aczkolwiek nie zbyt mocno, bo w trakcie pisania mogłoby przyjść mi do głowy coś co będzie ciekawsze niż zdarzenie zawarte w planie. Jeśli by w tym czasie przyszedł mi do głowy genialny pomysł dotyczący wcześniejszych zdarzeń, to bym go sobie zanotował by nie wracać z rozdziału 20-go do 5 tego, bo by mnie to wyrwało z ciągnięcia bieżącej akcji. Gdybym ukończył pierwszą wersję, to dopiero przy redagowaniu, zająłbym się ujmowaniem tego co zbędne, dodawaniem niezwykłych zwrotów akcji, przebiegłym knuciem spisków i zaskakiwaniem czytelnika. Przynajmniej w taki sposób powstają moje opowiadanka w klimatach zbliżonych do thrillera, a maźnięte lekkim odcieniem horroru.
-Hej, ty. Kimkolwiek jesteś, wiesz, co Freud pisał o snach o lataniu? Znaczą one, że naprawdę śnimy o seksie.

-Naprawdę? Powiedz mi zatem, co znaczą sny o seksie?

N. Gaiman "Dom lalki"



http://i12.tinypic.com/314tbh5.jpg - R`lyeh na Google Maps

32
Gdybym ukończył pierwszą wersję, to dopiero przy redagowaniu, zająłbym się ujmowaniem tego co zbędne, dodawaniem niezwykłych zwrotów akcji, przebiegłym knuciem spisków i zaskakiwaniem czytelnika.


No! Wreszcie! O to mi chodzi, tylko JAK? Jak bys to robił, skąd wiesz, że tu trzeba odjąć a tam dodać? Jak sprawdzasz, że potrzebujesz zmienić bohatera w wampira, żeby co? Podnieść atrakcyjność, zaskoczyć? Skąd to wiadomo, jak przebiegają u Was te procesy - nie bójmy się tego słowa - myślowe?



Bo pisanie z planem to praca odwtórcza a mi chodzi o tę część kreatywną - ZANIM wymyślisz plan, zanim wszystko poukładasz, zanim wiesz, co będzie dalej. I skąd wiesz, że to dalej jest w dobrym kierunku? Skąd wiesz, którędy ze wszystkich możliwych dróg potoczyć ten kamień, zwany fabułą?



Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

33
Tak naprawdę pytasz się skąd się biorą pomysły. Sam chciałbym to wiedzieć. Na dziś dzień wystarczy mi odpowiedź - po prostu, są i tyle. Pojawiają się znikąd, z otchłani, pod wpływem alkoholu, albo na nudnym polskim. Wtedy kiedy im karzesz, albo same pojawiają się jak diabeł z pudełka.

To właśnie chyba jest talent. Niektórzy z nas posiadają ogromną wyobraźnię (nie wiem jak ją nazwać? wyobraźnią fabularną?) i podziękować za to Bogu lub genom. Tak jak niektórzy szybko śmigają po gitarowym gryfie. Dlaczego?

Po prostu, Zuz. Tak już jest.

Ja nie dopisuję metod ani filozofii do moich pomysłów. Przychodzą a ja staram się je tylko zapamiętać. I nie znam żadnej metody, niestety, jak przywołać muzę. Nie szukam jej, bo nie mam takiej potrzeby. Ona tu jest.



Więc nie wiem, czy nie pytasz się o coś, na co nikt nie zna odpowiedzi :)
http://krainaslow.wordpress.com

34
Nie, nie pytam o pomysły, tylko o to jak omijasz problemy. Masz górę pomysłów, ale jak przerabiasz je na literaturę?



Dobra, na przykład King, pisząc bastion utknął na mieliźnie fabularnej - nie dlatego, że nie miał pomysłów, ale dlatego, że nie wiedział jak poprowadzić historię, jak ją napisać tak, żeby osiągnąć pewien rezultat.



Eco pisząc Imię róży napisał piekną modlitwę Wilhelma. Pomysł miał, wykonał slicznie, był zachwycony efektem pracy. Ale nie włączył - po głębokim namyśle - tej modlitwy do książki, do opowiadanej historii. Dlaczego? Bo się namyślił, czy ona pasuje, czy jest potrzebna, do czego doprowadzi. Zadawał sobie pytania i starał się na nie odpowiedzieć.

Nie pytam o pomysły - pytam o to, co się z tymi pomysłami potem dzieje :)



Wciąż się upieracie przy takim modelu pisania w sumie bezrefleksyjnym, po prostu siadasz i piszesz i już. Zaczynam zastanawiać się, w takim razie po co mamy Weryfikatorium, skoro nie jesteśmy w stanie rozmawiać o tym JAK PISAĆ. Nie dlaczego: np z żalu po odejściu chłopaka / dziewczyny, ani z nudów, ani nawet dlatego, że w głowie wyskoczyło pięć pomysłów tylko jak pisać, po co (nie w sensie dla sławy i kasy, tylko jaką myśl chcesz zasiać w głowie Czytelnika)?



Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

35
Pomysły (na coś oryginalnego) mogą brać się zewsząd, coś obejrzysz, coś usłyszysz, coś ci wpadnie do głowy. Nie mam oczywiście na myśli naśladownictwa lecz coś co można by opisać jednym zdaniem. Przykład: wieki temu usłyszałem zapowiedz "następnej" "Strefy 11" (nie śmiejcie się) o dziewczynie która co noc ma koszmary że ucieka przed kimś, poza tym nic więcej nie dowiedziałem się na ten temat. Niedawno postanowiłem wykorzystać ten pomysł (projekt zawieszony do odwołania ;) ), wrzuciłem bohatera mającego ten sam problem, a że takie miejsca wręcz mnie przerażają, to dodałem labirynt piwnic zrujnowanego budynku. Obmyśliłem sobie troszkę ścigającego i tyle (może brzmi to wszystko naiwnie, ale u mnie w głowie wygląda to lepiej, poza tym na czymś trzeba ćwiczyć warsztat i konstruowanie fabuł ;) ). W między czasie dorobiłem przyczynę koszmarów, przyszedł mi do głowy główny antagonista, dorzuciłem trochę symboliki, i to wszystko w trakcie pisania na żywioł, a część w trakcie przerwy w pracy, przed snem itd. Nawet nie mam pojęcia jak to się może skończyć - wyjdzie w praniu. Podczas pisania powieści, podobnie jak i w rysunku istnieje niezmienna zasada: od ogółu do szczegółu.

36
Obmyśliłem sobie troszkę ścigającego
A widzisz, jednak trzeba sobie coś obmyśleć :)


W między czasie dorobiłem przyczynę koszmarów, przyszedł mi do głowy główny antagonista, dorzuciłem trochę symboliki,
Własnie, ciekawa jestem jak do tego dochodziłeś, min do tej symboliki :)


i to wszystko w trakcie pisania na żywioł, a część w trakcie przerwy w pracy
Pisanie na żywioł nie znaczy pisanie bezmyślne. Rozumiecie, że pisząc dokonujecie cały czas żmudnej pracy, żmudnego procesu intelektualno - emocjonalnego związanego z konstruowaniem fabuły? Nieważne, czy piszesz w nocy, rano, ciągiem, z przerwami, w majtkach czy bez, na głowie, pod wodą, ręcznie czy na komputerze albo dyktując sekretarce - pisząc - opowiadasz historię i ją na bieżąco tworzysz.



:D
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

37
Co dodać, a co dodać przy redagowaniu? Trzeba spojrzeć na napisaną całość, i dopiero wtedy można gmatwać fabułę, bawić się domysłami czytelnika itd. (mnie przynajmniej tak jest lepiej). Może ktoś kto umie myśleć wielotorowo potrafiłby wymyślić zawikłaną fabułę kroczek po kroczku, rozdział po rozdziale - tak jak widzi to czytelnik? Ja tak nie umiem.

[ Dodano: Wto 07 Kwi, 2009 ]
zuzanna pisze:Pisanie na żywioł nie znaczy pisanie bezmyślne
przyznać muszę że zdarza mi się i tak, jak się zawieszę w jakimś momencie, wtedy wklepuje co mi do głowy przyjdzie, nie patrząc na literówki, powtórzenia, jeno żeby akcja jakoś ruszyła - a nóż mnie muza natchnie, na redagowanie przyjdzie czas. Co do pytania jak doszedłem do mniej bądź bardziej istotnego wtrętu do opowiadania - do całości zwizualizowanego obrazu dodałem taki mały smaczek który wydał mi się na miejscu i nie wiem czy ułatwię czytelnikowi dopatrzenie się owego symbolizmu, czy zrobię jak Lynch w swoich filmach by widz zastanawiał się czy coś to ma oznaczać.

[ Dodano: Wto 07 Kwi, 2009 ]
Heh... miało być "co dodać, a co ująć przy redagowaniu" - Chyba myślę już o kolacji ;)
-Hej, ty. Kimkolwiek jesteś, wiesz, co Freud pisał o snach o lataniu? Znaczą one, że naprawdę śnimy o seksie.

-Naprawdę? Powiedz mi zatem, co znaczą sny o seksie?

N. Gaiman "Dom lalki"



http://i12.tinypic.com/314tbh5.jpg - R`lyeh na Google Maps

38
Przemo81 pisze:Co dodać, a co dodać przy redagowaniu? Trzeba spojrzeć na napisaną całość, i dopiero wtedy można gmatwać fabułę, bawić się domysłami czytelnika itd.
No właśnie. Sęk w tym, że w przypadku pisania powieści ogarnięcie jej całej jest na tyle trudne, że to już wyższy stopień wtajemniczenia. : P Pozostańmy zatem przy opowiadaniach.

Ja piszę tak: wymyślam jakiś świat, bardzo szczegółowo, potem robię zróżnicowanych bohaterów, również dokładnie opracowanych, następnie czekam, aż wpadnie mi do głowy pomysł na to, jaki problem dać im do rozwiązania. I oni sami mają go rozwiązać. Żyją sobie samodzielnie, popełniają błędy, czasem coś im się uda. Jeśli są dobrze zrobieni pod kątem psychologicznym, to nie powinno być zgrzytów w ich racjonalności zachowania. Ale na wszelki wypadek jakaś kontrola jest, bo poszczególne sytuacje rozgrywam najpierw w wyobraźni na kilka sposóbów i do spisania wybieram ten najbardziej sensowny. Zatem, jeśli bohater wpadnie do dołka, to w znacznej mierze od niego (bohatera, nie obniżenia terenu ; P), jego umiejętności i charakteru zależy, co zrobi. Jakaś logika w tym musi być. I raczej nie wracam do tych kilku chwil przed wypadkiem bohatera, żeby do dołka wrzucić łopatę albo drabinkę.

Wprowadzienie napięcia albo zwrotu akcji mam o tyle ułatwione, że chyba posiadam kilka osobowości, które mogę odizolować, żeby później, podczas redakcji, mogły spojrzeć na tekst okiem czytelnika.; P One dobrze wyczuwają, kiedy coś jest nie tak - czy coś za dużo powiedziałam i przez to można domyślić się zakończenia, czy też czegoś w ogóle nie wyjaśniłam. Ci, którzy mają tylko jedną osobowość, mogą zawsze odczekać trochę, aż zapomną, jak zbudowali tekst, dzięki czemu wygodniej bedzie im go ocenić, albo po prostu oddać komuś innemu do przeczytania i wyłapania nieprawidłowości. Albowiem przed pisaniem ciężko jest idealnie rozłożyć napięcie i wydozować informacje dla czytelnika.



Ależ się rozpisałam... ; P
Piszcząco - podskakująca fanka Mileny W.

39
Mnie też jest łatwiej zaczynać od krótszych form niż powieść, bo wystarczy że mam problemy z ukończeniem opowiadań. Jednak powieść i opowiadanie nie różnią się aż tak bardzo. Czytam "Rękę mistrza" Kinga która ma około sześciuset stron i jakby autor pominął wszelkie wątki obyczajowe, wyszłoby jakieś sto stron trzymającej w napięciu akcji, bez miejsca na złapanie oddechu.
-Hej, ty. Kimkolwiek jesteś, wiesz, co Freud pisał o snach o lataniu? Znaczą one, że naprawdę śnimy o seksie.

-Naprawdę? Powiedz mi zatem, co znaczą sny o seksie?

N. Gaiman "Dom lalki"



http://i12.tinypic.com/314tbh5.jpg - R`lyeh na Google Maps

40
Na samym początku opowiadania wymyślam punkt zaczepny, coś na czym mogę budować fabułę. Później wraz z rozwojem akcji tworzę plan, który wzbogacam o różne elementy, gdy coś mi przyjdzie do głowy nawet zanim jeszcze dojdę do tego miejsca w planie. Jest to plan ogólny , tylko najważniejsze fakty, nie wymyślam każdego dialogu i opisu, tu zdaję się na "wenę". Poprawiam zazwyczaj po całkowitym skończeniu pisania.

[ Dodano: Pią 24 Lip, 2009 ]
Ktoś wcześniej wspomniał o opowieści z dwoma wątkami głównymi. Ale po co się ograniczać? Ja piszę opowiadanie trójwątkowe, a właściwie trzy oddzielne opowiadania, łączące się częścią tych samych bohaterów, miejscem akcji oraz pierwszą sceną, ujętą z trzech perspektyw.

41
Odkąd pamiętam miałam problemy z konsekwentnym budowaniem fabuły. Nawet jeżeli miałam jakiś plan, to szybko wszystko zaczynało żyć swoim życiem i gubiłam się.
Łączy się z tym podstawowy zarzut moich znajomych wobec moich opowiadań - nieumiejętne budowanie napięcia. Zwykle zaczynam dobrze i do pewnego momentu wszystko idzie sprawnie, a potem, albo jakiś wątek się przeciąga (mimo że już jest poniekąd niepotrzebny), albo za szybko rozwiązuje.

Jeśli chodzi o to, jak piszę, to mogłabym się nazwać "wrażeniowcem". Wystarczy drobny impuls (jakieś słowa, muzyka, scena z filmu, czy książki), by wywołać w mojej wyobraźni lawinę obrazów, scen i... Hmmmm... Nie wiem, jak to sprecyzować, ale jakby emocji, które mają odczuć postaci. Zwykle mam w głowie jakąś mocno emocjonalną scenę (dla mnie - dla czytelnika może to być nic nieznaczący epizod) i wokół niej buduję fabułę. Zazwyczaj idę na żywioł, chociaż zdarzało mi się co nieco planować (chociaż częściej układ danej sceny, niż samo opowiadanie).

Ściśle według planu pisałam chyba tylko raz. Opowiadanie miało 35 stron i po prostu miałam wrażenie, że sama się w nim gubię. Oczywiście plan sto razy uległ zmianie. W trakcie pisania nie cofałam się i nie poprawiałam wcześniejszych wydarzeń. Notowałam sobie tylko na karteczce, co muszę zmienić, dodać czy ująć. Efekt okazał się całkiem zadowalający, więc metoda chyba się sprawdziła, chociaż trudniej mi się pisało, niż kiedy zupełnie "improwizuję".
Soi pisze:Wprowadzienie napięcia albo zwrotu akcji mam o tyle ułatwione, że chyba posiadam kilka osobowości, które mogę odizolować, żeby później, podczas redakcji, mogły spojrzeć na tekst okiem czytelnika.; P One dobrze wyczuwają, kiedy coś jest nie tak - czy coś za dużo powiedziałam i przez to można domyślić się zakończenia, czy też czegoś w ogóle nie wyjaśniłam.
Ech, jak Ci zazdroszczę :) Je niestety mam spore trudności z wyłapaniem własnych błędów fabularnych nawet po dłuższym czasie.

42
ja albo pisze na zywiol, albo najpierw wymyslam ciekawa historie. czesto tez rozpisuje sobie opisy bohaterow i dopiero pozniej zastanawiam sie, jak dojdzie do spotkania jednego z drugim, co sie wtedy stanie, jak i dlaczego.
nie ma po co okreslac wszystkiego z gory. wedlug mnie najlepiej jest wymyslic zarysy historii i zakonczenie, a potem zwyczajnie pisac.
zwięzłość jest siostrą talentu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron