Ojej, to już chyba offtop w offtopie w offtopie

Przeczytałam grzecznie cały wątek i o ile dużo ciekawych rzeczy powiedziano o kliszach (zgadzam się, że istotą jest magiczne "żeby było wiarygodnie"), o tyle wrócę jeszcze do tej nieszczęsnej płci autora.
Najpierw dygresja - kobiety w "Nocarzu" wiarygodne??? No co Ty?

Obie (bo jest ich całe dwie - renegatka sierotka idiotka odstępowana kumplowi jak zdobycz wojenna i groźna królowa strzelająca fochy), więc obie są tak kliszowate, że aż zęby bolą.
A co do meritum, to byłabym bardzo, BARDZO ostrożna przy wydawaniu sądów "która z płci pisze lepiej (przedstawicieli płci przeciwnej -> ale też "w ogóle")". Chyba
Dorapa podsumowała to idealnie.
Poza tym trzeba jeszcze uważać, kogo z kim porównujemy. Bo jeżeli nam wyjdzie, ze William Gibson lepiej pisze bohaterki kobiece (a pisze rewelacyjnie) niż początkująca autorka facetów, to może być NIEJAKI PROBLEM w metodzie

Wraca jak mantra - ludzie są RÓŻNI. Tak różni, że upraszczanie do "a bo faceci, a bo baby" rozwiązuje problem jedynie statystycznie. Zwłaszcza, że dużo ciekawiej czyta się o niestatystycznych bohaterach, o ile są DOBRZE NAPISANI (ale na to to już offtop zdryfował).
[ Dodano: Sro 31 Lip, 2013 ]
I jeszcze po namyśle wrócę natrętnie do tematu "kto co robi lepiej" i "a bo ja literatury pisanej przez kobiety nie lubię". Jestem dość uczulona na takie samobiczowanie się w wykonaniu damskim. Zapewne dlatego, że sama przeszłam ten etap, ale teraz widzę, że to było raczej jak ospa wietrzna - zaszkodzić nie zaszkodzi, ale też mile nie jest.
Mianowicie bardzo łatwo jest wpaść w pułapkę "jestem lepsza niż inne baby, bo jestem taaaka męska" - i nie, nie chodzi mi o muskuły

, choć myślę, że babka kopiąca facetów po pyskach w czasie treningów też może mieć takie fazy. Ja przechodziłam to w wersji dla nerdów czyli mam "męskie" wykształcenie, "męski" zawód, całe dzieciństwo czytałam książki mojego taty z Klubu 7 przygód i mam kota-komandosa w avatarze
Wszak już Zimbardo pisał, że osoby lekko androgyniczne psychicznie, o cechach stereotypowo i "męskich, i "kobiecych" są lepiej przystosowane ogólnie.
Tylko że (pułapka!) to nie działa w drugą stronę. Pokażcie mi faceta, który się publicznie chwali tym, jaki to on jest kobiecy i męskiej literatury to on nie trawi. Tzn. oczywiście są tacy panowie, ale nie jest to zjawisko POWSZECHNE i często takie chwalenie się może wywołać niewybredne żarty. Kobieta chwaląca się, że w zasadzie to bab nie lubi, spotyka się ze zrozumieniem i przychylnością - i wiele jej koleżanek kiwa głową, że tak, tak, no jasne, my też, bo my też takie intelektualne jesteśmy. Tyle że - KAMAAAAAN! - jeżeli bab nie lubi to Was pewnie też
Nie, nie chodzi mi o wojnę płci (tu macham radośnie do
Navajero, który ostrzegał, widząc, na co się zanosi

), tylko po prostu ostrzegam z głębi, hehe, doświadczenia życiowego cioci Cran - przychodzi kiedyś ten moment, kiedy sobie uświadamiasz, że już nie jesteś na prawach "chłopaczka" (dziewczynki przebranej za chłopca) w męskim środowisku tylko jesteś tą z deka wyśmiewaną ciotką w latach. Dbajmy o autorytet starych ciotek w (pozornie) męskich środowiskach, we własnym (androgynicznych dziewczyn) interesie.
Ha, to se popisałam z rana
