76

Latest post of the previous page:

Pisać codziennie? O_O Codziennie to ja jem, śpię i jeżdżę autobusem. Ale pisać? Bardzo to lubię, ale nie mam tyle czasu.

Piszę kiedy mogę, nawet jak mi sie nie chcę, a tekst zawsze można poprawić. Ludzie rozpaczają, że nie moga wymyśleć czegoś, czego już nie wymyślono. Sama twierdzę, że to raczej niemożliwe : P Napisać coś, czego zupełnie w żadnej formie nie było.

Więc trzeba to tylko dobrze opisać. Ten pomysł. Przykuć czytelnika. Na to chyba jednak nie ma złotego środka. Po prostu...



A sama na brak weny stosuję kakao i buziaka... Znaczy sama siebie nie całuje, tylko wykorzystuję o tego inną jednostkę aspołeczną : P



Ten.
Małe, żółte i kopie? Mała, żółta kopareczka.

77
Pisać codziennie? O_O Codziennie to ja jem, śpię i jeżdżę autobusem. Ale pisać? Bardzo to lubię, ale nie mam tyle czasu.
Piszę codziennie. Jak nie mogę, to krążę w podłym nastroju po domu i próbuję zabrać się do pisania. Dzień bez pisania, dzień stracony...



I, ludzie, co wy z tą weną? Wena, wena, wena... Tu trzeba siąść przed klawiaturą i zacząć tłuc w klawisze, a nie czekać na wenę.

Owszem, są gorsze dni, kiedy się człowiekowi nic ni chce (ostatnio takie miałem w weekend, brr, siedem stron w dwa dni...), ale żeby czekać na Natchnienie, wenę?

Raczej tak się książki nie napisze.

To moje zdanie.

:D
Are you man enough to hold the gun?

78
Tes, nie chcę Cię martwić, ale przyjdą w Twoim życiu takie dni, kiedy nie będziesz miał tyle czasu, co teraz i będziesz szczęśliwy mając chociaż w weekend okazję, żeby pisać ;)

80
Obywatelka AM pisze:Tes, nie chcę Cię martwić, ale przyjdą w Twoim życiu takie dni, kiedy nie będziesz miał tyle czasu, co teraz i będziesz szczęśliwy mając chociaż w weekend okazję, żeby pisać ;)


No właśnie, z tym czasem to jest najgorzej i masz absolutną rację. Ja miewam straszne problemy żeby za cokolwiek się zabrać po przyjściu z pracy. Nie wiem jak sobie z tym radzić, gdy czasu mało na pisanie, a jeszcze człowiek przyjdzie późno do domu, to mu wymyślają inne zajęcia, i już w ogóle się odechciewa.

Macie jakieś sprawdzone sposoby na "zmuszenie" się, po całodniowym dniu aktywności, na pisanie.

Jak sobie w takich okolicznościach organizujecie czas, gdy go nie ma za wiele, a przy okazji trzeba obsłużyć jeszcze kogoś innego? (żona, dziecko :lol: )
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

81
Mam jakiś sposób, na mnie nie działa, ale na innych czasami działa, trza jeno rzec sobie, że

"Będziesz lamusem, lalusiem i różowym króliczkiem w piśmie dla panów, jeśli nie siądziesz do tego zafajdanego urządzenia i nie napiszesz kilku sensownie ułożonych i spójnych zdań podrzędnie złożonych, do roboty matole"

Nie ma to jak niska samoocena ; d

82
Aexalven pisze:
"Będziesz lamusem, lalusiem i różowym króliczkiem w piśmie dla panów, jeśli nie siądziesz do tego zafajdanego urządzenia i nie napiszesz kilku sensownie ułożonych i spójnych zdań podrzędnie złożonych, do roboty matole"

Nie ma to jak niska samoocena ; d


śliczne :wink:

83
Piszę codziennie. Jak nie mogę, to krążę w podłym nastroju po domu i próbuję zabrać się do pisania. Dzień bez pisania, dzień stracony...


W takim razie moje życie nie ma sensu x D Bo jakby tu powiedzieć, dobrze jest jak mam czas napisac jedno opowiadanie na tydzień. Nie z mojej winy. Na jedzenie i spanie, tez w sumie czasu brak.



Maturka tuż tuż... A w głowie kurz.



Ten.
Małe, żółte i kopie? Mała, żółta kopareczka.

84
Tenshi pisze:
W takim razie moje życie nie ma sensu x


1) nikt Ci nie każe pisać zawodowo

2) po maturze czekają Cie najdłuższe wakacje w życiu - ze 120 dni.

napiszesz co zechcesz :wink:

85
Piszę codziennie. Jak nie mogę, to krążę w podłym nastroju po domu i próbuję zabrać się do pisania. Dzień bez pisania, dzień stracony...


Może to jest sposób, po co faktycznie czekać na wenę i natchnienia jakieś. Lepiej zabrać się do roboty i powiedzmy, spróbować wejść w systematyczność i dziobać co najmniej godzinkę dziennie. Niezależnie czy idzie nam topornie, czy leci jak z płatka, po prostu pisać i ćwiczyć. Wierze, że każdy przy odpowiedniej dyscyplinie znajdzie tą godzinkę dziennie, a lepsze to niż czekanie na cud i nie robienie nic.

A z drugiej strony łatwo się mówi, ciężej zrobić. Ile razy przyłapaliście się na tym że mogliście poświęcić chwilkę na pisanie, a w tym czasie nie robiliście nic istotnego, mimo narzekania, że nie ma się czasu :lol: .
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

86
Dogen pisze:Ile razy przyłapaliście się na tym że mogliście poświęcić chwilkę na pisanie, a w tym czasie nie robiliście nic istotnego, mimo narzekania, że nie ma się czasu :lol: .
Dopóki piszesz wprawki, możesz sobie czasem odpuścić. Jak będziesz pisał do druku, prawdopodobnie przyjdzie Ci dostosować się do pewnych terminów, jeśli ich nie dotrzymasz raz i drugi, po prostu wypadniesz z branży, bo nikt nie będzie chciał z Toba gadać. Nie ma sensu zawierać umowy z pisarzem który nie dotrzymuje terminów. Oczywiście to nie jest tak, że zawsze piszesz na termin, czasem nie. Ale zdarza się, że dostajesz konkretny i wtedy musisz dotrzymać. Jest jeszcze to o czym pisał wcześniej Andrzej - jak wydasz pierwszą książkę, musisz iść za ciosem. Wydawać przynajmjniej 2 rocznie ( no może 1,5 :) ). Bo choćbyś napisał nie wiadomo jak genialne dzieło, to i tak, póki nie wyrobisz sobie marki, Twoje nazwisko nie zacznie się kojarzyć z dobrymi książkami, wiele nie sprzedasz. Trochę pomaga wcześniejsze publikowanie w czasopismach i zamieszczanie tam tekstów "pomiędzy" wydawanymi książkami, to podtrzymuje zainteresowanie czytelników Twoją osobą. Z czego wniosek, że poza 2 książkami rocznie, dobrze by było umieścić w wysokonakładowych czasopismach jak choćby NF, 2-3 teksty rocznie. Znaczy - będąc pisarzem, nie możesz być leniem :twisted:
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

87
Dopóki piszesz wprawki, możesz sobie czasem odpuścić. Jak będziesz pisał do druku, prawdopodobnie przyjdzie Ci dostosować się do pewnych terminów, jeśli ich nie dotrzymasz raz i drugi, po prostu wypadniesz z branży, bo nikt nie będzie chciał z Toba gadać.


No tak, w zasadzie to chodziło mi o wyrobienie się, narzucenie od samego początku jakiegoś rygoru. Człowiek, który dopiero zaczyna, musi ćwiczyć, a żeby ćwiczyć to musi to systematycznie robić i nie może sobie pozwolić na wymówki.

Czasami idzie lekko, czasami męczysz sie, ale i tak powinno się siadać i coś rzeźbić.

A kwestia wydawania czegoś to już odmienna historia i daleka przyszłość, jeśli chodzi o mnie :D .

Ale z drugiej strony pomaga myślenie, że kiedyś się coś wyda.

Mimo, że na razie jestem cienki w tej sztuce, to cały czas myślę, że może kiedyś coś mi wydrukują, chociaż z obecnym moim poziomem, jest to raczej niemożliwe, i tu właśnie przychodzi praca i jeszcze raz praca i do tego systematyczna, bo powinno to w przyszłości zaprocentować, choćby tylko dla własnej wiedzy.
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

88

1) nikt Ci nie każe pisać zawodowo

2) po maturze czekają Cie najdłuższe wakacje w życiu - ze 120 dni.

napiszesz co zechcesz Wink


Chodziło mi o to, że jakbym miała takie podejście jak Tes to moje życie nie miałoby sensu, o! A pisać zawodowo sama bym chciała. Choć na dobra sprawę robię to by się rozwijać, po prostu. Nie mam zamiaru stać w miejscu, oglądając codziennie tv, klepiąc gry (ale lubię bardzo, hihi), robiąc rzeczy, o których tylko można się cofnąć w rozwoju.



A wakacje... Nie mów mi. Marzę o nich całym sercem, duszą, wątrobą, wszystkim no. Napisze coś na konkurs "Nowej fantastyki". Taki mam mhroczny i zły plan, buahaha



Ten.
Małe, żółte i kopie? Mała, żółta kopareczka.

89
Trochę to krzepi jak widzę, że nie tylko ja mam problem z nie pisaniem.

W zasadzie nie działa na mnie nic, bo nawet jak już jest mocne postanowienie, że usiądę o godz. ZERO przed kompem/kartką i zacznę, to człowiek zaczyna odwlekać, przesuwać godz. ZERO na godz. ZERO.30, i tak dalej, wynajdywać sobie inne zajęcia, jak oglądanie tv, granie na kompie, buszowanie w necie itd, byle tylko uciec od pisania.



Ja wiem, że trzeba się zmuszać, i mam dowody, że zmuszanie się daje dobre rezultaty, tylko że znam już sam siebie na tyle dobrze, że wypracowałem sztukę uników i nie mam na to bata. Mam pomysł, wiem, o czym pisać, ale ni cholery nie idzie. Nie lubię pisania jako procesu, idzie mi wolno i opornie, piszę kilka razy wolniej niż inni. Poza tym, dochodzi strach przed tym, że nie spełnię własnych oczekiwań. że nie napiszę opowiadania/książki tak dobrej, jak zamierzałem (cierpię na pisarski perfekcjonizm).



Jestem człowiekiem małej wiary, leczę się z depresji, i szczerze podziwiam pisarzy, którzy robią swoje bez względu na to, co się dzieje dokoła, jaka jest pogoda, co mówią inni, i co oni sami (pisarze) myślą o swoich dziełach.



Jakiś czas temu odkryłem Word Wars, czyli sparingi pisarskie przez internet, to mi pomogło w pisaniu 3 miesiące temu. Ale nawet z tego zrezygnowałem. Jestem chyba podręcznikowym przykładem romantycznego pisarza, który wiecznie umiera z braku weny/Muzy/wiary/forsy.

90
Hmm... Odwlekasz cały czas?

Mam.

Weź brudnopis, ołówek/długopis i pojedź do lasu. Tam nie będzie telewizji ani neta. Oprzyj się o drzewo i zacznij pisać.

Może chęć powróci...
Are you man enough to hold the gun?

91
Wars pisze:Nie lubię pisania jako procesu
Cholera. Dla mnie właśnie ten proces jest ambrozją. Wprawie też czasem muszę się zmusić (każdy czasem musi), lecz lubię to. Tfu, niech mnie szlag! Kocham to.

Kiedyś (dosyć niedawno) byłem o wiele mniej produktywny. Zauważyłem, że to przez to, że za mało czytam. Teraz wchłaniam jedną książkę tygodniowo (więcej niż jedna to przesada), obserwuję wszystko, skupiam się, prościej mówiąc: szlifuję styl choćby czytając. Odkąd czytam tak wiele, piszę o wiele lepsze teksty niż kiedyś. Wychodzi mi klimat, dialog, w jednym tekście nawet pochwalono psychikę mojej postaci. Ogólnie mówiąc: czytanie daje BAAARDZO wiele. Nie czytasz dobrych dzieł = nie rozwijasz się w tym fachu i... nie masz pomysłów. Nie mam na myśli plagiatów - czytanie nakręca wyobraźnię, stymuluje twórczą część umysłu. Dla mnie - jest jak narkotyk :twisted:

Wróć do „Kreatorium”