Gdy nie chcesz rodzić, lecz stworzyć

1
Wielu z Was zapewne męczą przypadki, gdy zaczynamy, a nie kończymy... Ostatnio zastanawiałem się, czemu tak mnie wzięło na "pomysły", "zaczynanie" i dlaczego nie traktuję tekstu jak żony, tylko jak przelotny romans. Doszedłem do wniosku, że nudzi mnie budowanie bohaterów, miejsc, historii, podsuwanie czytelnikowi informacji; jakbym chciał, żeby czytelnik od razu siedział w mojej głowie i wszystko wiedział, abym mógł spokojnie pisać konkretne sceny, których "nie mogę się doczekać napisać", a które bez pewnych informacji nie przejdą. Pytanie: jak poradzić sobie z tą "nudą"? Albo jak choćby lekko ominąć ten "nudny" etap poznawania?
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

2
To i ja sie dolacze z pytaniem, poniekad zwiazanym z Twoim pytaniem :)
Bo kiedy juz bohaterowie stworzeni, wszystko sie pisze i nagle przychodzi moment, kiedy z jakichs przyczyn pisac nie moge - nie mam czasu, brak weny (jakos tak staromodnie wierze w wene ;)).
I po jakims czasie, kiedy znow zasiadam do pisania zdarza sie, ze nie czuje juz swoich postaci. Niby wiem o nich wszystko, owszem, ale nie potrafie juz "wejsc w ich glowy". Moge cos pisac, ale to bedzie, no wlasnie - cos.

Miewacie moze podobne problemy? Jesli tak, to jak sobie radzicie? :)

PS. Przepraszam za ewentualny chaos w wypowiedzi ale jestem po nieprzespanej nocy :/

3
blazenada pisze:Niby wiem o nich wszystko, owszem, ale nie potrafie juz "wejsc w ich glowy". Moge cos pisac, ale to bedzie, no wlasnie - cos.
Stwórz postacie, które polubisz. Kogoś wyjątkowego nie tylko dla powieści, dla opowiedzenia historii, ale także dla ciebie.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

4
Powiedziałabym, że to jest właśnie to, co odróżnia prawdziwego pisarza od pasjonata pisarstwa. Bo pisanie to praca. A praca nie zawsze jest przyjemna i łatwa. Czasami trzeba po prostu usiąść i zrobić to co do nas należy.

5
No to moze tak.
Napisanie opowiadania jak sami zauwazyliscie nie nastrecza wielu trudnosci.
Z tego co wiem - po moich znajomych (sobie), jest kilka szkol, ktore laczy jedno.
Początek powiesci, srodek i jej koniec.
Siadajac nad konepcja powiesci musicie miec ZARYSOWANE pewne szczegolne momenty, ktore prowadza ku koncowi (ZNANEMU Z GRUBSZA AUTOROWI), ktory moze byc bardziej lub mniej zamkniety.
Jednak musimy sobie sami powiedziec/napisac/wyobrazic kim sa bohaterowie - czy cos ich laczy, jaka maja przeszlosc ,jaka przyszlosc, jakich przyjaciol? co lubia? czego nienawidza? Niemal wszystko co otacza naszych bohaterow moze popasc z nimi a interakcje.
Wszystko zalezy od formy narracji, tempa narracji, zamierzonego efektu.

I duzo proscie jest pisac pieknie niz tworzyc spojna calosc :)

Ebru napisala to prosto i logicznie.
majac postac, usiadzcie napiszcie sobie jej imie naziwko
przykladowa date urodzenia
rodzicow
rodzenstwo rodzicow
dziadkow
z kim sie spotykala postac
co mogla robic
co ja moglo spotkac
czego sie uczyla
kochala kogos?
gdzie chodzila
jak wygladaly jej codzienne dni

Generalnie tworzac 'twor" elementy skladowe musza byc zbierzne ;)
Co czasami nie jest praca literacka a tylko praca tworcza (nie nazwalbym tworzeniem charakterystyk praca literacka).
Pewnie nie jest to kazdemu potrzebne, ale pomocne.

Jako, ze mialem okazje pisac jakies tam beznadziejne scenariusze min komiksowe - uiwelbiam wspolprace z moim kolega grafikiem.
Podsylam mu tekst i pisze/mowie mu - Sluchaj D. widze to tak i tak wez skrobnij cos powiesze na korku.

Ot taka moja refleksja
Ostatnio zmieniony pn 04 lip 2011, 15:44 przez aishiru, łącznie zmieniany 1 raz.

6
Ja jestem raczej leniwa i jak nie mam weny to nie piszę, po prostu. Czasem mam w tym spore przerwy, ale moim zdaniem liczy sie jakość, a nie ilość. Jeśli nie mamy jakichś ograniczeń czasowych, a pisanie nie jest dla nas pracą, to może warto poczekać aż coś przyjdzie nam do głowy.

7
to toche sadystycznie okrotne, ale jezeli ktos za pisanie sie bierze i pisac chce - deadliney istnieja :)

Przestoje bywaja zgubne.
Bo zabijaja historie :)
oczywiscie nic na sile, jednak moim skromnym zdaniem przestoje biora sie z prostego faktu: mialem pomysl i sie wyczerpal - to poczekam cos mi tam przyjdzie do glowy.

Niby proces tworczy na tym polega, jednak nie w przypadku zlozonych elementow. Jezeli tworzymy swiat, osadamy w nich bohaterow po prostu musimy wiedziec - jakie sa ich cele, jaki jest koniec powiesci, co ich MNIEJ WIECEJ spotka.
Bez tego, nawet pieknie opisana przygoda, bedzie mialka i nijaka.
A wiem bo sam mialem kiedys podejscie - cos tam/jakos tam to bedzie ;)

8
Ech, Faux... Podejrzewam, że tajemniczym sposobem udzieliła Ci się moja awersja do ględzenia i tyle. ;)

Pisząc, wciąż musimy lawirować między banałem, gadaniem rzeczy zbędnych i oczywistych, a skrótami myślowymi, które zanadto przystrzyżone zmieniają się w bełkot. Cały kunszt na tym właśnie polega, żeby to wyważyć - ani nie ględzić, ani nie bełkotać. Myślę, że nie da się całkowicie ominąć "etapu nudy". Ebru ma rację - pisanie to nie tylko sama radość, ale także praca. Trochę tej pracy musi być, byle tylko nie za dużo. ;) Moja rada: pisz to, co Cię najbardziej kręci, a potem niech Ci przyjaciel wypunktuje, co jest niezrozumiałe, niejasne, bez sensu itp. Wtedy weź się do zalepiania dziurek. Łatwiej zalepiać małe dziurki niż wpaść w wielką dziurę.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

9
jakbym chciał, żeby czytelnik od razu siedział w mojej głowie i wszystko wiedział, abym mógł spokojnie pisać konkretne sceny, których "nie mogę się doczekać napisać", a które bez pewnych informacji nie przejdą.
Ba, pierwszym, co pojawia się w głowie, są takie właśnie sceny - jeszcze nie ma fabuły, czasami nawet konkretnych postaci, a już robią coś absolutnie fantastycznego.

Jak dotąd tylko jedno z pisanych przeze mnie dzieł nie nudziło mnie w tych etapach "pomiędzy" - była to powieść z ogromną (zbyt ogromną) ilością bohaterów i takim absurdalnym humorem, który ja lubię nazywać "kreskówkowym". Myślę, że jednym czynnikiem, dzięki któremu pozostawałem zainteresowany był właśnie humor, a drugim - fakt, że ze względu na pewną groteskowość całości, nie musiałem przejmować się prawie wcale "co dalej" i z każdym słowem całkowicie improwizowałem. Byłem po prostu zaciekawiony, co się przydarzy bohaterom.
eworm pisze:
Babcia|Ewa2|Ex aequo|Genialne dziecko
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”