3.
           
                Dobra, posłuchajcie: Szoter przedstawia mi właśnie plan
           w którym przy użyciu logistyki i środków tak minimalnych, że 
           nawet mi trudno jest w to uwierzyć, zamierza ogłuszyć około
           tysięczną rzeszę ludzi. Ogłuszyć i wprawić w przerażenie.
                - Pamiętasz, jak w zeszłym roku Czubak po pijanemu odpalił 
           petardę w kinie? - pyta, po czym zaciąga się mocno papierosem -
           to nie była duża petarda, a sam wiesz co się działo. Chodzi mi
           o to, że w takich zamkniętych pomieszczeniach huk dobrze 
           się niesie.
                - Ciągnij, ciągnij, bo słyszałem, że zwątpię, a na razie...
                - Ja myślę o miejscu w którym akustyka jest dużo lepsza -
           przerywa mi Szoter - a ludzi dużo więcej i bywają momenty 
           w których jest tam tak cicho, że jak ktoś pierdnie to się echo   
           rozchodzi.
                 Zastanawiam się może ze trzy sekundy o jakie miejsce mu
           chodzi. Bo znam Szotera.
                 - No dobra. Tylko jak i po co? - pytam. 
                 - słuchaj dalej, Luk, bo dopiero się zaczynam rozkręcać.
           I nie pytaj więcej: po co? - zwłaszcza ty - Szoter mocno
           akcentuje TY.
           - To wszystko nic - mówi... - W Bazylice, poza genialną akustyką,
           jest jeszcze zajebisty system nagłaśniający. 
           Wyobraź sobie, co będzie jak detonacja nastąpi, powiedzmy,
           metr od mikrofonu do którego nawija ksiądz. 
           - Szoter zaczyna gestykulować, co oznacza, że się rzeczywiście
           rozkręca. - huk, poza tym, że sam w sobie będzie imponujący -
           zostanie pomnożony do trudno szacowalnych, gigantycznych
           rozmiarów, niesiony przez wszystkie głośniki w tym kościele.
           Na pewno rozerwie membrany, polecą szyby...
                 - zajebią nas za to - przerywam Szoterowi słowotok, 
           bo zaczyna się robić czerwony - no i jak chcesz to zrobić,
           żeby się nie wdupić? - pytam.
                 - pomyślałem i o tym - ale posłuchaj Luk, kurwa, przez
           chwilę - Kalosowi zostały jeszcze te dwie ukraińskie petardy
           z ostatniego sylwestra - mówi - wiesz, te megadupne - cośmy
           się bali je odpalać, po tym jak pierwsza rozerwała kontener
na śmieci przed blokiem Sebana.                                                                                                                                                                                                                   
                                                                                                  
                                                                                                                                                                                                                                
                 - będzie jatka - mówię - będzie taka jatka, że ludzie potracą  
           słuch, ktoś padnie na zawał i mamy przejebane. Po takim
           numerze zaczną nas w końcu szukać na serio. Wszystkie psy
           w mieście. Zresztą co ja pierdolę, przecież złapią nas już na
           gorącym... I niby kto miałby to zrobić? - pytam - Ja?!
                 Szoter uśmiecha się po swojemu, bierze ze stołu moje piwo,
           pociąga strzemiennego, po czym mówi: 
                 - Młody Tomecki.
                 I w tym momencie już wiem, że to kiedyś się stanie...
                  - Młody Tomecki to zrobi - mówi Szoter - i weźmie
           wszystko na siebie.  
  4.
                Jak pewnie każdy zdążył już zauważyć, stężenie świra na
       metr kwadratowy w naszych kręgach, jest wyższe niż gdziekolwiek
       indziej, wyjąwszy może oddziały zamknięte w szpitalach 
       psychiatrycznych.
                Młody Tomecki jest jednak postacią zjawiskową nawet
       w tak barwnej oazie. Jak sam przyznaje - gdyby udostępnić mu
       odpowiednie środki i stworzyć ku temu możliwości - wyrżnąłby
       w pień większą część społeczeństwa, infrastrukturę zrównał z glebą 
       przy użyciu semtexu, itd...
                
                Poza tym, służy w niedzielę do mszy jako ministrant - 
       z własnej nieprzymuszonej woli. 
               Przytoczę może w tym miejscu pewną historię:
               Otóż parę lat temu, latem, w trakcie jednej z wielu
       młodzieżowych balang organizowanych w myśl zasady "starych
       nie ma, chata wolna - będzie bal" doszło do incydentu, który
       powinien wiele powiedzieć o możliwościach Młodego Tomeckiego.
               Tak więc w pewnym momencie, w chwili gdy impreza była
     już mocno rozkręcona, czy trafniej - zaczynała coraz szybciej wirować 
     po niebezpiecznych orbitach, w nieznanych mi co prawda, jednak
     mało tu istotnych okolicznościach, w nieobliczalne ręce Tomeckiego -
     juniora, wpadła tubka "cyjanopanu elastic" - super mocnego kleju
    do gumy, elementów skórzanych, itp...
             Traf chciał, że w tym samym czasie, w jednym z pokoi 
     (party odbywało się w domu jednorodzinnym) spał marmurowym
     snem, spity do nieprzytomności, niejaki Bubiś - kumpel naszego
     arcydemona z gimnazjum.
                                                                                                                                                                                                                                                   
               
            Wiedziony szatańskimi, niechybnie, podszeptami oraz swoją 
       czarno-ułańską fantazją Młody, niezauważony przez nikogo,
       zakradł się do owego pokoju, po czym przystąpił do realizacji
       sobie tylko właściwej miary pomysłu. Nasmarował, mianowicie, 
       koledze zawartością tubki dłonie, a następnie złożył mu je
       w modlitewnym geście... I byłoby na tyle rozrywki, gdyby
       po chwili nie doszedł jednak do wniosku, że żart jest ciągle
       zbyt małego kalibru. Opuścił więc nieszczęśnikowi spodnie
       i najzwyczajniej w świecie, ze stoickim spokojem i uśmiechem
       na ustach - zakleił mu "cyjanopanem" odbyt...
                
                 Przyznam, że gdy pierwszy raz słuchałem tej opowieści,
       pomyślałem w tym miejscu, że równie dobrze mógłby rzeczonemu
       Bubisiowi zakleić wpierw dziurki w nosie, a następnie, dla 
       wzmocnienia efektu - dajmy na to - usta.
                 Ale cóż tam - jak miało się nieubłaganie i z czasem okazać - 
       przytaczane tutaj przeze mnie przedsięwzięcie nie było jakimś tam,
       byle "łabędzim śpiewem" młodszego z Tomeckich, a jedynie 
       preludium do jego późniejszych, wiekopomnych wyczynów.
                Tymczasem jednak, podobnie jak przed kilkoma minutami 
       - niezauważony przez nikogo - oprawca oddalił się z miejsca kaźni
       i jak gdyby nigdy nic (pamiętajmy, że metoda "jak gdyby nigdy nic"
       jest królową pośród metod maskowania) włączył się w liczne szeregi
       nawalonych balangowiczów. 
                Jak to na podobnych przyjęciach bywa, skład ucztującej 
       ekipy podlegał nieustającym rotacjom - ktoś wchodził, ktoś inny -
       jeszcze o własnych siłach - wychodził (z misją do nocnego 
       najczęściej) podczas gdy ktoś jeszcze inny, rażony nagłą, 
       procentową niemocą - padał. Słowem - wszystko toczyło się 
       zwyczajowym rytmem i nic nie zapowiadało (choć niezmiernie 
       rzadko coś zapowiada) nawet średniego kalibru fajerwerków.
       Z czasem głucha - jak ta za oknami - noc, ogarnęła głowy 
       najtwardszych zawodników i tym samym, jak zdawać by się mogło
       - impreza nieuchronnie i bez echa przechodziła do historii...
                                                                                      (c.d.n)
Jako że tekst jest póki co, w całości gotowy tylko pod względem treści, a nad formą dalszych rozdziałów czeka mnie zapewne jeszcze duuuużo pracy, wklejam narazie te dwa fragmenty (które wydają mi się "w miarę obrobione") a z resztą powstrzymam się jeszcze czas. Pozdrawiam i z góry dziękuję za lekturę i ewentualne uwagi.  - luk   
					
															
																				
					
					
																													2
Luk, gdzie tak pędzisz?! Znów zjadasz przecinki, dialogi z małych liter...
Kolejny strzępek opowieści nie wnosi wiele nowego, powoli zaczynam się nią nudzić.
Zwolnij, wydrukuj to sobie, przeczytaj jak cudzą pracę. Spróbuj spojrzeć z dystansem.
Nieźle się czyta, lecz to jeszcze za mało, by poruszyć czytelnika.
					
															
																				
					
					
																																																			
					Daruj sobie "może".Przytoczę może w tym miejscu pewną historię:
Kolejny strzępek opowieści nie wnosi wiele nowego, powoli zaczynam się nią nudzić.
Zwolnij, wydrukuj to sobie, przeczytaj jak cudzą pracę. Spróbuj spojrzeć z dystansem.
Nieźle się czyta, lecz to jeszcze za mało, by poruszyć czytelnika.
3
Tym razem zgadzam się z Jackiem, zwolnij, niby króciutki tekst, a strasznie dużo błędów interpunkcjnych.
Styl - jak mówiłem - masz niezły, czyta się fajnie, ale to nie jest cały klucz do sukcesu, trzeba opowiedzieć ciekawą historię, a takie strzępki wcale nie pogłębiają głodu czytelnika, co najwyżej irytują. Zapodaj coś pożądnego, miast rzucać kawałki jakby stworzone jedynie w celu ćwiczenia warsztatu.
Chociaż zapowiadać, zapowiada się całkiem nieźle. Tyle że to za mało.
Pozdrawiam.
					
															
															Styl - jak mówiłem - masz niezły, czyta się fajnie, ale to nie jest cały klucz do sukcesu, trzeba opowiedzieć ciekawą historię, a takie strzępki wcale nie pogłębiają głodu czytelnika, co najwyżej irytują. Zapodaj coś pożądnego, miast rzucać kawałki jakby stworzone jedynie w celu ćwiczenia warsztatu.
Chociaż zapowiadać, zapowiada się całkiem nieźle. Tyle że to za mało.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
					
					
					
																																																			
					4
niewiele więcej mogę dodać od siebie. dwa kawałki, które tak naprawdę niewiele mówią. 
przede wszystkim pisz wolniej, spokojniej - poza tym nadal nie rozumiem układu graficznego w którym piszesz, a jest on dla mnie po prostu męczący. Styl masz dobry, ale to za mało
pozdrawiam
					
															
															przede wszystkim pisz wolniej, spokojniej - poza tym nadal nie rozumiem układu graficznego w którym piszesz, a jest on dla mnie po prostu męczący. Styl masz dobry, ale to za mało
pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
					
					
					
																																																			
					"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec